Maja Baczyńska, Kasia Piszek ,
DOPISUJĄC KOLEJNE LITERY NA MURZE
A
A
A
Maja Baczyńska: Pochodzisz z rodziny z muzycznymi tradycjami. Czy taki start ośmiela na początku drogi artystycznej czy też przeciwnie, stwarza dużą presję?
Kasia Piszek „Kasai”: Muzyka była obecna w naszym domu cały czas. Razem z moim bratem Maciejem ćwiczyliśmy grę na pianinie, słuchałam muzyki na walkmanie, czy rodzinnej wieży. W takich okolicznościach mój wybór ścieżki zawodowej nie był dla nikogo zaskoczeniem. Wydaje mi się, że podobnie jest w domach lekarzy, prawników z „dziada, pradziada”, gdzie naturalne jest przekazywanie „pałeczki” rodzinnej. Myślę, że jakikolwiek inny wybór niż muzyczny mógłby wywołać niemałe zaskoczenie.
M.B.: Nie wszyscy muzycy rozrywkowi mogą się pochwalić ukończonymi szkołami muzycznymi, o studiach już nie mówiąc. Co studia dały Tobie? I czy zgodzisz się, że wykształcenie może bardzo pomóc, ale też nie jest konieczne?
K.P.: Okres studiów na zawsze pozostanie w mojej pamięci jako czas wyjątkowy. Poznałam wielu wspaniałych, bardzo zdolnych muzyków, od których miałam szansę wiele się nauczyć. Natomiast jestem przekonana, że najbardziej się rozwinęłam dzięki praktyce scenicznej. Wielu moich znajomych muzyków nie ma wykształcenia muzycznego i to właśnie przestrzeń zespołowa stała się dla nich szkołą życia. Jeszcze parę lat temu trochę zazdrościłam „naturszczykom”, a dzisiaj wiem, że każdy ma swoją drogę. Dla niektórych zaczyna się ona w szkole, dla innych w sali prób.
M.B.: Jak bardzo cenisz sobie wolność artystyczną?
K.P.: Wolność to dla mnie korzeń, jądro mojej działalności artystycznej. Bez niej nic nie byłoby możliwe. To dzięki wolności proces twórczy może mieć miejsce i objawia się całym bogactwem, mieni kolorami i fakturami. Nie myślę wtedy o odbiorcach, promocji, bo świat zewnętrzny przestaje istnieć. Powraca kiedy wybrzmi ostatni akord a czasami nawet później, kiedy na powrót staje się ciszą.
M.B.: Współpracowałaś z szeregiem topowych artystów. Jak udało Ci się wejść do tego świata? Wiele osób może o tym tylko pomarzyć.
K.P.: Owszem, mogę to nazwać wielkim szczęściem. Było to domino zdarzeń, połączonych ze sobą w zaskakujący sposób. Kluczową osobą okazał się Kuba Galiński, z którym zaprzyjaźniłam się wiele lat temu, z którym napisałam kilkadziesiąt piosenek i który poznał mnie z Anią Dąbrowską, Bogdanem Kondrackim i Karoliną Kozak. Wszystkich nas połączyła ogromna miłość do muzyki i procesu twórczego. Dodatkowo okazało się, że mamy podobny gust i możemy w ciemno polecać sobie artystów. Dla mnie ten czas był niezwykły i szalony.
M.B.: Czy któreś spotkanie szczególnie utkwiło Ci w pamięci?
K.P.: Myślę, że wyżej wymienione spotkanie było dla mnie najbardziej zaskakujące. Nagle znalazłam się na innej planecie, z jednej strony nowej a z drugiej doskonale znanej i bliskiej.
M.B.: Poza obiecującymi współpracami (m.in. z Muńkiem Staszczykiem czy Kasią Cerekwicką), rozwijasz także własną karierę. Jak chciałabyś być kojarzona, jak już jesteś postrzegana, jak siebie kreujesz?
K.P.: Mój świat jest muzyką, poezją, obserwacją. Dzielę się nim, nie myśląc o tym, co widać w odbiciu. Zresztą tak odbieram sztukę, jak zwierciadło, w którym każdy widzi co innego. Dlatego nie chcę mieć wpływu na to czym jest dla kogoś muzyka, którą tworzę. Pięknie, jak budzi różne skojarzenia a najpiękniej, jak staje się językiem, nicią porozumienia, prastarą literą wyrytą gdzieś na murze, do której ktoś dopisuje kolejne.
M.B.: Czy odczuwasz jakoś skutki pandemii, jeśli chodzi o Twoje życie zawodowe?
K.P.: Pandemia dała mi się we znaki, niemożność podróżowania miała wpływ na moje samopoczucie i myślę, że z związku z tym również na moją twórczość. Na szczęście zupełnie przez „przypadek” stałam się częścią wspaniałego projektu badawczo-artystycznego „IV Rzeczpospolita Snów”, której pomysłodawcami są Bartosz Samitowski – analityk jungowski i muzyk, z którym współpracuję oraz reżyser teatralny Dawid Żakowski. Myślę, że praca nad ścieżką dźwiękową wyciągnęła mnie z mroku i dzięki niej odkryłam miłość do teatru. W 2020 roku razem z Bartkiem Samitowskim nagrałam koncertową EP’kę. I tak, myślę, że po mału czas na longplay nr 2.
M.B.: Dziękuję za rozmowę.
Kasia Piszek „Kasai”: Muzyka była obecna w naszym domu cały czas. Razem z moim bratem Maciejem ćwiczyliśmy grę na pianinie, słuchałam muzyki na walkmanie, czy rodzinnej wieży. W takich okolicznościach mój wybór ścieżki zawodowej nie był dla nikogo zaskoczeniem. Wydaje mi się, że podobnie jest w domach lekarzy, prawników z „dziada, pradziada”, gdzie naturalne jest przekazywanie „pałeczki” rodzinnej. Myślę, że jakikolwiek inny wybór niż muzyczny mógłby wywołać niemałe zaskoczenie.
M.B.: Nie wszyscy muzycy rozrywkowi mogą się pochwalić ukończonymi szkołami muzycznymi, o studiach już nie mówiąc. Co studia dały Tobie? I czy zgodzisz się, że wykształcenie może bardzo pomóc, ale też nie jest konieczne?
K.P.: Okres studiów na zawsze pozostanie w mojej pamięci jako czas wyjątkowy. Poznałam wielu wspaniałych, bardzo zdolnych muzyków, od których miałam szansę wiele się nauczyć. Natomiast jestem przekonana, że najbardziej się rozwinęłam dzięki praktyce scenicznej. Wielu moich znajomych muzyków nie ma wykształcenia muzycznego i to właśnie przestrzeń zespołowa stała się dla nich szkołą życia. Jeszcze parę lat temu trochę zazdrościłam „naturszczykom”, a dzisiaj wiem, że każdy ma swoją drogę. Dla niektórych zaczyna się ona w szkole, dla innych w sali prób.
M.B.: Jak bardzo cenisz sobie wolność artystyczną?
K.P.: Wolność to dla mnie korzeń, jądro mojej działalności artystycznej. Bez niej nic nie byłoby możliwe. To dzięki wolności proces twórczy może mieć miejsce i objawia się całym bogactwem, mieni kolorami i fakturami. Nie myślę wtedy o odbiorcach, promocji, bo świat zewnętrzny przestaje istnieć. Powraca kiedy wybrzmi ostatni akord a czasami nawet później, kiedy na powrót staje się ciszą.
M.B.: Współpracowałaś z szeregiem topowych artystów. Jak udało Ci się wejść do tego świata? Wiele osób może o tym tylko pomarzyć.
K.P.: Owszem, mogę to nazwać wielkim szczęściem. Było to domino zdarzeń, połączonych ze sobą w zaskakujący sposób. Kluczową osobą okazał się Kuba Galiński, z którym zaprzyjaźniłam się wiele lat temu, z którym napisałam kilkadziesiąt piosenek i który poznał mnie z Anią Dąbrowską, Bogdanem Kondrackim i Karoliną Kozak. Wszystkich nas połączyła ogromna miłość do muzyki i procesu twórczego. Dodatkowo okazało się, że mamy podobny gust i możemy w ciemno polecać sobie artystów. Dla mnie ten czas był niezwykły i szalony.
M.B.: Czy któreś spotkanie szczególnie utkwiło Ci w pamięci?
K.P.: Myślę, że wyżej wymienione spotkanie było dla mnie najbardziej zaskakujące. Nagle znalazłam się na innej planecie, z jednej strony nowej a z drugiej doskonale znanej i bliskiej.
M.B.: Poza obiecującymi współpracami (m.in. z Muńkiem Staszczykiem czy Kasią Cerekwicką), rozwijasz także własną karierę. Jak chciałabyś być kojarzona, jak już jesteś postrzegana, jak siebie kreujesz?
K.P.: Mój świat jest muzyką, poezją, obserwacją. Dzielę się nim, nie myśląc o tym, co widać w odbiciu. Zresztą tak odbieram sztukę, jak zwierciadło, w którym każdy widzi co innego. Dlatego nie chcę mieć wpływu na to czym jest dla kogoś muzyka, którą tworzę. Pięknie, jak budzi różne skojarzenia a najpiękniej, jak staje się językiem, nicią porozumienia, prastarą literą wyrytą gdzieś na murze, do której ktoś dopisuje kolejne.
M.B.: Czy odczuwasz jakoś skutki pandemii, jeśli chodzi o Twoje życie zawodowe?
K.P.: Pandemia dała mi się we znaki, niemożność podróżowania miała wpływ na moje samopoczucie i myślę, że z związku z tym również na moją twórczość. Na szczęście zupełnie przez „przypadek” stałam się częścią wspaniałego projektu badawczo-artystycznego „IV Rzeczpospolita Snów”, której pomysłodawcami są Bartosz Samitowski – analityk jungowski i muzyk, z którym współpracuję oraz reżyser teatralny Dawid Żakowski. Myślę, że praca nad ścieżką dźwiękową wyciągnęła mnie z mroku i dzięki niej odkryłam miłość do teatru. W 2020 roku razem z Bartkiem Samitowskim nagrałam koncertową EP’kę. I tak, myślę, że po mału czas na longplay nr 2.
M.B.: Dziękuję za rozmowę.
Fot. Maciej Cioch.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |