SWOJEJ TEORII LITERATURY NIE ZNACIE ('WIEK TEORII')
A
A
A
Na wstępie muszę wyznać: pierwszy raz omawiam książkę, której nie przeczytałam skrupulatnie od deski do deski; niemniej liczę na wyrozumiałość z uwagi na jej rozmiary i gęstą treść. Recenzentka ze mnie w tym wypadku niewydarzona także dlatego, że brak mi kompetencji porównywalnych z kwalifikacjami autorów, upoważniających do przywdziania szat krytyka. Podjęłam się jednak napisania tego tekstu nie z pychy czy nonszalancji, tylko z poczucia obowiązku, w przeświadczeniu o wielkim ciężarze gatunkowym „Wieku teorii” (można zażartować: przekraczającym nawet jego wagę). Odnoszę bowiem wrażenie, że na razie owa pozycja nie doczekała się odzewu recenzentów, jakiego jest warta. Może są zbyt onieśmieleni, a może pragną najpierw gruntownie się zapoznać z tym monumentalnym wydawnictwem, więc jego recepcja nastąpi z opóźnieniem. Bezsprzecznie powinno być oczekiwane i zasługuje na co najmniej życzliwe (lub wręcz owacyjne) przyjęcie, ale po jego lekturze nie zdziwiłabym się, gdyby nie przez wszystkich zostało dostrzeżone. Z pozoru nie sposób przeoczyć tak fundamentalnej publikacji, lecz skoro dotąd w zasadzie terra incognita stanowił jej przedmiot, czyli dorobek i tradycja polskiego literaturoznawstwa…
Pomysł na projekt wydaje się przeto genialny w swej prostocie, jednak, rzecz jasna, nie był prosty w urzeczywistnieniu ze względu na skalę przedsięwzięcia. Jego realizacja trwała aż siedem lat i była możliwa dzięki grantowi NCN. Szczęśliwie finis coronat opus, a na owo dzieło składają się – prócz rozpatrywanej tu monografii – równie pokaźne dwa tomy antologii oraz wcześniejsze przyczynki w czasopismach i działalność popularyzatorska zespołu badawczego. Ten ostatni, pod kierunkiem Danuty Ulickiej, tworzą niemal wyłącznie pracownicy Zakładu Poetyki, Teorii Literatury i Metodologii Badań Literackich ILP UW.
„Ale co tu odkrywczego, że konieczny był tak duży projekt?” – można powątpiewać. Naturalnie, nazwiska garstki czołowych polskich literaturoznawców są w środowisku humanistów rozpoznawalne, a studenci omawiają ich artykuły na zajęciach z teorii literatury i z poetyki, wszakże brakowało całościowego ujęcia osiągnięć kilku generacji uczonych (tytułowe stulecie obejmuje z grubsza okres 1914–2014). Co więcej, opracowanie to dowodzi prekursorstwa niemałej liczby rodzimych koncepcji w stosunku do zbliżonych idei, które automatycznie budzą skojarzenia z naukowcami zza oceanu lub znad Sekwany. Tymczasem właśnie ich teksty zdecydowanie dominują w bodaj wszystkich wydanych u nas antologiach teorii badań literackich jako reprezentatywne dla wyodrębnionych prądów czy orientacji (chyba jedynie fenomenologia Romana Ingardena przebiła się do kanonu). Same powody owej znaczącej nieobecności „Polish theory” w świadomości potencjalnych odbiorców nie tylko za granicą, ale też – o zgrozo! – w kraju należą do głównych wątków książki (zwłaszcza obszernego wprowadzenia redaktorki), a zmiana tego stanu rzeczy jawi się jako nadrzędny cel przyświecający autorom.
Rzeczone wprowadzenie – przedstawiające syntetycznie dynamikę historyczną oraz specyfikę polskiego literaturoznawstwa – wolno spuentować przysłowiem „cudze chwalicie, swego nie znacie”. O czym przekonuje Ulicka, naszej nowoczesnej teorii literatury nigdy nie cechowała zaściankowość, ba, u zarania tej dyscypliny istniało tutaj jej centrum, gdyż kształtowała się ona właśnie w Europie Środkowo-Wschodniej. Ponieważ w szerokim obiegu funkcjonują jedynie takie kierunki jak czeski strukturalizm i rosyjska szkoła formalna, warto przywołać choćby Jana Baudouina de Courtenay czy Jana Rozwadowskiego. Co ważne w kontekście tez stawianych w monografii, pierwszemu można przypisać antycypowanie różnych nurtów badań kulturowych literatury, z kolei obaj byli… językoznawcami. Według redaktorki współcześni uczeni z kręgu angloamerykańskiego nierzadko nieświadomie powielają, by tak rzec, postępowe idee wykoncypowane w pierwszej połowie ubiegłego wieku przez teoretyków z naszych rejonów globu, a spośród Polaków np. „przez Kazimierza Wóycickiego, który jednoczył historię literatury z poetyką, Manfreda Kridla programującego »badania integralne« nad literaturą, (…) Romana Ingardena – [w projekcie – wszystkie przyp. K.Sz.] historii literatury (…), która badałaby zmienność obiektów artystycznych w zależności od przemian »atmosfery kulturalnej« (…); Dawida Hopensztanda, który wykazał, jak (…) społeczno-światopoglądowa pozycja autora odwzorowuje się w lingwistycznych molekułach wypowiedzi; (…) Janusza Sławińskiego, który (…) poszukiwał (…) historii literatury godzącej jej wymiar diachroniczny z synchronicznym; Michała Głowińskiego, który taką dwuogniskową monografię (…) zawarł w studium o powieści młodopolskiej; Aleksandrę Okopień-Sławińską, (…) analizującą semantykę wypowiedzi poetyckiej (…) jako wypadkową znaczenia strukturalnego, referencyjnego, pragmatycznego i metajęzykowego (…). Wszyscy oni jednoznacznie odpowiadali na (…) [pytanie:] badać »sam« tekst, czy też tekst jako funkcję kontekstu. (…) [Dla nich] »estetyczne« i »pozaestetyczne«, »autonomiczne« i »społeczne« (…) należały do tej samej przestrzeni” (Ulicka 2007: 178). Szkoda tylko, że część teorii (powyższych i innych, np. koncepcja karnawału Stefana Srebrnego) nie została w monografii wnikliwiej scharakteryzowana.
Dlaczego zatem osiągnięcia polskich badaczy – nieraz uprzednie wobec zagranicznych, lub nawet stanowiące dla nich inspirację – nie są należycie nagłośnione? Mówiąc kolokwialnie: mieliśmy i mamy kiepski PR. A poważnie: na niewyrobienie sobie przez nas marki złożyło się dużo przyczyn – po okresie zaborów priorytetem była odbudowa nauki w ogóle, później przyszła zawierucha wojenna, następnie zabrakło, po pierwsze, podręczników sumujących dorobek Polaków, po drugie, jego popularyzatorów na emigracji (takich, jakimi w odniesieniu do prac przedwojennych uczonych rosyjskich stali się np. Tzvetan Todorov i Julia Kristeva we Francji), wreszcie – sami Polacy na obczyźnie promowali… cudze pomysły. Zawarte w „Wieku teorii” rozważania nad regułami krystalizowania się kanonów, zdobywania sławy i autorytetu w nauce oraz roli warunków politycznych i… przypadku w rozpowszechnianiu konkretnych idei można uznać za cenne obserwacje z zakresu socjologii wiedzy (zob. Franczak 2021: 10). „Odpominając” dokonania i przełomowe rozprawy (a niekiedy mikrostudia) polskich literaturoznawców, autorzy nie zapominają też o cyrkulacji teorii ani o inicjatywach międzynarodowych i wadze instytucjonalno-organizacyjnego zaplecza badań. To, którym mogliśmy się poszczycić w latach 50. i 60., skupiało w projektach komparatystycznych znamienitych reprezentantów różnych obszarów humanistyki z tzw. bloku wschodniego. Przede wszystkim jednak w monografii wykazuje się świeżość i nowatorstwo pewnych dawniejszych propozycji teoretycznych, dotyczących zagadnień, które wciąż nurtują kolejne pokolenia literaturoznawców.
Misji tej sprzyjać ma oryginalność opracowania tytułowego tematu – zarówno założeń metodologicznych, jak i definicji przedmiotu monografii oraz jej struktury. Te pierwsze, wypunktowane na początku tomu jako „Principia”, korespondują z aktualnymi prądami w humanistyce i wydają się wzorem dla podobnych syntez historii innych dyscyplin. Jeśli chodzi o przedmiot namysłu, dotąd synonimicznie posługiwałam się określeniami „teoria” i „literaturoznawstwo”, tymczasem kategorią, którą preferują redaktorka z zespołem, jest „nowoczesne literaturoznawstwo teoretyczne”. Wprawdzie sama Ulicka napisała niegdyś artykuł pt. „Obrona teorii”, lecz dostrzega negatywne konotacje owego pojęcia, których sedno przypomnę za Burzyńską: „[G]łównym celem ataków poststrukturalistycznej krytyki nauki o literaturze stała się (…) teoria lansowana przez strukturalistów, wzorowana na modelu nauk ścisłych – ogólna, obiektywna, uniwersalna i autonomiczna, a więc niezależna od uwikłań politycznych i etycznych, niepodatna na zmiany historyczne i kulturowe, stroniąca od wpływów rasowych, etnicznych czy płciowych. A więc teoria, dla której (…) tekst literacki był tylko niewiele znaczącym przypadkiem, mającym potwierdzić ogólne prawo (…)” (Burzyńska 2006: 43). Z tego względu, jak tłumaczy Ulicka (dla powiększenia bibliografii cytuję wywiad z „Nowych Książek”): „Odrzucenie terminu »teoria literatury« może dobrze pokazać rzeczywiste oblicze i niebywały rozmach literaturoznawstwa, które zaczęło się w pierwszych dekadach XX wieku i ma się dobrze do dzisiaj, choć bywa różnie nazywane, na przykład poetyką kulturową lub kulturową teorią literatury. Po drugie, nazwa »literaturoznawstwo« pomaga przezwyciężyć stereotypy o rzekomej rozdzielności teorii oraz historii literatury i krytyki literackiej” („Literaturoznawstwo…” 2021: 6).
Aczkolwiek, jak zauważa recenzentka, redaktorka nie wykorzystała szansy zredefiniowania „teorii” (zob. Skubaczewska-Pniewska 2020: 401), w efekcie zarysowane zostało nowe pole badawcze. Pozwala to zacierać konwencjonalne, ograniczające podziały na (sub)dyscypliny, by wyeksponować szerokie kulturowe tło i rozmaite uwarunkowania działalności polskich literaturoznawców oraz długie trwanie podejmowanych przez nich zagadnień. Tu przechodzę do wzmiankowanej struktury monografii, pionierskie jest bowiem porzucenie paradygmatu przeglądu kierunków czy metodologii na rzecz tego, co autorzy nazywają tematami kulturowymi. Ulicka uprzedza głosy sceptyków: „Cena, jaką przyszło zapłacić za uporządkowanie czasoprzestrzeni nowoczesnego literaturoznawstwa polskiego wedle innego kryterium, jest wysoka: sięga ryzyka sugestii, że nie było polskiego formalizmu, strukturalizmu, polskiej fenomenologii, hermeneutyki i psychoanalizy, socjologii literatury (…), »szkół« i »kierunków«, na które zwyczajowo dzieli się pole literaturoznawcze. Były, ale splecione ze sobą. Sytuowały się w strefach międzygranicznych” (s. 128).
Zanim przyjrzę się owym tematom, muszę powiedzieć o innych splotach, zaakcentowanych zwłaszcza w rozprawie wstępnej redaktorki. Chodzi o uzależnienie prowadzenia badań od okoliczności kulturowo-politycznych i społeczno-ekonomicznych, a przede wszystkim o wzbogacenie suchych tez i koncepcji o wymiar personalny (rzekłabym za Znanieckim: współczynnik humanistyczny), gdyż de facto nie sposób odseparować spraw naukowych od biograficznych, wypreparować teorii z życia. Z książki poznajemy zatem określone osobowości, sympatie i więzi towarzyskie (podrozdział „Kręgi zażyłości”), dzięki którym odsłaniają się kulisy różnych przedsięwzięć naukowych oraz wzajemne wpływy. Jak zaznacza Ulicka, gros idei powstawało nie w akademickich gabinetach, lecz w spontanicznej atmosferze seminariów i kół naukowych czy wolnomyślicielskich. „Miejsc, w których można by ulokować narodziny teorii literatury, takich jak kabaret, kawiarnia, prywatne mieszkanie, drukarenka, plac publiczny, da się znaleźć więcej. (…) wszystkie należą do przestrzeni nieoficjalnych. Bez zrozumienia takiego usytuowania początków dyscypliny cała jej dalsza historia pozostanie niejasna albo będzie rozumiana opacznie: przedstawiana jako dzieje koncepcji pretendującej (…) do bezpodmiotowej nauki czystej (…)” (Ulicka 2017: 10). Uwypuklenie relacji personalnych bynajmniej nie sprowadza się do sielankowego obrazka – nie tylko dlatego, że w grę wchodziły również animozje, ale także ponieważ na owe znajomości nakładają się spory światopoglądowe, dramatyczne wydarzenia związane z czyimś żydowskim pochodzeniem, koniecznością emigracji czy dokonywania innych trudnych wyborów, np. w 1968 roku. Biografie badaczy okazują się więc skomplikowane i mocno osadzone w kontekście geopolitycznym, w burzliwej historii minionego wieku.
Wewnętrznie złożone i splecione ze sobą są też tematy poruszane w tomie, niemniej jego kompozycja – mimo ogromu materiału – prezentuje się przejrzyście. Jak sygnalizowałam, przyjęto ujęcie problemowe, rozpisane na osiem części (prócz wstępu) o zazwyczaj intrygujących, niebanalnych tytułach. Oczywiście pewne kwestie mieszczą się na przecięciu różnych tematów, a sami literaturoznawcy zajmowali się wieloma zagadnieniami, zatem autorzy nieraz odsyłają do siebie nawzajem, lecz zasadniczo się nie dublują. Natomiast jednogłośnie twierdzą, że niezależnie od zmiany badanego materiału i pojawiania się nowych układów odniesienia (np. parantele literatury z multimediami) wybrane przez nich tematy persewerują w pracach literaturoznawców od początków dyscypliny po dzień dzisiejszy. Niektóre problemy z zakresu stylistyki czy genologii bywają niekiedy traktowane niczym dziewicza dżungla i jako badacze nieraz nie wiemy (z pokorą wliczam siebie do tego grona), skąd przychodzimy i kim jesteśmy. To również jedno z zadań monografii formułowanych przez Ulicką: „Zrekonstruowania innej, nieznaturalizowanej przeszłości wymaga nie tyle sama przeszłość, ile – teraźniejszość. Dopiero (…) śledząc ruchy literaturoznawstwa: przemieszczeń tematyk i problematyk do nowych kontekstów, transformacji języków ich wysłowienia, przesunięć znaczeniowych terminów, zmienności punktów widzenia, można zrozumieć własne usytuowanie i własne języki” (s. 136). Co znamienne, rozprawy zawarte w „Wieku teorii” nie stanowią podręcznikowego wykazu pojęć, lecz raczej wciągające opowieści, zachowujące wszakże najwyższe standardy naukowości. Przyjrzę się im kolejno, acz skrótowo i wybiórczo.
*
Tomasz Bilczewski rozpatruje aspekty podmiotowości – statusu tego, kto w tekście mówi – podkreślając, że „kryzys podmiotu” konstatowany przez Rolanda Barthes’a i Michela Foucaulta miał antecedencje u polskich uczonych już przed wojną, a „egzorcyzmowanie jednostki twórczej” (s. 171, hasło Zygmunta Łempickiego) wywoływało płomienne polemiki. Niechęć do psychologizmu umożliwiła odmienne uchwycenie przedmiotu badań literackich, rozwój fenomenologii i strukturalizmu. Więcej miejsca autor studium poświęca m.in. Okopień-Sławińskiej, która poszerzyła schemat Émile’a Benveniste’a „ja – ty – on” o perspektywę komunikacyjną; zdaniem Bilczewskiego widzimy tu nie tylko „drobiazgową językową analizę »nieuchronności uprzedmiotowienia Ja w tekście« (…), ale także starania podjęte przez polski strukturalizm, by oświetlić złożone relacje między mową a pismem – relacje, które w szczególny sposób zaprzątały uwagę zarówno hermeneutyki obecności (Ricoeur), zwolenników Derridiańskiej écriture, jak i przedstawicieli współczesnej refleksji nad związkami literatury i historiografii, oralności i piśmienności, badań nad mediami (…)” (s. 201). W rozprawie mowa ponadto o nowszych analizach roztrząsanego problemu, nakierowanych na kwestie tożsamości, zmysłowości oraz płci biologicznej i kulturowej, takich jak odkrywanie „ducha inności” na seminariach Marii Janion czy wybrane prace współczesnych literaturoznawców (np. Romy Sendyki o podmiotowości performatywnej). Jedynie połowicznie zatem zgodzę się ze Skubaczewską-Pniewską (zob. 2020: 404), że autor słabo wyodrębnił polskie konceptualizacje podmiotowości, które gubią się w obfitości odniesień do zachodnich myślicieli i badaczy.
Stylistykę i semantykę przybliża Michał Mrugalski, poruszający m.in. tematy szeroko rozumianego przekładu, stylizacji, specyfiki formy wierszowej, intertekstualności, ale też odbiorcy wirtualnego i realnego, ról i masek „ja” poetyckiego, wreszcie materialności tekstu (książki) i roli typografii. Nie pierwszy raz wyręczę się obszernym cytatem, lecz doskonale streszcza on ten ciekawy rozdział, w dodatku również zaakcentowane w nim zostało prekursorstwo uczonych znad Wisły: „Konstelację »styl – semantyka – pragmatyka« w języku poetyckim literaturoznawcy polscy obserwowali przede wszystkim ze względu na trzy problemy badawcze: różnojęzyczności, indywidualności i cielesności. Każdy z tych problemów był stawiany na tle zagadnień kontrastujących (…): ekwiwalencji, ogólności i umowności (arbitralności). Te przeciwstawne pary wyznaczały cechy dystynktywne wypowiedzi aktualizujących język poetycki, to znaczy wzmacniających różnojęzyczność kultury, indywidualność wyrazu i cielesność odbioru. Takie właśnie perspektywy otworzyły pisma Wóycickiego z lat 1912–1922. Zawarte w nich poglądy były radykalnie nowe i zarazem typowe dla ówczesnej literaturoznawczej formacji intelektualnej w Europie Środkowej i Wschodniej, która za cel postawiła sobie przeprowadzenie rewolucji naukowej” (s. 234).
W części dotyczącej namysłu nad formami literackimi Przemysław Pietrzak udowadnia, że kluczowe obecnie kwestie genologii były już podnoszone przez polskich badaczy, a ich koncepcje dawno miały aspekt kulturowy. „Gatunek” bowiem traktowano nie jako sprawę konwencji estetycznej, lecz odzwierciedlenie określonego sposobu odczuwania i stylu myślenia, czyli związanej z konkretną epoką wizji człowieka i rzeczywistości. Pierwiastek antropologiczny był istotny m.in. w studium Stefanii Skwarczyńskiej o „życiowej genezie” gatunków, wyprzedzającym Bachtinowskie „gatunki mowy”. (Notabene, lwowsko-łódzka uczona – którą szczególnie cenię jako autorkę niezastąpionej „Teorii listu” – ukuła też termin „literatura stosowana”). Trzon rozdziału stanowi prezentacja trzech grup zagadnień: „Twory wielogatunkowe, hybrydyczne, intermedialne”, „Życie, kultura, egzystencja. Gatunek w świecie ludzkim” oraz „Problem świadomości gatunkowej”. Pietrzak, przywoławszy m.in. idee Głowińskiego i Edwarda Balcerzana, wskazuje, że w genologii nie chodzi o spekulacje akademickie, i za Stanisławem Balbusem zwraca uwagę na „przesunięcie hermeneutyczne”: „Oto podstawowy sposób istnienia zjawisk literackich – lektura – zostaje rozpoznany jako proces kształtowany przez założenie pewnych właściwości gatunkowych danego tekstu. Gatunek byłby więc swoistą »jednostką budulcową« świadomości czytelników, a przez to filtrem kontrolującym rozumienie, interpretację i ocenę tekstu” (s. 316–317).
Joanna Jeziorska-Haładyj w części „Opowiadanie i oddziaływanie” zgłębia badania nad narracją oraz odbiorem i perspektywą czytelnika. Podkreśla, że powszechne dziś szerokie pojmowanie „narracji” w duchu tożsamości życia i opowieści przyjęto u nas bardzo przychylnie, ale raczej odtwórczo w stosunku do myślicieli zachodnich, natomiast na miano oryginalnej i wybitnej zasługuje polska „tekstocentryczna” teoria narracji. Zogniskowana była ona na komunikacji literackiej (nie zaś, jak zachodnia, na schematach fabularnych), zapoczątkowana m.in. przez Kazimierza Bartoszyńskiego i rozwijana przez Głowińskiego i Sławińskich. Także w tym rozdziale dowodzi się, że i wcześniej powstawały odkrywcze rozprawy, a badacze byli au courant z literaturą światową, np.: „Dojrzałą, wspartą na bogatym materiale powieściowym – prozy wówczas najnowszej – teorię punktów widzenia sformułowała Gruszecka (1927) w dwóch artykułach, w których na pierwszy plan wysunęła kwestię prerogatyw narratora. (…) była to problematyka nieczęsto podejmowana w refleksji nad utworami narracyjnymi. (…) Potraktowane łącznie, prace Wóycickiego i Gruszeckiej układają się w kompletną teorię powieści punktu widzenia, równoległą wobec kanonicznych rozpoznań poczynionych na obszarze literatury angielskiej” (s. 351–352).
Z racji zainteresowania literaturą dokumentu osobistego najdokładniej i z największą przyjemnością przeczytałam studium Artura Hellicha poświęcone płynnym granicom między nauką a sztuką (różnymi dyskursami) – literaturoznawcom, którzy „poszerzali emploi” (żartobliwe określenie przez Głowińskiego własnych „Czarnych sezonów”). Nietrudno wymienić liczne utwory publikowane w ostatnich latach przez teoretyków literatury, zarówno powieściowe, jak i wspomnieniowe czy eseistyczne (jako absolwentkę Uniwersytetu Śląskiego cieszy mnie, że autor nie omieszkał nadmienić o „Nagrobku ciotki Cili” Stefana Szymutki ani o „Lajermanie” Aleksandra Nawareckiego). Ale z tej części książki możemy dowiedzieć się więcej również np. o twórczości poetyckiej czy o odkrywanych w prywatnych archiwach, młodzieńczych próbach literackich dawniejszych badaczy. Zazdroszczę Hellichowi szansy obcowania z tak fascynującymi źródłami; na szczęście udostępnił on niektóre czytelnikom. W rezultacie możemy obejrzeć takie rarytasy jak reprodukcja jednej ze stron manuskryptu „Kręgów obcości” Głowińskiego czy zabawnego sprawozdania Jerzego Ziomka za rok 1988/89 pt. „Moje biurko”, z podziałem tekstów na opublikowane oraz znajdujące się w druku, na warsztacie, w planach i… w sercu; ten ostatni dział obejmuje „»Krótki kurs historii literatury polskiej« (w jednym tomie) – czas ukończenia? może u czubków?” (s. 387). Niemniej choć w rozdziale mowa także np. o zabawach literackich (nie tylko Szymborska się kłania), nie dominuje warstwa anegdotyczna; jest to – podobnie jak pozostałe w monografii – rzetelna i imponująca rozprawa. I podobnie jak w innych przypomina się tu o przedwojennych prekursorach, m.in. wyszczególniony został casus Anieli Gruszeckiej, a w nim – chiazmatyczna relacja znamienna dla uczonych piszących „obiema rękami”: własne doświadczenia literackie dostarczały jej impulsów do refleksji teoretycznych, z kolei rozbiór cudzych utworów rozwijał świadomość pisarską. „Gruszecka była autorką przedwojennej (…) powieści kryptolesbijskiej (1933) i powojennych szkiców o historii polskiego językoznawstwa (1977), (…) twórczynią wielotomowej powieści historycznej (1962–1970), w której z iście white’owską, narratywistyczną podejrzliwością potraktowała polskie dzieła historiograficzne (…). Jej krytyczne omówienia literatury dziecięcej (…) były pisane przez doświadczoną autorkę książek dla dzieci (…)” (s. 390).
„Myślenie geograficzne” i wymiary przestrzenne w polskim literaturoznawstwie rozważa Adela Kobelska. Naczelną kategorią czyni „świat umiejscowiony”, która jawi się jako „dużo pojemniejsza niż »świat przedstawiony« (…); związana nie tylko z konstrukcją wewnętrznej rzeczywistości dzieła, lecz także z tym, co łączy się z okolicznościami jego powstania i odbioru, z jego wymiarem gatunkowym oraz z pozycją, jaką zajmuje ono w tradycji literackiej” (s. 427). Od razu widać, że nie chodzi wyłącznie o topografię (w ostatnich dekadach modną po tzw. zwrocie geograficznym); autorka proponuje typologię „stylów umiejscawiania rzeczywistości artystycznej w realnej oraz realnej w artystycznej” (s. 429) i prezentuje kolejno aspekty historiograficzne (powiązanie miejsca z dziejami pewnej grupy), poetologiczne (jak realia geograficzne wpływają na formę utworu), (auto)biograficzne, socjograficzne i topograficzne. „A co z prekursorami?” – może zapytać czytelnik. Otóż powraca tu nazwisko Skwarczyńskiej, z której idei czerpie tzw. nowy regionalizm, bo choć nawet w szkole średniej wzmiankuje się o międzywojennym regionalizmie, odkrywczość uczonej „polegała na potraktowaniu aspektu regionalnego jako mówiącego coś przede wszystkim o samej literaturze, o jej charakterze, o mechanizmach jej powstawania. Tymczasem w przeważającej liczbie prac z lat 30. (ale też rozpraw dużo późniejszych) badanie twórczości regionalnej stawało się jednak asumptem do opisu ziem i jej mieszkańców” (s. 442).
„Jaka wiedza o literaturze kryje się w półcieniach gotyckiej katedry? Jakie układy choreograficzne potrafią rozkołysać wiersz?” (s. 487) – takimi metaforami Magdalena Szczypiorska-Chrzanowska otwiera tekst, w którym przygląda się intersemiotyczności i intermedialności. Ujmuje je na trzy sposoby: w kalendarium przełomowych wydarzeń, kardynalnych formuł i publikacji (rozpoczyna od studium Witkiewicza „Mickiewicz jako kolorysta” z 1885 roku); w swoistych „kolażach” uwypuklających zazębianie się tematów i rozwiązań w literaturze (a także badaniach nad nią) i w innych sztukach; wreszcie – w zarysie tła XX-wiecznego namysłu nad owymi powinowactwami. Warto zaznaczyć, że część kalendarzowa jest zgrabnie ułożona, np. rok 1996 ukazany został jako ważny dla splotów literatury z fotografią – wydano wówczas „Formy pamięci” Marka Zaleskiego, tłumaczenie „Światła obrazu” Barthes’a oraz „Widnokrąg” Wiesława Myśliwskiego (w powieści tej fotografia stanowi lejtmotyw i symbol odsyłający do refleksji nad pracą pamięci). Z kolei w części „kolażowej” zwracają uwagę trafne cytaty użyte jako tytuły podrozdziałów. Najbardziej uderzające jednak – tym razem niemile – może być pominięcie muzyki, skoro roztrząsa się tu nie tylko interferencje literatury i filmu, ale nawet relacje między nią a architekturą i rzeźbą. Na szczęście hasło „muzyczność” w indeksie kieruje nas do rozprawy o genologii, gdzie co nieco o takich korelacjach przeczytamy.
Mocną, nomen omen, kodę tworzy omawiany przez Ulicką problem referencji (czyli m.in. prawdy, mimesis, przedstawienia, modelowania, doświadczenia), gdyż wydaje się bazowy w stosunku do pozostałych tematów – pociąga za sobą podstawowe rozstrzygnięcia filozoficzne, będące punktem wyjścia konceptualizacji innych zagadnień. Różne sposoby ujęcia związków literatury z rzeczywistością (absolutną „autonomia sztuki” wypada uznać za nierealną) badaczka naświetla z trzech perspektyw: jako rzeczywistość w literaturze, literaturę w rzeczywistości oraz rzeczywistość literatury.
*
O czym już napomknęłam, większość studiów zawartych w „Wieku teorii” odzwierciedla nie tylko erudycję autorów, lecz także pracę z frapującymi materiałami archiwalnymi. Dodam, że jako istotne źródło potraktowano przekazy ustne, wspomnienia żyjących bohaterów książki, rodzinne anegdoty. Jeśli chodzi o archiwalia, trzeba podkreślić liczne odkrycia, m.in. spuściznę Hopensztanda we Lwowie czy korespondencję Jakobsona i Marii Renaty Mayenowej. Prywatne fotografie, dokumenty i zapiski tworzą znakomity wizualny komentarz do treści (np. w rozdziale o intersemiotyczności znajdziemy reprodukcję fragmentu notatek z dyskusji nad referatem Seweryny Wysłouch „Tekst i ilustracja. Problemy koegzystencji” z 1984 roku). Poruszające są niektóre listy, a nieoficjalne zdjęcia – pełne uroku, ale i ze zbiorów publicznych zaczerpnięto urzekające fotografie, chociażby tę podpisaną „Tata piszący przy stole”, którą wykonał 10-letni (!) Witkacy w 1895 roku. Niekiedy dopiero podpis odsłania głębszą treść, wskazując, czasem aluzyjnie, znaczące okoliczności: „Michał Głowiński przed Ostrą Bramą w Wilnie (fotografia z wyjazdu zorganizowanego przez Instytut Badań Literackich do miasta – rodzinnego dla niektórych uczestników – w 1967 roku)” (s. 310).
Skoro mowa o komentarzach, sporo ich pomieszczono w przypisach – nie tyle dolnych, ile… bocznych, na szerokim marginesie wewnętrznym, który w tak grubych tomach stanowi sensowne rozwiązanie, a ponadto zachęca do własnych uwag w trakcie lektury. (Swoją drogą, książka została bardzo estetycznie i jak zawsze profesjonalnie złożona przez Wydawnictwo i Pracownię d2d). W owych marginaliach nieraz trafimy na ciekawostki, np. „sumieszka” – jak nazywa Ulicka tematy-anomalie, spoza tradycyjnych ram literaturoznawstwa – to: „Dosłownie: mieszanina kaszy gryczanej i mąki; słowo, którego Pigoń, admirator wprowadzania do języka naukowego wyrażeń potocznych i ludowych, użył na określenie Mickiewiczowskiego mieszania języków regionalnego i literackiego” (s. 113).
Dzięki taki dygresjom i uzupełnieniom każde studium przypomina ogród o rozwidlających się ścieżkach, a wrażenie to potęguje olbrzymia baza bibliograficzna. Dla przykładu we wstępie do części o „opowiadającym” na końcu listy nurtów eksponujących lub problematyzujących podmiotowość czytamy: „[Z]najdą w tym spisie coś dla siebie [też] badacze rozmaitych wspólnot ludzkich i nie-ludzkich, przedstawiciele posthumanizmu i ekokrytyki; eksploratorzy dylematów postsekularyzmu i odpowiedzialności etycznej, trybów dyslokacji fizycznej oraz symbolicznej, na które można spojrzeć zarówno z perspektywy wiedzy o przekładzie, jak i interesujących geopoetykę autobiogeografii i geo(bio)grafii; biografii transgranicznych oraz (po)granicznych” (s. 164–165). W cytacie pominęłam przypisy, tymczasem przy każdym z wymienionych prądów widnieje co najmniej jeden odsyłacz.
Jeśli potrzeba jeszcze jakichś świadectw wielkiego rozmachu „Wieku teorii”, warto przejrzeć indeksy – nazwisk, a zwłaszcza rzeczowy. Tu oprócz elementarnych pojęć nauk o literaturze napotkamy także dość nieoczekiwane, typu „awatar”, „introspekcja”, „niesamowite” czy „rzut oka” (to akurat „szczególny rodzimy gatunek wypowiedzi naukowej na temat historii literaturoznawstwa teoretycznego »za granicą« i »w Polsce«” [s. 12]). Ze względu na swoje zainteresowania filozofią i teorią historii wyliczę różne jej odmiany, które wypunktowano w indeksie: alternatywna, demaskatorska, domyślna, drobiazgowa (!), idei, improwizowana, intelektualna, języka, komparatystyczna, konstruowana, kulturowa, literatury, lokalna, nauki, niebyła, obyczajów, poszlakowa, potencjalna, ratownicza, regionalna, reparacyjna, robiona (!), splątana, strategiczna, sztuki, terminu, wiersza, wynajdywana (s. 629). Dziwię się jednak, że zabrakło – tak ważnej w owym tomie – historii instytucji.
Mimo tej obfitości wątków wyłania się z niego spójny i kompleksowy obraz rozwoju nauk o literaturze w Polsce na tle porównawczym. Przekonuje on, że międzynarodowe kanony teorii literatury istotnie należy odświeżyć i rozbudować o koncepcje i prace szeregu rodzimych badaczy, nieustępujące wartością ustaleniom słynniejszych kolegów po fachu z zagranicy. Trudno kwestionować doniosłość tego inspirującego dzieła czy nie pisać o nim z podziwem, choć można dyskutować z detalami merytorycznymi. Prawdopodobnie inni autorzy zaakcentowaliby inne dokonania, szczególnie w przypadku wciąż czynnych literaturoznawców – niewykluczone, że ktoś z nich poczuje się niedoceniony. Sama muszę sprostować tylko pewne zdumiewające przeoczenie (?). Mianowicie redaktorka sygnalizuje: „Rozpoznanie tych polityk wymaga także historycznego słownika terminów literackich (…)” (s. 590), „Zanim powstaną takie monografie (…) i historyczny, wielostronnie skontekstualizowany słownik terminów literackich” (s. 591). Na stronie internetowej IFP UW jako jeden z oczekiwanych rezultatów ukazania się omawianej książki podano wprost „rozbudzeni[e] potrzeby wypracowania nowego słownika terminów literackich – niepowielającego słowników istniejących, kierującego się zasadami historyzmu i użycia, który przyczyniłby się także do rozpoznania mechanizmów powstawania i osiągnięcia statusu terminu w humanistyce” (link w bibliografii). Tymczasem przecież już w 2018 roku ujrzała światło dzienne publikacja realizująca owe założenia – „Ilustrowany słownik terminów literackich. Historia, anegdota, etymologia” pod redakcją Zbigniewa Kadłubka, Beaty Mytych-Forajter i Aleksandra Nawareckiego. Dlatego przekornie obok owego słownika na podręcznej półce z literaturo- i językoznawczymi kompendiami stawiam teraz „Wiek teorii”, wdzięczna, że jestem szczęśliwą posiadaczką jednego z zaledwie 300 egzemplarzy (zawiedzionych uspokajam: na stronie WWW wydawnictwa można nabyć również e-book).
Jonathan Culler w „Teorii literatury” twierdzi przewrotnie: „[J]akkolwiek oceniałbyś swoją wiedzę, nigdy nie zyskasz pewności, czy rzeczywiście »musisz przeczytać« Jeana Baudrillarda, Michaiła Bachtina, Waltera Benjamina, Helene Cixous, C.L.R. Jamesa, Melanie Klein czy Julię Kristevą, czy też możesz spokojnie o nich zapomnieć” (Culler 1998: 24). Nie rozstrzygając tego dylematu, powiedziałabym, że „Wiek teorii” niewątpliwie dowodzi, iż warto przypomnieć – sobie i światu – o dorobku polskich literaturoznawców, i sam stanowi milowy krok w tym kierunku.
*
Postscriptum. Monografia obejmuje aspekty teoretyczne, antologia – praktyczne, tzn. teksty, niemniej istnieje również aspekty praktyczny w sensie: życiowy, i nie chodzi tylko o losy uczonych, ale o losy nas wszystkich, o doniosłość refleksji literaturoznawczej. Szczególnie dała mi do myślenia aforystyczna uwaga na luźnej notatce Sławińskiego, wydobytej z rodzinnego archiwum: „W związku z »iloczynowym« położeniem humanistyki – na skrzyżowaniu różnych języków – humanista jest »człowiekiem bez właściwości« – w Musilowskim sensie tego określenia; może być pisarzem, filologiem, filozofem, uczonym albo pozainstytucjonalnym ględziarzem w końcu – właśnie może być: to jego stan i sposób życia” (s. 372). Dopełniać tę quasi-definicję zdaje się sugestia Ulickiej, że humanista może też i powinien być zaangażowany społecznie, uwrażliwiać innych chociażby na próby manipulacji: „Moje ulubione wspomnienie Szkłowskiego: z przyjacielem Jakubińskim – Lew Jakubiński był językoznawcą – chodzili do portu uczyć marynarzy teorii języka poetyckiego. W 1917 roku! Po co? Po to, żeby uzmysłowić im, co język robi – nami i z nami; co potrafi. Stąd w literaturoznawstwie nowoczesnym postawienie na krytycyzm i samokrytycyzm, na rozbudzenie krytycznej świadomości społecznej w stosunku do różnych sił, z których większość materializuje się w komunikacji językowej” („Literaturoznawstwo…” 2021: 9).
LITERATURA:
Burzyńska A.: „Czy teoria literatury jeszcze istnieje?”. „Teksty Drugie” 2006, nr 1/2.
Culler J.: „Teoria literatury”. Przeł. M. Bassaj. Warszawa 1998.
Franczak J.: „Widma tradycji”. „Nowe Książki” 2021, nr 3.
„Literaturoznawstwo jest po to, by uczyć myślenia. Z profesor Danutą Ulicką rozmawia Jagoda Wierzejska”. „Nowe Książki” 2021, nr 3.
Skubaczewska-Pniewska A.: „Rzut oka na trylogię (pod redakcją) Danuty Ulickiej”. „Przestrzenie Teorii” 2020, nr 34.
Ulicka D.: „Obrona teorii”. „Teksty Drugie” 2007, nr 4.
Ulicka D.: „Przestrzenie teorii”. „Białostockie Studia Literaturoznawcze” 2017, t. 11.
„Wiek teorii” [informacje o publikacji]. http://ilp.uw.edu.pl/2020/12/28/wiek-teorii-sto-lat-nowoczesnego-literaturoznawstwa-polskiego/.
Pomysł na projekt wydaje się przeto genialny w swej prostocie, jednak, rzecz jasna, nie był prosty w urzeczywistnieniu ze względu na skalę przedsięwzięcia. Jego realizacja trwała aż siedem lat i była możliwa dzięki grantowi NCN. Szczęśliwie finis coronat opus, a na owo dzieło składają się – prócz rozpatrywanej tu monografii – równie pokaźne dwa tomy antologii oraz wcześniejsze przyczynki w czasopismach i działalność popularyzatorska zespołu badawczego. Ten ostatni, pod kierunkiem Danuty Ulickiej, tworzą niemal wyłącznie pracownicy Zakładu Poetyki, Teorii Literatury i Metodologii Badań Literackich ILP UW.
„Ale co tu odkrywczego, że konieczny był tak duży projekt?” – można powątpiewać. Naturalnie, nazwiska garstki czołowych polskich literaturoznawców są w środowisku humanistów rozpoznawalne, a studenci omawiają ich artykuły na zajęciach z teorii literatury i z poetyki, wszakże brakowało całościowego ujęcia osiągnięć kilku generacji uczonych (tytułowe stulecie obejmuje z grubsza okres 1914–2014). Co więcej, opracowanie to dowodzi prekursorstwa niemałej liczby rodzimych koncepcji w stosunku do zbliżonych idei, które automatycznie budzą skojarzenia z naukowcami zza oceanu lub znad Sekwany. Tymczasem właśnie ich teksty zdecydowanie dominują w bodaj wszystkich wydanych u nas antologiach teorii badań literackich jako reprezentatywne dla wyodrębnionych prądów czy orientacji (chyba jedynie fenomenologia Romana Ingardena przebiła się do kanonu). Same powody owej znaczącej nieobecności „Polish theory” w świadomości potencjalnych odbiorców nie tylko za granicą, ale też – o zgrozo! – w kraju należą do głównych wątków książki (zwłaszcza obszernego wprowadzenia redaktorki), a zmiana tego stanu rzeczy jawi się jako nadrzędny cel przyświecający autorom.
Rzeczone wprowadzenie – przedstawiające syntetycznie dynamikę historyczną oraz specyfikę polskiego literaturoznawstwa – wolno spuentować przysłowiem „cudze chwalicie, swego nie znacie”. O czym przekonuje Ulicka, naszej nowoczesnej teorii literatury nigdy nie cechowała zaściankowość, ba, u zarania tej dyscypliny istniało tutaj jej centrum, gdyż kształtowała się ona właśnie w Europie Środkowo-Wschodniej. Ponieważ w szerokim obiegu funkcjonują jedynie takie kierunki jak czeski strukturalizm i rosyjska szkoła formalna, warto przywołać choćby Jana Baudouina de Courtenay czy Jana Rozwadowskiego. Co ważne w kontekście tez stawianych w monografii, pierwszemu można przypisać antycypowanie różnych nurtów badań kulturowych literatury, z kolei obaj byli… językoznawcami. Według redaktorki współcześni uczeni z kręgu angloamerykańskiego nierzadko nieświadomie powielają, by tak rzec, postępowe idee wykoncypowane w pierwszej połowie ubiegłego wieku przez teoretyków z naszych rejonów globu, a spośród Polaków np. „przez Kazimierza Wóycickiego, który jednoczył historię literatury z poetyką, Manfreda Kridla programującego »badania integralne« nad literaturą, (…) Romana Ingardena – [w projekcie – wszystkie przyp. K.Sz.] historii literatury (…), która badałaby zmienność obiektów artystycznych w zależności od przemian »atmosfery kulturalnej« (…); Dawida Hopensztanda, który wykazał, jak (…) społeczno-światopoglądowa pozycja autora odwzorowuje się w lingwistycznych molekułach wypowiedzi; (…) Janusza Sławińskiego, który (…) poszukiwał (…) historii literatury godzącej jej wymiar diachroniczny z synchronicznym; Michała Głowińskiego, który taką dwuogniskową monografię (…) zawarł w studium o powieści młodopolskiej; Aleksandrę Okopień-Sławińską, (…) analizującą semantykę wypowiedzi poetyckiej (…) jako wypadkową znaczenia strukturalnego, referencyjnego, pragmatycznego i metajęzykowego (…). Wszyscy oni jednoznacznie odpowiadali na (…) [pytanie:] badać »sam« tekst, czy też tekst jako funkcję kontekstu. (…) [Dla nich] »estetyczne« i »pozaestetyczne«, »autonomiczne« i »społeczne« (…) należały do tej samej przestrzeni” (Ulicka 2007: 178). Szkoda tylko, że część teorii (powyższych i innych, np. koncepcja karnawału Stefana Srebrnego) nie została w monografii wnikliwiej scharakteryzowana.
Dlaczego zatem osiągnięcia polskich badaczy – nieraz uprzednie wobec zagranicznych, lub nawet stanowiące dla nich inspirację – nie są należycie nagłośnione? Mówiąc kolokwialnie: mieliśmy i mamy kiepski PR. A poważnie: na niewyrobienie sobie przez nas marki złożyło się dużo przyczyn – po okresie zaborów priorytetem była odbudowa nauki w ogóle, później przyszła zawierucha wojenna, następnie zabrakło, po pierwsze, podręczników sumujących dorobek Polaków, po drugie, jego popularyzatorów na emigracji (takich, jakimi w odniesieniu do prac przedwojennych uczonych rosyjskich stali się np. Tzvetan Todorov i Julia Kristeva we Francji), wreszcie – sami Polacy na obczyźnie promowali… cudze pomysły. Zawarte w „Wieku teorii” rozważania nad regułami krystalizowania się kanonów, zdobywania sławy i autorytetu w nauce oraz roli warunków politycznych i… przypadku w rozpowszechnianiu konkretnych idei można uznać za cenne obserwacje z zakresu socjologii wiedzy (zob. Franczak 2021: 10). „Odpominając” dokonania i przełomowe rozprawy (a niekiedy mikrostudia) polskich literaturoznawców, autorzy nie zapominają też o cyrkulacji teorii ani o inicjatywach międzynarodowych i wadze instytucjonalno-organizacyjnego zaplecza badań. To, którym mogliśmy się poszczycić w latach 50. i 60., skupiało w projektach komparatystycznych znamienitych reprezentantów różnych obszarów humanistyki z tzw. bloku wschodniego. Przede wszystkim jednak w monografii wykazuje się świeżość i nowatorstwo pewnych dawniejszych propozycji teoretycznych, dotyczących zagadnień, które wciąż nurtują kolejne pokolenia literaturoznawców.
Misji tej sprzyjać ma oryginalność opracowania tytułowego tematu – zarówno założeń metodologicznych, jak i definicji przedmiotu monografii oraz jej struktury. Te pierwsze, wypunktowane na początku tomu jako „Principia”, korespondują z aktualnymi prądami w humanistyce i wydają się wzorem dla podobnych syntez historii innych dyscyplin. Jeśli chodzi o przedmiot namysłu, dotąd synonimicznie posługiwałam się określeniami „teoria” i „literaturoznawstwo”, tymczasem kategorią, którą preferują redaktorka z zespołem, jest „nowoczesne literaturoznawstwo teoretyczne”. Wprawdzie sama Ulicka napisała niegdyś artykuł pt. „Obrona teorii”, lecz dostrzega negatywne konotacje owego pojęcia, których sedno przypomnę za Burzyńską: „[G]łównym celem ataków poststrukturalistycznej krytyki nauki o literaturze stała się (…) teoria lansowana przez strukturalistów, wzorowana na modelu nauk ścisłych – ogólna, obiektywna, uniwersalna i autonomiczna, a więc niezależna od uwikłań politycznych i etycznych, niepodatna na zmiany historyczne i kulturowe, stroniąca od wpływów rasowych, etnicznych czy płciowych. A więc teoria, dla której (…) tekst literacki był tylko niewiele znaczącym przypadkiem, mającym potwierdzić ogólne prawo (…)” (Burzyńska 2006: 43). Z tego względu, jak tłumaczy Ulicka (dla powiększenia bibliografii cytuję wywiad z „Nowych Książek”): „Odrzucenie terminu »teoria literatury« może dobrze pokazać rzeczywiste oblicze i niebywały rozmach literaturoznawstwa, które zaczęło się w pierwszych dekadach XX wieku i ma się dobrze do dzisiaj, choć bywa różnie nazywane, na przykład poetyką kulturową lub kulturową teorią literatury. Po drugie, nazwa »literaturoznawstwo« pomaga przezwyciężyć stereotypy o rzekomej rozdzielności teorii oraz historii literatury i krytyki literackiej” („Literaturoznawstwo…” 2021: 6).
