WSPÓŁCZUCIE DLA LODU (JULITA MAŃCZAK, DR JAKUB MAŁECKI: 'POCZĄTEK KOŃCA? ROZMOWY O LODZIE I ZMIANIE KLIMATU')
A
A
A
Obrodziło nam ostatnio w książki o lodzie. W ciągu kilku miesięcy pojawiły się m.in. wzniosły „Koniec lodu” Dahra Jamaila, wielogłosowe i wielogatunkowe „O czasie i wodzie” Andriego Snæra Magnasona czy tom poezji Marcina Ostrychacza „Cielenie lodowca”. Jeśli dołożyć do nich „Początek końca? Rozmowy o lodzie i zmianie klimatu” Julity Mańczak i Jakuba Małeckiego, to aż chciałoby się zadekretować coś w rodzaju „zwrotu glacjologicznego” we współczesnym pisarstwie. Może i byłoby to określenie na wyrost, niemniej zainteresowanie lodem jest chyba czymś więcej niż zwykłą modą. Lód – jak udowadniają kolejne publikacje – okazuje się swego rodzaju papierkiem lakmusowym zmian klimatu: topnienie lodowców górskich, rokrocznie zmniejszający się zasięg lodu morskiego Arktyki czy wreszcie niestabilność lądolodu Antarktydy Zachodniej mówią same za siebie. A jeśli wziąć pod uwagę, że lodowce są (jedynym) źródłem słodkiej wody dla milionów ludzi na całym świecie czy że ich topnienie co sekundę dolewa do oceanów „nadwyżkę mniej więcej dwudziestu pięciu tysięcy ton wody” (s. 140), trudno się dziwić coraz częściej stawianym pytaniom o koniec. Metaforycznie rzecz ujmując: topnienie lodu oznacza także topnienie naszej cywilizacji, co zresztą już dekadę temu pokazał artysta John Quigley w pracy „Melting Vitruvian Man”.
Od razu jednak zaznaczmy, że mimo tytułu książka Julity Mańczak i Jakuba Małeckiego nie epatuje myśleniem apokaliptycznym. Owszem, autorzy nie mają wątpliwości, że lód „będzie przegranym ocieplenia klimatu” (s. 28), a lodowce górskie w zasadzie skazane już są na zagładę (zdecydowana większość z nich na pewno stopi się do końca stulecia). Zmiany te pociągną za sobą wielkie przekształcenia planetarne, skutkiem których nastąpi rearanżacja warunków klimatycznych panujących na Ziemi. Nie będzie to jednak po prostu „koniec świata”, ale „koniec świata takiego, jaki do tej pory znaliśmy” (s. 17). Geohistoria naszej planety nie takich zmian już doświadczała. Wystarczy wspomnieć o Ziemi Śnieżce sprzed 720-640 milionów lat, gdy prawie cała powierzchnia globu była pokryta lodem.
Rzecz w tym, że to, co z perspektywy geohistorii stanowi jedynie ułamek sekundy, z perspektywy człowieka okazuje się nieodwracalną stratą. Lód uczy więc pokory, sprowadza ludzkość na ziemię, uświadamia właściwe proporcje. Zatrzymanie ocieplenia klimatu na poziomie 2 stopni Celsjusza względem stanu sprzed rewolucji przemysłowej (o progu 1,5 stopnia nikt już chyba nie marzy) to dla nas kwestia być albo nie być, o czym przekonuje zamieszczona pod koniec książki część „Co może się stać, jeśli nie spowolnimy ocieplenia klimatu? Jedna z wersji naszej przyszłości” (swoją drogą, budzi ona nieodparte skojarzenia z „Upadkiem cywilizacji zachodniej” Naomi Oreskes i Erika M. Conwaya).
Tak naprawdę jednak najciekawsze są te partie „Początku końca?”, w których opowieść o zaburzeniu przez ludzkość wolnego cyklu węglowego w przyrodzie przemienia się w opowieść o miłości do lodu. Jakub Małecki ma dar mówienia w sposób nie tylko zrozumiały dla laików, ale wręcz zarażający pasją, co udowadnia także jego blog „Glacjoblogia”. Wydaje się zresztą, że glacjologia jako taka jest chyba najbardziej „poetycką” dyscypliną nauk o Ziemi, skoro obfituje w takie pojęcia jak cielenie, nunatak czy szarża lodowcowa, ale poznański badacz dokłada wiele od siebie: określa lodowce jako „lód, który żyje” (s. 53), przyznaje, że lubi je personifikować, nazywa Svena – jeden z lodowców Svalbardu – „przyjacielem”, mówi o śpiewaniu lodowców w nocy, gdy trzeszczenie ich spękanej powierzchni wydaje niesamowite odgłosy.
„Początek końca?” nie jest jednak – a w każdym razie jest nie tylko – poematem na cześć lodu. To również solidna dawka wiedzy glacjologicznej, a także geograficznej, geologicznej i klimatologicznej. Książka tłumaczy, jak powstają lodowce, czym różni się lód morski od lodu lodowcowego, skąd bierze się sól w morzach; rozprawia się z mitami klimatycznymi takimi jak przypisywanie współczesnego ocieplenia zmianom aktywności Słońca; wyjaśnia, dlaczego badanie gliny pozwala lepiej zrozumieć przeszłość lodowców.
Warto przy tym zwrócić uwagę na pomysłowe rozwiązania z zakresu sztuki książki zastosowane w publikacji: „Początek końca?” obfituje w piękne fotografie (szkoda tylko, że niepodpisane, skutkiem czego nie zawsze wiadomo, co przedstawiają), część tomu wydrukowano na błękitnym papierze przypominającym kolor lodowców, fragment „Co może się stać, jeśli nie spowolnimy ocieplenia klimatu?” został z kolei wyróżniony papierem łososiowym, jakby sugerującym postępujące ocieplenie. Specjalistyczne terminy glacjologiczne wyodrębniono z tekstu niebieską, pochyloną czcionką, która odsyła do zamieszczonego na końcu publikacji „Kompendium” – minisłownika pojęć związanych z lodem i lodowcami.
Coś mi jednak w „Początku końca?” przeszkadza: to książka nierówna. Składa się ona w znacznej mierze z rozmów dwojga autorów – Mańczak wciela się w rolę pytającej, natomiast Małecki jest tu „ekspertem” tłumaczącym zawiłe procesy. Generalnie biorąc, taka forma broniłaby się moim zdaniem lepiej, gdyby przybrała postać czegoś w rodzaju wywiadu-rzeki – gdyby autorzy dali sobie szansę na głębsze wniknięcie w poszczególne problemy, zatrzymanie się na pewnych sprawach czy meandrowanie dyskusji w nieoczekiwanych kierunkach. Niestety rozmowy te bardziej przypominają wywiady prasowe – krótkie, skondensowane dialogi na określone tematy („Dwa bieguny, dwa światy”, „Człowiek w Arktyce”, „Klimat i lód”, „Życie lodowca”, „Czas przełomu”). Co jednak sprawdza się jako forma prasowa, niekoniecznie pasuje do książki – odnoszę wrażenie, że Mańczak i Małecki nie chcieli „wystraszyć” czytelników nadmierną naukowością wywodu albo znudzić ich wnikaniem w szczegóły (jak sobie wyobrażam, nie zawsze tak „romantycznego”, jak to przedstawia Małecki) badania lodowców. Efekt jest wszakże taki, że ich rozmowy – przynajmniej w moim odczuciu – bywają powierzchowne.
Przykładowo: autorzy nierzadko utyskują na brak „nowych opowieści o świecie”, a także na brak „wizjonera, który zaproponuje rozwiązanie [kryzysu klimatycznego – PS]” (s. 226). Tego typu sądy ignorują jednak toczącą się debatę nad miejscem człowieka w sieci życia i nad remediami na zmianę klimatu. Ba, z pewnej perspektywy powiedziałbym nawet, że mamy już pod dostatkiem zarówno przełomowych narracji, jak i gotowych rozwiązań (powiedzmy: formułowane z pozycji biologiczno-filozoficznych przez Donnę Haraway propozycje myślenia w kategoriach „sympoiesis”, nowe dyskursy ekonomiczne w rodzaju „dewzrostu”, obliczenia Nicholasa Sterna, zgodnie z którymi ustabilizowanie emisji gazów cieplarnianych na satysfakcjonującym poziomie kosztowałoby w 2009 roku śmieszne 1-2% światowego PKB – i tak dalej). Problemem jest raczej brak polityczno-społecznej woli do wcielenia tego typu narracji w życie.
Drugi przykład: dialog między dwojgiem autorów czasem zostaje uzupełniony o wywiady z innymi ludźmi: glacjologami, autorką „Książki o wodzie” Aleksandrą Kardaś czy himalaistą Piotrem Pustelnikiem. Niektóre z tych rozmów (Kardaś, Pustelnik) wypadają ciekawie. Natomiast wywiad z Julie Bringham-Grette, przewodniczącą Komitetu Badań Polarnych Narodowej Akademii Nauk USA, to właściwie stracona szansa – zdominowały ją dość ogólnikowe uwagi o zmianie klimatu i konieczności przejścia na odnawialne źródła energii. Znów: jakby rozmówca (w tym przypadku Małecki) bał się wniknąć w szczegóły i dopytać glacjolożkę o niuanse jej pracy naukowej.
Mimo tych słabszych momentów książka „Początek końca? Rozmowy o lodzie i zmianie klimatu” jest pozycją ciekawą i wartościową poznawczo. Moim zdaniem najlepiej wypada w momentach, gdy Jakub Małecki popuszcza sobie nieco cugli i opowiada dokładniej o realiach wypraw na Spitsbergen, o tym, jak bada się lodowce i jakie zmiany obserwuje się w różnych regionach świata (dlaczego np. lodowce Karakorum jako jedyne na Ziemi regularnie awansują). Mniej udane fragmenty troszeczkę zaburzają tę przyjemność lekturową, ale na pewno jej nie odbierają.
Od razu jednak zaznaczmy, że mimo tytułu książka Julity Mańczak i Jakuba Małeckiego nie epatuje myśleniem apokaliptycznym. Owszem, autorzy nie mają wątpliwości, że lód „będzie przegranym ocieplenia klimatu” (s. 28), a lodowce górskie w zasadzie skazane już są na zagładę (zdecydowana większość z nich na pewno stopi się do końca stulecia). Zmiany te pociągną za sobą wielkie przekształcenia planetarne, skutkiem których nastąpi rearanżacja warunków klimatycznych panujących na Ziemi. Nie będzie to jednak po prostu „koniec świata”, ale „koniec świata takiego, jaki do tej pory znaliśmy” (s. 17). Geohistoria naszej planety nie takich zmian już doświadczała. Wystarczy wspomnieć o Ziemi Śnieżce sprzed 720-640 milionów lat, gdy prawie cała powierzchnia globu była pokryta lodem.
Rzecz w tym, że to, co z perspektywy geohistorii stanowi jedynie ułamek sekundy, z perspektywy człowieka okazuje się nieodwracalną stratą. Lód uczy więc pokory, sprowadza ludzkość na ziemię, uświadamia właściwe proporcje. Zatrzymanie ocieplenia klimatu na poziomie 2 stopni Celsjusza względem stanu sprzed rewolucji przemysłowej (o progu 1,5 stopnia nikt już chyba nie marzy) to dla nas kwestia być albo nie być, o czym przekonuje zamieszczona pod koniec książki część „Co może się stać, jeśli nie spowolnimy ocieplenia klimatu? Jedna z wersji naszej przyszłości” (swoją drogą, budzi ona nieodparte skojarzenia z „Upadkiem cywilizacji zachodniej” Naomi Oreskes i Erika M. Conwaya).
Tak naprawdę jednak najciekawsze są te partie „Początku końca?”, w których opowieść o zaburzeniu przez ludzkość wolnego cyklu węglowego w przyrodzie przemienia się w opowieść o miłości do lodu. Jakub Małecki ma dar mówienia w sposób nie tylko zrozumiały dla laików, ale wręcz zarażający pasją, co udowadnia także jego blog „Glacjoblogia”. Wydaje się zresztą, że glacjologia jako taka jest chyba najbardziej „poetycką” dyscypliną nauk o Ziemi, skoro obfituje w takie pojęcia jak cielenie, nunatak czy szarża lodowcowa, ale poznański badacz dokłada wiele od siebie: określa lodowce jako „lód, który żyje” (s. 53), przyznaje, że lubi je personifikować, nazywa Svena – jeden z lodowców Svalbardu – „przyjacielem”, mówi o śpiewaniu lodowców w nocy, gdy trzeszczenie ich spękanej powierzchni wydaje niesamowite odgłosy.
„Początek końca?” nie jest jednak – a w każdym razie jest nie tylko – poematem na cześć lodu. To również solidna dawka wiedzy glacjologicznej, a także geograficznej, geologicznej i klimatologicznej. Książka tłumaczy, jak powstają lodowce, czym różni się lód morski od lodu lodowcowego, skąd bierze się sól w morzach; rozprawia się z mitami klimatycznymi takimi jak przypisywanie współczesnego ocieplenia zmianom aktywności Słońca; wyjaśnia, dlaczego badanie gliny pozwala lepiej zrozumieć przeszłość lodowców.
Warto przy tym zwrócić uwagę na pomysłowe rozwiązania z zakresu sztuki książki zastosowane w publikacji: „Początek końca?” obfituje w piękne fotografie (szkoda tylko, że niepodpisane, skutkiem czego nie zawsze wiadomo, co przedstawiają), część tomu wydrukowano na błękitnym papierze przypominającym kolor lodowców, fragment „Co może się stać, jeśli nie spowolnimy ocieplenia klimatu?” został z kolei wyróżniony papierem łososiowym, jakby sugerującym postępujące ocieplenie. Specjalistyczne terminy glacjologiczne wyodrębniono z tekstu niebieską, pochyloną czcionką, która odsyła do zamieszczonego na końcu publikacji „Kompendium” – minisłownika pojęć związanych z lodem i lodowcami.
Coś mi jednak w „Początku końca?” przeszkadza: to książka nierówna. Składa się ona w znacznej mierze z rozmów dwojga autorów – Mańczak wciela się w rolę pytającej, natomiast Małecki jest tu „ekspertem” tłumaczącym zawiłe procesy. Generalnie biorąc, taka forma broniłaby się moim zdaniem lepiej, gdyby przybrała postać czegoś w rodzaju wywiadu-rzeki – gdyby autorzy dali sobie szansę na głębsze wniknięcie w poszczególne problemy, zatrzymanie się na pewnych sprawach czy meandrowanie dyskusji w nieoczekiwanych kierunkach. Niestety rozmowy te bardziej przypominają wywiady prasowe – krótkie, skondensowane dialogi na określone tematy („Dwa bieguny, dwa światy”, „Człowiek w Arktyce”, „Klimat i lód”, „Życie lodowca”, „Czas przełomu”). Co jednak sprawdza się jako forma prasowa, niekoniecznie pasuje do książki – odnoszę wrażenie, że Mańczak i Małecki nie chcieli „wystraszyć” czytelników nadmierną naukowością wywodu albo znudzić ich wnikaniem w szczegóły (jak sobie wyobrażam, nie zawsze tak „romantycznego”, jak to przedstawia Małecki) badania lodowców. Efekt jest wszakże taki, że ich rozmowy – przynajmniej w moim odczuciu – bywają powierzchowne.
Przykładowo: autorzy nierzadko utyskują na brak „nowych opowieści o świecie”, a także na brak „wizjonera, który zaproponuje rozwiązanie [kryzysu klimatycznego – PS]” (s. 226). Tego typu sądy ignorują jednak toczącą się debatę nad miejscem człowieka w sieci życia i nad remediami na zmianę klimatu. Ba, z pewnej perspektywy powiedziałbym nawet, że mamy już pod dostatkiem zarówno przełomowych narracji, jak i gotowych rozwiązań (powiedzmy: formułowane z pozycji biologiczno-filozoficznych przez Donnę Haraway propozycje myślenia w kategoriach „sympoiesis”, nowe dyskursy ekonomiczne w rodzaju „dewzrostu”, obliczenia Nicholasa Sterna, zgodnie z którymi ustabilizowanie emisji gazów cieplarnianych na satysfakcjonującym poziomie kosztowałoby w 2009 roku śmieszne 1-2% światowego PKB – i tak dalej). Problemem jest raczej brak polityczno-społecznej woli do wcielenia tego typu narracji w życie.
Drugi przykład: dialog między dwojgiem autorów czasem zostaje uzupełniony o wywiady z innymi ludźmi: glacjologami, autorką „Książki o wodzie” Aleksandrą Kardaś czy himalaistą Piotrem Pustelnikiem. Niektóre z tych rozmów (Kardaś, Pustelnik) wypadają ciekawie. Natomiast wywiad z Julie Bringham-Grette, przewodniczącą Komitetu Badań Polarnych Narodowej Akademii Nauk USA, to właściwie stracona szansa – zdominowały ją dość ogólnikowe uwagi o zmianie klimatu i konieczności przejścia na odnawialne źródła energii. Znów: jakby rozmówca (w tym przypadku Małecki) bał się wniknąć w szczegóły i dopytać glacjolożkę o niuanse jej pracy naukowej.
Mimo tych słabszych momentów książka „Początek końca? Rozmowy o lodzie i zmianie klimatu” jest pozycją ciekawą i wartościową poznawczo. Moim zdaniem najlepiej wypada w momentach, gdy Jakub Małecki popuszcza sobie nieco cugli i opowiada dokładniej o realiach wypraw na Spitsbergen, o tym, jak bada się lodowce i jakie zmiany obserwuje się w różnych regionach świata (dlaczego np. lodowce Karakorum jako jedyne na Ziemi regularnie awansują). Mniej udane fragmenty troszeczkę zaburzają tę przyjemność lekturową, ale na pewno jej nie odbierają.
Julita Mańczak, dr Jakub Małecki: „Początek końca? Rozmowy o lodzie i zmianie klimatu”. Znak Literanova. Kraków 2021.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |