ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 września 18 (90) / 2007

Grzegorz Wysocki,

O TYM, JAK PEWIEN SŁOWENIEC POSTANOWIŁ PRZEKONAĆ MNIE DO WĄTPIENIA W MIŁOŚĆ I WIERNOŚĆ

A A A
Z archiwów i teczek artPAPIERU
„Awaria”, zbiór opowiadań Aleša Čara, to jedna z tych pozycji książkowych, które zostały przegapione i niedocenione w minionym roku, mimo że – nie ulega to mojej wątpliwości – jest to proza niezwykle wartościowa, dobrze napisana i mówiąca o rzeczach naprawdę ważnych, by nie powiedzieć, że najważniejszych.

Głównym tematem tej prozy są stosunki międzyludzkie, wszystko to, co nas łączy, a jeszcze częściej dzieli: miłości, romanse, zdrady, nienawiści, małżeństwa, kochanki i kochankowie, seks czy wreszcie najzwyczajniejsza w świecie, szara codzienność, której znakami szczególnymi (a właściwie nie-szczególnymi, skoro mowa o zwyczajnych, powszednich rytuałach i czynnościach) są zaparzanie kawy, konsumowanie posiłków, rozmowy o wszystkim i o niczym, kłótnie i sprzeczki. Na „Awarię” składają się opowiadania psychologiczne, bo wędrujące w głąb ludzkiej psychiki, podświadomości, ale wszystko to czynione jest mimochodem – „materiałem badawczym” dla Čara są dialogi głównych bohaterów, nie od dzisiaj trwające kłótnie przeradzające się stopniowo w wojny domowe. Dalej – ich nieustanne do siebie powroty, bezsensowne próby ratowania tego, czego prawdopodobnie już nigdy uratować się nie da. Bohaterami tych opowiadań są najczęściej mężczyzna i kobieta, którzy albo wiele lat temu się rozstali czy też rozwiedli, albo, prędzej czy później, jak się domyślamy, do ich rozstania dojdzie – odmalowuje Čar związki kalekie, upadające, opisuje rozkładające się uczucia, doprowadzone do ekstremalnych granic emocje.

Większość tych związków bez problemu nazwać możemy patologicznymi – i to nie tylko z tego względu, że praktycznie wszyscy bohaterowie tej prozy piją spore ilości alkoholu (jak również faszerują się lekami uspokajającymi, tabletkami przeciwbólowymi czy narkotykami, o używce w postaci papierosów nie wspominając), ale także dlatego, że patologiczne są ich miłości, patologiczne są formy uczuć, które ich ze sobą łączą. Čar prezentuje czytelnikom obraz przerażający – wszystkie związki prędzej czy później się kończą, miłość właściwie nie istnieje (a jeśli nawet, łatwo przegapić jej zjawienie się), wierność nie istnieje (kochanki, kochankowie, przelotny, niezobowiązujący seks, tzw. związki partnerskie itd.), nie istnieje szczęście. Choć o pojawieniu się tego ostatniego kilka razy informuje narrator – za każdym razie jest to jednak szczęście ułomne, szczęście nie do końca zidentyfikowane i, tak naprawdę, wcale nie wiadomo, czy to szczęście w rzeczy samej. Słowa, których używają bohaterowie „Awarii”, nawet jeśli pozornie nic nie znaczą, nawet jeśli nie mają większego sensu, nawet jeśli traktują o sprawach głupich i błahych – najczęściej zdają się ranić jak ostrze piły, którym jedna z bohaterek zamachnęła się na swojego męża, gdy ten, wchodząc do garażu, przyłapał żonę na zdradzie („Drugi po Bogu”). Słowa, które pojawiają się w „Awarii”, są zazwyczaj częściami składowymi kolejnych spięć, kłótni, batalii słownych, nierzadko przekształcających się w walkę na pięści (bądź też kombinerki i piły) czy perfidne sposoby na maltretowanie ukochanej do niedawna osoby (spowodowanie „awarii” klimatyzacji w samochodzie żony, umyślne zarażenie męża ciężką chorobą czy przejechanie samochodem ukochanego kotka żony – patrz: „Koci wybór”).

Čar przedstawia nam świat, który wciąż się psuje, który maltretowany jest (fizycznie i psychicznie) przez kolejne „awarie”: awarie w związkach, awarie w porozumiewaniu się, a w końcu także awarie w sensie dosłownym, takie jak awaria prądu w bloku. Do tego zestawu dołożyć należy jeszcze kartkę z nagryzmolonym napisem „AWARIA”, którą bohater jednego z opowiadań wyjmuje z kieszeni i wiesza na drzwiach toalety za każdym razem, gdy udaje się do kabiny z przypadkowo napotkaną kobietą w celu skonsumowania tej chwilowej, nieistotnej znajomości. Nie trzeba chyba dodawać, że ów bohater ma żonę, a żona, Tania, również nie pozostaje mężowi dłużna.

Efekt brutalności, bezlitosności tej prozy podkreślają proste, krótkie zdania, prostota i skrótowość opisu, liczne niedopowiedzenia, wieloznaczności i pozostawione czytelnikowi otwarte zakończenia, jak również nieznośny do bólu realizm, wiarygodność, „prawdopodobność” tej prozy. Właściwie większość z tych historii w każdej chwili przydarzyć może się każdemu z nas, właściwie niczym szczególnym fabuły te się nie wyróżniają, a między bohaterami najczęściej nie wydarza się nic zapowiadającego to, co stanie się za chwilę. Wydaje się, że Čar ma za sobą uważną lekturę krótkich próz wybitnego amerykańskiego prozaika, Raymonda Carvera, który w ostatnim czasie zaczyna się wreszcie przebijać powoli do polskiego czytelnika, a z którego Čar, jak się wydaje, czerpie pełnymi garściami. Nie mówię jednak o plagiacie, raczej już o luźnej, twórczej inspiracji, która wyraża się zarówno w podobieństwie formalnym, jak i tematycznym prozy słoweńskiego autora do swojego amerykańskiego „pierwowzoru”. Gdyby okazało się, że Čar Carvera nie zna, wielce bym się zdziwił – opowiadanie „Kto jest szczęśliwy” przypomina bowiem bardzo „O czym mówimy, kiedy mówimy o miłości” Carvera, natomiast „Złote nici” przywołują na myśl tekst Carvera, w którym mąż-akwizytor zmusza swoją żonę pracującą w kawiarni do odchudzania.

Spora część pomieszczonych w zbiorze tekstów rozgrywa się w bloku, w jednym z fużińskich wieżowców, z którego okien – jak to na blokowiskach bywa – widać okna i życia innych sąsiadów. Szkoda, że Čar nie umieścił wszystkich swoich bohaterów w takim wieżowcu. Po kilku opowiadaniach, rozgrywających się w takiej właśnie dusznej przestrzeni, Čar zmienia (choć nieznacznie) scenerie kolejnych fragmentów. Gdyby pomysł z wieżowcem Čar poprowadził konsekwentnie, mielibyśmy niezwykle mocną konkurencję dla „Bloku” Shutego, z której autor słoweński wyszedłby oczywiście zwycięsko. Odnośnie konstrukcji „Awarii”, warto podkreślić, że w odróżnieniu od oryginału, tłumacz postanowił do polskiego wydania doczepić jedno opowiadanie („Natura rzeczy”), które nie odstaje jakościowo od innych zamieszczonych w tomie, jednak tematycznie różni się dość znacznie. Jak przytomnie zauważa tłumacz, jest to „swoisty bonus” dla polskiego czytelnika. Myślę, że największym bonusem dla polskiego czytelnika byłoby jednak przetłumaczenie na język polski kolejnych utworów autora książki, do czego niniejszym Wojciecha Domachowskiego (czy innego translatora) namawiam.

Co jeszcze ujmuje mnie w omawianej prozie? Na pewno wspomniana wiarygodność i autentyczność dialogów, pomysłowość Čara, jego niewątpliwy talent do tworzenia zajmujących, wciągających od pierwszego zdania fabuł (przykłady takich pierwszych zdań: „Bał się, że w jednym z trzech kontenerów na śmieci przed blokiem znajdzie ogromnego, pluszowego misia”; „To jest historia o miłości”; „Tydzień temu mama upadła i złamała sobie nogę”). Ujmująca jest również szczątkowa, acz za każdym razem znacząca forma opisywania rzeczywistości, postaci czy korzystanie z naturalistycznych technik obrazowania. Przede wszystkim jednak cenię Čara za pulsujące pod naskórkiem tej prozy emocje, którym narrator przygląda się często bezosobowo, beznamiętnie, po to tylko, by już za moment rozorać ów naskórek szybkim, brutalnym cięciem noża. Proza bolesna, bezkompromisowa, a przy tym wszystkim – co najgorsze – prawdziwa, „z życia wzięta”.

Niestety, nie czas i miejsce, by przyglądać się poszczególnym opowiadaniom z większą drobiazgowością i wyczuleniem na szczegół, dlatego do takiej właśnie – uważnej, niespiesznej – lektury pozostaje mi Państwa odesłać. Szczególnie o zapięcie pasów zachęcam czytelników przy okazji lektury „Pięter”, które są najbardziej w tym tomie przerażającym z tych małych-wielkich horrorów realistycznych, a to za sprawą nagromadzenia na kilku stronach wszelkich możliwych metod molestowania fizycznego, torturowania i okaleczania zarówno bezdomnych zwierzątek, jak i przyjaciółek czy męża. A wszystko to w imię wielkiej, niewyobrażalnej miłości. O tak.
Ales Čar: „Awaria”. Przeł. Wojciech Domachowski. Wydawnictwo Portret. Olsztyn 2006.