ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 września 18 (90) / 2007

Dominik Sołowiej,

TAJEMNICE C.K. KRAKOWA

A A A
O tym, jak wyglądał Kraków za czasów Stanisława Przybyszewskiego lub Kazimierza Przerwy-Tetmajera, wiemy głównie ze szkolnych podręczników o modernizmie. Stolica Małopolski była w powszechnym mniemaniu miejscem burzliwego konfliktu, jaki rozgorzał między młodopolskimi artystami i przedstawicielami mieszczaństwa. A jaki naprawdę był ówczesny Kraków? Jak wyglądały jego ulice, knajpy i parki? Tego dowiedzieć się możemy z interesującej książki Krzysztofa Maćkowskiego, opublikowanej w wydawnictwie Znak. „Raport Badeni” to kryminał, którego akcja dzieje się w Krakowie w 1900 roku. To także doskonały suplement do przewodnika po tym mieście.

Fragment artykułu z „Krakowskiego Kuriera” wtajemnicza nas w okoliczności zbrodni: „Na Błoniach kwadrans przed 6 rano, nieopodal wejścia do Parku Gier i Zabaw Ruchowych dr. Jordana, nieznana nam kobieta padła rażona za sprawą wystrzału z rewolweru Smith & Wesson” (s. 5). Ofiarą jest młoda, atrakcyjna Judyta Badeni, którą policja znalazła z przestrzeloną skronią i pistoletem w dłoni. Dwóch świadków zdarzenia, inżynier Zdzisław Kęsicki i poeta Stanisław Enke, twierdzi, że panna Badeni na ich oczach przystawiła rewolwer do skroni i pociągnęła za spust. Śledztwo prowadzi znany detektyw Gustaw Mahler, który, dla świętego spokoju, postanawia zbadać szczegóły sprawy. Jeden ze śladów prowadzi do popularnej w Krakowie knajpy, której stałymi bywalcami są m. in. malarze i literaci. Ale słynna Art Nouveau jest nie tylko miejscem dyskusji o sztuce. Bawi się w niej także krakowska arystokracja oraz członkowie i członkinie sekretnego klubu czerwonych magnolii, zrzeszającego znane osobistości cesarsko-królewskiego Krakowa. Czy któraś z nich okaże się zamieszana w morderstwo Judyty Badeni?

Powieść Krzysztofa Maćkowskiego to przede wszystkim dobrze napisany kryminał, którego nie powstydziliby się klasycy gatunku. Autor doskonale zbudował fabułę, dzięki czemu kolejne elementy śledztwa układają się w sensowną całość. Poza tym detektyw Mahler ma w sobie coś z Philipa Marlowe'a, Sherlocka Holmesa i... wojaka Szwejka. Budzi się codziennie z nieodłącznym bólem głowy, spowodowanym nadmierną ilością wypitego alkoholu; nie stroni od towarzystwa dziewcząt lekkich obyczajów i zdecydowanie nadużywa wulgarnego języka, nawet wobec przełożonych. Jednak Mahler nic by nie wskórał, gdyby nie jego pomocnicy. Mimo że nie grzeszą inteligencją, uporem, brawurą i ciętym językiem, są równie skuteczni jak ich mistrz.

Trzeba przyznać, że Maćkowskiemu udało się stworzyć galerię oryginalnych, nietuzinkowych postaci. Ale nie tylko sami bohaterowie śledztwa są tu ważni. W „Raporcie Badeni” pojawiają się krakowscy futboliści, rozgrywający mecze na Błoniach, gdzieś w oddali orbituje miejscowa arystokracja na czele z hrabią Korybutem Wiśniowieckim, który za cel życia postawił sobie krzewienie abstynencji wśród bywalców lokalu Art Nouveau. A załączona do książki mapa zachęta do wędrówek szlakiem bohaterów „Raportu Badeni”.

Powieść Maćkowskiego to kapitalny materiał badawczy dla wielbicieli kultury z przełomu XIX i XX wieku. Autor doskonale oddał panującą w Krakowie atmosferę skandalów obyczajowych, w których pierwsze skrzypce grał Stanisław Przybyszewski. Są w książce rozważania na temat młodopolskiej poezji, antropologii, poszukiwań nagiej duszy, seksu, erotyzmu i twórczej ekspresji. A wszystko to przeplatane fikcyjnymi artykułami z krakowskiej prasy bulwarowej: „Wszystko wskazuje na to, że i Kraków ma także swój wielki, prawdziwie sensacyjny temat, a to za sprawą Art Nouveau, gniazda wielkomiejskiego zepsucia, wzruszeń nadzwyczajnych i nadzmysłowych oraz czarnych, erotycznych nocy! Wiemy, kto w lokalu oddaje się seksualnym sabatom! Bywają tam hrabianki, statystki z teatrów, akademicy, fryzjerzy, bandyci, starsi panowie, spirytyści, kucharze, sadyści, kokainiści, socjaliści, anarchiści, moderniści, księża, książątka, zawodowe niebieskie ptaki, wykolejeni alkoholicy oraz urzędniczy i profesorski kwiat Krakowa. Słowem, tropy są głębokie i liczne, wiodą we wszystkich kierunkach i doprowadzą niewątpliwie do wykrycia wielu tajemnic Krakowa” (s. 93). Oprócz tego Maćkowski raczy nas fragmentami listów, które pisze do Mahlera jego ukochana Anna, oraz próbkami poetyckimi w stylu Jana Kasprowicza. Całość uzupełniają podwórkowe sentencje: „Wódka jest taka niedobra, że jest ohydna” lub „Nietzsche umarł. Bóg”.

Równie atrakcyjna, co treść, jest szata graficzna książki. Mamy więc srebrno-czarną bichromię i ornamentykę charakterystyczną dla secesji. Dzięki temu książka Maćkowskiego jest jakby żywcem wyjęta z XIX wieku. Nic dziwnego, że wydawnictwo Znak zapowiada kolejne opowieści o Gustawie Mahlerze. To przecież silna konkurencja dla detektywa Eberharda Mocka z miasta Breslau. I gwarantowany sukces. Mówiąc w skrócie, polscy literaci sięgnęli po rozum do głowy: zamiast pisać książki o niczym, wykreowali charakterystycznych, wyróżniających się bohaterów. A oni zjednują im albo wrogów albo wielbicieli. Z niecierpliwością czekamy więc na drugą powieść Krzysztofa Maćkowskiego. Czy będzie lepsza od „Raportu Badeni”?
Krzysztof Maćkowski: „Raport Badeni”. Wydawnictwo Znak. Kraków 2007.