WIERSZE
A
A
A
Rzeźnia
Tu rzuca się mięsem. Tu rzuca się kością.
Wisi się na haku prawie jak w hamaku.
I każdy ma zdjęcie z wakacji.
Zalewa
Ona cię wybrała, wyprała
i powiesiła. Teraz wisisz, kisisz
się we własnym sosie, w bigosie
wędzony jak boczek na wege party.
Wypalony, w popielniczce,
ale czysty, bez śladu szminki,
w sosie i bigosie.
Składnik bez składu zalewa zalewa.
Party pod gołym niebem
Party przez tłum rówieśników
leciałem na party, przyparty do skrzydeł.
Pod gołym niebem gołe piekło, Bóg
stworzony z kości
i krwi. A serce wciąż mnie bije,
byle był bit (niezły kit),
byle od rany do rana. Graj na okrągło
i do kwadratu, w spranym t-shircie,
w podartych dżinsach. Patrz,
zamki błyskawicznie odpinają się
w ruinę. Zapiąłbyś, zapiał,
zbudował na chwilę.
Ciało
Stało za tobą murem, lecz
obróciło się na pięcie w gruz
i poszło w siwą dal, przeszło
na stronę wroga i dojdzie
do starcia. Zdjąć marynarkę wojenną,
otulić się płaszczem obłoków, obok kłów
i pazurów, obok słów na wietrze odlecieć
nim ból rozwinie skrzydła, a ty zwiniesz
się z bólu. Już trzęsiesz portkami, już ci
szczęka szczęka. Bo odcięło się,
podcięło skrzydła i poleciało na łeb
na szyję, jak pętla, guzik z pętelką.
Kra przy
Kra przy krawężniku. Przykra.
Pięta Achillesa wpada w poślizg,
po sedno dna, po dziurki w nosie,
po muchy w nosie, ich larwy i penaty.
A gdyby z pięty zrobić łyżwę
jak łyżkę, która wpływa do tortu,
pirotechnicznym piruetem pofrunąć
w pęknięcia bez jęknięcia, zatańczyć
na lustrze w blasku kpiących lustrzanek,
choćby lustro było wulkanem, pomachać
do obiektywu subiektywnie, indywidualną
rysą twarzy na szkle, zaśpiewać
baranim głosem, choćby to był śpiew łabędzi
tudzież kaczek w kałuży ściętych lodem,
uśmiechem wyeksponować technikę upadku
na głowę, przeć do przodu, iść
w zaparcie, w kruków żarcie,
bez względu na krakanie.
Tu rzuca się mięsem. Tu rzuca się kością.
Wisi się na haku prawie jak w hamaku.
I każdy ma zdjęcie z wakacji.
Zalewa
Ona cię wybrała, wyprała
i powiesiła. Teraz wisisz, kisisz
się we własnym sosie, w bigosie
wędzony jak boczek na wege party.
Wypalony, w popielniczce,
ale czysty, bez śladu szminki,
w sosie i bigosie.
Składnik bez składu zalewa zalewa.
Party pod gołym niebem
Party przez tłum rówieśników
leciałem na party, przyparty do skrzydeł.
Pod gołym niebem gołe piekło, Bóg
stworzony z kości
i krwi. A serce wciąż mnie bije,
byle był bit (niezły kit),
byle od rany do rana. Graj na okrągło
i do kwadratu, w spranym t-shircie,
w podartych dżinsach. Patrz,
zamki błyskawicznie odpinają się
w ruinę. Zapiąłbyś, zapiał,
zbudował na chwilę.
Ciało
Stało za tobą murem, lecz
obróciło się na pięcie w gruz
i poszło w siwą dal, przeszło
na stronę wroga i dojdzie
do starcia. Zdjąć marynarkę wojenną,
otulić się płaszczem obłoków, obok kłów
i pazurów, obok słów na wietrze odlecieć
nim ból rozwinie skrzydła, a ty zwiniesz
się z bólu. Już trzęsiesz portkami, już ci
szczęka szczęka. Bo odcięło się,
podcięło skrzydła i poleciało na łeb
na szyję, jak pętla, guzik z pętelką.
Kra przy
Kra przy krawężniku. Przykra.
Pięta Achillesa wpada w poślizg,
po sedno dna, po dziurki w nosie,
po muchy w nosie, ich larwy i penaty.
A gdyby z pięty zrobić łyżwę
jak łyżkę, która wpływa do tortu,
pirotechnicznym piruetem pofrunąć
w pęknięcia bez jęknięcia, zatańczyć
na lustrze w blasku kpiących lustrzanek,
choćby lustro było wulkanem, pomachać
do obiektywu subiektywnie, indywidualną
rysą twarzy na szkle, zaśpiewać
baranim głosem, choćby to był śpiew łabędzi
tudzież kaczek w kałuży ściętych lodem,
uśmiechem wyeksponować technikę upadku
na głowę, przeć do przodu, iść
w zaparcie, w kruków żarcie,
bez względu na krakanie.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |