
GARBAGE
A
A
A
„Absolute Garbage”. Warner Music Poland, 2007.
Do albumów retrospektywnych należy podchodzi z pewną dozą rezerwy. Po pierwsze dlatego, iż kompilacja odgrzewanych kawałków w postaci „The Best Of…” jest sygnałem zgoła niepokojącym – odzwierciedla nieuchronne przemijanie artystycznej pasji tworzenia. W zamian wrzuca do kieszeni wypalonego artysty – lub raczej rzemieślnika – trochę grosza. Po drugie, z ich słuchaniem jest trochę jak z odgrzewanym obiadem, nawet jeśli chwilowy głód muzyczny zostaje zaspokojony, to jednak o delektowaniu się smakiem nie ma mowy.
Z tych właśnie powodów trudno delektować się najnowszym wydawnictwem kultowej już grupy Garbage. Zespół pokusił się ostatnio o wydanie trzypłytowego albumu, który jest niczym innym jak podsumowaniem dokonań muzycznych z jego dwunastoletniej kariery. Oprócz dwóch płyt, zawierających najlepsze klipy oraz remiksy, w ręce słuchacza trafia jeszcze trzecia, na której znalazły się doskonale wszystkim znane utwory w niezmienionej wersji. Tym samym ich chronologiczne ułożenie przypomina tylko o początkowym, post-grunge`owym stylu, który z biegiem lat zamiast ewaluować w tymże kierunku, łagodniał i gubił po drodze swoją charakterystyczną odrębność.
Grupa Garbage zadebiutowała w 1995 roku, mając fantastyczne warunki do tego, aby na dłużej zaistnieć w świadomości szerszego kręgu odbiorców. Ameryka pogrzebała grunge wraz ze śmiercią lidera Nirvany, a muzyczna pustka po tym dominującym wówczas nurcie muzycznym musiała zostać wreszcie wypełniona. Garbage pojawił się w odpowiednim miejscu i czasie. Trójka Amerykanów i niegrzeczna Szkotka o niebanalnej osobowości scenicznej wkupiła się w łaski fanów wyszukanym brzmieniem i oryginalnością. „Stupid Girl” czy „I`m Only Happy When It Rains” miała na ustach nie tylko rodzima Ameryka. Debiutancki album Garbage cieszył się ogromnym sukcesem na całym świecie, rozchodząc się w niemal czteromilionowym nakładzie. Drugi krążek „Version 2.0” powtórzył sukces pierwszego. Wtedy też grupa zyskała niepowtarzalny status gwiazdy wielkiego formatu, który zachowała do dziś.
Stylistyczna spójność oraz surowość brzmienia, łączące dwa pierwsze albumy Garbage zamknęły zespół w sztywnych ramach, które dla grupy będącej jeszcze na etapie muzycznych poszukiwań stały się dosyć niewygodne. Dlatego też muzycy postanowili pójść w nieco innym kierunku. Drogowskazem okazał się pop w formie, jaką prezentuje ekscentryczna do granic możliwości Bjork czy genialna Beth Orton. Dzięki tym inspiracjom narodził się pomysł na płytę „Beautiful Garbage” – popowy materiał z bezapelacyjnymi hitami: „Androgyny”, „Cherry Lips (Go Baby Go!)” czy „World Is Not Enough”, który trafił na ścieżkę dźwiękową do filmu o niekończących się przygodach brytyjskiego agenta 007. „Ugłaskany” Garbage znów był na szczycie!
Dwa lata temu Garbage wydał swój ostatni studyjny krążek, ale nowy materiał nie przyniósł stylistycznych rewolucji. Po raz kolejny słuchacze dostali świetną, pełną dynamizmu, popową płytę, nad którą pracowali muzycy światowego kalibru, m.in. Matt Walker i Dave Grohl. Jednak na pokładzie Garbage dochodziło do częstych spięć na różnym tle, a sam fakt, że „Bleed Like Me” ujrzało światło dzienne można rozpatrywać w kategoriach cudu. Muzycy borykali się bowiem zarówno z problemami natury twórczej, jak i prywatnej. Swego czasu Shirley Manson podkreślała, iż tożsamość każdego z członków grupy nie odnosi się tylko i wyłącznie do bycia częścią sławnego zespołu.
„Absolute Garbage” – jak można było przewidzieć – jest płytą, którą zespół postanowił pożegnać się z fanami. Czy na zawsze? Trudno powiedzieć. Artyści bowiem często bywają niekonsekwentni w swych decyzjach. Niezależnie od dalszych losów grupy, po album powinni sięgnąć wszyscy Ci, którzy chcą mieć najsłynniejsze dokonania zespołu w pigułce. Jest jeszcze drugi powód. Na płycie znajduje się jeden premierowy utwór „Tell Me Where It Hurts”. Fakt ten ucieszy przede wszystkim spragnionych nowego materiału fanów. Pozostawi również słuchaczy z uczuciem sporego niedosytu. Jeden nowy utwór to zdecydowanie za mało, szczególnie w sytuacji, kiedy kolejnego może już nigdy nie być.
Z tych właśnie powodów trudno delektować się najnowszym wydawnictwem kultowej już grupy Garbage. Zespół pokusił się ostatnio o wydanie trzypłytowego albumu, który jest niczym innym jak podsumowaniem dokonań muzycznych z jego dwunastoletniej kariery. Oprócz dwóch płyt, zawierających najlepsze klipy oraz remiksy, w ręce słuchacza trafia jeszcze trzecia, na której znalazły się doskonale wszystkim znane utwory w niezmienionej wersji. Tym samym ich chronologiczne ułożenie przypomina tylko o początkowym, post-grunge`owym stylu, który z biegiem lat zamiast ewaluować w tymże kierunku, łagodniał i gubił po drodze swoją charakterystyczną odrębność.
Grupa Garbage zadebiutowała w 1995 roku, mając fantastyczne warunki do tego, aby na dłużej zaistnieć w świadomości szerszego kręgu odbiorców. Ameryka pogrzebała grunge wraz ze śmiercią lidera Nirvany, a muzyczna pustka po tym dominującym wówczas nurcie muzycznym musiała zostać wreszcie wypełniona. Garbage pojawił się w odpowiednim miejscu i czasie. Trójka Amerykanów i niegrzeczna Szkotka o niebanalnej osobowości scenicznej wkupiła się w łaski fanów wyszukanym brzmieniem i oryginalnością. „Stupid Girl” czy „I`m Only Happy When It Rains” miała na ustach nie tylko rodzima Ameryka. Debiutancki album Garbage cieszył się ogromnym sukcesem na całym świecie, rozchodząc się w niemal czteromilionowym nakładzie. Drugi krążek „Version 2.0” powtórzył sukces pierwszego. Wtedy też grupa zyskała niepowtarzalny status gwiazdy wielkiego formatu, który zachowała do dziś.
Stylistyczna spójność oraz surowość brzmienia, łączące dwa pierwsze albumy Garbage zamknęły zespół w sztywnych ramach, które dla grupy będącej jeszcze na etapie muzycznych poszukiwań stały się dosyć niewygodne. Dlatego też muzycy postanowili pójść w nieco innym kierunku. Drogowskazem okazał się pop w formie, jaką prezentuje ekscentryczna do granic możliwości Bjork czy genialna Beth Orton. Dzięki tym inspiracjom narodził się pomysł na płytę „Beautiful Garbage” – popowy materiał z bezapelacyjnymi hitami: „Androgyny”, „Cherry Lips (Go Baby Go!)” czy „World Is Not Enough”, który trafił na ścieżkę dźwiękową do filmu o niekończących się przygodach brytyjskiego agenta 007. „Ugłaskany” Garbage znów był na szczycie!
Dwa lata temu Garbage wydał swój ostatni studyjny krążek, ale nowy materiał nie przyniósł stylistycznych rewolucji. Po raz kolejny słuchacze dostali świetną, pełną dynamizmu, popową płytę, nad którą pracowali muzycy światowego kalibru, m.in. Matt Walker i Dave Grohl. Jednak na pokładzie Garbage dochodziło do częstych spięć na różnym tle, a sam fakt, że „Bleed Like Me” ujrzało światło dzienne można rozpatrywać w kategoriach cudu. Muzycy borykali się bowiem zarówno z problemami natury twórczej, jak i prywatnej. Swego czasu Shirley Manson podkreślała, iż tożsamość każdego z członków grupy nie odnosi się tylko i wyłącznie do bycia częścią sławnego zespołu.
„Absolute Garbage” – jak można było przewidzieć – jest płytą, którą zespół postanowił pożegnać się z fanami. Czy na zawsze? Trudno powiedzieć. Artyści bowiem często bywają niekonsekwentni w swych decyzjach. Niezależnie od dalszych losów grupy, po album powinni sięgnąć wszyscy Ci, którzy chcą mieć najsłynniejsze dokonania zespołu w pigułce. Jest jeszcze drugi powód. Na płycie znajduje się jeden premierowy utwór „Tell Me Where It Hurts”. Fakt ten ucieszy przede wszystkim spragnionych nowego materiału fanów. Pozostawi również słuchaczy z uczuciem sporego niedosytu. Jeden nowy utwór to zdecydowanie za mało, szczególnie w sytuacji, kiedy kolejnego może już nigdy nie być.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |