O WAŻNOŚCI PRAWDY RAZ JESZCZE (MICHAEL PATRICK LYNCH: 'PRAWDA I ŻYCIE. DLACZEGO PRAWDA JEST WAŻNA')
A
A
A
„Sceptycyzm to janusowe oblicze naszej troski o prawdę. Sam fakt, że obiektywna prawda jest celem naszych dociekań, otwiera przed nami drzwi, i na odwrót. Możliwość bycia w błędzie sugeruje, że prawda jest niezależna od naszych przekonań; z kolei obiektywność prawdy implikuje, że zawsze możemy się mylić. Pokazuje to ostatecznie, że w pewnym stopniu sądzimy, iż prawda nie jest naszym dziełem, że musimy też myśleć, iż może nam się nie udać jej odnaleźć. Parafrazując Williama Blake’a, może nigdy nie uda mi się zrzucić mentalnych okowów kultury i zobaczyć jaki rzeczywiście jest świat oraz spotkać nagą prawdę. Ale z tego faktu nie wynika, że dążenie do wiary w to, co prawdziwe, nie ma sensu” (s. 87)
Widząc na białej okładce połyskujący łososiowym kolorem zestaw liter układających się w hasło „Michael Patrick Lynch”, a zatem w personalia jednego ze współczesnych filozofów bardziej zaangażowanych w tzw. spór o prawdę, można by sądzić, że przetłumaczona przed Dawida Misztala i wydana przez Uniwersytet Łódzki książka „True to Life: Why Truth Matters” będzie zapisem wielopoziomowej, najeżonej analitycznym żargonem wykładni pluralistycznej wersji aletycznej koncepcji prawdy. Będzie to zatem jedna z tych pozycji widniejących na półce nazywanej filozofią, po którą sięgną tylko wytrawni logicy oraz żywo relacjonujący w specjalistycznych dysertacjach akademicy, na ogół stroniący od powabu roztaczanego przez szerszy krąg audytorium. Spodziewalibyśmy się raczej czegoś „oddalonego od życia”, rozważań ustalających zakres sensowności posługiwania się terminem prawdziwości, które będą rozbijały się o abstrakcyjne przykłady i wysoce sformalizowany język.
Jednak już zaktualizowany wstęp napisany specjalnie do potrzebę polskiego wydania zdradza, iż w zamyśle autora leży całkowicie inna motywacja, a hermetyczność językowa pozostanie tej publikacja obca. I trzeba przyznać to od razu – Lynch jest w tej materii konsekwentny do bólu. Przez najbliższe niespełna 500 stron autor prowadzi czytelnika przez jasno zarysowany schemat, w którym bazową myśl stanowi przekonanie, iż prawda jest ważna. To jednak brzmieć może jak niewiele mówiący banał, stąd doprecyzowując, należy dodać, iż polemiczny charakter publikacji oscyluje wokół obrony – cytując Lyncha – „czterech twierdzeń: że prawda jest obiektywna; że dobrze jest wierzyć w to, co jest prawdziwe; że prawda jest wartościowym celem dociekań; oraz że prawdą warto się przejmować ze względu na nią samą” (s. 31). Nie powinno nas zatem dziwić, że główne ostrze krytyki wymierzone zostaje w cynizm i związany z nim relatywizm, zakładający względność wartości prawdy jako takiej.
Mimo iż od pierwszego wydania „Prawdy i życia” Lyncha mija ponad 15 lat, książka ta wydaje się dziś o wiele istotniejsza niż jej pierwsza edycja, będąca w znacznej mierze reakcją na niosące się szerokim echem postmodernistyczne debaty krążące wokół relatywizmu epistemologicznego, wywodzące się z refleksji takich myślicieli jak Stanley Fisch i Richard Rorty. Nie trzeba bowiem posiadać daru wizjonerstwa, aby zrozumieć, że to, co w zalążku amerykańskiej demokracji pierwszych lat XXI wieku było akademicką debatą o relatywizmie, wraz z radykalnym ucyfrowieniem świata społecznego staje się jednym z głównych atraktorów napędowych kultury popularnej. Jest nim sygnalizowany już w podtytule wstępu do „Prawdy i życia” problem tzw. postprawdy, zabawnej zbitki pojęciowej i jednocześnie efektu zamętu, którego maską i strategią stał się – jak by powiedział Peter Sloterdijk – postoświeceniowy cynizm. „Cynizm wobec wartości prawdy zawsze będzie w interesie możnych. Kiedy już różnica między tym, co jest, a co nie jest prawdziwe, zaczyna wydawać się mniej istotna albo mniej uchwytna, narracja dyktatora, skrajnego nacjonalisty bądź tyrana, staje się bardziej uwodzicielska. Mniejsza o fakty – szepcze – tylko moja opowieść jest ważna, opowieść władzy, opowieść ogarniająca świat. Opowieści władzy, o czym wiedzieli Orwell, Arendt i Miłosz, są często przebrane za głos rozsądku. A teraz mogą być przebrane za głos waszego przyjaciela, którego echo dochodzi z portalu Facebook. W rzeczywistości nie są jednak żadnym z tych głosów. To dlatego zrozumienie filozoficznych korzeni prawdy i naszych błędnych mniemań o niej jest nadal ważne, ważniejsze niż kiedykolwiek” (s. 18).
Nie powinno zatem dziwić, że to właśnie polemice z utartymi przekonaniami i współczesnymi stereotypami dotyczącymi kwestii prawdy w znacznej części poświęcona będzie książka „True to Life: Why Truth Matters”. I tak pierwszy rozdział stanowi zgrabnie ułożoną próbę rewitalizacji istotności prawdy, a zabieg ów zostaje dokonany poprzez wypunktowanie słabości poglądowych opinii na temat banalności kwestii prawdy, z uwzględnieniem krytyki absolutystycznych tendencji sceptycyzmu. Wśród postaci, z którymi przyjdzie naszemu autorowi polemizować, znajdą się zatem nie tylko wymienieni już Rorty i Fish, lecz także William James, Michel Foucault, Friedrich Nietzsche, Paul Horwich, jak i cała gama rzeczników naturalizmu. Strategia obrana przez Lyncha nie sprowadza się tylko do artykułowania słabości poszczególnych teorii i płynących z nich przekonań, lecz ma także na celu wykazywanie nieadekwatności względem codziennej praktyki. Choć na pierwszy rzut może to sugerować wychylenie się ku neopragmatyzmowi, to w całym tym polemicznym rygorze obecnym na stronach „Prawdy i życia” Lynchowi zależy w głównej mierze na obronie obecnego już w klasycznej filozofii przekonania, iż prawda oprócz funkcji tożsamościowych ma przede wszystkim wymiar warunkujący moralność i – co za tym idzie – kwestię szczęścia.
Naczelnym przekonaniem filozofa dotyczącym istotności kwestii prawdy jest bowiem to, iż uznanie kwestii prawdy za ważną – zarówno z powodów osobistych, jak i społecznych – pozostaje nierozerwalnie splecione z możliwością realizacji wizji dobrego życia. Dlatego wykazujący słabości funkcjonalizmu, niewystarczalność opisów naturalistycznych i fiasko teorii pragmatystycznych Lynch podkreśla, iż ciężar uznania przez nas obiektywności prawdy za cel dążeń sam w sobie dobry należy do fundamentalnych aspektów ludzkiej troski. Równocześnie jednak, odżegnując się od absolutystycznych żądań dotyczących kwestii prawdy, metafizycznych konstrukcji i uproszczonych teorii korespondencyjnych, Lynch traktuje swoich antagonistów poważnie. Rorty, Foucault, James czy Nietzsche nie są przedstawiani przez Lyncha w sposób karykaturalny i uproszczony. Postawa autora względem wymienionych filozofów jest jednym z tych aspektów polemik, które zasługują na szczególne uznanie. Bo choć filozof punktuje ich słabości i błędy, nie twierdzi przy tym, iż cały szlak ich rozmyślań należałoby potraktować jako nic niewnoszący do problematyki prawdy zbiór błędnych sądów.
Na koniec warto wspomnieć o wieńczącym „Prawdę i życie” rozdziale poświęconym politycznym, czyli wspólnotowym, aspektom troski o prawdę. To klamra zamykająca całość. Choć argumenty Lyncha uderzają tutaj głównie w Rortyańską wizję pragmatyzmu widzącą w kulturze formę wolnej gry sił, to głównym celem filozofa oprócz krytyki ironicznej strategii Rorty’ego pozostaje obrona prawdy jako jednej z fundamentów liberalnej wersji demokracji. Wbrew Rorty’emu Lynch uważa, iż relatywistyczne wersje prawdy i ich neopragmatyczne ujęcia społeczne sprzyjają w praktyce politycznej destabilizacji całego systemu demokratycznego, którego warunkiem jest nie tylko przejrzystość działania instytucji, ale przede wszystkim są nim świadomi obywatele, żywo zainteresowani obroną własnych praw i reguł instytucjonalnych. W tym szczególnym przypadku Lynch, windując troskę o prawdę, odwołuje się głównie do fundamentów teorii prawa i niektórych idei Ronalda Dworkina, uzasadniając krytykę modelu gry społecznej zaproponowanego przez Rorty’ego. To właśnie subiektywne rozstrzygnięcie zasady wspólnego, równego szacunku jako rzeczy z samej zasady prawidłowej, a zatem części prawa fundamentalnego, już jako warunek wstępny musi zakładać pewne zakulisowe rozstrzygnięcia co do słuszności obowiązywania tej metazasady demokracji liberalnej. Gdyby uznać to tylko za jeden z przejawów gry sił albo kwestię wiary, sama demokracja koniec końców zostaje w tym przypadku zakwestionowana – argumentuje Lynch.
Kończąc, należy jeszcze raz powiedzieć, że toczona przez Lyncha w „Prawdzie i życiu” polemiczna warstwa narracji nie pozostawia wiele do zarzucenia. Jest poprowadzona w sposób klarowny, a czytelnik chcący szerzej odnieść się do poruszanych w niej tematów znajdzie wiele odnośników do źródeł, które pozwolą mu jeszcze bardziej zgłębić poruszane kwestie. Język, którym posługuje się Lynch, również nie zawiera zbędnych wtrąceń, a znajdujące się w publikacji analogie i – jak przystało na amerykańskiego filozofa – anegdotki i żartobliwe wstawki, są rzadkie, a jeśli już się pojawiają, to stają się tłem niemącącym swą barwnością głównych szlaków argumentacyjnych. Trzeba jednak zaznaczyć pewną prozaiczną kwestię dotyczącą tego wydania. Bowiem to, o co można mieć pretensje, biorąc na warsztat polskie tłumaczenie, to redakcja tekstu, w którym znajdujemy liczne błędy stylistyczne i literówki. Choć nie wpływa to na przyjemność czerpaną z lektury i jej wartość merytoryczną, liczba źle odmienianych fraz i literówek wprowadza czasami w stan konfuzji, a całość wywiera wrażenie sporej niechlujności redakcyjnej. Niemniej pozycja „Prawda i życie” to istotna publikacja na polskim rynku wydawniczym, zaś popularyzacja postaci Lyncha to krok Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego w świetną stronę.
Widząc na białej okładce połyskujący łososiowym kolorem zestaw liter układających się w hasło „Michael Patrick Lynch”, a zatem w personalia jednego ze współczesnych filozofów bardziej zaangażowanych w tzw. spór o prawdę, można by sądzić, że przetłumaczona przed Dawida Misztala i wydana przez Uniwersytet Łódzki książka „True to Life: Why Truth Matters” będzie zapisem wielopoziomowej, najeżonej analitycznym żargonem wykładni pluralistycznej wersji aletycznej koncepcji prawdy. Będzie to zatem jedna z tych pozycji widniejących na półce nazywanej filozofią, po którą sięgną tylko wytrawni logicy oraz żywo relacjonujący w specjalistycznych dysertacjach akademicy, na ogół stroniący od powabu roztaczanego przez szerszy krąg audytorium. Spodziewalibyśmy się raczej czegoś „oddalonego od życia”, rozważań ustalających zakres sensowności posługiwania się terminem prawdziwości, które będą rozbijały się o abstrakcyjne przykłady i wysoce sformalizowany język.
Jednak już zaktualizowany wstęp napisany specjalnie do potrzebę polskiego wydania zdradza, iż w zamyśle autora leży całkowicie inna motywacja, a hermetyczność językowa pozostanie tej publikacja obca. I trzeba przyznać to od razu – Lynch jest w tej materii konsekwentny do bólu. Przez najbliższe niespełna 500 stron autor prowadzi czytelnika przez jasno zarysowany schemat, w którym bazową myśl stanowi przekonanie, iż prawda jest ważna. To jednak brzmieć może jak niewiele mówiący banał, stąd doprecyzowując, należy dodać, iż polemiczny charakter publikacji oscyluje wokół obrony – cytując Lyncha – „czterech twierdzeń: że prawda jest obiektywna; że dobrze jest wierzyć w to, co jest prawdziwe; że prawda jest wartościowym celem dociekań; oraz że prawdą warto się przejmować ze względu na nią samą” (s. 31). Nie powinno nas zatem dziwić, że główne ostrze krytyki wymierzone zostaje w cynizm i związany z nim relatywizm, zakładający względność wartości prawdy jako takiej.
Mimo iż od pierwszego wydania „Prawdy i życia” Lyncha mija ponad 15 lat, książka ta wydaje się dziś o wiele istotniejsza niż jej pierwsza edycja, będąca w znacznej mierze reakcją na niosące się szerokim echem postmodernistyczne debaty krążące wokół relatywizmu epistemologicznego, wywodzące się z refleksji takich myślicieli jak Stanley Fisch i Richard Rorty. Nie trzeba bowiem posiadać daru wizjonerstwa, aby zrozumieć, że to, co w zalążku amerykańskiej demokracji pierwszych lat XXI wieku było akademicką debatą o relatywizmie, wraz z radykalnym ucyfrowieniem świata społecznego staje się jednym z głównych atraktorów napędowych kultury popularnej. Jest nim sygnalizowany już w podtytule wstępu do „Prawdy i życia” problem tzw. postprawdy, zabawnej zbitki pojęciowej i jednocześnie efektu zamętu, którego maską i strategią stał się – jak by powiedział Peter Sloterdijk – postoświeceniowy cynizm. „Cynizm wobec wartości prawdy zawsze będzie w interesie możnych. Kiedy już różnica między tym, co jest, a co nie jest prawdziwe, zaczyna wydawać się mniej istotna albo mniej uchwytna, narracja dyktatora, skrajnego nacjonalisty bądź tyrana, staje się bardziej uwodzicielska. Mniejsza o fakty – szepcze – tylko moja opowieść jest ważna, opowieść władzy, opowieść ogarniająca świat. Opowieści władzy, o czym wiedzieli Orwell, Arendt i Miłosz, są często przebrane za głos rozsądku. A teraz mogą być przebrane za głos waszego przyjaciela, którego echo dochodzi z portalu Facebook. W rzeczywistości nie są jednak żadnym z tych głosów. To dlatego zrozumienie filozoficznych korzeni prawdy i naszych błędnych mniemań o niej jest nadal ważne, ważniejsze niż kiedykolwiek” (s. 18).
Nie powinno zatem dziwić, że to właśnie polemice z utartymi przekonaniami i współczesnymi stereotypami dotyczącymi kwestii prawdy w znacznej części poświęcona będzie książka „True to Life: Why Truth Matters”. I tak pierwszy rozdział stanowi zgrabnie ułożoną próbę rewitalizacji istotności prawdy, a zabieg ów zostaje dokonany poprzez wypunktowanie słabości poglądowych opinii na temat banalności kwestii prawdy, z uwzględnieniem krytyki absolutystycznych tendencji sceptycyzmu. Wśród postaci, z którymi przyjdzie naszemu autorowi polemizować, znajdą się zatem nie tylko wymienieni już Rorty i Fish, lecz także William James, Michel Foucault, Friedrich Nietzsche, Paul Horwich, jak i cała gama rzeczników naturalizmu. Strategia obrana przez Lyncha nie sprowadza się tylko do artykułowania słabości poszczególnych teorii i płynących z nich przekonań, lecz ma także na celu wykazywanie nieadekwatności względem codziennej praktyki. Choć na pierwszy rzut może to sugerować wychylenie się ku neopragmatyzmowi, to w całym tym polemicznym rygorze obecnym na stronach „Prawdy i życia” Lynchowi zależy w głównej mierze na obronie obecnego już w klasycznej filozofii przekonania, iż prawda oprócz funkcji tożsamościowych ma przede wszystkim wymiar warunkujący moralność i – co za tym idzie – kwestię szczęścia.
Naczelnym przekonaniem filozofa dotyczącym istotności kwestii prawdy jest bowiem to, iż uznanie kwestii prawdy za ważną – zarówno z powodów osobistych, jak i społecznych – pozostaje nierozerwalnie splecione z możliwością realizacji wizji dobrego życia. Dlatego wykazujący słabości funkcjonalizmu, niewystarczalność opisów naturalistycznych i fiasko teorii pragmatystycznych Lynch podkreśla, iż ciężar uznania przez nas obiektywności prawdy za cel dążeń sam w sobie dobry należy do fundamentalnych aspektów ludzkiej troski. Równocześnie jednak, odżegnując się od absolutystycznych żądań dotyczących kwestii prawdy, metafizycznych konstrukcji i uproszczonych teorii korespondencyjnych, Lynch traktuje swoich antagonistów poważnie. Rorty, Foucault, James czy Nietzsche nie są przedstawiani przez Lyncha w sposób karykaturalny i uproszczony. Postawa autora względem wymienionych filozofów jest jednym z tych aspektów polemik, które zasługują na szczególne uznanie. Bo choć filozof punktuje ich słabości i błędy, nie twierdzi przy tym, iż cały szlak ich rozmyślań należałoby potraktować jako nic niewnoszący do problematyki prawdy zbiór błędnych sądów.
Na koniec warto wspomnieć o wieńczącym „Prawdę i życie” rozdziale poświęconym politycznym, czyli wspólnotowym, aspektom troski o prawdę. To klamra zamykająca całość. Choć argumenty Lyncha uderzają tutaj głównie w Rortyańską wizję pragmatyzmu widzącą w kulturze formę wolnej gry sił, to głównym celem filozofa oprócz krytyki ironicznej strategii Rorty’ego pozostaje obrona prawdy jako jednej z fundamentów liberalnej wersji demokracji. Wbrew Rorty’emu Lynch uważa, iż relatywistyczne wersje prawdy i ich neopragmatyczne ujęcia społeczne sprzyjają w praktyce politycznej destabilizacji całego systemu demokratycznego, którego warunkiem jest nie tylko przejrzystość działania instytucji, ale przede wszystkim są nim świadomi obywatele, żywo zainteresowani obroną własnych praw i reguł instytucjonalnych. W tym szczególnym przypadku Lynch, windując troskę o prawdę, odwołuje się głównie do fundamentów teorii prawa i niektórych idei Ronalda Dworkina, uzasadniając krytykę modelu gry społecznej zaproponowanego przez Rorty’ego. To właśnie subiektywne rozstrzygnięcie zasady wspólnego, równego szacunku jako rzeczy z samej zasady prawidłowej, a zatem części prawa fundamentalnego, już jako warunek wstępny musi zakładać pewne zakulisowe rozstrzygnięcia co do słuszności obowiązywania tej metazasady demokracji liberalnej. Gdyby uznać to tylko za jeden z przejawów gry sił albo kwestię wiary, sama demokracja koniec końców zostaje w tym przypadku zakwestionowana – argumentuje Lynch.
Kończąc, należy jeszcze raz powiedzieć, że toczona przez Lyncha w „Prawdzie i życiu” polemiczna warstwa narracji nie pozostawia wiele do zarzucenia. Jest poprowadzona w sposób klarowny, a czytelnik chcący szerzej odnieść się do poruszanych w niej tematów znajdzie wiele odnośników do źródeł, które pozwolą mu jeszcze bardziej zgłębić poruszane kwestie. Język, którym posługuje się Lynch, również nie zawiera zbędnych wtrąceń, a znajdujące się w publikacji analogie i – jak przystało na amerykańskiego filozofa – anegdotki i żartobliwe wstawki, są rzadkie, a jeśli już się pojawiają, to stają się tłem niemącącym swą barwnością głównych szlaków argumentacyjnych. Trzeba jednak zaznaczyć pewną prozaiczną kwestię dotyczącą tego wydania. Bowiem to, o co można mieć pretensje, biorąc na warsztat polskie tłumaczenie, to redakcja tekstu, w którym znajdujemy liczne błędy stylistyczne i literówki. Choć nie wpływa to na przyjemność czerpaną z lektury i jej wartość merytoryczną, liczba źle odmienianych fraz i literówek wprowadza czasami w stan konfuzji, a całość wywiera wrażenie sporej niechlujności redakcyjnej. Niemniej pozycja „Prawda i życie” to istotna publikacja na polskim rynku wydawniczym, zaś popularyzacja postaci Lyncha to krok Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego w świetną stronę.
Michael Patrick Lynch: „Prawda i życie. Dlaczego prawda jest ważna”. Przeł. Dawid Misztal. Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego. Łódź 2020.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |