PAMIĘTAM... (DOM)
A
A
A
„Ta historia zaczęła się w bardzo dla mnie ważnym momencie. Mianowicie wtedy, kiedy sam stałem się ojcem i niemal jednocześnie straciłem swojego ojca. W takich sytuacjach wiele musisz sobie przemyśleć. Miałem ochotę opowiedzieć historię człowieka, który nie jest bohaterem wojennym jak w Los surcos del azar. Kogoś, kogo jedynym osiągnięciem jest rodzina i co najwyżej w miarę wygodne życie, jak to miało miejsce w przypadku wielu Hiszpanów powojennego pokolenia. Człowieka o skromnym pochodzeniu, któremu udaje się wejść do klasy średniej i który marzy, by coś zostawić swoim dzieciom, bo sam tego nie zaznał” (s. 135) – taką genezę swojego „Domu” przytacza Paco Roca, pochodzący z Walencji ilustrator, scenarzysta oraz twórca komiksów, znany polskiemu czytelnikowi za sprawą znakomitej „Latarni”.
Fabuła recenzowanego dzieła ukazuje perypetie trójki rodzeństwa, które w rok po śmierci ojca wraca do tytułowego miejsca, w którym spędziło swoją młodość. Jako pierwszy do opuszczonego, konsekwentnie niszczejącego domu przybywa (razem z żoną) José, pisarz i scenarzysta, który w oczach swojego starszego brata Vicente’a (pojawiającego się z rodziną nieco później) jest ucieleśnieniem niezaradności. Posiadający artystyczną duszę José oraz pragmatyczny, podobnie jak zmarły ojciec nieznoszący bezczynności Vicente są niczym ogień i woda, a podszyte uszczypliwościami relacje między braćmi stara się łagodzić ich siostra Carla, przyjeżdżająca na weekend wraz z mężem i córką. Chociaż rodzeństwo zamierza sprzedać rodzinny dom (który od najmłodszych lat pomagali ojcu budować i wykańczać), każdy znaleziony w nim lub w jego okolicy przedmiot przywołuje bardzo osobiste historie. Trójkę bohaterów zaczyna trapić wątpliwość, czy wraz ze sprzedażą domu nie pozbędą się swojej przeszłości, w tym wspomnień o nieżyjących rodzicach.
Paco Roca z powodzeniem prezentuje w swoim komiksie szkic do portretu ojca (współtworzony także za sprawą relacji sąsiada i bliskiego przyjaciela seniora, sędziwego Manola), którego wspomnienie budzi u jego potomków nie zawsze pozytywne emocje. José jest przekonany, że rodzic nigdy nie zwracał uwagi na artystyczny dorobek syna, podczas gdy Vicente nie ma złudzeń, iż drogi zmarły był egoistą, który nikogo nie kochał (nie mówiąc już o tym, że zupełnie nie przejął się śmiercią małżonki) – oba stanowiska zostaną jednak zweryfikowane przez pozostałych członków rodziny, pozwalających spojrzeć na nieobecnego seniora z zupełnie innej strony. Z kolei Carla nie może pogodzić się z faktem, że ojciec odszedł, zanim zdążył poznać swoją wnuczkę. I choć w tym rodzinnym tyglu niejednokrotnie wrze, wspólnie spędzony weekend okaże się dla rodzeństwa nad wyraz cennym doświadczeniem.
Uproszczona, lekko cartoonowa kreska oraz dookreślająca zmieniające się porządki czasoprzestrzenne, odpowiednio dobrana kolorystyka (ciepła bądź chłodna – w zależności od wymowy i dramaturgii danego kadru czy sekwencji obrazów) to najważniejsze, choć nie jedyne atuty dzieła, w którym autor za pomocą prostych, lecz sprawdzonych środków rewelacyjnie ukazał relację między miejscem, pamięcią a tożsamością. Za przykład może posłużyć kadr (por. s. 20) przedstawiający kontener, w którym piętrzą się najróżniejsze śmieci – ale nie tylko. Wśród odpadków znajdują się bowiem swoiste artefakty rodzinnej pamięci oznaczone za pomocą kolorowych strzałek. Rzeczone strzałki łączą się z kolei z barwnymi okręgami, w których uwiecznione zostały konkretne wspomnienia. Stolik połączony został zatem z pomarańczową bańką, w której widzimy, jak José siedzi przy wspomnianym meblu wraz z ojcem i czyta książkę. Tapczan powiązany jest z niebieską bańką ukazującą wspólny seans w towarzystwie rodzica. Czerwona lampka nocna przywołuje wspomnienie José’ego czytającego w łóżku, fioletowe koło ukazuje bohatera w chwili, gdy wręcza laurkę z okazji Dnia Matki (ów prezent również wylądował na śmietniku), podczas gdy żółty but generuje obraz starego już ojca wkładającego rzeczone obuwie.
Emocjonująca, kameralna, pozbawiona wielkich słów i formalnie przemyślana autobiograficzna opowieść o (nie zawsze) szczęśliwych chwilach w życiu oraz o przezwyciężaniu samotności. Świetna lektura, nie bez kozery uhonorowana między innymi Nagrodą Eisnera w kategorii najlepszy komiks zagraniczny opublikowany w Stanach Zjednoczonych.
Fabuła recenzowanego dzieła ukazuje perypetie trójki rodzeństwa, które w rok po śmierci ojca wraca do tytułowego miejsca, w którym spędziło swoją młodość. Jako pierwszy do opuszczonego, konsekwentnie niszczejącego domu przybywa (razem z żoną) José, pisarz i scenarzysta, który w oczach swojego starszego brata Vicente’a (pojawiającego się z rodziną nieco później) jest ucieleśnieniem niezaradności. Posiadający artystyczną duszę José oraz pragmatyczny, podobnie jak zmarły ojciec nieznoszący bezczynności Vicente są niczym ogień i woda, a podszyte uszczypliwościami relacje między braćmi stara się łagodzić ich siostra Carla, przyjeżdżająca na weekend wraz z mężem i córką. Chociaż rodzeństwo zamierza sprzedać rodzinny dom (który od najmłodszych lat pomagali ojcu budować i wykańczać), każdy znaleziony w nim lub w jego okolicy przedmiot przywołuje bardzo osobiste historie. Trójkę bohaterów zaczyna trapić wątpliwość, czy wraz ze sprzedażą domu nie pozbędą się swojej przeszłości, w tym wspomnień o nieżyjących rodzicach.
Paco Roca z powodzeniem prezentuje w swoim komiksie szkic do portretu ojca (współtworzony także za sprawą relacji sąsiada i bliskiego przyjaciela seniora, sędziwego Manola), którego wspomnienie budzi u jego potomków nie zawsze pozytywne emocje. José jest przekonany, że rodzic nigdy nie zwracał uwagi na artystyczny dorobek syna, podczas gdy Vicente nie ma złudzeń, iż drogi zmarły był egoistą, który nikogo nie kochał (nie mówiąc już o tym, że zupełnie nie przejął się śmiercią małżonki) – oba stanowiska zostaną jednak zweryfikowane przez pozostałych członków rodziny, pozwalających spojrzeć na nieobecnego seniora z zupełnie innej strony. Z kolei Carla nie może pogodzić się z faktem, że ojciec odszedł, zanim zdążył poznać swoją wnuczkę. I choć w tym rodzinnym tyglu niejednokrotnie wrze, wspólnie spędzony weekend okaże się dla rodzeństwa nad wyraz cennym doświadczeniem.
Uproszczona, lekko cartoonowa kreska oraz dookreślająca zmieniające się porządki czasoprzestrzenne, odpowiednio dobrana kolorystyka (ciepła bądź chłodna – w zależności od wymowy i dramaturgii danego kadru czy sekwencji obrazów) to najważniejsze, choć nie jedyne atuty dzieła, w którym autor za pomocą prostych, lecz sprawdzonych środków rewelacyjnie ukazał relację między miejscem, pamięcią a tożsamością. Za przykład może posłużyć kadr (por. s. 20) przedstawiający kontener, w którym piętrzą się najróżniejsze śmieci – ale nie tylko. Wśród odpadków znajdują się bowiem swoiste artefakty rodzinnej pamięci oznaczone za pomocą kolorowych strzałek. Rzeczone strzałki łączą się z kolei z barwnymi okręgami, w których uwiecznione zostały konkretne wspomnienia. Stolik połączony został zatem z pomarańczową bańką, w której widzimy, jak José siedzi przy wspomnianym meblu wraz z ojcem i czyta książkę. Tapczan powiązany jest z niebieską bańką ukazującą wspólny seans w towarzystwie rodzica. Czerwona lampka nocna przywołuje wspomnienie José’ego czytającego w łóżku, fioletowe koło ukazuje bohatera w chwili, gdy wręcza laurkę z okazji Dnia Matki (ów prezent również wylądował na śmietniku), podczas gdy żółty but generuje obraz starego już ojca wkładającego rzeczone obuwie.
Emocjonująca, kameralna, pozbawiona wielkich słów i formalnie przemyślana autobiograficzna opowieść o (nie zawsze) szczęśliwych chwilach w życiu oraz o przezwyciężaniu samotności. Świetna lektura, nie bez kozery uhonorowana między innymi Nagrodą Eisnera w kategorii najlepszy komiks zagraniczny opublikowany w Stanach Zjednoczonych.
Paco Roca: „Dom” („La Casa”). Tłumaczenie: Tomasz Pindel. Kultura Gniewu. Warszawa 2021.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |