ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 marca 5 (413) / 2021

Michał Kazimierczuk,

SAMOWIEDZA, SAMOOSZUSTWA I INNE (ROBERT PIŁAT: 'O PUŁAPKACH POZNANIA')

A A A
„Subtelna, lecz pełna napięcia gra toczy się pomiędzy narracją i rzeczywistością. Wprawdzie jesteśmy na narracje skazani, ale nie na ich ułomność – możemy przeciwstawiać się dawnym opowieściom, torując drogę nowym” (s. 99).

Jeżeli – jak twierdzi Robert Piłat – podstawowe intuicje filozofów powinny pozostawać w służbie jasnych pojęć, to wraz z zestawieniem tego imperatywu ze świadomością faktu, iż człowiek jako taki w prozie egzystować nie potrafi, bycie filozofem na pierwszy rzut oka powinno przypominać rodzaj uporczywej terapii. Bo czyż jest jakieś rozsądne wyjście z pułapki sceptycznego wątpienia? Czy możemy zaufać ludzkiej mowie, tak skłonnej do produkcji mitycznych upiorów i całej gamy pojęć, których pokrycia nigdy nie możemy być ostatecznie pewni? Jakie pozostałości poznawcze zostawia w nas konsekwentna chęć głębokiego samopoznania, która od starożytności towarzyszy wszystkim próbom filozoficznego namysłu nad człowiekiem? Czyż gdy posuwamy się dalej ścieżkami nowożytnej historii filozofii, nie dopada nas coraz częściej ponure przekonanie, że pozytywny wydźwięk hasła: „Poznaj samego siebie” już dawno utracił swój promienny powab i coraz częściej przypomina samowiedzy o towarzyszących jej taktykach samooszustwa?

Sprawa nie jest czczą teoretyczną błahostką, tak zwanym problemem dla problemu, z którym tak często powierzchowne mniemanie kojarzy uprawianie refleksji filozoficznej. Wszak „(…) beneficjentami mojej samowiedzy będą też inni. Po pierwsze, dlatego, że tylko ktoś o głębokiej samowiedzy potrafi być przewodnikiem dla innych, zna bowiem zasadzki samooszustwa. Po drugie, dlatego że znając swoje granice, nie obciąża swojego otoczenia nieuzasadnionymi roszczeniami, nieskromnością, pretensjonalnością; nie jest dla innych ciężarem, nie każe im przedzierać się przez zasłony i maski, które tworzy na skutek własnej niepewności” (s. 65). Czyż ciężar odpowiedzialności samopoznania, który zdolny jest odczuć wyobraźnią i posłyszeć każdy – nawet wybitny antytalent w sprawach spekulatywności – nie przypomina nam obecnie bardziej okrutnej gry o wydźwięku dramatu, w której fragmentarycznie poznający aktor zmuszony jest obstawać za wyborami i normami, w których nie sposób nie przelicytować?

Czy jest możliwe inne wydostanie się z logiki podejrzliwości niż takie, że summa summarum powinniśmy zgodzić się na intuicyjnie odczuwane zaufanie do bazowego doświadczeniu rzeczywistości? Biorąc pod uwagę ograniczenia naszej aparatury poznawczej, jej bazową nieprzenikalność ujawniającą się w postępach badań nad mózgiem, które pośrednio potwierdzają wybiórczość świadomości w kwestii detekcji tego, co przez nasz faktycznie przeżywane, i zestawiając owe warunki progowe refleksyjności z immanentnym człowieczeństwu pragnieniem pewności, przyznać trzeba uczciwie, że puchar, z którego pije ludzkie poznanie, to koniec końców wywar o słodko-gorzkim posmaku, z wyraźnymi nutami niepewności i ryzyka. Nic bowiem bardziej nie podważyło ostatnimi nowożytnego kultu pewności niż siejąca dezorientację epidemia Covid-19. I nic z takim impetem nie roznieciło nadziei na przełamanie impasu biologicznej reprodukcji wirusa jak metoda naukowa. Kto myśli krytycznie, paradoksy powinien nauczyć się racjonalnie oswajać – tak brzmiałoby jedno z lekarstw na chorobliwą potrzebę pewności, której wyzbyć się człowieczeństwu nie uda pomimo kolejnych mozolnych prób krytyk poznania. Obok rzucającego cień na całe stulecie klimatycznego spętania antropocenu wspomniana zaraza stanowi obecnie nasze okrutne – jak zaznacza Piłat – konieczne ćwiczenie z probabilistyki, polegające na wyborze właściwej strategii działania.

Kwestie krytycznego myślenia, racjonalności oraz zakresu i statusu wiedzy naukowej powracają codziennie ze zdwojoną siłą, nabierając osobliwego ciężaru. Wczorajsze pewności dotyczące kulturowego status quo zostały, jeśli nie nadszarpnięte, to z pewnością wystawione na poważną próbę, zaś jutrzejsze działania rządów znajdą swoje odzwierciedlenie w podręcznikach historii. Ta historyczna chwila gęstnieje – i wydaje się, że tylko myślenie dogłębne, świadome własnych ograniczeń, jednocześnie zważające na powierzchowności i naiwności krytykanctwa może stawić czoła podobnym naporom dziejów. Wszak jak bardzo by nie próbować naginać mowę ludzką do reżimu naukowego, to u jej spodu – jak twierdzi Piłat – wrze niezmiennie wojna metafor, i tylko od naszej siły intelektualnej i wrażliwości na różne aspekty poruszanych zagadnień zależy to, czy uchronimy się od możliwości upadku w ślepe siły niszczenia. Równocześnie nadmierna ostrożność intelektualna może również okazać się wyborem niewskazanym i w konsekwencjach groźnym, bowiem „w dzisiejszej filozofii postawy ostrożne istnieją w obfitości, lecz myślicielom brakuje ostrożności w samym głoszeniu ostrożności, umiarkowania w głoszeniu umiarkowania, sceptycyzmu w sceptycznych uwagach i ironicznego stosunku do ironicznych gestów” (s. 227). Do wyjścia z kolein takiego myślenia, a zatem do poważnego, stroniącego od chodzenia na intelektualne skróty i schlebiającego samozadowoleniu namysłu w „czasie zwichniętym”, zaprasza nas po raz kolejny Robert Piłat.

Po dwóch latach od publikacji filozoficznego dziennika „O rozsądku i jego szaleństwach” – zbioru refleksji, który z powodzeniem określić możemy mianem „popularyzacji filozofii” w najlepszym tego słowa znaczeniu – nakładem Wydawnictwa PWN ukazuje się drugi tom esejów. O ile w przypadku „O rozsądku i jego szaleństwach”, gdzie duchowym patronem refleksji Piłata był Michel de Montaigne, nad większością poruszanych zagadnień wyraźnie dominowała tematyka egzystencjalna o silnym zabarwieniu etycznym, o tyle w publikacji „O pułapkach poznania” na plan pierwszy wysunięte zostały kwestie epistemologiczne i ontologiczne, przez co wydźwięk całości nosi silniejsze niż poprzednio rysy myślenia analitycznego. Wystarczy jedynie pobieżnie prześledzić listę poruszanych przez Piłata zagadnień z drugiego tomu dziennika, w którym pojawiają się między innymi takie problemy jak kwestia statusu pojęć: nonsensu, głębi, metafory, jasności, pewności, racjonalności, niewiedzy, prawdopodobieństwa, aby odczytać, że główny tor refleksji oscylował będzie wokół zagadnień dotyczących czynności poznawczych i naszego statusu wiedzy. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że tym razem częściej nawiedzającym towarzyszem refleksji Piłata okaże się nie Montaigne, lecz Kartezjusz, pragnący ufundować system poznania na metodzie pozwalającej zachować jasność rozumień i czystość wejrzeń. Co by bowiem nie sądzić o roli Montaigne’a czy Szekspira we współkształtowaniu samorozumienia człowieka nowożytnego, to właśnie autor „Medytacji o filozofii pierwszej” wraz ze swoim programem epistemologiczno-metafizycznym i radykalnym wątpieniem, którego finalnym celem było ustanowienie wiedzy pewnej i jasnej, wytycza jeden z kluczowych odruchów naturalizującej mentalności człowieka Zachodu.

W drugim tomie dziennika filozoficznego mamy zatem do czynienia z refleksją, która porusza się w umiejętny sposób po obszarach filozofii analitycznej oraz hermeneutycznej, częstokroć ubarwiając teoretyczne aspekty wywodów odwołaniami do literatury pięknej, teatru, opery bądź kina współczesnego. I przyznać trzeba, że poruszana tematyka jest – tak jak miało to miejsce w pierwszym tomie – naprawdę zajmująca i szeroka. Znajdziemy zatem refleksję o metaforyczności i możliwościach poznawczych mowy i języka, uwagi o ograniczeniach poznawczych i niezbędności ujmowania siebie w karbach narracyjnych. Natrafimy również na refleksje dotyczące nonsensowności, w których Piłat zestawi poglądy Wittgensteina i Heideggera. W partiach poświęconych sceptycyzmowi, oprócz Kartezjusza i Montaigne’a, zagości twórczość Szekspira, zaś w esejach poświęconych roli przyszłości i przeszłej-przyszłości (tak, to nie błąd) autor będzie współ-myślał m.in. z Derekiem Parfitem oraz zajrzy do pamiętników pisanych przez bezrobotnych. Jeżeli jeszcze drugi tom, w którym znajdziemy również problem ideologii i słabych, i silnych przekonań, nie zdołał kogoś zaciekawić, to nie sposób nie nadmienić, iż w eseju o zdrowym rozsądku za figurę tego ostatniego uznany zostanie np. błazen.

Podsumowując, można by z pewnością stwierdzić, iż ktoś, kto z uznaniem czytał tom pierwszy, odnajdzie również dużo satysfakcji podczas lektury „O pułapkach poznania”. Obydwie publikacje stanowią szeroką panoramę problemów filozoficznych, opisanych w sposób klarowny i przystępny dla czytelników niemających na co dzień styczności z żargonem akademickich dysput filozoficznych. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku poprzedniego tomu, również tu szeroka erudycja autora i obeznanie w różnych polach kultury europejskiej pomaga uatrakcyjnić poruszane zagadnienia. „O pułapkach poznania” polecam każdemu, kto chciałby spotkać się z dojrzałą refleksją filozoficzną, w której krytyka splata się z uczciwym poszukiwaniem pozytywnych rozwiązań, a suchy wywód teoretyczny użyźniają postacie literackie czy scenariusze filmowe. Autor „pułapek”, poruszając trudne zagadnienia z zakresu epistemologii, filozofii analitycznej i hermeneutyki, czyni to w sposób przystępny, nie tracąc przy tym głębi znaczeń i ważkości problemów.

LITERATURA:

Piłat R.: „O rozsądku i jego szaleństwach”. Warszawa 2019.
Robert Piłat: „O pułapkach poznania”. Wydawnictwo Naukowe PWN. Warszawa 2021.