ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 grudnia 23 (407) / 2020

Alexandra Bradel,

WIERSZE

A A A
nie-moc

Jakby tak zaistniał

niebo rozstąpiłoby się przez niego

niczym morze przed Mojżeszem

i ryk jego byłby przeraźliwym

płaczem niecodzienności



Jakby tak powiedział

co czuje jak mu jest

ocieplenie klimatu a miał przyjść sam

dziura ozonowa się zmniejszyła



Może jednak przyjdzie a na ustach

ludzie będą mieli pieśń że sami

sobie zło uczynili niemo kończąc

śmiertelny samosąd ostateczny



Może się uda życiodajne nie

i opamiętamy się

jeszcze pozostał czas



a niebo nie goreje w ciemności

niczym oczy zła



gibkość

myśli niczym trzcina

powoli dostojnie

północ zachód wschód

południe



jakby kokon co

rodzi się w tłumie



pajęcza sieć brzydkiej namiastki

dobra co pożera niewinnych

dla dobra większych



lawirują w powietrzu

zdanie siódme

wypadło mi z głowy

uszło pamięci na sucho



opaliłam się od marzeń

radości tak silnej że smagała

niczym ogień piekielny łechcący

niewinnością



myśli odkupione bezszelestnie

sunęły w powietrzu



small talk

człowiek niby obłok

rozpływa się gdzieś

w dolinie



a wystarczy podejść

dzień dobry do widzenia

cześć nie widzieliśmy się

już tak długo



u mnie też wszystko dobrze

przecież nie wypada powiedzieć

że źle i że świat mi się nie podoba



że przeraża mnie pandemia bo

to początek końca



nie boję się wcale śmierci i

zachorowań jednej globalnej zarazy

a kolejnych co rozżarzona planeta nie zbawi



na śląsku mamy węgiel

na śląsku mieliśmy go mieć na wieki

na śląsku nie chcą już w kopalniach



wolą inaczej



żyły zmęczenia na ustach

jakbyśmy żyli w izolacji cielesnej

obumarlibyśmy byli



pocałunek w maseczkach

przypominałby obraz

Beksińskiego



gdzie dwie trupie postaci

całując się nie muszą zamykać

oczu bo nie mają oczu



gdzie usta się nie dotykają

miast nich otwory czaszki

porośnięte jakby zazielenioną

już skórą



jakbyśmy nie mogli się

pieścić muskać łączyć się

obumarlibyśmy byli



jakby wprowadzili oni

ograniczenia

kontrolę totalną



obumarlibyśmy byli

niczym ono z obrazu beksińskego



ono bo szkielet jest bezpłciowy

na kształt podobny słowu

trup



od oczu patrzących nachalnie

od ust nie wykrajdających pocałunków

od miłości nagiej niczym w raju

obumarlibyśmy byli



ze wstydem bez czułości

z trudem istnienia