ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lipca 13 (421) / 2021

Ewelina Kawka,

NIE TAKI DIABEŁ STRASZNY? (CRUELLA)

A A A
Dziś zobaczyć możemy najrozmaitsze filmowe powroty do przeszłości. Nowe wersje starych dzieł, adaptacje kultowych animacji z udziałem aktorów czy pojawianie się kolejnych części dawnych hitów. „Ghostbuster. Pogromcy duchów” (2016), „Piękna i bestia” (2017), „Alladyn” (2019), „Dziadek do orzechów i cztery królestwa” (2018), „Król Lew” (2019), „Mulan” (2020), seria „Jurassic World” i wiele innych. Czy owa chęć odświeżenia dawnych hitów wynika z nostalgii, definiowanej przez badaczy jako „ucieczka od teraźniejszości, sprzężona z pragnieniem powrotu do idealizowanej przeszłości i odzyskiwaniem przyszłości drogą uznania pewnych aspektów przeszłości za podstawę lepszej przyszłości” (Boym 2001: 9)? Może tak być, choć złośliwi powiedzieliby pewnie, że współczesnym filmowcom brak nowych pomysłów. Prawdziwa przyczyna leży zapewne, jak zwykle, gdzieś pośrodku, jednak moda na przeszłość jest niezaprzeczalnym faktem. I właśnie na fali tej mody powstała „Cruella”.

Najnowszy film wytwórni Walta Disneya postawił sobie za cel przedstawienie legendarnej antagonistki, pojawiającej się m.in. w „101 dalmatyńczykach”, w taki sposób, aby widzowie, inaczej niż we wspominanym tytule, kibicowali właśnie jej. Dostajemy więc wyjaśnienie, skąd owo szaleństwo Cruelli pochodzi, zaczyna nam być bohaterki żal i, choć jej zagrania nie zawsze są czyste, tutaj antagonistką staje się jej bezduszna rywalka – Baronowa. Scenarzyści Dana Fox i Tony McNamara zastosowali zabieg charakterystyczny dla autora mangi „Naruto” Masashiego Kishimoto. Szaleństwo bohatera wyjaśnione zostaje traumatycznymi doświadczeniami z przeszłości i tak, jak Pustynny Gaara okazuje się być ofiarą ojca, co ze względu na współczucie, jakie ów Gaara zaczyna wówczas wzbudzać, bardzo pozytywnie wpływa na jego popularność, tak negatywne relacje Cruelli z biologiczną matką również stawiają bohaterkę w zupełnie innym świetle. Szaleństwo postaci filmu Craiga Gillespiego stanowi zatem połączenie genów i tragicznych doświadczeń młodości. Na usta ciśnie się jednak pytanie – czy kolejny film jaki dostaniemy będzie opowiadał genezę szaleństwa matki Cruelli?

Historia ukazana przez australijskiego reżysera jest dość nierówna. Sprawia wrażenie, jakby twórcy nie mogli się zdecydować dla jakiego audytorium tworzą film. Niektóre sceny sprawiają wrażenie mocno infantylnych i skierowanych do młodszych odbiorców (np. historia przyjaźni Cruelli, Horacego i Jaspera), inne natomiast wydają się rodem z thrillera – dla widzów o mocnych nerwach (np. próba spalenia Cruelli przez Baronową). Film niezupełnie tłumaczy również podstawową kwestię związaną z tytułową bohaterką, mianowicie niechęć do dalmatyńczyków – i choć możemy zobaczyć, że psy wyrządzają Cruelli krzywdę, zakończenie filmu sugeruje zupełne pogodzenie postaci z łaciatymi czworonogami, a wręcz nawiązanie się nici sympatii między nimi.

W trakcie ponad dwugodzinnej produkcji przewija się całe mnóstwo schematów i klisz, które każdy pełnoletni odbiorca zna już na pamięć: szkoła jako miejsce opresji, przełożeni traktujący swoich podwładnych w sposób uwłaczający ludzkiej godności, przyjaźń ponad wszystko, rodem z powieści Alexandre’a Dumasa, czy dzieci, które, niczym słynny Kevin, bez problemu potrafią przechytrzyć dorosłych, znacznie lepiej radząc sobie z pozyskiwaniem funduszy. Jednak około połowy filmu, gdy na ekranie pojawia się postać grana przez Emmę Thompson, historia zaczyna być mniej przewidywalna i nużąca, natomiast znacznie bardziej widowiskowa.

O ile bowiem scenariusz „Cruelli” sprawia wrażenie typowej disneyowskiej opowieści, w której, niezależnie od rozwoju akcji, wszystko musi skończyć się happy endem, o tyle na szczególną uwagę zasługują aktorzy i aktorki biorący udział w produkcji. Najjaśniejszymi gwiazdami na tym aktorskim firmamencie okazały się dwie Emmy odgrywające główne role – Emma Stone w roli Cruelli De Vil oraz Emma Thompson jako Baronowa. Pierwsza z nich brawurowo wcieliła się zarówno w rolę spokojnej i nieśmiałej Estelli, jak i szalonej oraz mściwej Cruelli, pozostając w obu tych rolach absolutnie wiarygodną. Emma Thompson zaś przeobraziła się w zupełnie bezuczuciową Baronową, traktującą ludzi jako przeszkody na swojej drodze bądź jako źródło inspiracji, lecz nigdy jako czujące istoty. Mimika, gestykulacja, nawet spojrzenia obu aktorek – każdy nawet najmniejszy gest ma swoje znaczenie. Joel Fry, Paul Walter Hauser, Mark Strong czy John McCrea stanowili natomiast świetny akompaniament dla głównych aktorek tworzących główną melodię.

Zważywszy, iż film opowiada o projektantce mody, bardzo ważnym elementem są pojawiające się na ekranie stroje. Kreacje autorstwa Jenny Beavan absolutnie spełniają swoją rolę, stanowiąc świetną wizualizację koncepcji genialnej artystki. Prezentowane w produkcji suknie sprawiają wrażenie niezwykle oryginalnych, lecz nie przesadzonych, a więc takich, które spodobać mogą się zarówno znawcom, jak i modowym laikom.

Świetnym uzupełnieniem buntowniczego nastroju filmu jest dobór muzyki. Zespoły takie jak Queen, Blondie, The Clash czy motyw przewodni: „Call me Cruella” autorstwa Florence and the Machine idealnie wprowadzają w klimat rewolucji punkrockowej początku lat 70.

Produkcję Craiga Gillespiego warto obejrzeć przede wszystkim ze względów estetycznych. Jest to bowiem eksplozja kolorów, kształtów i starcie dwóch, genialnych w swoich rolach, aktorek, wzbogacone świetnie dobraną muzyką. Choć więc sama historia nie należy do tych, które zapamiętuje się na długo, olśniewające i stylowe obrazy na pewno zapadną w pamięć.

LITERATURA:

Boym S.: „The future of nostalgia”. New York 2001.
„Cruella”. Reżyseria: Craig Gillespie. Obsada: Emma Stone, Emma Thompson, Joel Fry, Paul Walter Hauser, John McCrea, Emily Beecham, Mark Strong i in. USA 2021, 134 min.