STAROŚĆ NIE UDAŁA SIĘ... SPOŁECZEŃSTWU (BARBARA WOŹNIAK: 'NIEJEDNO')
A
A
A
Jedną z rad, jakich udziela się początkującym pisarzom, jest zachęcanie do pisania o tym, co zna się najlepiej. W ten sposób można uniknąć szeregu zarzutów, w tym tego o brak autentyczności. Zdaje się, że Barbara Woźniak wzięła sobie tę wskazówkę do serca, planując powieść „Niejedno”. Jako absolwentka filozofii, której zainteresowania badawcze oscylują wokół gerontologii, dzieli się z nami historią zajmującego się bioetyką akademika, który reorganizuje swoje życie prywatne i zawodowe po to, by móc opiekować się ojcem cierpiącym na chorobę neurodegeneracyjną. Debiut literacki, a zarazem druga wydana przez nowopowstałe Wydawnictwo Drzazgi książka, serwuje czytelnikom ogromną dawkę filozofii ze szczyptą fikcyjnego życia bohaterów. Powieści w powieści jest tu bowiem niezwykle mało jak na książkę o tej objętości (ponad 400 stron). A szkoda – Woźniak potrafi bawić się językiem i porusza ważny, aczkolwiek pomijany zarówno w debacie publicznej, jak i literaturze temat starości oraz wykluczającej społecznie choroby.
Głównym bohaterem jest Szymon Kowalski – pięćdziesięciotrzyletni rozwodnik, któremu nie udało się zrobić kariery naukowej. Na dodatek nie potrafi się porozumieć ze swoją córką, a niepowodzenia życiowe zdaje się rekompensować podbojami łóżkowymi. Jego stereotypowo przeciętne życie zostaje wywrócone do góry nogami za sprawą pogarszającego się stanu zdrowia ojca chorującego na Alzheimera. Jako etyk i jedyny członek najbliższej rodziny czuje się zobowiązany towarzyszyć mu w tej straszliwej przypadłości, która odbiera tożsamość człowiekowi jeszcze za jego życia. Schemat fabularny jest stosunkowo prosty, a skąpa akcja dodatkowo opóźniana obszernymi wstawkami natury filozoficznej, przybierającymi różnego rodzaju formy: ćwiczeń ze studentami, starych notatek ze studiów doktoranckich, fragmentów opracowywanego przez bohatera sylabusu na temat medycyny Trzeciej Rzeszy. Tego, jak potoczy i zakończy się powieść, możemy domyślać się, czytając prolog oraz blurb umieszczony na okładce wydania. Taki zabieg przywodzi na myśl rozwiązanie fabularne zastosowane przez Zofię Nałkowską w „Granicy”. Czytelnik, który, idąc tym tropem, spodziewa się pogłębionej analizy psychologicznej, filozoficznej czy socjologicznej bohaterów mierzących się z przykrymi następstwami starości i schyłku życia, może się jednak srogo zawieść. Woźniak podchodzi bowiem do tematu z metodyką oraz erudycją iście akademicką, przez co powieść momentami przypomina suchy wywód naukowy. Ten efekt tylko nieznacznie zdają się rekompensować zastosowana przez autorkę narracja pierwszoosobowa oraz retrospekcje.
Czytając powieść Barbary Woźniak, można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia ze współczesną sylwą, czyli formą piśmiennictwa składającą się z różnego rodzaju tekstów, zarówno literackich, jak i tych niebędących literaturą. Autorka wplata w tekst odbywane na popularnym komunikatorze rozmowy głównego bohatera z córką, jego stare notatki ze studiów odnalezione podczas sprzątania domu rodzinnego, szkolne opowiadania i wypracowania, sylabus, artykuł naukowy, listy pokarmów i leków, listy zadań do wykonania, które Szymon wiesza na lodówce, rozmowy telefoniczne, rozmowy ze studentami, treść prezentacji studentki, SMS-y. Intertekstualność jest jedną z głównych cech powieści, czytelnik zaś może zabawić się w Sherlocka Holmesa, próbując odnaleźć aluzje literackie. Woźniak w „Posłowiu i bibliografii” wymienia utwory, których fragmenty pojawiają się w tekście, przyznając, że niejednokrotnie to właśnie one pchały opowieść do przodu. Taką funkcję pełniły wiersze Świetlickiego, piosenki Cohena, a nawet „Rzeczy, których nie wyrzuciłem” Marcina Wichy. Ta ostatnia pozycja niewątpliwie łączy się z porządkami, jakie postanowił zaprowadzić główny bohater w domu rodzinnym jeszcze za życia ojca. Oprócz nich autorka wykorzystuje odwołania bardziej oczywiste, utrwalone w zbiorowej świadomości kulturalnej Europejczyków, np. do „Hymnu o miłości” św. Pawła czy baśni o królewnie Śnieżce i siedmiu krasnoludkach. Wraz z elementami pozaliterackimi są jak las rzeczy, z których zbudowane jest życie głównego bohatera. Las będący symbolem tajemnicy, zagubienia i niepewności. Las, do którego ucieka Szymon od przykrych obowiązków i mrocznej codzienności. Trudno jednak pozbyć się poczucia, że wędrówka ta ma charakter ekspiacyjny, jest próbą oczyszczenia, naprawienia własnego życia. Doświadczenie choroby ojca w ostateczności prowadzi głównego bohatera do sceptycyzmu wobec wyznawanych dotąd wartości. Akademicka wiedza z zakresu etyki, której był dotąd oddany, zdaje się nie przystawać do rzeczywistości, co widać wyraźnie chociażby w scenach rozmów ze studentami. Jego kryzys można porównać do tego, jaki przechodził bohater liryczny „Trenów” Jana Kochanowskiego („Nieszcześliwy ja człowiek, którym lata swoje/ Na tym strawił, żebych był ujźrzał progi twoje./ Terazem nagle z stopniów ostatnich zrzucony/ I miedzy insze, jeden z wiela, policzony.” ). Różnica jednak polega na tym, że Szymon odbywa żałobę po ojcu jeszcze za jego życia.
Proweniencję tytułu zdradza sama autorka w „Podziękowaniach” na końcu książki – otóż nawiązuje on do koncepcji „niejednoznacznej straty”. Termin ten został po raz pierwszy użyty przez Paulinę Boss, a odnosi się do poczucia pustki i niepewności, jakie posiadają bliscy osób, które przestały być obecne w sferze emocjonalnej bądź fizycznej. Ta osoba istnieje, lecz jednocześnie odczuwamy jej brak. W kontekście książki wiąże się to z chorobą Alzheimera, podczas której bliscy są z nami fizycznie, lecz psychicznie i emocjonalnie pozostają nieobecni. Szymon widzi, jak z dnia na dzień jego ojciec znika, pomimo tego, że jest obecny ciałem, co zdaje się również oddawać minimalistyczna okładka, na której widzimy coraz to mniejsze elipsy ewoluujące ku linii prostej. Ta zaś nieodłącznie kojarzy się z komunikatem wizualnym i dźwiękowym wyświetlanym na aparaturze medycznej w momencie, gdy pacjent umiera. Henryk najpierw myli imiona bliskich osób, potem przestaje rozpoznawać przyjaciół, w końcu zaś nie poznaje w lustrze własnego odbicia. Role ojca i syna w takich okolicznościach odwracają się – Szymon karmi rodzica, faszeruje lekami, myje go, zakłada mu pampersy, czyta książki, zachęca do pisania i kolorowania. Wszystko po to, by zahamować rozwój choroby, z którą walczy momentami dosłownie, reagując na agresywne zachowania ojca. „Niejedno” jest tym, co po tej walce zostało.
Barbara Woźniak do tematu starości i choroby podchodzi ambitnie. Stara się wyróżnić spośród innych debiutantów oryginalnością ujęcia tematu, za co jednak powieść płaci wysoką cenę – czytając ją można odczuć pewien niedosyt. Wiąże się on przede wszystkim z oszczędną kreacją bohaterów oraz brakiem pogłębionej analizy psychologicznej, z której autorka rezygnuje na rzecz filozoficznych rozważań o akademickim charakterze. Niemniej jednak warto pogratulować debiutantce odwagi w prezentacji tematu. Zgromadzony przez nią materiał filozoficzny oraz literacki może stanowić przyczynek do indywidualnych poszukiwań czytelników. Sama powieść natomiast zdradza ogromny talent Barbary Woźniak i każe czekać z niecierpliwością na kolejną książkę jej autorstwa.
Głównym bohaterem jest Szymon Kowalski – pięćdziesięciotrzyletni rozwodnik, któremu nie udało się zrobić kariery naukowej. Na dodatek nie potrafi się porozumieć ze swoją córką, a niepowodzenia życiowe zdaje się rekompensować podbojami łóżkowymi. Jego stereotypowo przeciętne życie zostaje wywrócone do góry nogami za sprawą pogarszającego się stanu zdrowia ojca chorującego na Alzheimera. Jako etyk i jedyny członek najbliższej rodziny czuje się zobowiązany towarzyszyć mu w tej straszliwej przypadłości, która odbiera tożsamość człowiekowi jeszcze za jego życia. Schemat fabularny jest stosunkowo prosty, a skąpa akcja dodatkowo opóźniana obszernymi wstawkami natury filozoficznej, przybierającymi różnego rodzaju formy: ćwiczeń ze studentami, starych notatek ze studiów doktoranckich, fragmentów opracowywanego przez bohatera sylabusu na temat medycyny Trzeciej Rzeszy. Tego, jak potoczy i zakończy się powieść, możemy domyślać się, czytając prolog oraz blurb umieszczony na okładce wydania. Taki zabieg przywodzi na myśl rozwiązanie fabularne zastosowane przez Zofię Nałkowską w „Granicy”. Czytelnik, który, idąc tym tropem, spodziewa się pogłębionej analizy psychologicznej, filozoficznej czy socjologicznej bohaterów mierzących się z przykrymi następstwami starości i schyłku życia, może się jednak srogo zawieść. Woźniak podchodzi bowiem do tematu z metodyką oraz erudycją iście akademicką, przez co powieść momentami przypomina suchy wywód naukowy. Ten efekt tylko nieznacznie zdają się rekompensować zastosowana przez autorkę narracja pierwszoosobowa oraz retrospekcje.
Czytając powieść Barbary Woźniak, można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia ze współczesną sylwą, czyli formą piśmiennictwa składającą się z różnego rodzaju tekstów, zarówno literackich, jak i tych niebędących literaturą. Autorka wplata w tekst odbywane na popularnym komunikatorze rozmowy głównego bohatera z córką, jego stare notatki ze studiów odnalezione podczas sprzątania domu rodzinnego, szkolne opowiadania i wypracowania, sylabus, artykuł naukowy, listy pokarmów i leków, listy zadań do wykonania, które Szymon wiesza na lodówce, rozmowy telefoniczne, rozmowy ze studentami, treść prezentacji studentki, SMS-y. Intertekstualność jest jedną z głównych cech powieści, czytelnik zaś może zabawić się w Sherlocka Holmesa, próbując odnaleźć aluzje literackie. Woźniak w „Posłowiu i bibliografii” wymienia utwory, których fragmenty pojawiają się w tekście, przyznając, że niejednokrotnie to właśnie one pchały opowieść do przodu. Taką funkcję pełniły wiersze Świetlickiego, piosenki Cohena, a nawet „Rzeczy, których nie wyrzuciłem” Marcina Wichy. Ta ostatnia pozycja niewątpliwie łączy się z porządkami, jakie postanowił zaprowadzić główny bohater w domu rodzinnym jeszcze za życia ojca. Oprócz nich autorka wykorzystuje odwołania bardziej oczywiste, utrwalone w zbiorowej świadomości kulturalnej Europejczyków, np. do „Hymnu o miłości” św. Pawła czy baśni o królewnie Śnieżce i siedmiu krasnoludkach. Wraz z elementami pozaliterackimi są jak las rzeczy, z których zbudowane jest życie głównego bohatera. Las będący symbolem tajemnicy, zagubienia i niepewności. Las, do którego ucieka Szymon od przykrych obowiązków i mrocznej codzienności. Trudno jednak pozbyć się poczucia, że wędrówka ta ma charakter ekspiacyjny, jest próbą oczyszczenia, naprawienia własnego życia. Doświadczenie choroby ojca w ostateczności prowadzi głównego bohatera do sceptycyzmu wobec wyznawanych dotąd wartości. Akademicka wiedza z zakresu etyki, której był dotąd oddany, zdaje się nie przystawać do rzeczywistości, co widać wyraźnie chociażby w scenach rozmów ze studentami. Jego kryzys można porównać do tego, jaki przechodził bohater liryczny „Trenów” Jana Kochanowskiego („Nieszcześliwy ja człowiek, którym lata swoje/ Na tym strawił, żebych był ujźrzał progi twoje./ Terazem nagle z stopniów ostatnich zrzucony/ I miedzy insze, jeden z wiela, policzony.” ). Różnica jednak polega na tym, że Szymon odbywa żałobę po ojcu jeszcze za jego życia.
Proweniencję tytułu zdradza sama autorka w „Podziękowaniach” na końcu książki – otóż nawiązuje on do koncepcji „niejednoznacznej straty”. Termin ten został po raz pierwszy użyty przez Paulinę Boss, a odnosi się do poczucia pustki i niepewności, jakie posiadają bliscy osób, które przestały być obecne w sferze emocjonalnej bądź fizycznej. Ta osoba istnieje, lecz jednocześnie odczuwamy jej brak. W kontekście książki wiąże się to z chorobą Alzheimera, podczas której bliscy są z nami fizycznie, lecz psychicznie i emocjonalnie pozostają nieobecni. Szymon widzi, jak z dnia na dzień jego ojciec znika, pomimo tego, że jest obecny ciałem, co zdaje się również oddawać minimalistyczna okładka, na której widzimy coraz to mniejsze elipsy ewoluujące ku linii prostej. Ta zaś nieodłącznie kojarzy się z komunikatem wizualnym i dźwiękowym wyświetlanym na aparaturze medycznej w momencie, gdy pacjent umiera. Henryk najpierw myli imiona bliskich osób, potem przestaje rozpoznawać przyjaciół, w końcu zaś nie poznaje w lustrze własnego odbicia. Role ojca i syna w takich okolicznościach odwracają się – Szymon karmi rodzica, faszeruje lekami, myje go, zakłada mu pampersy, czyta książki, zachęca do pisania i kolorowania. Wszystko po to, by zahamować rozwój choroby, z którą walczy momentami dosłownie, reagując na agresywne zachowania ojca. „Niejedno” jest tym, co po tej walce zostało.
Barbara Woźniak do tematu starości i choroby podchodzi ambitnie. Stara się wyróżnić spośród innych debiutantów oryginalnością ujęcia tematu, za co jednak powieść płaci wysoką cenę – czytając ją można odczuć pewien niedosyt. Wiąże się on przede wszystkim z oszczędną kreacją bohaterów oraz brakiem pogłębionej analizy psychologicznej, z której autorka rezygnuje na rzecz filozoficznych rozważań o akademickim charakterze. Niemniej jednak warto pogratulować debiutantce odwagi w prezentacji tematu. Zgromadzony przez nią materiał filozoficzny oraz literacki może stanowić przyczynek do indywidualnych poszukiwań czytelników. Sama powieść natomiast zdradza ogromny talent Barbary Woźniak i każe czekać z niecierpliwością na kolejną książkę jej autorstwa.
Barbara Woźniak: „Niejedno”. Wydawnictwo Drzazgi. Okoniny 2021.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |