
DROGA DO...
A
A
A
„Figure and Ground” sprawiając wrażenie zbieraniny pamiątek z podróży wydaje się wystawą idealną na czas wakacji, daleką od przyciężkich brzmień, rozmytą jak wspomnienie widoków zza zaparowanego albo zalanego deszczem okna samochodu.
Prezentowana w Galerii Dolnej Bunkra Sztuki kolekcja kuriozów przywiezionych z dalekich krain, jest przykładem żywotności nostalgicznych opowieści drogi. Aura wygenerowana w kolejnej odsłonie Transkultury budowana jest przez oddalanie się od centrum na rzecz migotliwych i niezdefiniowanych peryferii, penetrowanie marginesów, zagłębianie mitów Europy Środkowej czy –charakterystyczne dla stylu Andrzeja Stasiuka – spowolnienia czasu przybierającego hybrydyczne kształty.
Wystawa, jak większość projektów drogi, zbliża się niebezpiecznie do kolonialnej, etnograficznej eksploracji obrzeży. Zatopieni w magmowych marginesach, rejonach przygranicznych i nieśpiesznym rytmie prowincji Alvaera i Grosseová przyglądają się stojącymi przy szosie ludziom, mijanym zabudowaniom. Można wyczuć napięcie towarzyszące okrążaniu i badaniu tego co wokół mitycznego Eldorado, jakim zdaje się być dla napotkanych ludzi fantazmat Europy Zachodniej. Jednocześnie artyści wyruszają na spotkanie z Obcym, sami stawiając się w roli przybyszów z zewnątrz, w swoim eksperymencie zakładając bycie „oglądanym”, wtapianie się w tkanki mijanych miejsc.
Wessani w otaczającą rzeczywistość, Alvaer i Grosseová nie starają się jej urabiać czy wysubtelniać na potrzeby sztuki, prezentują po prostu to, co znalezione. Z pewną naiwnością starają się oddać atmosferę swojej wyprawy, próbując zachować „na zawsze” produkty kojarzące się z danym regionem, które kupili od przydrożnych handlarzy. Z kolekcjonerskim zacięciem zbierają obiekty pochodzące z danej okolicy: migdały z Tunezji, drewnianą beczułkę z Węgier, gruszki z Ukrainy, irysy z Albanii, suszonego szczupaka z Rosji, truskawki z Maroka. Tworzą zbiór, którego uzupełnieniem są komentarze ekspertów nagrywane w języku danego kraju. Produkty zostały umieszczone na białych postumentach, niczym relikwie do oglądania, drogocenne klejnoty, egotyczne okazy, prehistoryczne skamieniałości, co ważne wszystkie są przeznaczone na aukcje, jako swoiste ready mades.
Artyści sięgają do tradycji martwych natur, gatunku wypracowanego w siedemnastowiecznej sztuce, kierującego się ku materialnej podstawie życia: trywialnym obiektom na co dzień prawie niezauważanym, istniejących poza nawiasem wielkich tematów malarskich. Skłaniają się tym samym ku obszarom, których znaczenie zostało pominięte i przeoczone. Sprowadzają spojrzenie do nieredukowalnego poziomu, tak zwyczajnego i banalnego, iż umykającego świadomej percepcji. Wkraczają w sferę wizualnej nieświadomości, wydobywając na powierzchnie to, co przeoczone. Ich martwe natury, w których produkty podlegają duchowej transfiguracji i transformacji, bliższe są malarstwu niderlandzkiemu, krążącemu wokół refleksji nad materialną stroną życia, problemami obfitości, dostatku i bogactwa, od mającej mistyczną proweniencję sztuki hiszpańskiej (jak na przykład ascetyczne w stylistyce obrazy pędzla Sancheza Cotana czy Francisco de Zurbarana). Przedstawiane przedmioty odsłaniają swój nowy, nieznany wymiar. Wprowadzając postumenty i odwołując się do sprzedaży aukcyjnej, artyści zatapiają prezentowane przez siebie przedmioty w „formalinie” sztuki i muzealnego obiegu. Uodporniają je na upływ czasu i nobilitują, pozwalając im wkraść się na pierwszy plan, pomimo ich zwyczajności czy seryjności. Zapachy, faktury, smaki są w „Figure and Ground” realnie obecne.
Pamiątki z podróży Alvaera i Grosseovej mogą być również postrzegane jako fetysze, „rzeczy cudowne, zaczarowane, boskie” albo „będące wyrocznią”. Jak pisze Charles de Brosses: „fetysze to pierwszy materialny przedmiot, który zechce spodobać się jakiemuś ludowi albo pojedynczej osobie i zostaje przez nią wybrany, a następnie uroczyście poświecony przez kapłanów”. W przypadku „Figure and Ground” to właśnie artyści – szamani – podróżnicy – zbieracze, nadali im nową estetyczno/rynkową wartość, poprzez gest wyboru z tysiąca potencjalnych przedmiotów, które napotkali po drodze.
Towarzysząca kolekcji projekcja wideo przedstawia widoki nagrane zza szyby, z wewnątrz samochodu. Kamera została zaprogramowana w ten sposób, żeby rejestrowała je co 30 sekund, dzięki czemu powstała skrócona wersja krajobrazu w ruchu od Gibralaru, przez wybrzeże Morza Śródziemnego i Czarnego, aż do północnej Norwegii. Swoisty rytm, jaki można zaobserwować w pozornie niezmieniających się widokach przypomina w swojej stylistyce teledysk. Nasuwa skojarzenia z uproszczoną estetyką gier komputerowych jak „Need for speed”, gdzie tło jest schematycznym przedstawieniem „terenów do przejechania”, koniecznych do zaliczenia, by przejść do kolejnego poziomu.
Wpatrując się w znikające paski na środku drogi, przywodzące na myśl lejtmotyw z „Zagubionej autostrady” Davida Lyncha, zahipnotyzowany globalnym ujednoliceniem widz pogrąża się swoistym transie, wpadając w rytm historii opowiadanej widokami znikąd. Cel podróży jest zupełnie nieistotny, ważna staje się sama „droga do”, „przestrzeń przed”, biała plama na mapie, wyostrzanie wzroku do momentu wyodrębnienia tła i mijanych postaci, które na mgnienie oka stają się pierwszoplanowymi bohaterami.
Prezentowana w Galerii Dolnej Bunkra Sztuki kolekcja kuriozów przywiezionych z dalekich krain, jest przykładem żywotności nostalgicznych opowieści drogi. Aura wygenerowana w kolejnej odsłonie Transkultury budowana jest przez oddalanie się od centrum na rzecz migotliwych i niezdefiniowanych peryferii, penetrowanie marginesów, zagłębianie mitów Europy Środkowej czy –charakterystyczne dla stylu Andrzeja Stasiuka – spowolnienia czasu przybierającego hybrydyczne kształty.
Wystawa, jak większość projektów drogi, zbliża się niebezpiecznie do kolonialnej, etnograficznej eksploracji obrzeży. Zatopieni w magmowych marginesach, rejonach przygranicznych i nieśpiesznym rytmie prowincji Alvaera i Grosseová przyglądają się stojącymi przy szosie ludziom, mijanym zabudowaniom. Można wyczuć napięcie towarzyszące okrążaniu i badaniu tego co wokół mitycznego Eldorado, jakim zdaje się być dla napotkanych ludzi fantazmat Europy Zachodniej. Jednocześnie artyści wyruszają na spotkanie z Obcym, sami stawiając się w roli przybyszów z zewnątrz, w swoim eksperymencie zakładając bycie „oglądanym”, wtapianie się w tkanki mijanych miejsc.
Wessani w otaczającą rzeczywistość, Alvaer i Grosseová nie starają się jej urabiać czy wysubtelniać na potrzeby sztuki, prezentują po prostu to, co znalezione. Z pewną naiwnością starają się oddać atmosferę swojej wyprawy, próbując zachować „na zawsze” produkty kojarzące się z danym regionem, które kupili od przydrożnych handlarzy. Z kolekcjonerskim zacięciem zbierają obiekty pochodzące z danej okolicy: migdały z Tunezji, drewnianą beczułkę z Węgier, gruszki z Ukrainy, irysy z Albanii, suszonego szczupaka z Rosji, truskawki z Maroka. Tworzą zbiór, którego uzupełnieniem są komentarze ekspertów nagrywane w języku danego kraju. Produkty zostały umieszczone na białych postumentach, niczym relikwie do oglądania, drogocenne klejnoty, egotyczne okazy, prehistoryczne skamieniałości, co ważne wszystkie są przeznaczone na aukcje, jako swoiste ready mades.
Artyści sięgają do tradycji martwych natur, gatunku wypracowanego w siedemnastowiecznej sztuce, kierującego się ku materialnej podstawie życia: trywialnym obiektom na co dzień prawie niezauważanym, istniejących poza nawiasem wielkich tematów malarskich. Skłaniają się tym samym ku obszarom, których znaczenie zostało pominięte i przeoczone. Sprowadzają spojrzenie do nieredukowalnego poziomu, tak zwyczajnego i banalnego, iż umykającego świadomej percepcji. Wkraczają w sferę wizualnej nieświadomości, wydobywając na powierzchnie to, co przeoczone. Ich martwe natury, w których produkty podlegają duchowej transfiguracji i transformacji, bliższe są malarstwu niderlandzkiemu, krążącemu wokół refleksji nad materialną stroną życia, problemami obfitości, dostatku i bogactwa, od mającej mistyczną proweniencję sztuki hiszpańskiej (jak na przykład ascetyczne w stylistyce obrazy pędzla Sancheza Cotana czy Francisco de Zurbarana). Przedstawiane przedmioty odsłaniają swój nowy, nieznany wymiar. Wprowadzając postumenty i odwołując się do sprzedaży aukcyjnej, artyści zatapiają prezentowane przez siebie przedmioty w „formalinie” sztuki i muzealnego obiegu. Uodporniają je na upływ czasu i nobilitują, pozwalając im wkraść się na pierwszy plan, pomimo ich zwyczajności czy seryjności. Zapachy, faktury, smaki są w „Figure and Ground” realnie obecne.
Pamiątki z podróży Alvaera i Grosseovej mogą być również postrzegane jako fetysze, „rzeczy cudowne, zaczarowane, boskie” albo „będące wyrocznią”. Jak pisze Charles de Brosses: „fetysze to pierwszy materialny przedmiot, który zechce spodobać się jakiemuś ludowi albo pojedynczej osobie i zostaje przez nią wybrany, a następnie uroczyście poświecony przez kapłanów”. W przypadku „Figure and Ground” to właśnie artyści – szamani – podróżnicy – zbieracze, nadali im nową estetyczno/rynkową wartość, poprzez gest wyboru z tysiąca potencjalnych przedmiotów, które napotkali po drodze.
Towarzysząca kolekcji projekcja wideo przedstawia widoki nagrane zza szyby, z wewnątrz samochodu. Kamera została zaprogramowana w ten sposób, żeby rejestrowała je co 30 sekund, dzięki czemu powstała skrócona wersja krajobrazu w ruchu od Gibralaru, przez wybrzeże Morza Śródziemnego i Czarnego, aż do północnej Norwegii. Swoisty rytm, jaki można zaobserwować w pozornie niezmieniających się widokach przypomina w swojej stylistyce teledysk. Nasuwa skojarzenia z uproszczoną estetyką gier komputerowych jak „Need for speed”, gdzie tło jest schematycznym przedstawieniem „terenów do przejechania”, koniecznych do zaliczenia, by przejść do kolejnego poziomu.
Wpatrując się w znikające paski na środku drogi, przywodzące na myśl lejtmotyw z „Zagubionej autostrady” Davida Lyncha, zahipnotyzowany globalnym ujednoliceniem widz pogrąża się swoistym transie, wpadając w rytm historii opowiadanej widokami znikąd. Cel podróży jest zupełnie nieistotny, ważna staje się sama „droga do”, „przestrzeń przed”, biała plama na mapie, wyostrzanie wzroku do momentu wyodrębnienia tła i mijanych postaci, które na mgnienie oka stają się pierwszoplanowymi bohaterami.
Jesper Alvaer i Isabela Grosseová „Figure and Ground”. Galeria Dolna Bunkra Sztuki w Krakowie. 6 lipca – 2 września 2007.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |