
ROZSZERZONY DEKALOG (MARIAN TURSKI: 'XI NIE BĄDŹ OBOJĘTNY / XI THOU SHALT NOT BE INDIFFERENT')
A
A
A
Z okazji dziewięćdziesiątych piątych urodzin Mariana Turskiego nakładem Wydawnictwa Czarne ukazała się dwujęzyczna (w języku polskim i angielskim) książka będąca zbiorem przemówień, tekstów prasowych oraz wspomnień historyka i publicysty związanego od lat pięćdziesiątych z tygodnikiem „Polityka”.
Tom opatrzony została krótkim wstępem Olgi Tokarczuk, której obecność w zbiorze nie jest zresztą przypadkowa – Turski odwołuje się do kategorii czułości, której pisarka poświęciła swoją mowę noblowską. Historyk dostrzega „związek między czułością a obojętnością” (s. 42). Zwraca uwagę na to, że Polskę i Europę zalewa fala nienawiści, która nierozerwalnie wiąże się z obcością i pogardą. Jak pisze, „nienawiść to pełne i całkowite zaprzeczenie czułości. Początkiem nienawiści jest obojętność. (…) aby osiągnąć czułość, aby zdobyć się na czułość, trzeba poczynić pierwszy krok: wyjść z obojętności” (s. 42). Turski wiele uwagi poświęca także empatii, współczuciu oraz solidarności.
Zbiór otwiera pamiętne wystąpienie ocalałego wygłoszone 27 stycznia 2020 roku w Oświęcimiu podczas obchodów siedemdziesiątej piątej rocznicy wyzwolenia Auschwitz. To właśnie wtedy historyk przywołał wymyślone przez Romana Kenta (prezydenta Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego) jedenaste przykazanie – „Nie bądź obojętny”, które stało się tytułem omawianego tomu. W trakcie przemówienia Turski przypomniał także słowa prezydenta Austrii Alexandra Van der Bellena – „Auschwitz nie spadł z nieba” (s. 17), dodając: „Auschwitz tuptał, dreptał małymi kroczkami, zbliżał się, aż stało się to, co stało się tutaj” (s. 19).
Niemal wszystkie teksty zebrane w tomie łączy wyrażona w nich niezgoda na milczenie. Nie można milczeć na temat tragicznej historii II wojny światowej. Nie wolno nam milczeć, kiedy jesteśmy świadkami zła. Milczenie jest bowiem, jak pisze autor, niemym przyzwoleniem, „służką przemocy” (s. 45). Turski z całą mocą stwierdza: „gdybym dzisiaj milczał – to jakbym ponownie zakopał w ziemię wasze [ofiar Holokaustu – G.J.] życzenie, wasz testament, waszą ostatnią wolę” (s. 29). W swoich rozważaniach historyk nie zapomina również o marginalizowanej i wypieranej z zagładowego dyskursu grupie, czyli o homoseksualnych ofiarach nazizmu. Autor zwraca uwagę na fakt, że homoseksualiści przez wiele dekad byli „porażeni śmiercią (…) i milczeniem” (s. 47); skazani na śmierć niejako podwójną – „fizyczną oraz (…) przez wyparcie z pamięci następnych pokoleń” (s. 47).
Zaświadczanie, przypominanie, dzielenie się wspomnieniami – wszystko to Turski uznaje za swój obowiązek. Ocalali z Zagłady pełnią rolę sumienia Europy – ich zadaniem jest nie dopuścić do zapomnienia o tych, którym nie dane było przeżyć. Jak pisze historyk, musimy „pamiętać o tych naszych, jak ktoś powie, duchach. O duchach tych, którzy żyli na naszej ulicy, w naszych domach. O ludziach, którzy współbudowali nasze miasto. Żeby coś po nich zostało” (s. 73). Holokaust jest, zdaniem Turskiego, sprawą nas wszystkich – bo choć bezpośrednio dotknął Żydów, to widzieć należy w nim klęskę całej ludzkości, tragedię ogólnoludzką. Autor podkreśla, że choć społeczeństwo powinna cechować pamięć, to musimy wystrzegać się bycia pamiętliwymi.
Turski jest pogodzony z upływającym czasem. Zdaje sobie sprawę, że nie pozostało mu go już zbyt wiele na dzielenie się swoimi doświadczeniami. W tomie pobrzmiewają jednocześnie echa lęku o to, co stanie się, kiedy ostatni świadkowie odejdą. Kto będzie chronił historię od zapomnienia, gdy zabraknie już ocalałych? Autor z nieskrywanym niepokojem pyta: „Jak długo jeszcze – my, byli więźniowie – będziemy w stanie wołać, krzyczeć, interweniować, ostrzegać? (…) A co po nas? Po nas przecież świat się nie skończy” (s. 35).
W „XI nie bądź obojętny” Turski wielokrotnie pisze o wyzwaniu, jakim jest opowiedzenie o historii Holokaustu kolejnym pokoleniom. Autor zastanawia się, w jaki sposób mówić o traumatycznej historii sprzed siedemdziesięciu pięciu lat, by młodzi ludzie nie byli nią przytłoczeni i znużeni.
Były więzień obozu Auschwitz II-Birkenau źródła okrucieństwa II wojny światowej upatruje w edukacji do nienawiści – systemowej nauce pogardy w stosunku do Innego; nienawiści wobec drugiego człowieka, którą wpajano dzieciom już od najmłodszych lat. Historyk z niepokojem zauważa, że choroba, jaką jest nienawiść, dotyczy również współczesnej Europy, i pyta: „Czy możemy dzisiaj czcić pamięć zagazowanych i zastrzelonych (…) – godząc się na to, by po ulicach europejskich miast swobodnie maszerowali i paradowali nacjonaliści, ksenofobi, ekstremiści, rasiści, antysemici?” (s. 28).
„Nie głód, nie ziąb, nie wszy” (s. 23), lecz poniżenie było w trakcie wojny najgorsze – pisze Turski. Jego zdaniem, niczym nie można dotknąć drugiego człowieka tak mocno, jak upokorzeniem go. W poniżonej osobie pozostaje bowiem trwały ślad, rodzaj nieusuwalnej blizny. W poszczególnych tekstach autor wyraża swój mocny sprzeciw wobec kłamstw i paranaukowego bełkotu, który cechuje między innymi organizacje określające same siebie jako „pro-life”, podczas gdy, jak słusznie zauważa Turski, „uczciwiej byłoby nazwać je »pro-hate«” (s. 43); protestuje przeciwko jeżdżącym po polskich miastach homofobusom, a także wygłaszanym z kościelnych ambon kazaniom anty-LGBT. Pisząc o polskich duchownych, historyk kwituje: „Prędzej czy później znajdą się na pozycjach tych spośród swoich poprzedników, którzy próbowali ukryć nauki Kopernika i Galileusza” (s. 47).
Lektura tekstów zebranych w książce nie pozwala czytelnikowi pozostać wobec nich obojętnym. Trudno nie odnieść wrażenia, że nie wyciągnęliśmy wniosków płynących z traumatycznej przeszłości. Trudna lekcja historii wciąż nie została przez nas odrobiona. Mroczna historia znów zatacza ponure koło. Bo czy wspomnienie przypadającej na lata trzydzieste XX wieku młodości Mariana Turskiego, kiedy to członkowie Młodzieży Wszechpolskiej „uzbrojeni w kije urządzali sobie swego rodzaju polowania” (s. 94) na uczniów udających się do żydowskiego gimnazjum, różni się bardzo od tropienia przez narodowców nastolatków wracających w 2019 roku z białostockiego Marszu Równości? Zastanawiam się, czy przejmująco smutna konstatacja Turskiego dotycząca jego szkolnych lat – „niestety z owego czasu niczego »na plus« nie pamiętam” (s. 94) – w przyszłości nie stanie się również podsumowaniem młodości dzieciaków wychowujących się we współczesnej Polsce.
Gdy czytałem kolejne rozdziały „XI nie bądź obojętny”, narastała we mnie złość. Złość wynikającą zarówno z niezgody na otaczającą nas rzeczywistość, jak i poczucia bezradności wobec niej. Równocześnie refleksje zawarte w książce nie pozwalają pozostać biernym widzem spektaklu pogardy, nienawiści i upodlenia drugiego człowieka. Olga Tokarczuk we wstępie do zbioru pisze: „Jeśli nie będziemy się szczepić najstraszniejszymi doświadczeniami przeszłości – choroba wróci” (s. 7). I choć lektura książka Mariana Turskiego boli, uwiera i piecze – jest niczym świeża, sącząca się jeszcze rana – to jednocześnie uodpornia na bycie niewzruszonym, milczącym postronnym. Każe swemu czytelnikowi pamiętać, że:
Kiedy dzielą społeczeństwo – nie bądź obojętny.
Kiedy we wspólnocie widzieć chcą wroga – nie bądź obojętny.
Kiedy rozpoczynają wciąż nowe konflikty i spory – nie bądź obojętny.
Kiedy arogancja, cynizm i podłość powszednieją – nie bądź obojętny.
Kiedy ograniczają prawa człowieka, odbierają nam poczucie wolności, godności i bezpieczeństwa – nie bądź obojętny.
Kiedy łamią Konstytucję, niszczą praworządność, za nic mają autorytety – nie bądź obojętny.
Kiedy palą kukłę Żyda, wieszają na szubienicach wizerunki europosłów, nawołują do ataków na tle rasowym – nie bądź obojętny.
Kiedy obrażają nauczycieli, lekarzy, prawników – nie bądź obojętny.
Kiedy wprowadzają strefy wolne od LGBT, szczują na mniejszości, w drugim człowieku widzą wrogą ideologię – nie bądź obojętny.
Kiedy odbierają kobietom prawo do decydowania o ich własnym ciele – nie bądź obojętny.
Kiedy, nosząc na swym ramieniu symbol Polski Walczącej, zagłuszają Bohaterkę Powstania Warszawskiego – nie bądź obojętny.
Kiedy budują mury, rozwijają zasieki z drutu kolczastego, pod osłoną nocy wywożą kobiety i dzieci do lasu – nie bądź obojętny.
Kiedy odmawiają pomocy potrzebującym, są obojętni na krzyk i łzy, kpią z ludzkiego cierpienia – nie bądź obojętny.
Kiedy słowo „sąsiad” znów zaczyna wzbudzać lęk – nie bądź obojętny.
Kiedy z Bogiem na ustach łamią wszystkie zasady zapisane w dekalogu, kieruj się przykazaniem jedenastym i nie bądź obojętny.
Tom opatrzony została krótkim wstępem Olgi Tokarczuk, której obecność w zbiorze nie jest zresztą przypadkowa – Turski odwołuje się do kategorii czułości, której pisarka poświęciła swoją mowę noblowską. Historyk dostrzega „związek między czułością a obojętnością” (s. 42). Zwraca uwagę na to, że Polskę i Europę zalewa fala nienawiści, która nierozerwalnie wiąże się z obcością i pogardą. Jak pisze, „nienawiść to pełne i całkowite zaprzeczenie czułości. Początkiem nienawiści jest obojętność. (…) aby osiągnąć czułość, aby zdobyć się na czułość, trzeba poczynić pierwszy krok: wyjść z obojętności” (s. 42). Turski wiele uwagi poświęca także empatii, współczuciu oraz solidarności.
Zbiór otwiera pamiętne wystąpienie ocalałego wygłoszone 27 stycznia 2020 roku w Oświęcimiu podczas obchodów siedemdziesiątej piątej rocznicy wyzwolenia Auschwitz. To właśnie wtedy historyk przywołał wymyślone przez Romana Kenta (prezydenta Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego) jedenaste przykazanie – „Nie bądź obojętny”, które stało się tytułem omawianego tomu. W trakcie przemówienia Turski przypomniał także słowa prezydenta Austrii Alexandra Van der Bellena – „Auschwitz nie spadł z nieba” (s. 17), dodając: „Auschwitz tuptał, dreptał małymi kroczkami, zbliżał się, aż stało się to, co stało się tutaj” (s. 19).
Niemal wszystkie teksty zebrane w tomie łączy wyrażona w nich niezgoda na milczenie. Nie można milczeć na temat tragicznej historii II wojny światowej. Nie wolno nam milczeć, kiedy jesteśmy świadkami zła. Milczenie jest bowiem, jak pisze autor, niemym przyzwoleniem, „służką przemocy” (s. 45). Turski z całą mocą stwierdza: „gdybym dzisiaj milczał – to jakbym ponownie zakopał w ziemię wasze [ofiar Holokaustu – G.J.] życzenie, wasz testament, waszą ostatnią wolę” (s. 29). W swoich rozważaniach historyk nie zapomina również o marginalizowanej i wypieranej z zagładowego dyskursu grupie, czyli o homoseksualnych ofiarach nazizmu. Autor zwraca uwagę na fakt, że homoseksualiści przez wiele dekad byli „porażeni śmiercią (…) i milczeniem” (s. 47); skazani na śmierć niejako podwójną – „fizyczną oraz (…) przez wyparcie z pamięci następnych pokoleń” (s. 47).
Zaświadczanie, przypominanie, dzielenie się wspomnieniami – wszystko to Turski uznaje za swój obowiązek. Ocalali z Zagłady pełnią rolę sumienia Europy – ich zadaniem jest nie dopuścić do zapomnienia o tych, którym nie dane było przeżyć. Jak pisze historyk, musimy „pamiętać o tych naszych, jak ktoś powie, duchach. O duchach tych, którzy żyli na naszej ulicy, w naszych domach. O ludziach, którzy współbudowali nasze miasto. Żeby coś po nich zostało” (s. 73). Holokaust jest, zdaniem Turskiego, sprawą nas wszystkich – bo choć bezpośrednio dotknął Żydów, to widzieć należy w nim klęskę całej ludzkości, tragedię ogólnoludzką. Autor podkreśla, że choć społeczeństwo powinna cechować pamięć, to musimy wystrzegać się bycia pamiętliwymi.
Turski jest pogodzony z upływającym czasem. Zdaje sobie sprawę, że nie pozostało mu go już zbyt wiele na dzielenie się swoimi doświadczeniami. W tomie pobrzmiewają jednocześnie echa lęku o to, co stanie się, kiedy ostatni świadkowie odejdą. Kto będzie chronił historię od zapomnienia, gdy zabraknie już ocalałych? Autor z nieskrywanym niepokojem pyta: „Jak długo jeszcze – my, byli więźniowie – będziemy w stanie wołać, krzyczeć, interweniować, ostrzegać? (…) A co po nas? Po nas przecież świat się nie skończy” (s. 35).
W „XI nie bądź obojętny” Turski wielokrotnie pisze o wyzwaniu, jakim jest opowiedzenie o historii Holokaustu kolejnym pokoleniom. Autor zastanawia się, w jaki sposób mówić o traumatycznej historii sprzed siedemdziesięciu pięciu lat, by młodzi ludzie nie byli nią przytłoczeni i znużeni.
Były więzień obozu Auschwitz II-Birkenau źródła okrucieństwa II wojny światowej upatruje w edukacji do nienawiści – systemowej nauce pogardy w stosunku do Innego; nienawiści wobec drugiego człowieka, którą wpajano dzieciom już od najmłodszych lat. Historyk z niepokojem zauważa, że choroba, jaką jest nienawiść, dotyczy również współczesnej Europy, i pyta: „Czy możemy dzisiaj czcić pamięć zagazowanych i zastrzelonych (…) – godząc się na to, by po ulicach europejskich miast swobodnie maszerowali i paradowali nacjonaliści, ksenofobi, ekstremiści, rasiści, antysemici?” (s. 28).
„Nie głód, nie ziąb, nie wszy” (s. 23), lecz poniżenie było w trakcie wojny najgorsze – pisze Turski. Jego zdaniem, niczym nie można dotknąć drugiego człowieka tak mocno, jak upokorzeniem go. W poniżonej osobie pozostaje bowiem trwały ślad, rodzaj nieusuwalnej blizny. W poszczególnych tekstach autor wyraża swój mocny sprzeciw wobec kłamstw i paranaukowego bełkotu, który cechuje między innymi organizacje określające same siebie jako „pro-life”, podczas gdy, jak słusznie zauważa Turski, „uczciwiej byłoby nazwać je »pro-hate«” (s. 43); protestuje przeciwko jeżdżącym po polskich miastach homofobusom, a także wygłaszanym z kościelnych ambon kazaniom anty-LGBT. Pisząc o polskich duchownych, historyk kwituje: „Prędzej czy później znajdą się na pozycjach tych spośród swoich poprzedników, którzy próbowali ukryć nauki Kopernika i Galileusza” (s. 47).
Lektura tekstów zebranych w książce nie pozwala czytelnikowi pozostać wobec nich obojętnym. Trudno nie odnieść wrażenia, że nie wyciągnęliśmy wniosków płynących z traumatycznej przeszłości. Trudna lekcja historii wciąż nie została przez nas odrobiona. Mroczna historia znów zatacza ponure koło. Bo czy wspomnienie przypadającej na lata trzydzieste XX wieku młodości Mariana Turskiego, kiedy to członkowie Młodzieży Wszechpolskiej „uzbrojeni w kije urządzali sobie swego rodzaju polowania” (s. 94) na uczniów udających się do żydowskiego gimnazjum, różni się bardzo od tropienia przez narodowców nastolatków wracających w 2019 roku z białostockiego Marszu Równości? Zastanawiam się, czy przejmująco smutna konstatacja Turskiego dotycząca jego szkolnych lat – „niestety z owego czasu niczego »na plus« nie pamiętam” (s. 94) – w przyszłości nie stanie się również podsumowaniem młodości dzieciaków wychowujących się we współczesnej Polsce.
Gdy czytałem kolejne rozdziały „XI nie bądź obojętny”, narastała we mnie złość. Złość wynikającą zarówno z niezgody na otaczającą nas rzeczywistość, jak i poczucia bezradności wobec niej. Równocześnie refleksje zawarte w książce nie pozwalają pozostać biernym widzem spektaklu pogardy, nienawiści i upodlenia drugiego człowieka. Olga Tokarczuk we wstępie do zbioru pisze: „Jeśli nie będziemy się szczepić najstraszniejszymi doświadczeniami przeszłości – choroba wróci” (s. 7). I choć lektura książka Mariana Turskiego boli, uwiera i piecze – jest niczym świeża, sącząca się jeszcze rana – to jednocześnie uodpornia na bycie niewzruszonym, milczącym postronnym. Każe swemu czytelnikowi pamiętać, że:
Kiedy dzielą społeczeństwo – nie bądź obojętny.
Kiedy we wspólnocie widzieć chcą wroga – nie bądź obojętny.
Kiedy rozpoczynają wciąż nowe konflikty i spory – nie bądź obojętny.
Kiedy arogancja, cynizm i podłość powszednieją – nie bądź obojętny.
Kiedy ograniczają prawa człowieka, odbierają nam poczucie wolności, godności i bezpieczeństwa – nie bądź obojętny.
Kiedy łamią Konstytucję, niszczą praworządność, za nic mają autorytety – nie bądź obojętny.
Kiedy palą kukłę Żyda, wieszają na szubienicach wizerunki europosłów, nawołują do ataków na tle rasowym – nie bądź obojętny.
Kiedy obrażają nauczycieli, lekarzy, prawników – nie bądź obojętny.
Kiedy wprowadzają strefy wolne od LGBT, szczują na mniejszości, w drugim człowieku widzą wrogą ideologię – nie bądź obojętny.
Kiedy odbierają kobietom prawo do decydowania o ich własnym ciele – nie bądź obojętny.
Kiedy, nosząc na swym ramieniu symbol Polski Walczącej, zagłuszają Bohaterkę Powstania Warszawskiego – nie bądź obojętny.
Kiedy budują mury, rozwijają zasieki z drutu kolczastego, pod osłoną nocy wywożą kobiety i dzieci do lasu – nie bądź obojętny.
Kiedy odmawiają pomocy potrzebującym, są obojętni na krzyk i łzy, kpią z ludzkiego cierpienia – nie bądź obojętny.
Kiedy słowo „sąsiad” znów zaczyna wzbudzać lęk – nie bądź obojętny.
Kiedy z Bogiem na ustach łamią wszystkie zasady zapisane w dekalogu, kieruj się przykazaniem jedenastym i nie bądź obojętny.
Marian Turski: „XI Nie bądź obojętny / XI Thou Shalt Not Be Indifferent”. Wydawnictwo Czarne. Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny w Polsce. Wołowiec–[Warszawa] 2021.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |