ALGORYTMY I KOMARY ('MOSQUITO STATE')
A
A
A
Premiera „Mosquito State” zbiegła się z aferą „Facebook Files”. Nierówności na platformie, przejawiające się na przykład w tym, że moderatorzy nie blokowali kontrowersyjnych postów wpływowych osób, antagonizowanie społeczeństwa, wreszcie – toksyczny wpływ na zdrowie nastolatek. Wszystko to sprowadza się jednak do prostego podsumowania – zarabiania pieniędzy dzięki algorytmom.
O algorytmach opowiada też debiutancki film Filipa Jana Rymszy. Reżyser zabiera nas do czasów, kiedy Stany Zjednoczone zbliżały się do historycznej chwili – pierwszego Afroamerykanina lub pierwszej kobiety na stanowisku prezydenta, Donalda Trumpa –niegroźnego celebryty bez „atomowej walizki”, niewiary w to, że trzepot skrzydeł motyla na giełdowym parkiecie może doprowadzić do globalnej katastrofy.
Algorytmy sprawiły, że – jak głosi podtytuł kontynuacji „Wall Street” Olivera Stone’a – pieniądz nie śpi. Umieszczone na ścianach zegary z różnych stref czasowych są niczym rozciągnięte niegdyś na kilka kontynentów hiszpańskie i brytyjskie imperia, nad którymi nigdy nie zachodziło słońce. Algorytm odczyta, że klimatyczne tąpnięcie w jednym miejscu wpłynie na cenę ropy naftowej, dlatego w ułamku nanosekundy już wie, że trzeba kupować z wyprzedzeniem, by uniknąć podwyżki. Tak też wygląda Wall Street u Rymszy. Za algorytmowym dzieckiem stoi młody geniusz, Richard Boca (Beau Knapp), który w swojej pracy magisterskiej przewidział, że niedługo pszczoły w Kalifornii po prostu znikną, i tak się faktycznie dzieje. Algorytm „Pszczoła” obecnie generuje zyski dla firmy maklerskiej.
Boca w pełni uosabia późny kapitalizm. Można by mu przypisać wszystkie antykapitalistyczne bon moty: zacierająca się granica między pracą a życiem, emocjonalna dysocjacja, zneutralizowany gniew. Nie wie za bardzo, co zrobić z nagromadzonym kapitałem – mimo że dysponuje całym piętrem w wieżowcu, to jego apartament zionie pustką, a randka bohatera filmu z nowo poznaną Leną (Charlotte Vega) dobiega końca, gdy ten wpada w rozpacz z powodu korkowego wina, które właśnie straciło na wartości. Na taki grunt trafia kłujka komara wbijająca się w skórę Richarda i zapoczątkowująca tym samym jego przemianę.
Wyraźnym tropem interpretacyjnym obrazu Rymszy jest zaginiony kot Leny o imieniu Samsa. Tak samo nazywa się bohater „Przemiany” Franza Kafki – Gregor Samsa. W opowiadaniu austriackiego pisarza mężczyzna zostaje zmuszony do pracy jako komiwojażer, z dala od rodziny, by spłacić dług ojca. To niestety zwykły podstęp ze strony krewnych. Przedsiębiorstwo wciąż dysponowało procentującym majątkiem, zatem praca syna nie była konieczna do spłaty finansowych należności. Część jego pensji rodzina postanowiła zaoszczędzić. Przemiana Samsy w robala nie jest więc losowym wypadkiem, lecz – czego dowodzi Mateusz Pytko – głęboką potrzebą uwolnienia się od pasożytniczych więzi rodzinnych (zob. Pytko 2015). Zmiana nie dotyczy jedynie Gregora. Z czasem obejmuje całą rodzinę. Im bardziej Samsa popada w zwierzęcość, tym bardziej pozostali domownicy się uczłowieczają, podejmując pracę zarobkową.
W „Mosquito State” przemiana Boki stanowi przede wszystkim narracyjną ramę. Film dzieli się na rozdziały, które wyznaczają kolejne stadia metamorfozy bohatera. Dotyka ona jego ciało, ale też wnętrze. Ludzka materia – toczona w oczach innych chorobą – zestawiona zostaje z uwalnianą siłą ducha Richarda, który się wścieknie, gdy szef i koledzy zignorują zwiastuny nadchodzącego krachu na giełdzie, skupianie się wyłącznie na sobie ustąpi miejsca potrzebom Leny, a apartament Richarda wypełni chmara komarów – zapowiedź nowego ekosystemu. Boca żywi owady własną krwią i stwarza im warunki do rozwoju – w przeciwieństwie do zachodniego wybrzeża, gdzie odnotowuje się wysoką śmiertelność z powodu roznoszonego przez komary wirusa Zachodniego Nilu. To zapewne komentarz do niszczenia środowiska naturalnego, prowadzącego do rozprzestrzeniania się kolejnych chorób.
W filmie Rymszy pobrzmiewa również echo „Świństwa”, literackiego debiutu Marie Darrieussecq. Bohaterka powieści, poddawana seksualnej przemocy i będąca obiektem pragnień obleśnych mężczyzn, stopniowo zmienia się w maciorę, zyskując przy tym samopoznanie. Oddając się prostym radościom – taplaniu w błocie, buszowaniu wśród żołędzi, wygrzewaniu się na słońcu – może wreszcie wypaść z konsumpcyjnej karuzeli i stać się całkowicie bezproduktywną jednostką. Rewolucja, a następnie kontrrewolucja w postaci prawicowej władzy doprowadzają do tego, że finalnie ląduje w hodowli, z której – jako jedna z nielicznych – decyduje się uciec do lasu. Reszta świń wybiera wygodę nowoczesnej farmy. Zwrot ku naturze obserwujemy również w „Mosquito State” – w postaci nowojorskiego Central Parku.
Choć reżyser dokonuje bardzo oczywistego rozróżnienia, uwydatniając linię podziału między budynkami a zielenią, skłania nas jednak, byśmy dostrzegli „wyrwanie” skrawka ziemi kapitalistycznej betonozie. Central Park jest zresztą niezwykle ciekawym przykładem „stawiania oporu wobec systemu”. Już kiedy powstawał, rościł sobie prawo do demokratyzacji przestrzeni i stosunków społecznych. Założony w 1857 roku przez architekta krajobrazu Fredericka Lawa Olmsteda stanowił rewolucję. Należy pamiętać, że w drugiej połowie XIX wieku rekreacja wciąż była domeną nielicznej grupy bogatych. W ten sposób Olmsted chciał oddać gorzej usytuowanym przestrzeń do odpoczynku. W jego zamierzeniu park miał stanowić także miejsce spotkań ludzi różnych klas. Koncepcja Central Parku nie była więc jedynie zwykłym planem urbanistycznym. Sam Olmsted – jak pisze Jan Mencwel w „Betonozie” – nie lubił postrzegać się jedynie jako projektant parków: „Przed wojną secesyjną Olmsted podróżował na południe USA, skąd pisał zyskujące duży rozgłos relacje dotyczące sytuacji niewolników. W trakcie wojny kierował United States Sanitary Commission, która opiekowała się rannymi i przeciwdziałała chorobom w obozach jenieckich. Przez całe życie pisał nigdy nieukończoną pracę o amerykańskim społeczeństwie, w której kreślił wizję społeczeństwa zdrowego, równego i wolnego” (Mencwel 2020: 110). Podobną wrażliwością społeczną cechował się Henry David Thoreau. Zdaniem Johna Kagga, profesora filozofii z Uniwersytetu Massachusetts, to właśnie niezgoda na los czarnych przywiodła go do lasu nad jeziorem Walden (zob. Kagg 2021). Thoreau nie akceptował targów niewolników, napędzanych niepohamowaną chęcią zysku, i ustawy o zbiegłych z plantacji, nakazującej zwrot uciekinierów ich właścicielom. Trafił nawet do aresztu za odmowę zapłaty podatku na łowców niewolników.
Rozpościerająca się z apartamentu Richarda panorama Central Parku przypomina widok z czołówki telewizyjnej ekranizacji sztuki Tony’ego Kushnera – „Anioły w Ameryce” – opowiadającej o środowisku gejów, którzy w czasach ultrakonserwatywnych rządów Ronalda Reagana muszą się mierzyć z plagą AIDS. Miejsce akcji nie jest przypadkowe. W czasach penalizacji homoseksualizmu to właśnie tutaj geje urządzali sobie schadzki, z kolei fontanna Betesdy, zajmująca w sztuce Kushnera centralny punkt, została zaprojektowana przez lesbijkę, Emmę Stebbins. Autor przetwarza biblijną historię w opowieść o uzdrawiającej, sadzawce mającej „uleczyć” homoseksualistów – uczynić ich widzialnymi dla społeczeństwa, a AIDS – odtabuizować. U Kushnera Central Park jest enklawą pośród białego heteroseksualnego kapitalizmu.
U Rymszy to miejsce „reprodukcji” komarów inicjujących zmianę stosunków społecznych i zapowiadających świat oparty na pomocy, solidarności i koegzystencji – nie tylko z ludźmi, lecz także z innymi gatunkami. I mimo że „Mosquito State” nie jest wolne od uchybień – fabularnych skrótów, momentami nachalnej symboliki, pompatycznych fraz padających z ust Leny i Richarda czy zbyt neurotycznej gry Beau Knappa – to nie można mu odmówić innowacyjnej alternowoczesności, zasadzającej się na zupełnie nowym ekosystemie.
LITERATURA:
M. Pytko [2015]: „»Przemiana« a psychoanaliza – cz. 1”. www.machinamysli.org/przemiana-a-psychoanaliza-cz-1-2/.
Kagg J. [2021]: „Thoreau’s economics: the truly precious costs precious little”. https://psyche.co/ideas/thoreaus-economics-the-truly-precious-costs-precious-little.
O algorytmach opowiada też debiutancki film Filipa Jana Rymszy. Reżyser zabiera nas do czasów, kiedy Stany Zjednoczone zbliżały się do historycznej chwili – pierwszego Afroamerykanina lub pierwszej kobiety na stanowisku prezydenta, Donalda Trumpa –niegroźnego celebryty bez „atomowej walizki”, niewiary w to, że trzepot skrzydeł motyla na giełdowym parkiecie może doprowadzić do globalnej katastrofy.
Algorytmy sprawiły, że – jak głosi podtytuł kontynuacji „Wall Street” Olivera Stone’a – pieniądz nie śpi. Umieszczone na ścianach zegary z różnych stref czasowych są niczym rozciągnięte niegdyś na kilka kontynentów hiszpańskie i brytyjskie imperia, nad którymi nigdy nie zachodziło słońce. Algorytm odczyta, że klimatyczne tąpnięcie w jednym miejscu wpłynie na cenę ropy naftowej, dlatego w ułamku nanosekundy już wie, że trzeba kupować z wyprzedzeniem, by uniknąć podwyżki. Tak też wygląda Wall Street u Rymszy. Za algorytmowym dzieckiem stoi młody geniusz, Richard Boca (Beau Knapp), który w swojej pracy magisterskiej przewidział, że niedługo pszczoły w Kalifornii po prostu znikną, i tak się faktycznie dzieje. Algorytm „Pszczoła” obecnie generuje zyski dla firmy maklerskiej.
Boca w pełni uosabia późny kapitalizm. Można by mu przypisać wszystkie antykapitalistyczne bon moty: zacierająca się granica między pracą a życiem, emocjonalna dysocjacja, zneutralizowany gniew. Nie wie za bardzo, co zrobić z nagromadzonym kapitałem – mimo że dysponuje całym piętrem w wieżowcu, to jego apartament zionie pustką, a randka bohatera filmu z nowo poznaną Leną (Charlotte Vega) dobiega końca, gdy ten wpada w rozpacz z powodu korkowego wina, które właśnie straciło na wartości. Na taki grunt trafia kłujka komara wbijająca się w skórę Richarda i zapoczątkowująca tym samym jego przemianę.
Wyraźnym tropem interpretacyjnym obrazu Rymszy jest zaginiony kot Leny o imieniu Samsa. Tak samo nazywa się bohater „Przemiany” Franza Kafki – Gregor Samsa. W opowiadaniu austriackiego pisarza mężczyzna zostaje zmuszony do pracy jako komiwojażer, z dala od rodziny, by spłacić dług ojca. To niestety zwykły podstęp ze strony krewnych. Przedsiębiorstwo wciąż dysponowało procentującym majątkiem, zatem praca syna nie była konieczna do spłaty finansowych należności. Część jego pensji rodzina postanowiła zaoszczędzić. Przemiana Samsy w robala nie jest więc losowym wypadkiem, lecz – czego dowodzi Mateusz Pytko – głęboką potrzebą uwolnienia się od pasożytniczych więzi rodzinnych (zob. Pytko 2015). Zmiana nie dotyczy jedynie Gregora. Z czasem obejmuje całą rodzinę. Im bardziej Samsa popada w zwierzęcość, tym bardziej pozostali domownicy się uczłowieczają, podejmując pracę zarobkową.
W „Mosquito State” przemiana Boki stanowi przede wszystkim narracyjną ramę. Film dzieli się na rozdziały, które wyznaczają kolejne stadia metamorfozy bohatera. Dotyka ona jego ciało, ale też wnętrze. Ludzka materia – toczona w oczach innych chorobą – zestawiona zostaje z uwalnianą siłą ducha Richarda, który się wścieknie, gdy szef i koledzy zignorują zwiastuny nadchodzącego krachu na giełdzie, skupianie się wyłącznie na sobie ustąpi miejsca potrzebom Leny, a apartament Richarda wypełni chmara komarów – zapowiedź nowego ekosystemu. Boca żywi owady własną krwią i stwarza im warunki do rozwoju – w przeciwieństwie do zachodniego wybrzeża, gdzie odnotowuje się wysoką śmiertelność z powodu roznoszonego przez komary wirusa Zachodniego Nilu. To zapewne komentarz do niszczenia środowiska naturalnego, prowadzącego do rozprzestrzeniania się kolejnych chorób.
W filmie Rymszy pobrzmiewa również echo „Świństwa”, literackiego debiutu Marie Darrieussecq. Bohaterka powieści, poddawana seksualnej przemocy i będąca obiektem pragnień obleśnych mężczyzn, stopniowo zmienia się w maciorę, zyskując przy tym samopoznanie. Oddając się prostym radościom – taplaniu w błocie, buszowaniu wśród żołędzi, wygrzewaniu się na słońcu – może wreszcie wypaść z konsumpcyjnej karuzeli i stać się całkowicie bezproduktywną jednostką. Rewolucja, a następnie kontrrewolucja w postaci prawicowej władzy doprowadzają do tego, że finalnie ląduje w hodowli, z której – jako jedna z nielicznych – decyduje się uciec do lasu. Reszta świń wybiera wygodę nowoczesnej farmy. Zwrot ku naturze obserwujemy również w „Mosquito State” – w postaci nowojorskiego Central Parku.
Choć reżyser dokonuje bardzo oczywistego rozróżnienia, uwydatniając linię podziału między budynkami a zielenią, skłania nas jednak, byśmy dostrzegli „wyrwanie” skrawka ziemi kapitalistycznej betonozie. Central Park jest zresztą niezwykle ciekawym przykładem „stawiania oporu wobec systemu”. Już kiedy powstawał, rościł sobie prawo do demokratyzacji przestrzeni i stosunków społecznych. Założony w 1857 roku przez architekta krajobrazu Fredericka Lawa Olmsteda stanowił rewolucję. Należy pamiętać, że w drugiej połowie XIX wieku rekreacja wciąż była domeną nielicznej grupy bogatych. W ten sposób Olmsted chciał oddać gorzej usytuowanym przestrzeń do odpoczynku. W jego zamierzeniu park miał stanowić także miejsce spotkań ludzi różnych klas. Koncepcja Central Parku nie była więc jedynie zwykłym planem urbanistycznym. Sam Olmsted – jak pisze Jan Mencwel w „Betonozie” – nie lubił postrzegać się jedynie jako projektant parków: „Przed wojną secesyjną Olmsted podróżował na południe USA, skąd pisał zyskujące duży rozgłos relacje dotyczące sytuacji niewolników. W trakcie wojny kierował United States Sanitary Commission, która opiekowała się rannymi i przeciwdziałała chorobom w obozach jenieckich. Przez całe życie pisał nigdy nieukończoną pracę o amerykańskim społeczeństwie, w której kreślił wizję społeczeństwa zdrowego, równego i wolnego” (Mencwel 2020: 110). Podobną wrażliwością społeczną cechował się Henry David Thoreau. Zdaniem Johna Kagga, profesora filozofii z Uniwersytetu Massachusetts, to właśnie niezgoda na los czarnych przywiodła go do lasu nad jeziorem Walden (zob. Kagg 2021). Thoreau nie akceptował targów niewolników, napędzanych niepohamowaną chęcią zysku, i ustawy o zbiegłych z plantacji, nakazującej zwrot uciekinierów ich właścicielom. Trafił nawet do aresztu za odmowę zapłaty podatku na łowców niewolników.
Rozpościerająca się z apartamentu Richarda panorama Central Parku przypomina widok z czołówki telewizyjnej ekranizacji sztuki Tony’ego Kushnera – „Anioły w Ameryce” – opowiadającej o środowisku gejów, którzy w czasach ultrakonserwatywnych rządów Ronalda Reagana muszą się mierzyć z plagą AIDS. Miejsce akcji nie jest przypadkowe. W czasach penalizacji homoseksualizmu to właśnie tutaj geje urządzali sobie schadzki, z kolei fontanna Betesdy, zajmująca w sztuce Kushnera centralny punkt, została zaprojektowana przez lesbijkę, Emmę Stebbins. Autor przetwarza biblijną historię w opowieść o uzdrawiającej, sadzawce mającej „uleczyć” homoseksualistów – uczynić ich widzialnymi dla społeczeństwa, a AIDS – odtabuizować. U Kushnera Central Park jest enklawą pośród białego heteroseksualnego kapitalizmu.
U Rymszy to miejsce „reprodukcji” komarów inicjujących zmianę stosunków społecznych i zapowiadających świat oparty na pomocy, solidarności i koegzystencji – nie tylko z ludźmi, lecz także z innymi gatunkami. I mimo że „Mosquito State” nie jest wolne od uchybień – fabularnych skrótów, momentami nachalnej symboliki, pompatycznych fraz padających z ust Leny i Richarda czy zbyt neurotycznej gry Beau Knappa – to nie można mu odmówić innowacyjnej alternowoczesności, zasadzającej się na zupełnie nowym ekosystemie.
LITERATURA:
M. Pytko [2015]: „»Przemiana« a psychoanaliza – cz. 1”. www.machinamysli.org/przemiana-a-psychoanaliza-cz-1-2/.
Kagg J. [2021]: „Thoreau’s economics: the truly precious costs precious little”. https://psyche.co/ideas/thoreaus-economics-the-truly-precious-costs-precious-little.
„Mosquito State”. Reżyseria: Filip Jan Rymsza. Scenariusz: Filip Jan Rymsza, Mario Zermeno. Obsada: Beau Knapp, Charlotte Vega, Jack Kesy Olivier Martinez, Audrey Wasilewski. Polska, Stany Zjednoczone 2020, 100 min.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |