ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 listopada 21 (429) / 2021

Sara Jaworska,

NIEPOKÓJ TEKSTU (MARIEKE LUCAS RIJNNEVELD: 'NIEPOKÓJ PRZYCHODZI O ZMIERZCHU')

A A A
Niderlandzkie słowo ongemak znaczy w najprostszym przekładzie tyle co dyskomfort i na takie tłumaczenie tytułu przedostatniej laureatki międzynarodowego Bookera zdecydowała się brytyjska pisarka Michele Hutchison. Niderlandzkie słowniki podpowiadają jeszcze inne znaczenia: ongemak jako eufemizm fizycznego bólu lub przeszkoda rozumiana zarówno dosłownie jako korzeń, o który można potknąć się w lesie, lub bardziej metaforycznie w sytuacjach profesjonalnych, typu „przepraszamy za utrudnienie” wygłoszone z dworcowego interkomu. W polskim przekładzie Jerzego Kocha pojawia się za to niepokój, co zdaje się całkiem dobrym translatorskim wyborem, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, jak wyraz ten gra z fabułą powieści i językiem Marieke Lucas Rijneveld. Niepokój to brak równowagi, natomiast dyskomfort kojarzy się raczej z niewygodą, czyli niewielką niedogodnością w porównaniu z psychicznym napięciem, obawą czy grozą. Niepokój u Rijneveld przychodzi o zmierzchu, to wtedy samotność zaczyna najbardziej doskwierać, wtedy, kiedy dzień pracy się już skończył, w gospodarstwie nie ma już nic do zrobienia, kiedy ojciec pali papierosa na werandzie, a matka stara się nie istnieć.

Powieść niderlandzkiej autorki (w językach fleksyjnych, takich jak niderlandzki, Rijneveld używa żeńskich zaimków, natomiast w językach umożliwiających niebinarną gramatykę – zaimków neutralnych, np. w angielskim they/them) opowiada historię dziesięcioletniej dziewczynki mieszkającej na wsi, wychowującej się w głęboko wierzącej protestanckiej rodzinie. Jest to początek lat dwutysięcznych, jednak umyślne rezygnowanie rodziców głównej bohaterki z takich dogodności technologicznych, jak internet i oglądanie przez bohaterów trzech publicznych kanałów telewizyjnych na zmianę odciąga czytelnika od jednoznacznego określenia czasu akcji. Wieś, w której mieszka główna bohaterka powieści zwana Budrysówką, istnieje jakby poza czasem i właściwie również poza wszelką inną przestrzenią. Tego miejsca nie można po prostu opuścić, cały świat jest poza, a żeby zobaczyć, co znajduje się na drugiej stronie, znaleźć nowe życie, należy podjąć ryzyko. Właśnie to ryzyko zaraz obok czystej ciekawości i chęci jazdy na łyżwach zabija starszego brata głównej bohaterki.

Wieś nie chce zostać opuszczona. Podobnie zresztą Budrysówka i jej rodzina, dlatego odejście Matthiesa wydaje się im tak nierzeczywiste. „Niepokój” nie jest powieścią o żałobie, ponieważ przeżycie żałoby oznaczałoby ostateczne pogodzenie się ze stratą. Bohaterowie Rijneveld nie potrafią tego zrobić, nie oznacza to jednak, że utknęli na etapie szoku czy zaprzeczenia. Śmierć jest zjawiskiem, które należy przemilczeć, dlatego nie zostaje ono nawet wyjaśnione dzieciom, które wcześniej mogły o nim jedynie słyszeć w kontekście hodowlanych zwierząt. Ale ich śmierć ma sens, ponieważ zabija się je po coś, a konkretnie po to, aby mieć co jeść, po to, aby zarobić. Śmierć młodego chłopaka jest bezsensowna, dlatego Obbe, Hanna i Budrysówka za wszelką cenę muszą zrozumieć, jak i po co stało się to, co się stało. Ich rodzice przyjmują natomiast postawę hiobową. Wydaje się, że postanawiają przeżyć cierpienie osobno, każde na swój sposób, z dala od dzieci i siebie nawzajem.

Odejście Matthiesa rozłamuje i tak wcześniej niezbyt zżytą ze sobą rodzinę, przez co pozostałe dzieci, żywe i potrzebujące rodzicielskiej bliskości, zaczynają odczuwać dokuczliwy brak troski, rozmowy i bezpiecznego dotyku. W ich życia wkrada się przemoc, tak jakby zarówno zadawanie, jak i przyjmowanie bólu miało wyjaśnić istotę umierania. Samookaleczanie czy ignorowanie potrzeb fizjologicznych nie jest czymś, co robią w tej sytuacji wyłącznie dzieci. Matka przestaje jeść, ojciec nałogowo pali, Budrysówka wbija sobie pinezkę w pępek i coraz mocniej zaciska pośladki, żeby nie utracić żadnej części siebie. Śmierć dziecka wydaje się niewyobrażalną tragedią i jest to trop dobrze znany w kulturze, lecz w „Niepokoju” wyżej od pytania o rodzica usytuowane jest pytanie o dziecko pozostawione bez wsparcia. Co w takim razie dzieje się z tak silnym przeżyciem? Buduje ono traumę.

Budrysówka jest typem neurotycznym, wrażliwym i inteligentnym dzieckiem. W dodatku dryfuje w tym dziwnym wieku między dzieciństwem a nastoletniością, czyli okresie ogromnej podatności na wpływy środowiska i jednoczesnej ufności, a może po prostu potrzeby zaufania innym. Stąd też bierze się w obu siostrach chęć poznania świata, który jest gdzieś tam i gdzieś dalej, po drugiej stronie. Świata, który nie będzie przypominał im o wsi, śmierci i smutnym życiu ich rodziców.

Jednym z głównych tematów „Niepokoju” jest również budząca się seksualność i dojrzewanie na własną rękę. Realizowanie cielesnych potrzeb jest u Budrysówki i jej rodzeństwa często czymś w rodzaju mechanizmu obronnego albo sposobu na poradzenie sobie z emocjami. Autoerotyzm, jak można się spodziewać, jest w ortodoksyjnej protestanckiej społeczności tematem tabu, co więcej, wszelkie sytuacje „przyłapania” dziecka na masturbacji zostają przemilczane. Kiedy matka zobaczyła, jak Budrysówka ociera się o pluszową zabawkę, jej jedyną reakcją było wypranie przytulanki i wywieszenie jej na sznurku. Dla głównej bohaterki był to jednak wyraźny sygnał, że to, co do tej pory robiła, było złe i to tak złe, że matka nie była w stanie o tym mówić. Jednak potrzeby seksualne rodzeństwa często realizowane były w przemocowy, gwałtowny sposób. Jedno zachęcało drugie do pewnych czynności, podskórnie czując, że może wyrządzać komuś krzywdę. Zupełnie jakby strata i ból, jakich doznały musiały zostać przekierowane dalej. W końcu w przyrodzie nic nie ginie.

W języku Rijneveld nie ma stylistycznych fajerwerków, znajdziemy w nim raczej gorzką skrupulatność. Cała powieść jest „dobrze zrobiona”: fabuła nie zatrzymuje czytelnika w miejscu, plastyczność obrazowania każe nieustannie podążać za światem widzianym przez główną bohaterkę, a synestezyjne doświadczenie pozwala odczuwać niderlandzką wieś niemalże każdym ze zmysłów. Powinnam w tym miejscu też obronić Rijneveld przed krytycznymi głosami czytelników, którzy twierdzą, że sposób wypowiadania się głównej bohaterki nie odpowiada jej wiekowi, że jest to język zbyt dojrzały, niepasujący do dziesięcioletniego dziecka. Powieść, jak każde inne medium, jest jedynie narzędziem do wybrzmienia owego głosu, który w przypadku Rijneveld jest echem lat dziecięcych, wspomnieniem (nawet jeśli nie przypisujemy książce autobiografizmu) bardzo konkretnego czasu i miejsca. Budrysówka, podobnie jak Alicja w Krainie Czarów, jest odbiciem reflektującym, lustrem do uważnego przejrzenia się w głąb siebie. Bohaterowie Rijneveld, ci poczciwi, choć pozbawieni w swojej poczciwości odpowiedniego uwrażliwienia ludzie, zdają się przestrogą przed tak wygodną przecież krótkowzrocznością. Są osobami, jakimi nie chcielibyśmy być; antypatyczną odwrotnością rodziców, rodzeństwa, rodziny.
Marieke Lucas Rijneveld: „Niepokój”. Przeł. Jerzy Koch. Wydawnictwo Literackie. Kraków 2021.