NAPIĘTNOWANI (POCZWARKI)
A
A
A
Gosia Kulik („Ta małpa poszła do nieba”), absolwentka katowickiej ASP, malarka i graficzka badająca narracyjne aspekty sztuk wizualnych, prezentuje „Poczwarki”: tragikomiczną opowieść o trudach dorastania, alienacji oraz poszukiwaniu sensu życia.
Bohaterami recenzowanego albumu (ukazującego się pod szyldem Kultury Gniewu) są Lucjan i Nadieżda. On jest cierpiącym na nerwicę natręctw (kompulsywna potrzeba mycia rąk) oraz boleśnie świadomym swojej grzesznej natury nastolatkiem, który doznaje objawienia na miejskim basenie i od tej pory szuka swojej drogi do świętości, z uwagą tropiąc wszelkie przejawy zła i moralnej zgnilizny. Ona – z gruntu racjonalna kolekcjonerka motyli – nie może liczyć na zrozumienie ze strony rodziców, pedagogów ani rówieśników.
Choć dzieli ich praktycznie wszystko, Lucjana i Nadieżdę łączy łatka odmieńca, niebojącego się głośno wygłaszać swoich poglądów, otwarcie kwestionującego autorytety i broniącego swojej wizji rzeczywistości. Z początkowej niechęci, jaką dziewczyna żywi wobec klasowego stygmatyka (tak, przypadek Lucjana zwanego Noem jest zaiste nietuzinkowy), zaczyna kiełkować sympatia, dająca bohaterom szansę na wzajemne zrozumienie. Tylko czy aby na pewno?
Udzielając głosu protagonistom utworu Gosia Kulik snuje niejednoznaczną, chwilami nieodparcie zabawną (choć śmiech czytelnika szybko tężeje wraz z biegiem wydarzeń) opowieść, w której scenki rodzajowe rozgrywające się między innymi na pływalni czy lekcjach katechezy stanowią punkt wyjścia dla (trafiających w punkt) refleksji na temat zakłamania, hipokryzji, bezinteresownego okrucieństwa względem bliźnich i wymykającej się spod kontroli społecznej stygmatyzacji. „Poczwarki” można odczytywać także jako historię o egzystencjalnym zagubieniu, cierpieniu i (nie tylko metaforycznej) śmierci jawiącej się nie jako kres, lecz skrajna forma metamorfozy.
Maksymalnie uproszczona kreska – w równym stopniu budząca skojarzenie z malarstwem naiwnym, co z pracami Janka Kozy – kapitalnie sprawdza się zarówno w scenkach z ducha rubasznych (vide: paskudny przypadek chłopaka zwanego Kulą), co tych nacechowanych większą powagą. „Poczwarki” są dziełem nieoczywistym, uroczo drapieżnym, w dodatku o niebanalnej urodzie wizualnej: Gosia Kulik swobodnie rozmieszcza na planszy nieregularne kadry, upodabniając pastelowe rysunki do wycinanek poprzyklejanych na arkuszach papieru ozdobnego. Polecam!
Bohaterami recenzowanego albumu (ukazującego się pod szyldem Kultury Gniewu) są Lucjan i Nadieżda. On jest cierpiącym na nerwicę natręctw (kompulsywna potrzeba mycia rąk) oraz boleśnie świadomym swojej grzesznej natury nastolatkiem, który doznaje objawienia na miejskim basenie i od tej pory szuka swojej drogi do świętości, z uwagą tropiąc wszelkie przejawy zła i moralnej zgnilizny. Ona – z gruntu racjonalna kolekcjonerka motyli – nie może liczyć na zrozumienie ze strony rodziców, pedagogów ani rówieśników.
Choć dzieli ich praktycznie wszystko, Lucjana i Nadieżdę łączy łatka odmieńca, niebojącego się głośno wygłaszać swoich poglądów, otwarcie kwestionującego autorytety i broniącego swojej wizji rzeczywistości. Z początkowej niechęci, jaką dziewczyna żywi wobec klasowego stygmatyka (tak, przypadek Lucjana zwanego Noem jest zaiste nietuzinkowy), zaczyna kiełkować sympatia, dająca bohaterom szansę na wzajemne zrozumienie. Tylko czy aby na pewno?
Udzielając głosu protagonistom utworu Gosia Kulik snuje niejednoznaczną, chwilami nieodparcie zabawną (choć śmiech czytelnika szybko tężeje wraz z biegiem wydarzeń) opowieść, w której scenki rodzajowe rozgrywające się między innymi na pływalni czy lekcjach katechezy stanowią punkt wyjścia dla (trafiających w punkt) refleksji na temat zakłamania, hipokryzji, bezinteresownego okrucieństwa względem bliźnich i wymykającej się spod kontroli społecznej stygmatyzacji. „Poczwarki” można odczytywać także jako historię o egzystencjalnym zagubieniu, cierpieniu i (nie tylko metaforycznej) śmierci jawiącej się nie jako kres, lecz skrajna forma metamorfozy.
Maksymalnie uproszczona kreska – w równym stopniu budząca skojarzenie z malarstwem naiwnym, co z pracami Janka Kozy – kapitalnie sprawdza się zarówno w scenkach z ducha rubasznych (vide: paskudny przypadek chłopaka zwanego Kulą), co tych nacechowanych większą powagą. „Poczwarki” są dziełem nieoczywistym, uroczo drapieżnym, w dodatku o niebanalnej urodzie wizualnej: Gosia Kulik swobodnie rozmieszcza na planszy nieregularne kadry, upodabniając pastelowe rysunki do wycinanek poprzyklejanych na arkuszach papieru ozdobnego. Polecam!
Gosia Kulik: „Poczwarki”. Kultura Gniewu. Warszawa 2020.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |