'TAKIE, PRZYJACIELU, JEST HOLLYWOOD' (MANK)
A
A
A
„Mank” to projekt zrodzony z pasji i uporu. „Rising Kane” – esej Pauline Kael – stał się inspiracją do napisania scenariusza. Film na jego podstawie miał pojawić się jeszcze za życia Jacka Finchera – ojca reżysera, Davida Finchera, ponad dwadzieścia lat temu. Wówczas żadne studio nie chciało jednak porwać się na opłacenie czarno-białej produkcji. Nakręcenie filmu o jednym z najlepszych dzieł kina, jakie kiedykolwiek powstało, nie jest prostym zadaniem. Fincher-ojciec opisał historię scenarzysty, a nie reżysera – wybrał człowieka od słów, nie obrazów. Historia „Obywatela Kane’a” została opowiedziana ponownie, ale z innej perspektywy – ukazując nie sam proces produkcyjny, a ludzi, którzy dla stworzenia tej opowieści byli kluczowi. Film z 2020 roku zawiera wymowne wizualne odwołania do pewnych scen „Obywatela Kane’a”. Najłatwiejszą do wychwycenia jest ta z upadającą szklaną kulą, zestawiona w „Manku” z ujęciem wypadającej z dłoni tytułowego bohatera butelki po alkoholu. Na język „Manka” składają się zabiegi typowe dla kina złotych lat Hollywood: ściemnianie i przenikanie się ujęć, widoczny dla widza moment zmiany taśmy, specyficzne oświetlenie postaci podkreślające kontrast czerni i bieli obrazu, czcionka charakterystyczna dla maszyny do pisania oraz lekko przerysowana maniera aktorska. Wszystko to można wpisać w fincherowską machinę czasu. Wehikuł autorstwa rodzinnego duetu wydaje się ulepszony, ponieważ porywa widza nie tyle do innej epoki, co do wykreowanego wizerunku Fabryki Snów tamtych lat. Od czasu do czasu spod blichtru na powierzchnię przebija rys bezwzględności showbiznesu.
W „Manku” to kontrasty tworzą opowieść, a Herman J. Mankiewicz jest człowiekiem pełnym sprzeczności. Nie boi się odwołać do ciętego dowcipu, ale przy tym nie traci charyzmy. Mężczyzna jest sarkastyczny, lecz czarujący, bezczelny, ale i sympatyczny. Jak sam mowi: nie da się w pełni opowiedzieć o kimś w ciągu dwóch godzin. Z tego powodu David Fincher w swym dziele odbija tylko pewnego rodzaju odcisk głównych cech charakteru bohatera. Ucieka się do zabiegu znanego z dzieła lat 40. – nielinearnej linii fabularnej. W filmie ślad bohatera jest jak szybkie uchwycenie nastroju chwili przez malarza zauroczonego wschodem słońca. „Wypaliłem się” – wyznaje Herman. Jakby na przekór temu, co mówi, na ekranie widać ogromne ilości światła. Zadaniem oświetlenia jest uwidocznienie tego, co najistotniejsze – jasne plamy przyciągają wzrok. Iluminacje wdzierają się przez na wpół odsłonięte rolety, koliste blaski tańczą wokół reflektorów, żarówki jarzą się obok wszechobecnych lamp, a za dnia pojawiają długie słoneczne promienie – to położenie wizualnego fundamentu filmu (zob. Howie 1931: 47). Ten przedziwny impresjonizm wyprany do czerni i bieli sygnalizuje, że Mank myli się co do wyczerpania swoich zdolności. Zgodnie z tezą Justyny Budzik: „Światło jest głównym tematem i jednocześnie esencją każdego obrazu” (Budzik 2015: 65-66).
Czy w tak mocnym świetle jupiterów da się śnić amerykański sen? Fincherowie obnażają pewne aspekty tworzenia filmów w złotej erze Hollywood. Okazuje się, że większość projektów powstaje z potrzeby portfela, a nie serca. Scenarzyści muszą pisać tak, jak im się nakazuje, a reżyser nie ma wolnej ręki w realizacji swojej wizji. Światem rządzą układy i zależności. Na przyjęciu u Williama Randolpha Hearsta goście są przebrani za postacie cyrkowe – to podsumowuje ich poddańczość i konformizm. Dzięki tym cechom mogą piąć się w górę po szczeblach hierarchii biznesu. Jedynym nieprzebranym uczestnikiem jest Mankiewicz, ten, który nie chciał być traktowany jak dostarczająca rozrywki małpka z katarynką z anegdoty gospodarza imprezy. Wbrew świadomości, że jeden nieprzemyślany krok może przekreślić karierę, scenarzysta szanuje swoje ideały, gotów jest ich bronić, nawet kosztem utraty dużych sum. Kolejne pytanie, które pojawia się w kontekście fabuły, dotyczy prawdy, zwłaszcza kontrowersji opiewających powstanie scenariusza do dzieła z 1941 roku. Mimo że film stawia Orsona Wellesa w pozycji czarnego charakteru, nie daje ostatecznej odpowiedzi co do rzekomo niesłusznego wpisania artysty jako współautora scenariusza. W Hollywood da się marzyć, ale ostre, sceniczne światło rzuca długie cienie, którymi da się przykryć fakty.
„Mank” wpisuje się w popkulturowy trend ostatnich lat. Modę na powroty, kiedy to przedrostek re- zawładnął kulturą – retrospekcja, remake, rekonstrukcja… (zob. Raynolds 2018: 9-10). Historia o scenarzyście to tylko lekko odświeżone echo dawnych wizji, brzmi i wygląda jak kino analogowe. Film Davida Finchera jest powieścią o procesie twórczym, gdzie pomimo tajemniczej mgły, dymu papierosowego, hektolitrów alkoholu i zupełnego upadku etyki ideały pewnego indywidualisty płoną mocnym blaskiem.
LITERATURA:
J. Budzik: „Dotyk światła. O zmysłowym doznawaniu kina”. Katowice 2015.
J. W. Howe: „Lighting, The Cinematographic Annual” vol. 2. Los Angeles 1931.
S. Reynolds: „Retromania. Jak popkultura żywi się własną przeszłością”. Przeł. F. Łobodziński. Warszawa 2018.
W „Manku” to kontrasty tworzą opowieść, a Herman J. Mankiewicz jest człowiekiem pełnym sprzeczności. Nie boi się odwołać do ciętego dowcipu, ale przy tym nie traci charyzmy. Mężczyzna jest sarkastyczny, lecz czarujący, bezczelny, ale i sympatyczny. Jak sam mowi: nie da się w pełni opowiedzieć o kimś w ciągu dwóch godzin. Z tego powodu David Fincher w swym dziele odbija tylko pewnego rodzaju odcisk głównych cech charakteru bohatera. Ucieka się do zabiegu znanego z dzieła lat 40. – nielinearnej linii fabularnej. W filmie ślad bohatera jest jak szybkie uchwycenie nastroju chwili przez malarza zauroczonego wschodem słońca. „Wypaliłem się” – wyznaje Herman. Jakby na przekór temu, co mówi, na ekranie widać ogromne ilości światła. Zadaniem oświetlenia jest uwidocznienie tego, co najistotniejsze – jasne plamy przyciągają wzrok. Iluminacje wdzierają się przez na wpół odsłonięte rolety, koliste blaski tańczą wokół reflektorów, żarówki jarzą się obok wszechobecnych lamp, a za dnia pojawiają długie słoneczne promienie – to położenie wizualnego fundamentu filmu (zob. Howie 1931: 47). Ten przedziwny impresjonizm wyprany do czerni i bieli sygnalizuje, że Mank myli się co do wyczerpania swoich zdolności. Zgodnie z tezą Justyny Budzik: „Światło jest głównym tematem i jednocześnie esencją każdego obrazu” (Budzik 2015: 65-66).
Czy w tak mocnym świetle jupiterów da się śnić amerykański sen? Fincherowie obnażają pewne aspekty tworzenia filmów w złotej erze Hollywood. Okazuje się, że większość projektów powstaje z potrzeby portfela, a nie serca. Scenarzyści muszą pisać tak, jak im się nakazuje, a reżyser nie ma wolnej ręki w realizacji swojej wizji. Światem rządzą układy i zależności. Na przyjęciu u Williama Randolpha Hearsta goście są przebrani za postacie cyrkowe – to podsumowuje ich poddańczość i konformizm. Dzięki tym cechom mogą piąć się w górę po szczeblach hierarchii biznesu. Jedynym nieprzebranym uczestnikiem jest Mankiewicz, ten, który nie chciał być traktowany jak dostarczająca rozrywki małpka z katarynką z anegdoty gospodarza imprezy. Wbrew świadomości, że jeden nieprzemyślany krok może przekreślić karierę, scenarzysta szanuje swoje ideały, gotów jest ich bronić, nawet kosztem utraty dużych sum. Kolejne pytanie, które pojawia się w kontekście fabuły, dotyczy prawdy, zwłaszcza kontrowersji opiewających powstanie scenariusza do dzieła z 1941 roku. Mimo że film stawia Orsona Wellesa w pozycji czarnego charakteru, nie daje ostatecznej odpowiedzi co do rzekomo niesłusznego wpisania artysty jako współautora scenariusza. W Hollywood da się marzyć, ale ostre, sceniczne światło rzuca długie cienie, którymi da się przykryć fakty.
„Mank” wpisuje się w popkulturowy trend ostatnich lat. Modę na powroty, kiedy to przedrostek re- zawładnął kulturą – retrospekcja, remake, rekonstrukcja… (zob. Raynolds 2018: 9-10). Historia o scenarzyście to tylko lekko odświeżone echo dawnych wizji, brzmi i wygląda jak kino analogowe. Film Davida Finchera jest powieścią o procesie twórczym, gdzie pomimo tajemniczej mgły, dymu papierosowego, hektolitrów alkoholu i zupełnego upadku etyki ideały pewnego indywidualisty płoną mocnym blaskiem.
LITERATURA:
J. Budzik: „Dotyk światła. O zmysłowym doznawaniu kina”. Katowice 2015.
J. W. Howe: „Lighting, The Cinematographic Annual” vol. 2. Los Angeles 1931.
S. Reynolds: „Retromania. Jak popkultura żywi się własną przeszłością”. Przeł. F. Łobodziński. Warszawa 2018.
„Mank”. Reżyseria: David Fincher. Scenariusz: Jack Fincher. Obsada: Gary Oldman, Amanda Seyfried, Lily Collins, Tom Burke, i in. Stany Zjednoczone 2020, 131 min.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |