HETERONIM, CZYLI INNY WE MNIE (FERNANDO PESSOA: 'HETERONIMY. UTWORY WYBRANE', RICHARD ZENITH: 'PESSOA. AN EXPERIMENTAL LIFE')
A
A
A
W powieści José Saramago „Rok śmierci Ricarda Reisa” mamy do czynienia z ciekawym zabiegiem: jeden z heteronimów stworzonych przez Fernanda Pessoę zyskuje w książce historyczny byt, mało tego, przeżywa swojego twórcę. Jednym ze szczególnie karkołomnych momentów opowieści jest ten, w którym Reis konwersuje z duchem zmarłego Pessoi. Jest tak, jakby pisarz stawał się widmem, a jego twór, w wizji innego pisarza, zyskiwał historyczną określoność i bycie. Saramago być może w wyrafinowany sposób zakpił z Pessoi, a raczej z tej jego części, która nazywała się Ricardo Reis, a może oddał swemu wielkiemu poprzednikowi przewrotny hołd. Tak czy inaczej pączkowanie, rozrost intertekstualnego labiryntu w tym przypadku przyprawia o zawrót głowy. Pessoa sam stworzył obłędny literacki kosmos, pełen dziwacznych postaci, obłąkanych przekonań i zawrotnych popisów stylistycznej maestrii. Saramago tylko na chwilę do tego wszechświata wkroczył, powodując wstrząs tektoniczny o dużej sile rażenia.
Na pierwszy rzut oka rozmiar biografii pióra Richarda Zenitha, która niedawno miała swoją premierę, wprawia w zakłopotanie tych, którzy jako tako znają życiorys Pessoi: trudno o egzystencję mniej bogatą w fakty i zdarzenia. Od siedemnastego roku życia pisarz nie opuszczał właściwie Lizbony, zmieniając tylko mieszkania. Wszystkie jego przedsięwzięcia, mające na celu wzbogacenie się, skończyły się spektakularną klęską, z których najbardziej dotkliwy był upadek firmy wydawniczej Ibis Press, na której rozkręcenie wydał Pessoa cały spadek odziedziczony po zmarłej babce. Nigdy nie miał stałej pracy, utrzymywał się z prowadzenia korespondencji handlowej po angielsku i francusku. O jego życiu uczuciowym i seksualnym niewiele wiadomo – poza krótkim i raczej epistolarnym romansem z Ophelią Queiroz, Pessoa był w tej materii raczej nieaktywny. Za życia niewiele publikował, głównie w efemerycznych czasopismach, jego jedyna publikacja książkowa nosiła tytuł „Przesłanie” i była serią patriotycznych wierszy opiewających duchową godność Portugalii. Twórca miał problem z kończeniem prac, większość jego literackich przedsięwzięć była przezeń porzucana, jego zasadniczy problem stanowiła wieczna ruchliwość umysłu. Nawet arcydzieło, jakim jest niewątpliwie „Księga niepokoju”, to w gruncie rzeczy dzieło nieukończone. Jego jedynym sfinalizowanym przedsięwzięciem było wydanie dwóch numerów pisma „Orpheu”, które wprowadziło modernizm do Portugalii i poważnie zatrzęsło literackim światem. Odnaleziony po śmierci pisarza kufer z rękopisami uznano za spore zaskoczenie; oto oczom ogółu ukazało się całkowicie samorodne artystyczne uniwersum, o którego stworzenie nie sposób było podejrzewać tak w gruncie rzeczy zapoznanego autora.
Można by rzec, parafrazując domniemanego autora „Księgi niepokoju”, Bernarda Soaresa, że mamy do czynienia w tym przypadku z biografią bez faktów. Potencjalny biograf, biorąc pod uwagę mgłę tajemniczości, jaka otaczała większość przedsięwzięć poety, miał nie lada wyzwanie przed sobą. Jednak Zenith dokonuje sztuki, jaka udać się mogła tylko jemu: on ożywia Pessoę i jego czasy, umieszczając swojego bohatera na tle burzliwej historii. Trzeba pamiętać bowiem, że Pessoa swoją wczesną młodość spędził w Durbanie, w samym sercu kolonialnej machiny. Na jego krótkie życie przypadły upadek monarchii w Portugalii, kryzysy i zawirowania niestabilnej Republiki zakończone dyktaturą Salazara, wielka wojna, zawrotne zmiany technologiczne i obyczajowe. Zenith daje „kinematograficzne” ujęcie pisarza, prezentując fobie, dziwactwa i nieprzepracowane konflikty jako preteksty do życia literaturą. Pisanie było bowiem dla Pessoi koniecznością życiową: to w medium literatury przeżywał swoje życie. Zenith zapewnia nam dostęp do tego imaginacyjnego świata, otwierając swoją książkę spisem „osób dramatu”, czyli wyliczeniem wszystkich udokumentowanych heteronimów wraz z ich krótkimi biografiami.
Egzystencja wyobrażona i potencjalna Pessoi jest dla jego biografa równie zajmująca, jak strona faktograficzna. Rozprawia się też autor z wieloma mitami narosłymi wokół Pessoi. Posądzany o mizantropię pisarz był w istocie centrum bardzo wpływowego kręgu towarzyskiego, podobno oderwany od życia – był zapalonym komentatorem politycznym, zaangażowanym intelektualnie w dzieje swojego kraju. Zaprzysięgły esteta marzył o potędze: jest autorem iście mesjanistycznych projektów tego, jak uczynić Portugalię kulturotwórczym imperium. Zenith pokazuje swojego bohatera jako rasowego modernistę, pełnego przywar, kompleksów i dziwactw charakterystycznych dla nowoczesnej świadomości. U Pessoi daleko idąca przenikliwość sąsiadowała bowiem z nieporadnością, racjonalizm szedł w parze z wiarą w okultyzm i mistycznymi ciągotami. Zenith pozwala nam zobaczyć wiele twarzy Pessoi i to nie tylko dlatego, iż wnikliwie i dokładnie śledzi dzieje każdego z heteronimów.
Doskonałym uzupełnieniem lektury książki Zenitha jest skonstruowana przez Wojciecha Charchalisa antologia „Heteronimy”, będąca zwieńczeniem inicjatywy Wydawnictwa Lokator, mającej na celu przybliżenie polskiemu czytelnikowi głównych dzieł Pessoi. Przeglądając tą książkę, zwrócimy uwagę przede wszystkim na różnorodność gatunkową i formalną, heteronim to inny w tym samym, a więc genologiczna zmienność idzie w parze z osobowościową i światopoglądową, zupełnie jakby styl był znaczącym charakteru. Nie od rzeczy wydaje się traktowanie heteronimii jako praktyki na poły magicznej, w czym wspierać nas może upodobanie Pessoi do okultyzmu i mistycyzmu. Byłby to akt wywołania inności w tym, co z pozoru tożsame, umiejscowienie wewnątrz pojedynczej jaźni obcej świadomości, zrodzonej przez fundamentalny akt nadania imienia. Pessoa traktował swoją tendencję do automultiplikacji jako rzadki dar, który w jego mesjanistycznych na poły rojeniach miał zeń czynić obiecanego tonącej w dekadencji portugalskiej kulturze Wielkiego Poetę, Super-Camõesa. Innymi razy, opisując swoją kondycję, odwoływał się do dyskursu psychopatologicznego.
Czynienie siebie innym albo dopuszczenie do głosu tych elementów siebie, którym przebieg życia nie pozwolił się rozwinąć – to tematy wiodące w nowożytnej batalii o przekroczenie postkartezjańskiej wiary w substancjalność podmiotu. U Pessoi odśrodkowa tendencja modernizmu, prowadząca do destabilizacji pozornie spójnych porządków doświadczenia, przybrała hiperbolicznie wyolbrzymioną formę. Czym bowiem były, stworzone przez portugalskiego poetę, intersekcjonizm i sensacjonizm, jeśli nie kierunkami skupiającymi się przede wszystkim na wrażeniu, ogołoconym z wszelkich teleologicznych konotacji, postawionym w samym centrum, kontemplowanym ze sterylną satysfakcją przez wariabilny umysł? Jak czytamy w „Księdze niepokoju”: „Jedyny sposób, abyś miał nowe wrażenia, to stworzenie w sobie nowej duszy. Jeżeli pragnąć poczuć coś nowego, ale nie czujesz przy tym w nowy sposób, twój wysiłek będzie daremny, a nie będziesz mógł czuć w nowy sposób, jeśli nie zmienisz duszy. Bo rzeczy są takie, jakimi je czujemy – od jak dawna wiesz o tym, nie widząc tego? – i jedynym sposobem doświadczenia, poczucia czegoś nowego, jest odnowienie samego czucia” (Pessoa 2007: 239).
Odczucie staje się tu wyzwaniem samym w sobie: podmiot Pessoi to byt nade wszystkim emocyjny, który jak Soares „myśli uczuciami” i dla którego wrażenie jest głównym modelem doświadczenia. Pozorny solipsyzm wynikający z utożsamienia bycia z wrażeniem znika, kiedy trafnie zrozumiemy wymóg odnowienia czucia: możemy w autentyczny sposób doznawać zmiennej i płynnej rzeczywistości, tylko będąc równie zmiennymi jak ona sama. Jak pisze najbardziej bezczelny i ekspansywny z heteronimów Pessoi, Alvaro de Campos:
„Czuć wszystko na wszystkie sposoby,
Przeżywać wszystko ze wszystkich stron,
Być tą samą rzeczą na wszystkie możliwe sposoby w tym samym czasie,
Urzeczywistniać w sobie całą ludzkość we wszystkich chwilach
W jednej niejasnej chwili, obfitej, kompletnej i dalekiej” (Pessoa 2016: 116).
Płynność i zmienność doświadczenia, będące traumą dla tylu modernistów, u Pessoi stały się zasadami kompozycyjnymi, odpowiadającymi za mnożenie się heteronimów i proliferację doznań. Nowoczesna forma subiektum postuluje jego niekompletność, źródłowe otwarcie na fluktuację doznań. Pessoa otwarcie owo nazwał heteronimem.
Jaki jest status wymyślonego autora? Czy to jedynie maska, spoza której mówi sam Pessoa, czy jakaś inna instancja, inne „ja” autorskie niedające się sprowadzić do osoby autora rzeczywistego? W przeciwieństwie do pseudonimu heteronim jest nie tylko pisaniem pod cudzym imieniem; jest również nadaniem owemu innemu imieniu osobowości, przekonań, a nawet wyglądu. W twórczości Pessoi spotykamy się z setką mniej lub bardziej ukształtowanych osobowości, w których imieniu pisał albo które w jego imieniu pisały. Stosunkowo niewiele tekstów powstało pod imieniem własnym pisarza, co wskazuje na to, iż samoalternacja była dla Portugalczyka konieczną metodą twórczą. U Pessoi dobiega kresu wiara w związek pomiędzy ekspresją, autentycznością a subiektywnością; pisząc, nie wyrażam siebie – raczej daję głos pewnej możliwej wersji mnie, którą tylko przypadkowe cechy łączą z rzeczywistym mną; pisanie jest nie tyle ekspresją, ile formą pojemniejszego samopoznania – tworząc literaturę, badam swoje możliwości, artykułuję potencjalność zawartą w fakcie, iż taka, a nie inna konfiguracja mojego losu zaistniała; w pisaniu wyrok fatum albo konieczności skazujące mnie na bycie tym oto określonym człowiekiem odwołuję, oddając się grze czystych potencji, nadając materialność grymasom, powidokom, śladom innego w moim byciu.
Pessoa stworzył około setki takich widmowych autorów, mających różne światopoglądy, style pisania, upodobania, a nawet języki, bowiem autor „Księgi niepokoju”, który swoją wczesną młodość spędził w Durbanie, angielskiej kolonii, gdzie jego ojczym Jose Miguel Rosa pełnił funkcję konsula generalnego, był właściwie dwujęzyczny. Jego dwa pierwsze znaczące heteronimy, Charles Robert Anon i Aleksander Search, tworzyły w języku angielskim. Pessoa pisywał po angielsku do końca swojego życia, próbował, na ogół bezskutecznie, promować swoją angielską twórczość, jednak wyłącznie w portugalskim udało mu się osiągnąć mistrzostwo. Spośród wielu heteronimów tylko trzy, jeśli nie liczyć Bernarda Soaresa, autora „Księgi niepokoju”, którego Pessoa nazywał półhetronimem, stworzyły dzieło wybitne, a były to Alberto Caeiro, Álvaro de Campos i Ricardo Reis. Co ciekawe, tych trzech poetów łączyły filiacje i zależności, jakby Pessoa przepracował za ich pomocą „lęk przed wpływem”. Alberto Caeiro był tautologicznym poetą natury, który w pisanych wolnym wierszem strofach opiewał fakt, że rzeczy są, czym są, niczym więcej. Jego uczniami byli Ricardo Reis, miłośnik klasycznej, horacjańskiej strofy i neopoganin, i Álvaro de Campos, niewierzący biseksualista, piewca miasta i nowoczesności, poetycki wielbiciel Walta Whitmana, którego nazwiskiem podpisana została słynna „Oda morska” – największe liryczne osiągnięcie Pessoi. Oni stworzą różnorodny korpus, którego cechą naczelną będzie połączenie motywów awangardowych i klasycznych.
Pessoa rozpisał swój poetycki temperament na głosy, uczynił swoje życie inscenizacją, stworzył scenę, na której poszczególne elementy jego poetyckiego imago wchodziły ze sobą w dialog. Dlatego czytać go będziemy tak długo, jak długo nasza podmiotowość będzie dla nas problemem, a alienacja i zagubienie sąsiadować będą z ekstazą i poczuciem wolności. Choroba, której symptomy tropił u siebie Pessoa, nazywa się nowoczesność – i wszyscy na nią cierpimy.
LITERATURA:
Pessoa F.: „Księga niepokoju”. Przeł M. Lipszyc. Izabelin 2007.
Pessoa F.: „Poezje zebrane Álvaro de Campos”. Przeł. W. Charchalis. Warszawa 2016.
Na pierwszy rzut oka rozmiar biografii pióra Richarda Zenitha, która niedawno miała swoją premierę, wprawia w zakłopotanie tych, którzy jako tako znają życiorys Pessoi: trudno o egzystencję mniej bogatą w fakty i zdarzenia. Od siedemnastego roku życia pisarz nie opuszczał właściwie Lizbony, zmieniając tylko mieszkania. Wszystkie jego przedsięwzięcia, mające na celu wzbogacenie się, skończyły się spektakularną klęską, z których najbardziej dotkliwy był upadek firmy wydawniczej Ibis Press, na której rozkręcenie wydał Pessoa cały spadek odziedziczony po zmarłej babce. Nigdy nie miał stałej pracy, utrzymywał się z prowadzenia korespondencji handlowej po angielsku i francusku. O jego życiu uczuciowym i seksualnym niewiele wiadomo – poza krótkim i raczej epistolarnym romansem z Ophelią Queiroz, Pessoa był w tej materii raczej nieaktywny. Za życia niewiele publikował, głównie w efemerycznych czasopismach, jego jedyna publikacja książkowa nosiła tytuł „Przesłanie” i była serią patriotycznych wierszy opiewających duchową godność Portugalii. Twórca miał problem z kończeniem prac, większość jego literackich przedsięwzięć była przezeń porzucana, jego zasadniczy problem stanowiła wieczna ruchliwość umysłu. Nawet arcydzieło, jakim jest niewątpliwie „Księga niepokoju”, to w gruncie rzeczy dzieło nieukończone. Jego jedynym sfinalizowanym przedsięwzięciem było wydanie dwóch numerów pisma „Orpheu”, które wprowadziło modernizm do Portugalii i poważnie zatrzęsło literackim światem. Odnaleziony po śmierci pisarza kufer z rękopisami uznano za spore zaskoczenie; oto oczom ogółu ukazało się całkowicie samorodne artystyczne uniwersum, o którego stworzenie nie sposób było podejrzewać tak w gruncie rzeczy zapoznanego autora.
Można by rzec, parafrazując domniemanego autora „Księgi niepokoju”, Bernarda Soaresa, że mamy do czynienia w tym przypadku z biografią bez faktów. Potencjalny biograf, biorąc pod uwagę mgłę tajemniczości, jaka otaczała większość przedsięwzięć poety, miał nie lada wyzwanie przed sobą. Jednak Zenith dokonuje sztuki, jaka udać się mogła tylko jemu: on ożywia Pessoę i jego czasy, umieszczając swojego bohatera na tle burzliwej historii. Trzeba pamiętać bowiem, że Pessoa swoją wczesną młodość spędził w Durbanie, w samym sercu kolonialnej machiny. Na jego krótkie życie przypadły upadek monarchii w Portugalii, kryzysy i zawirowania niestabilnej Republiki zakończone dyktaturą Salazara, wielka wojna, zawrotne zmiany technologiczne i obyczajowe. Zenith daje „kinematograficzne” ujęcie pisarza, prezentując fobie, dziwactwa i nieprzepracowane konflikty jako preteksty do życia literaturą. Pisanie było bowiem dla Pessoi koniecznością życiową: to w medium literatury przeżywał swoje życie. Zenith zapewnia nam dostęp do tego imaginacyjnego świata, otwierając swoją książkę spisem „osób dramatu”, czyli wyliczeniem wszystkich udokumentowanych heteronimów wraz z ich krótkimi biografiami.
Egzystencja wyobrażona i potencjalna Pessoi jest dla jego biografa równie zajmująca, jak strona faktograficzna. Rozprawia się też autor z wieloma mitami narosłymi wokół Pessoi. Posądzany o mizantropię pisarz był w istocie centrum bardzo wpływowego kręgu towarzyskiego, podobno oderwany od życia – był zapalonym komentatorem politycznym, zaangażowanym intelektualnie w dzieje swojego kraju. Zaprzysięgły esteta marzył o potędze: jest autorem iście mesjanistycznych projektów tego, jak uczynić Portugalię kulturotwórczym imperium. Zenith pokazuje swojego bohatera jako rasowego modernistę, pełnego przywar, kompleksów i dziwactw charakterystycznych dla nowoczesnej świadomości. U Pessoi daleko idąca przenikliwość sąsiadowała bowiem z nieporadnością, racjonalizm szedł w parze z wiarą w okultyzm i mistycznymi ciągotami. Zenith pozwala nam zobaczyć wiele twarzy Pessoi i to nie tylko dlatego, iż wnikliwie i dokładnie śledzi dzieje każdego z heteronimów.
Doskonałym uzupełnieniem lektury książki Zenitha jest skonstruowana przez Wojciecha Charchalisa antologia „Heteronimy”, będąca zwieńczeniem inicjatywy Wydawnictwa Lokator, mającej na celu przybliżenie polskiemu czytelnikowi głównych dzieł Pessoi. Przeglądając tą książkę, zwrócimy uwagę przede wszystkim na różnorodność gatunkową i formalną, heteronim to inny w tym samym, a więc genologiczna zmienność idzie w parze z osobowościową i światopoglądową, zupełnie jakby styl był znaczącym charakteru. Nie od rzeczy wydaje się traktowanie heteronimii jako praktyki na poły magicznej, w czym wspierać nas może upodobanie Pessoi do okultyzmu i mistycyzmu. Byłby to akt wywołania inności w tym, co z pozoru tożsame, umiejscowienie wewnątrz pojedynczej jaźni obcej świadomości, zrodzonej przez fundamentalny akt nadania imienia. Pessoa traktował swoją tendencję do automultiplikacji jako rzadki dar, który w jego mesjanistycznych na poły rojeniach miał zeń czynić obiecanego tonącej w dekadencji portugalskiej kulturze Wielkiego Poetę, Super-Camõesa. Innymi razy, opisując swoją kondycję, odwoływał się do dyskursu psychopatologicznego.
Czynienie siebie innym albo dopuszczenie do głosu tych elementów siebie, którym przebieg życia nie pozwolił się rozwinąć – to tematy wiodące w nowożytnej batalii o przekroczenie postkartezjańskiej wiary w substancjalność podmiotu. U Pessoi odśrodkowa tendencja modernizmu, prowadząca do destabilizacji pozornie spójnych porządków doświadczenia, przybrała hiperbolicznie wyolbrzymioną formę. Czym bowiem były, stworzone przez portugalskiego poetę, intersekcjonizm i sensacjonizm, jeśli nie kierunkami skupiającymi się przede wszystkim na wrażeniu, ogołoconym z wszelkich teleologicznych konotacji, postawionym w samym centrum, kontemplowanym ze sterylną satysfakcją przez wariabilny umysł? Jak czytamy w „Księdze niepokoju”: „Jedyny sposób, abyś miał nowe wrażenia, to stworzenie w sobie nowej duszy. Jeżeli pragnąć poczuć coś nowego, ale nie czujesz przy tym w nowy sposób, twój wysiłek będzie daremny, a nie będziesz mógł czuć w nowy sposób, jeśli nie zmienisz duszy. Bo rzeczy są takie, jakimi je czujemy – od jak dawna wiesz o tym, nie widząc tego? – i jedynym sposobem doświadczenia, poczucia czegoś nowego, jest odnowienie samego czucia” (Pessoa 2007: 239).
Odczucie staje się tu wyzwaniem samym w sobie: podmiot Pessoi to byt nade wszystkim emocyjny, który jak Soares „myśli uczuciami” i dla którego wrażenie jest głównym modelem doświadczenia. Pozorny solipsyzm wynikający z utożsamienia bycia z wrażeniem znika, kiedy trafnie zrozumiemy wymóg odnowienia czucia: możemy w autentyczny sposób doznawać zmiennej i płynnej rzeczywistości, tylko będąc równie zmiennymi jak ona sama. Jak pisze najbardziej bezczelny i ekspansywny z heteronimów Pessoi, Alvaro de Campos:
„Czuć wszystko na wszystkie sposoby,
Przeżywać wszystko ze wszystkich stron,
Być tą samą rzeczą na wszystkie możliwe sposoby w tym samym czasie,
Urzeczywistniać w sobie całą ludzkość we wszystkich chwilach
W jednej niejasnej chwili, obfitej, kompletnej i dalekiej” (Pessoa 2016: 116).
Płynność i zmienność doświadczenia, będące traumą dla tylu modernistów, u Pessoi stały się zasadami kompozycyjnymi, odpowiadającymi za mnożenie się heteronimów i proliferację doznań. Nowoczesna forma subiektum postuluje jego niekompletność, źródłowe otwarcie na fluktuację doznań. Pessoa otwarcie owo nazwał heteronimem.
Jaki jest status wymyślonego autora? Czy to jedynie maska, spoza której mówi sam Pessoa, czy jakaś inna instancja, inne „ja” autorskie niedające się sprowadzić do osoby autora rzeczywistego? W przeciwieństwie do pseudonimu heteronim jest nie tylko pisaniem pod cudzym imieniem; jest również nadaniem owemu innemu imieniu osobowości, przekonań, a nawet wyglądu. W twórczości Pessoi spotykamy się z setką mniej lub bardziej ukształtowanych osobowości, w których imieniu pisał albo które w jego imieniu pisały. Stosunkowo niewiele tekstów powstało pod imieniem własnym pisarza, co wskazuje na to, iż samoalternacja była dla Portugalczyka konieczną metodą twórczą. U Pessoi dobiega kresu wiara w związek pomiędzy ekspresją, autentycznością a subiektywnością; pisząc, nie wyrażam siebie – raczej daję głos pewnej możliwej wersji mnie, którą tylko przypadkowe cechy łączą z rzeczywistym mną; pisanie jest nie tyle ekspresją, ile formą pojemniejszego samopoznania – tworząc literaturę, badam swoje możliwości, artykułuję potencjalność zawartą w fakcie, iż taka, a nie inna konfiguracja mojego losu zaistniała; w pisaniu wyrok fatum albo konieczności skazujące mnie na bycie tym oto określonym człowiekiem odwołuję, oddając się grze czystych potencji, nadając materialność grymasom, powidokom, śladom innego w moim byciu.
Pessoa stworzył około setki takich widmowych autorów, mających różne światopoglądy, style pisania, upodobania, a nawet języki, bowiem autor „Księgi niepokoju”, który swoją wczesną młodość spędził w Durbanie, angielskiej kolonii, gdzie jego ojczym Jose Miguel Rosa pełnił funkcję konsula generalnego, był właściwie dwujęzyczny. Jego dwa pierwsze znaczące heteronimy, Charles Robert Anon i Aleksander Search, tworzyły w języku angielskim. Pessoa pisywał po angielsku do końca swojego życia, próbował, na ogół bezskutecznie, promować swoją angielską twórczość, jednak wyłącznie w portugalskim udało mu się osiągnąć mistrzostwo. Spośród wielu heteronimów tylko trzy, jeśli nie liczyć Bernarda Soaresa, autora „Księgi niepokoju”, którego Pessoa nazywał półhetronimem, stworzyły dzieło wybitne, a były to Alberto Caeiro, Álvaro de Campos i Ricardo Reis. Co ciekawe, tych trzech poetów łączyły filiacje i zależności, jakby Pessoa przepracował za ich pomocą „lęk przed wpływem”. Alberto Caeiro był tautologicznym poetą natury, który w pisanych wolnym wierszem strofach opiewał fakt, że rzeczy są, czym są, niczym więcej. Jego uczniami byli Ricardo Reis, miłośnik klasycznej, horacjańskiej strofy i neopoganin, i Álvaro de Campos, niewierzący biseksualista, piewca miasta i nowoczesności, poetycki wielbiciel Walta Whitmana, którego nazwiskiem podpisana została słynna „Oda morska” – największe liryczne osiągnięcie Pessoi. Oni stworzą różnorodny korpus, którego cechą naczelną będzie połączenie motywów awangardowych i klasycznych.
Pessoa rozpisał swój poetycki temperament na głosy, uczynił swoje życie inscenizacją, stworzył scenę, na której poszczególne elementy jego poetyckiego imago wchodziły ze sobą w dialog. Dlatego czytać go będziemy tak długo, jak długo nasza podmiotowość będzie dla nas problemem, a alienacja i zagubienie sąsiadować będą z ekstazą i poczuciem wolności. Choroba, której symptomy tropił u siebie Pessoa, nazywa się nowoczesność – i wszyscy na nią cierpimy.
LITERATURA:
Pessoa F.: „Księga niepokoju”. Przeł M. Lipszyc. Izabelin 2007.
Pessoa F.: „Poezje zebrane Álvaro de Campos”. Przeł. W. Charchalis. Warszawa 2016.
Fernando Pessoa: „Heteronimy. Utwory Wybrane”. Przeł. Wojciech Charchalis. Wydawnictwo Lokator. Warszawa 2021.
Richard Zenith: „Pessoa. An Experimental Life”. Allen Lane. London 2021.
Richard Zenith: „Pessoa. An Experimental Life”. Allen Lane. London 2021.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |