ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 7 (415) / 2021

Barbara Sadkowska,

DLACZEGO NIE SŁUCHAMY ICH GŁOSÓW? (EVA MEIJER: 'JĘZYKI ZWIERZĄT')

A A A
Nauka języka obcego nie jest łatwym zadaniem. Napotykamy wiele trudności: każda gramatyka ma swoją specyfikę, potrzebujemy określonej ilości słownictwa, by móc się porozumieć na poziomie podstawowym (a co dopiero zaawansowanym!), nie mówiąc już o różnicy w sposobie zapisu czy samych znakach. Próby zrozumienia komunikatów w obcym języku przekładają się na godziny nauki – zakończone powodzeniem lub zniechęceniem.

Jeżeli ludzie mają problemy z nauką języka obcego, jak naukowcy mogą spodziewać się, by zwierzęta nauczyły się „ludzkiej” komunikacji? A jednak od lat badacze obserwują różne gatunki i poddają je próbom i wyzwaniom, chcąc nauczyć je ludzkiej mowy. Gdy zastanowimy się głębiej nad tym zagadnieniem, ile sensu odnajdziemy w narzucaniu zwierzętom obcego im sposobu komunikacji, podczas gdy każdy gatunek wypracowuje swoje własne sposoby na porozumienie?

Nad tymi kwestiami zastanawia się Eva Meijer w wydanej przez Marginesy książce „Języki zwierząt”. Czy język człowieka jest wyjątkowy – pyta we wstępie autorka, i to pytanie przewija się przez wszystkie rozdziały. Celem książki, jak czytamy we wstępie, „jest ukazanie bogactwa języków zwierząt i zbadanie, jakie znaczenie mają one dla naszego myślenia o zwierzętach oraz o języku” (s. 10). Tak postawione przez autorkę zadanie sprawiło, że podczas lektury początkowo możemy poczuć się przytłoczeni ilością przykładów, jakie przywołuje Meijer, jednak nie można zaprzeczyć, że świetnie pokazują one różnorodność komunikacyjną.

Najwięcej badań przeprowadzono nad komunikacją naczelnych. Autorka przytacza kilka historii szympansów, goryli, bonobo i konstatuje, że udane eksperymenty pokazujące duże zdolności naczelnych do zapamiętywania gestów, leksykogramów i dźwięków oraz wykorzystywanie ich w komunikacji (casus szympansicy Washo, która zrozumiała sens komunikatu o utracie ciąży przez opiekunkę i wykonywała gesty płaczu i smutku) są wynikiem fizjologicznego podobieństwa ludzi i naczelnych. Łatwiej im nawiązać nić porozumienia oraz zrozumieć wzajemne intencje niż na przykład ludziom i psom, które mają odmienny sposób odbierania świata (poznają go w dużej mierze węchem). Autorka zastanawia się jednak nad kwestią, jaką rolę w komunikacji z naczelnymi powinien odgrywać ludzki język. Jak pisze: „W swoich opisach porozumiewania się z psami i końmi Hearne wskazuje, że gesty, postawa ciała, kontakt wzrokowy, dotyk i inne fizyczne formy interakcji są w komunikowaniu się z innymi ludźmi ważniejsze niż używanie ludzkich słów. Oprócz tego istotny jest kontekst: inteligentne i wrażliwe zwierzę w małej klatce w laboratorium, bez osobników tego samego gatunku, będzie najprawdopodobniej reagowało inaczej niż w zwierzę w normalnym stadnym umiejscowieniu, i to sztuczne środowisko wpływa również na reakcje samego człowieka. Słowa, gesty i inne formy komunikacji nabierają znaczenia w kontekście społecznym, w którym zostają użyte” (s. 31). O ileż rozsądniejsze wydają się badania w stylu Jane Goodall, która żyjąc z szympansami, dowiadywała się więcej niż naukowcy w laboratoryjnych białych kitlach!

Meijer opowiada o komunikacji małp człekokształtnych, delfinów, słoni, ptaków, ssaków morskich i podkreśla, że ich komunikacji nie można bezpośrednio porównywać z językami naturalnymi, jednak można traktować je jako wypowiedzi językowe (zob. s. 42). Nieustannie powtarza, że do zrozumienia komunikacji niezbędny jest kontekst. Każda osoba, która próbuje swoich sił z nauką języka obcego, wie, jak duża różnica jest między nauką języka „w laboratorium” – w szkole, z podręcznikiem, przy wykorzystaniu gramatyki w wyizolowany sposób, a nauką języka w kontekście społecznym np. w obcym kraju.

W podobnym tonie pisze Donna Haraway w „Manifeście gatunków stowarzyszonych”: „(…) opowiadamy sobie historię po historii, złożone z niczego innego, jak tylko z faktów. Ćwiczymy się nawzajem w aktach komunikacji, które ledwo rozumiemy. Jesteśmy, konstytutywnie, gatunkami stowarzyszonymi. Wynajdujemy się nawzajem, we własnych osobach i cieleśnie. Znacząco inne dla siebie, pozostające w relacji konkretnej różnicy, ucieleśniamy znaczenie złośliwej infekcji zwanej miłością. Miłość ta jest historyczną aberracją i naturokulturowym dziedzictwem” (Haraway 2012: 242). Badaczka podkreśla rolę relacji i bliskości, które umożliwiają udaną komunikację ze zwierzętami nie-ludzkimi. Pisze, że psy nie istnieją tylko po to, żeby z nimi myśleć, lecz żeby z nimi żyć (zob. Haraway 2012: 242). Z tym stwierdzeniem zapewne zgodzi się większość świadomych towarzyszy zwierząt domowych. W wielu schroniskowych relacjach z adopcji można wyczytać coś w stylu: „na początku było nam trudno, ale po jakimś czasie, kiedy się poznaliśmy, zaczęliśmy się rozumieć”. Meijer wielokrotnie podkreśla rolę relacji we wzajemnym zrozumieniu się – relacji, nad którą pracują obie strony: zarówno ludzka, jak i zwierzęca.

Autorka zwraca uwagę na ważną kwestię sztuczności ludzkich dążeń do nauczenia zwierząt języka ludzi: „Kiedy uczy się zwierzęta mówienia w ludzkim języku, należy zarazem pamiętać, że chodzi o sztuczne umiejscowienie, w którym zwierzęta uczą się sztucznego języka. Ważne są relacja z trenerem, ewentualna relacja z osobnikami tego samego gatunku, metoda i tak dalej” (s. 46). Przytacza przykład psów, które chciano nauczyć stworzonego dla nich języka migowego – naukowcy uczyli psy pracy z leksygramami, co uniemożliwia zastosowanie podstawowych dla psów sygnałów: zapachów. W takich badaniach zyskujemy więc wypaczony obraz psiej komunikacji – można by się tu doszukiwać pogłosu antropocentrycznego myślenia, w którym dla badaczy nie jest ważne zbadanie samej psiej komunikacji, tylko pragnienie nauczenia psów sposobu komunikacji z człowiekiem. Meijer podsumowuje: „Ludzie chcący uczyć inne zwierzęta mówienia w ludzkim języku działają w ramach gry językowej, w której język ludzki jest postrzegany jako jedyny prawdziwy i uchodzi za miarę biegłości językowej oraz inteligencji” (s. 46).

Problemy, jakie podejmuje Meijer, nie są nowe: pisarze wielokrotnie zastanawiali się nad komunikacją zwierząt nie-ludzkich, a rozmowy z nimi często są w opowieściach przejawem magii. Ciekawy kontekst do książki Meijer stanowi opowiadanie Teda Chianga „Wielka cisza”, w którym narratorem jest papuga. Opowiadanie opisuje zakończone niepowodzeniem próby komunikacji z mieszkańcami obcych planet, podczas gdy na Ziemi znajduje się wiele istot chętnych do „rozmowy”: „Dlaczego nie słuchają naszych głosów? Reprezentujemy przecież obcy gatunek, który potrafi się z nimi komunikować. Czy nie tego właśnie szukają?” (Chiang 2020: 219). Jednocześnie papuga konstatuje, że nie dziwi się milczeniu domniemanych obcych cywilizacji, biorąc pod uwagę fakt, że sama jest przedstawicielem gatunku, który niemal wyginął przez ludzkie działania. „Siedzenie cicho i unikanie kontaktu jest sensowne” (tamże).

Milczenie obcych cywilizacji, znane jako paradoks Fermiego, jest wymiennie nazywane Wielką Ciszą. Można skojarzyć to z „Milczącą wiosną” Rachel Carson – wiosną pozbawioną ptasiego śpiewu, co zresztą sugeruje papuzi narrator opowiadania Chianga: „Kilkaset lat temu mój gatunek był tak liczny, że las w Rio Abajo tętnił naszymi głosami. Dziś prawie nie istniejemy. Wkrótce ta tropikalna dżungla może stać się równie cicha jak reszta wszechświata” (tamże).

Chiang nie poprzestaje na wymyśleniu historii papugi. Przytacza historię Alexa, papugi żako, której zdolności językowe przez trzydzieści lat były przedmiotem badań Irene Peppenberg. Narrator opowiadania konstatuje, że ze wszystkich papug „to właśnie Alex miał największe szanse, by zostać potraktowany przez ludzi jako poważny partner do rozmowy” (Chiang 2020: 220). Papuga ma wiele smutnych konstatacji dotyczących zagłady własnego gatunku i nie posądza ludzi o złośliwość – tylko o brak uwagi.

Przywołana w opowiadaniu historia Alexa jest prawdziwa i odnajdziemy ją również w „Językach zwierząt”. Peppenberg, z racji tego, że nauka języka u papug wiąże się z działaniem, uczyła Alexa, pozwalając mu samemu wybierać gratyfikacje – ucząc się nowych słów, Alex zyskiwał kontrolę. Meijer przytacza także przykłady innych badaczek i ich relacji z papugami. Joanna Burger adoptowała trzydziestoletnią papugę, która nigdy wcześniej nie była uczona języka. Samiec uważał badaczkę za swoją partnerkę, rozumiał wiele wyrażeń i reagował na nastroje Burger i jej męża (którego notabene uważał za rywala), jednak nie używał mowy. W tym przypadku Meijer również podkreśla rolę relacji i wzajemnej obserwacji: „Pepperberg i Burger pokazują, że papugi, zarówno między sobą, jak też w relacji z ludźmi, mogą tworzyć język. Jest on inny niż język ludzi, a mimo to między człowiekiem i papugą może powstać znaczenie” (s. 25).

Książka Meijer zwraca uwagę na ważne zagadnienia, jednocześnie uświadamiając, jak niewielkim procentem komunikacji jest sam akt mowy. Inaczej jak byłoby możliwe porozumienie między dwiema osobami, które nie rozumieją nawzajem swojego języka? Gesty, mimika, ton głosu – u ludzi, u zwierząt: zapachy, ruchy ciała, zachowanie; to wszystko składa się na komunikację. Sztuczność badań naukowców, którzy w ramach komunikowania się ze zwierzętami próbują nauczyć je języka ludzi, jest porażająca. Można powiedzieć, że to relacje między ludźmi i zwierzętami wychodzą na pierwszy plan książki Meijer, która mogłaby, parafrazując papuzią narratorkę z opowiadania Chianga, zapytać: „Dlaczego nie słuchamy ich głosów?”.

LITERATURA:

Chiang T.: „Wydech”. W: Tegoż: „Wydech”. Przeł. M. Jakuszewski. Warszawa 2020 [dokument elektroniczny].

Haraway D.: „Manifest gatunków stowarzyszonych”. Przeł. J. Bednarek. W: „Teorie wywrotowe. Antologia przekładów”. Red. A. Gajewska. Poznań 2012.
Eva Meijer: „Języki zwierząt”. Przeł. Alicja Oczko. Wydawnictwo Marginesy. Warszawa 2021 [dokument elektroniczny].