Aczkolwiek, jak zauważa recenzentka, redaktorka nie wykorzystała szansy zredefiniowania „teorii” (zob. Skubaczewska-Pniewska 2020: 401), w efekcie zarysowane zostało nowe pole badawcze. Pozwala to zacierać konwencjonalne, ograniczające podziały na (sub)dyscypliny, by wyeksponować szerokie kulturowe tło i rozmaite uwarunkowania działalności polskich literaturoznawców oraz długie trwanie podejmowanych przez nich zagadnień. Tu przechodzę do wzmiankowanej struktury monografii, pionierskie jest bowiem porzucenie paradygmatu przeglądu kierunków czy metodologii na rzecz tego, co autorzy nazywają tematami kulturowymi. Ulicka uprzedza głosy sceptyków: „Cena, jaką przyszło zapłacić za uporządkowanie czasoprzestrzeni nowoczesnego literaturoznawstwa polskiego wedle innego kryterium, jest wysoka: sięga ryzyka sugestii, że nie było polskiego formalizmu, strukturalizmu, polskiej fenomenologii, hermeneutyki i psychoanalizy, socjologii literatury (…), »szkół« i »kierunków«, na które zwyczajowo dzieli się pole literaturoznawcze. Były, ale splecione ze sobą. Sytuowały się w strefach międzygranicznych” (s. 128).
Zanim przyjrzę się owym tematom, muszę powiedzieć o innych splotach, zaakcentowanych zwłaszcza w rozprawie wstępnej redaktorki. Chodzi o uzależnienie prowadzenia badań od okoliczności kulturowo-politycznych i społeczno-ekonomicznych, a przede wszystkim o wzbogacenie suchych tez i koncepcji o wymiar personalny (rzekłabym za Znanieckim: współczynnik humanistyczny), gdyż de facto nie sposób odseparować spraw naukowych od biograficznych, wypreparować teorii z życia. Z książki poznajemy zatem określone osobowości, sympatie i więzi towarzyskie (podrozdział „Kręgi zażyłości”), dzięki którym odsłaniają się kulisy różnych przedsięwzięć naukowych oraz wzajemne wpływy. Jak zaznacza Ulicka, gros idei powstawało nie w akademickich gabinetach, lecz w spontanicznej atmosferze seminariów i kół naukowych czy wolnomyślicielskich. „Miejsc, w których można by ulokować narodziny teorii literatury, takich jak kabaret, kawiarnia, prywatne mieszkanie, drukarenka, plac publiczny, da się znaleźć więcej. (…) wszystkie należą do przestrzeni nieoficjalnych. Bez zrozumienia takiego usytuowania początków dyscypliny cała jej dalsza historia pozostanie niejasna albo będzie rozumiana opacznie: przedstawiana jako dzieje koncepcji pretendującej (…) do bezpodmiotowej nauki czystej (…)” (Ulicka 2017: 10). Uwypuklenie relacji personalnych bynajmniej nie sprowadza się do sielankowego obrazka – nie tylko dlatego, że w grę wchodziły również animozje, ale także ponieważ na owe znajomości nakładają się spory światopoglądowe, dramatyczne wydarzenia związane z czyimś żydowskim pochodzeniem, koniecznością emigracji czy dokonywania innych trudnych wyborów, np. w 1968 roku. Biografie badaczy okazują się więc skomplikowane i mocno osadzone w kontekście geopolitycznym, w burzliwej historii minionego wieku.
Wewnętrznie złożone i splecione ze sobą są też tematy poruszane w tomie, niemniej jego kompozycja – mimo ogromu materiału – prezentuje się przejrzyście. Jak sygnalizowałam, przyjęto ujęcie problemowe, rozpisane na osiem części (prócz wstępu) o zazwyczaj intrygujących, niebanalnych tytułach. Oczywiście pewne kwestie mieszczą się na przecięciu różnych tematów, a sami literaturoznawcy zajmowali się wieloma zagadnieniami, zatem autorzy nieraz odsyłają do siebie nawzajem, lecz zasadniczo się nie dublują. Natomiast jednogłośnie twierdzą, że niezależnie od zmiany badanego materiału i pojawiania się nowych układów odniesienia (np. parantele literatury z multimediami) wybrane przez nich tematy persewerują w pracach literaturoznawców od początków dyscypliny po dzień dzisiejszy. Niektóre problemy z zakresu stylistyki czy genologii bywają niekiedy traktowane niczym dziewicza dżungla i jako badacze nieraz nie wiemy (z pokorą wliczam siebie do tego grona), skąd przychodzimy i kim jesteśmy. To również jedno z zadań monografii formułowanych przez Ulicką: „Zrekonstruowania innej, nieznaturalizowanej przeszłości wymaga nie tyle sama przeszłość, ile – teraźniejszość. Dopiero (…) śledząc ruchy literaturoznawstwa: przemieszczeń tematyk i problematyk do nowych kontekstów, transformacji języków ich wysłowienia, przesunięć znaczeniowych terminów, zmienności punktów widzenia, można zrozumieć własne usytuowanie i własne języki” (s. 136). Co znamienne, rozprawy zawarte w „Wieku teorii” nie stanowią podręcznikowego wykazu pojęć, lecz raczej wciągające opowieści, zachowujące wszakże najwyższe standardy naukowości. Przyjrzę się im kolejno, acz skrótowo i wybiórczo.
*
Tomasz Bilczewski rozpatruje aspekty podmiotowości – statusu tego, kto w tekście mówi – podkreślając, że „kryzys podmiotu” konstatowany przez Rolanda Barthes’a i Michela Foucaulta miał antecedencje u polskich uczonych już przed wojną, a „egzorcyzmowanie jednostki twórczej” (s. 171, hasło Zygmunta Łempickiego) wywoływało płomienne polemiki. Niechęć do psychologizmu umożliwiła odmienne uchwycenie przedmiotu badań literackich, rozwój fenomenologii i strukturalizmu. Więcej miejsca autor studium poświęca m.in. Okopień-Sławińskiej, która poszerzyła schemat Émile’a Benveniste’a „ja – ty – on” o perspektywę komunikacyjną; zdaniem Bilczewskiego widzimy tu nie tylko „drobiazgową językową analizę »nieuchronności uprzedmiotowienia Ja w tekście« (…), ale także starania podjęte przez polski strukturalizm, by oświetlić złożone relacje między mową a pismem – relacje, które w szczególny sposób zaprzątały uwagę zarówno hermeneutyki obecności (Ricoeur), zwolenników Derridiańskiej écriture, jak i przedstawicieli współczesnej refleksji nad związkami literatury i historiografii, oralności i piśmienności, badań nad mediami (…)” (s. 201). W rozprawie mowa ponadto o nowszych analizach roztrząsanego problemu, nakierowanych na kwestie tożsamości, zmysłowości oraz płci biologicznej i kulturowej, takich jak odkrywanie „ducha inności” na seminariach Marii Janion czy wybrane prace współczesnych literaturoznawców (np. Romy Sendyki o podmiotowości performatywnej). Jedynie połowicznie zatem zgodzę się ze Skubaczewską-Pniewską (zob. 2020: 404), że autor słabo wyodrębnił polskie konceptualizacje podmiotowości, które gubią się w obfitości odniesień do zachodnich myślicieli i badaczy.
Stylistykę i semantykę przybliża Michał Mrugalski, poruszający m.in. tematy szeroko rozumianego przekładu, stylizacji, specyfiki formy wierszowej, intertekstualności, ale też odbiorcy wirtualnego i realnego, ról i masek „ja” poetyckiego, wreszcie materialności tekstu (książki) i roli typografii. Nie pierwszy raz wyręczę się obszernym cytatem, lecz doskonale streszcza on ten ciekawy rozdział, w dodatku również zaakcentowane w nim zostało prekursorstwo uczonych znad Wisły: „Konstelację »styl – semantyka – pragmatyka« w języku poetyckim literaturoznawcy polscy obserwowali przede wszystkim ze względu na trzy problemy badawcze: różnojęzyczności, indywidualności i cielesności. Każdy z tych problemów był stawiany na tle zagadnień kontrastujących (…): ekwiwalencji, ogólności i umowności (arbitralności). Te przeciwstawne pary wyznaczały cechy dystynktywne wypowiedzi aktualizujących język poetycki, to znaczy wzmacniających różnojęzyczność kultury, indywidualność wyrazu i cielesność odbioru. Takie właśnie perspektywy otworzyły pisma Wóycickiego z lat 1912–1922. Zawarte w nich poglądy były radykalnie nowe i zarazem typowe dla ówczesnej literaturoznawczej formacji intelektualnej w Europie Środkowej i Wschodniej, która za cel postawiła sobie przeprowadzenie rewolucji naukowej” (s. 234).
W części dotyczącej namysłu nad formami literackimi Przemysław Pietrzak udowadnia, że kluczowe obecnie kwestie genologii były już podnoszone przez polskich badaczy, a ich koncepcje dawno miały aspekt kulturowy. „Gatunek” bowiem traktowano nie jako sprawę konwencji estetycznej, lecz odzwierciedlenie określonego sposobu odczuwania i stylu myślenia, czyli związanej z konkretną epoką wizji człowieka i rzeczywistości. Pierwiastek antropologiczny był istotny m.in. w studium Stefanii Skwarczyńskiej o „życiowej genezie” gatunków, wyprzedzającym Bachtinowskie „gatunki mowy”. (Notabene, lwowsko-łódzka uczona – którą szczególnie cenię jako autorkę niezastąpionej „Teorii listu” – ukuła też termin „literatura stosowana”). Trzon rozdziału stanowi prezentacja trzech grup zagadnień: „Twory wielogatunkowe, hybrydyczne, intermedialne”, „Życie, kultura, egzystencja. Gatunek w świecie ludzkim” oraz „Problem świadomości gatunkowej”. Pietrzak, przywoławszy m.in. idee Głowińskiego i Edwarda Balcerzana, wskazuje, że w genologii nie chodzi o spekulacje akademickie, i za Stanisławem Balbusem zwraca uwagę na „przesunięcie hermeneutyczne”: „Oto podstawowy sposób istnienia zjawisk literackich – lektura – zostaje rozpoznany jako proces kształtowany przez założenie pewnych właściwości gatunkowych danego tekstu. Gatunek byłby więc swoistą »jednostką budulcową« świadomości czytelników, a przez to filtrem kontrolującym rozumienie, interpretację i ocenę tekstu” (s. 316–317).
Joanna Jeziorska-Haładyj w części „Opowiadanie i oddziaływanie” zgłębia badania nad narracją oraz odbiorem i perspektywą czytelnika. Podkreśla, że powszechne dziś szerokie pojmowanie „narracji” w duchu tożsamości życia i opowieści przyjęto u nas bardzo przychylnie, ale raczej odtwórczo w stosunku do myślicieli zachodnich, natomiast na miano oryginalnej i wybitnej zasługuje polska „tekstocentryczna” teoria narracji. Zogniskowana była ona na komunikacji literackiej (nie zaś, jak zachodnia, na schematach fabularnych), zapoczątkowana m.in. przez Kazimierza Bartoszyńskiego i rozwijana przez Głowińskiego i Sławińskich. Także w tym rozdziale dowodzi się, że i wcześniej powstawały odkrywcze rozprawy, a badacze byli au courant z literaturą światową, np.: „Dojrzałą, wspartą na bogatym materiale powieściowym – prozy wówczas najnowszej – teorię punktów widzenia sformułowała Gruszecka (1927) w dwóch artykułach, w których na pierwszy plan wysunęła kwestię prerogatyw narratora. (…) była to problematyka nieczęsto podejmowana w refleksji nad utworami narracyjnymi. (…) Potraktowane łącznie, prace Wóycickiego i Gruszeckiej układają się w kompletną teorię powieści punktu widzenia, równoległą wobec kanonicznych rozpoznań poczynionych na obszarze literatury angielskiej” (s. 351–352).
Z racji zainteresowania literaturą dokumentu osobistego najdokładniej i z największą przyjemnością przeczytałam studium Artura Hellicha poświęcone płynnym granicom między nauką a sztuką (różnymi dyskursami) – literaturoznawcom, którzy „poszerzali emploi” (żartobliwe określenie przez Głowińskiego własnych „Czarnych sezonów”). Nietrudno wymienić liczne utwory publikowane w ostatnich latach przez teoretyków literatury, zarówno powieściowe, jak i wspomnieniowe czy eseistyczne (jako absolwentkę Uniwersytetu Śląskiego cieszy mnie, że autor nie omieszkał nadmienić o „Nagrobku ciotki Cili” Stefana Szymutki ani o „Lajermanie” Aleksandra Nawareckiego). Ale z tej części książki możemy dowiedzieć się więcej również np. o twórczości poetyckiej czy o odkrywanych w prywatnych archiwach, młodzieńczych próbach literackich dawniejszych badaczy. Zazdroszczę Hellichowi szansy obcowania z tak fascynującymi źródłami; na szczęście udostępnił on niektóre czytelnikom. W rezultacie możemy obejrzeć takie rarytasy jak reprodukcja jednej ze stron manuskryptu „Kręgów obcości” Głowińskiego czy zabawnego sprawozdania Jerzego Ziomka za rok 1988/89 pt. „Moje biurko”, z podziałem tekstów na opublikowane oraz znajdujące się w druku, na warsztacie, w planach i… w sercu; ten ostatni dział obejmuje „»Krótki kurs historii literatury polskiej« (w jednym tomie) – czas ukończenia? może u czubków?” (s. 387). Niemniej choć w rozdziale mowa także np. o zabawach literackich (nie tylko Szymborska się kłania), nie dominuje warstwa anegdotyczna; jest to – podobnie jak pozostałe w monografii – rzetelna i imponująca rozprawa. I podobnie jak w innych przypomina się tu o przedwojennych prekursorach, m.in. wyszczególniony został casus Anieli Gruszeckiej, a w nim – chiazmatyczna relacja znamienna dla uczonych piszących „obiema rękami”: własne doświadczenia literackie dostarczały jej impulsów do refleksji teoretycznych, z kolei rozbiór cudzych utworów rozwijał świadomość pisarską. „Gruszecka była autorką przedwojennej (…) powieści kryptolesbijskiej (1933) i powojennych szkiców o historii polskiego językoznawstwa (1977), (…) twórczynią wielotomowej powieści historycznej (1962–1970), w której z iście white’owską, narratywistyczną podejrzliwością potraktowała polskie dzieła historiograficzne (…). Jej krytyczne omówienia literatury dziecięcej (…) były pisane przez doświadczoną autorkę książek dla dzieci (…)” (s. 390).
„Myślenie geograficzne” i wymiary przestrzenne w polskim literaturoznawstwie rozważa Adela Kobelska. Naczelną kategorią czyni „świat umiejscowiony”, która jawi się jako „dużo pojemniejsza niż »świat przedstawiony« (…); związana nie tylko z konstrukcją wewnętrznej rzeczywistości dzieła, lecz także z tym, co łączy się z okolicznościami jego powstania i odbioru, z jego wymiarem gatunkowym oraz z pozycją, jaką zajmuje ono w tradycji literackiej” (s. 427). Od razu widać, że nie chodzi wyłącznie o topografię (w ostatnich dekadach modną po tzw. zwrocie geograficznym); autorka proponuje typologię „stylów umiejscawiania rzeczywistości artystycznej w realnej oraz realnej w artystycznej” (s. 429) i prezentuje kolejno aspekty historiograficzne (powiązanie miejsca z dziejami pewnej grupy), poetologiczne (jak realia geograficzne wpływają na formę utworu), (auto)biograficzne, socjograficzne i topograficzne. „A co z prekursorami?” – może zapytać czytelnik. Otóż powraca tu nazwisko Skwarczyńskiej, z której idei czerpie tzw. nowy regionalizm, bo choć nawet w szkole średniej wzmiankuje się o międzywojennym regionalizmie, odkrywczość uczonej „polegała na potraktowaniu aspektu regionalnego jako mówiącego coś przede wszystkim o samej literaturze, o jej charakterze, o mechanizmach jej powstawania. Tymczasem w przeważającej liczbie prac z lat 30. (ale też rozpraw dużo późniejszych) badanie twórczości regionalnej stawało się jednak asumptem do opisu ziem i jej mieszkańców” (s. 442).
„Jaka wiedza o literaturze kryje się w półcieniach gotyckiej katedry? Jakie układy choreograficzne potrafią rozkołysać wiersz?” (s. 487) – takimi metaforami Magdalena Szczypiorska-Chrzanowska otwiera tekst, w którym przygląda się intersemiotyczności i intermedialności. Ujmuje je na trzy sposoby: w kalendarium przełomowych wydarzeń, kardynalnych formuł i publikacji (rozpoczyna od studium Witkiewicza „Mickiewicz jako kolorysta” z 1885 roku); w swoistych „kolażach” uwypuklających zazębianie się tematów i rozwiązań w literaturze (a także badaniach nad nią) i w innych sztukach; wreszcie – w zarysie tła XX-wiecznego namysłu nad owymi powinowactwami. Warto zaznaczyć, że część kalendarzowa jest zgrabnie ułożona, np. rok 1996 ukazany został jako ważny dla splotów literatury z fotografią – wydano wówczas „Formy pamięci” Marka Zaleskiego, tłumaczenie „Światła obrazu” Barthes’a oraz „Widnokrąg” Wiesława Myśliwskiego (w powieści tej fotografia stanowi lejtmotyw i symbol odsyłający do refleksji nad pracą pamięci). Z kolei w części „kolażowej” zwracają uwagę trafne cytaty użyte jako tytuły podrozdziałów. Najbardziej uderzające jednak – tym razem niemile – może być pominięcie muzyki, skoro roztrząsa się tu nie tylko interferencje literatury i filmu, ale nawet relacje między nią a architekturą i rzeźbą. Na szczęście hasło „muzyczność” w indeksie kieruje nas do rozprawy o genologii, gdzie co nieco o takich korelacjach przeczytamy.
Mocną, nomen omen, kodę tworzy omawiany przez Ulicką problem referencji (czyli m.in. prawdy, mimesis, przedstawienia, modelowania, doświadczenia), gdyż wydaje się bazowy w stosunku do pozostałych tematów – pociąga za sobą podstawowe rozstrzygnięcia filozoficzne, będące punktem wyjścia konceptualizacji innych zagadnień. Różne sposoby ujęcia związków literatury z rzeczywistością (absolutną „autonomia sztuki” wypada uznać za nierealną) badaczka naświetla z trzech perspektyw: jako rzeczywistość w literaturze, literaturę w rzeczywistości oraz rzeczywistość literatury.
*
O czym już napomknęłam, większość studiów zawartych w „Wieku teorii” odzwierciedla nie tylko erudycję autorów, lecz także pracę z frapującymi materiałami archiwalnymi. Dodam, że jako istotne źródło potraktowano przekazy ustne, wspomnienia żyjących bohaterów książki, rodzinne anegdoty. Jeśli chodzi o archiwalia, trzeba podkreślić liczne odkrycia, m.in. spuściznę Hopensztanda we Lwowie czy korespondencję Jakobsona i Marii Renaty Mayenowej. Prywatne fotografie, dokumenty i zapiski tworzą znakomity wizualny komentarz do treści (np. w rozdziale o intersemiotyczności znajdziemy reprodukcję fragmentu notatek z dyskusji nad referatem Seweryny Wysłouch „Tekst i ilustracja. Problemy koegzystencji” z 1984 roku). Poruszające są niektóre listy, a nieoficjalne zdjęcia – pełne uroku, ale i ze zbiorów publicznych zaczerpnięto urzekające fotografie, chociażby tę podpisaną „Tata piszący przy stole”, którą wykonał 10-letni (!) Witkacy w 1895 roku. Niekiedy dopiero podpis odsłania głębszą treść, wskazując, czasem aluzyjnie, znaczące okoliczności: „Michał Głowiński przed Ostrą Bramą w Wilnie (fotografia z wyjazdu zorganizowanego przez Instytut Badań Literackich do miasta – rodzinnego dla niektórych uczestników – w 1967 roku)” (s. 310).
Skoro mowa o komentarzach, sporo ich pomieszczono w przypisach – nie tyle dolnych, ile… bocznych, na szerokim marginesie wewnętrznym, który w tak grubych tomach stanowi sensowne rozwiązanie, a ponadto zachęca do własnych uwag w trakcie lektury. (Swoją drogą, książka została bardzo estetycznie i jak zawsze profesjonalnie złożona przez Wydawnictwo i Pracownię d2d). W owych marginaliach nieraz trafimy na ciekawostki, np. „sumieszka” – jak nazywa Ulicka tematy-anomalie, spoza tradycyjnych ram literaturoznawstwa – to: „Dosłownie: mieszanina kaszy gryczanej i mąki; słowo, którego Pigoń, admirator wprowadzania do języka naukowego wyrażeń potocznych i ludowych, użył na określenie Mickiewiczowskiego mieszania języków regionalnego i literackiego” (s. 113).
Dzięki taki dygresjom i uzupełnieniom każde studium przypomina ogród o rozwidlających się ścieżkach, a wrażenie to potęguje olbrzymia baza bibliograficzna. Dla przykładu we wstępie do części o „opowiadającym” na końcu listy nurtów eksponujących lub problematyzujących podmiotowość czytamy: „[Z]najdą w tym spisie coś dla siebie [też] badacze rozmaitych wspólnot ludzkich i nie-ludzkich, przedstawiciele posthumanizmu i ekokrytyki; eksploratorzy dylematów postsekularyzmu i odpowiedzialności etycznej, trybów dyslokacji fizycznej oraz symbolicznej, na które można spojrzeć zarówno z perspektywy wiedzy o przekładzie, jak i interesujących geopoetykę autobiogeografii i geo(bio)grafii; biografii transgranicznych oraz (po)granicznych” (s. 164–165). W cytacie pominęłam przypisy, tymczasem przy każdym z wymienionych prądów widnieje co najmniej jeden odsyłacz.
Jeśli potrzeba jeszcze jakichś świadectw wielkiego rozmachu „Wieku teorii”, warto przejrzeć indeksy – nazwisk, a zwłaszcza rzeczowy. Tu oprócz elementarnych pojęć nauk o literaturze napotkamy także dość nieoczekiwane, typu „awatar”, „introspekcja”, „niesamowite” czy „rzut oka” (to akurat „szczególny rodzimy gatunek wypowiedzi naukowej na temat historii literaturoznawstwa teoretycznego »za granicą« i »w Polsce«” [s. 12]). Ze względu na swoje zainteresowania filozofią i teorią historii wyliczę różne jej odmiany, które wypunktowano w indeksie: alternatywna, demaskatorska, domyślna, drobiazgowa (!), idei, improwizowana, intelektualna, języka, komparatystyczna, konstruowana, kulturowa, literatury, lokalna, nauki, niebyła, obyczajów, poszlakowa, potencjalna, ratownicza, regionalna, reparacyjna, robiona (!), splątana, strategiczna, sztuki, terminu, wiersza, wynajdywana (s. 629). Dziwię się jednak, że zabrakło – tak ważnej w owym tomie – historii instytucji.
Mimo tej obfitości wątków wyłania się z niego spójny i kompleksowy obraz rozwoju nauk o literaturze w Polsce na tle porównawczym. Przekonuje on, że międzynarodowe kanony teorii literatury istotnie należy odświeżyć i rozbudować o koncepcje i prace szeregu rodzimych badaczy, nieustępujące wartością ustaleniom słynniejszych kolegów po fachu z zagranicy. Trudno kwestionować doniosłość tego inspirującego dzieła czy nie pisać o nim z podziwem, choć można dyskutować z detalami merytorycznymi. Prawdopodobnie inni autorzy zaakcentowaliby inne dokonania, szczególnie w przypadku wciąż czynnych literaturoznawców – niewykluczone, że ktoś z nich poczuje się niedoceniony. Sama muszę sprostować tylko pewne zdumiewające przeoczenie (?). Mianowicie redaktorka sygnalizuje: „Rozpoznanie tych polityk wymaga także historycznego słownika terminów literackich (…)” (s. 590), „Zanim powstaną takie monografie (…) i historyczny, wielostronnie skontekstualizowany słownik terminów literackich” (s. 591). Na stronie internetowej IFP UW jako jeden z oczekiwanych rezultatów ukazania się omawianej książki podano wprost „rozbudzeni[e] potrzeby wypracowania nowego słownika terminów literackich – niepowielającego słowników istniejących, kierującego się zasadami historyzmu i użycia, który przyczyniłby się także do rozpoznania mechanizmów powstawania i osiągnięcia statusu terminu w humanistyce” (link w bibliografii). Tymczasem przecież już w 2018 roku ujrzała światło dzienne publikacja realizująca owe założenia – „Ilustrowany słownik terminów literackich. Historia, anegdota, etymologia” pod redakcją Zbigniewa Kadłubka, Beaty Mytych-Forajter i Aleksandra Nawareckiego. Dlatego przekornie obok owego słownika na podręcznej półce z literaturo- i językoznawczymi kompendiami stawiam teraz „Wiek teorii”, wdzięczna, że jestem szczęśliwą posiadaczką jednego z zaledwie 300 egzemplarzy (zawiedzionych uspokajam: na stronie WWW wydawnictwa można nabyć również e-book).
Jonathan Culler w „Teorii literatury” twierdzi przewrotnie: „[J]akkolwiek oceniałbyś swoją wiedzę, nigdy nie zyskasz pewności, czy rzeczywiście »musisz przeczytać« Jeana Baudrillarda, Michaiła Bachtina, Waltera Benjamina, Helene Cixous, C.L.R. Jamesa, Melanie Klein czy Julię Kristevą, czy też możesz spokojnie o nich zapomnieć” (Culler 1998: 24). Nie rozstrzygając tego dylematu, powiedziałabym, że „Wiek teorii” niewątpliwie dowodzi, iż warto przypomnieć – sobie i światu – o dorobku polskich literaturoznawców, i sam stanowi milowy krok w tym kierunku.
*
Postscriptum. Monografia obejmuje aspekty teoretyczne, antologia – praktyczne, tzn. teksty, niemniej istnieje również aspekty praktyczny w sensie: życiowy, i nie chodzi tylko o losy uczonych, ale o losy nas wszystkich, o doniosłość refleksji literaturoznawczej. Szczególnie dała mi do myślenia aforystyczna uwaga na luźnej notatce Sławińskiego, wydobytej z rodzinnego archiwum: „W związku z »iloczynowym« położeniem humanistyki – na skrzyżowaniu różnych języków – humanista jest »człowiekiem bez właściwości« – w Musilowskim sensie tego określenia; może być pisarzem, filologiem, filozofem, uczonym albo pozainstytucjonalnym ględziarzem w końcu – właśnie może być: to jego stan i sposób życia” (s. 372). Dopełniać tę quasi-definicję zdaje się sugestia Ulickiej, że humanista może też i powinien być zaangażowany społecznie, uwrażliwiać innych chociażby na próby manipulacji: „Moje ulubione wspomnienie Szkłowskiego: z przyjacielem Jakubińskim – Lew Jakubiński był językoznawcą – chodzili do portu uczyć marynarzy teorii języka poetyckiego. W 1917 roku! Po co? Po to, żeby uzmysłowić im, co język robi – nami i z nami; co potrafi. Stąd w literaturoznawstwie nowoczesnym postawienie na krytycyzm i samokrytycyzm, na rozbudzenie krytycznej świadomości społecznej w stosunku do różnych sił, z których większość materializuje się w komunikacji językowej” („Literaturoznawstwo…” 2021: 9).
LITERATURA:
Burzyńska A.: „Czy teoria literatury jeszcze istnieje?”. „Teksty Drugie” 2006, nr 1/2.
Culler J.: „Teoria literatury”. Przeł. M. Bassaj. Warszawa 1998.
Franczak J.: „Widma tradycji”. „Nowe Książki” 2021, nr 3.
„Literaturoznawstwo jest po to, by uczyć myślenia. Z profesor Danutą Ulicką rozmawia Jagoda Wierzejska”. „Nowe Książki” 2021, nr 3.
Skubaczewska-Pniewska A.: „Rzut oka na trylogię (pod redakcją) Danuty Ulickiej”. „Przestrzenie Teorii” 2020, nr 34.
Ulicka D.: „Obrona teorii”. „Teksty Drugie” 2007, nr 4.
Ulicka D.: „Przestrzenie teorii”. „Białostockie Studia Literaturoznawcze” 2017, t. 11.
„Wiek teorii” [informacje o publikacji]. http://ilp.uw.edu.pl/2020/12/28/wiek-teorii-sto-lat-nowoczesnego-literaturoznawstwa-polskiego/.
„Wiek teorii. Sto lat nowoczesnego literaturoznawstwa polskiego” [monografia]. Red. Danuta Ulicka. Instytut Badań Literackich PAN – Wydawnictwo. Warszawa 2020.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |