ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lutego 3 (435) / 2022

Michał Misztal,

ALE O CO CHODZI? (FLEX MENTALLO. CZŁOWIEK MIĘŚNIOWEJ TAJEMNICY)

A A A
Grant Morrison ponownie zaprasza nas do świata swoich, delikatnie mówiąc, niestandardowych komiksów, a tym razem jego towarzyszem jest ilustrator Frank Quitely. Z kolei protagonistą jest Flex Mentallo, umięśniony (żeby nie powiedzieć: przepakowany) superbohater w gatkach w panterkę, znany zresztą polskiemu czytelnikowi z „Doom Patrolu” tego samego scenarzysty oraz z serialowej adaptacji tego cyklu.

O czym jest ta zajmująca zaledwie cztery zeszyty historia? Niewiele przesadzę, stwierdzając, że właściwie o wszystkim. Ale też nie do końca wiadomo, o czym tak naprawdę. Bo to w końcu Morrison, tutaj na szczęście w bardzo dobrej formie, ale zarazem (nie po raz pierwszy) niełatwy w odbiorze.

Odziany w skąpy strój (bywa, że jeszcze w płaszcz) Flex Mentallo, parodia Charlesa Atlasa, próbuje ratować świat, wykorzystując moc Mięśniowej Tajemnicy, a czasami, po skorzystaniu z nadnaturalnych zdolności, nad jego głową zapala się napis Bohater Plaży. Jest tu również Wallace Sage, który zażył zdecydowanie za dużo środków psychoaktywnych i, czekając na śmierć z powodu przedawkowania, wisi na słuchawce telefonu, dzieląc się z jednym z Samarytan swoimi wizjami, przemyśleniami oraz przeżyciami. A przy okazji Sage to również autor komiksu z przygodami… Flexa Mentallo.

Wbrew pozorom nie mamy tu jednak do czynienia z czymś, co ma wyłącznie bawić swoją niedorzecznością albo prezentować losowe kadry pozbawione związku przyczynowo-skutkowego. Recenzowana miniseria jest bardziej hołdem dla superbohaterskich mitologii (właściwie ogólnie dla komiksu jako medium), a do tego licznymi przemyśleniami na ich temat. Poza tym „Flex Mentallo” jest również opowieścią o opowieściach i o tym, jak powstają. I, jak już wspomniałem, także wszystkim innym. Zbiorem wielu nawiązań do historii obrazkowych i nie tylko; czymś, w czym niejednokrotnie trudno się połapać, nawet jeśli ktoś mniej więcej wie, czego może spodziewać się po Morrisonie. To zresztą zadziwiające, jak wiele rzeczy zmieściło się w tych czterech zeszytach! Aż chce się stwierdzić, że całość jest jeszcze bardziej przepakowana od samego Flexa. I niezależnie od możliwych skrajnych reakcji po lekturze, powstał z tego wszystkiego wyjątkowy, spójny w swoim szaleństwie komiks, który warto poznać. Choćby dlatego, że w najgorszym wypadku będzie dla czytelnika ciężkostrawnym bełkotem ze świetnymi rysunkami.

Bo na szczęście Frank Quitely też jest tu formie. I, w przeciwieństwie do scenarzysty, robi we „Flexie Mentallo” za ostoję normalności, czyniąc ten album o wiele przystępniejszym. Ważniejsze jest jednak to, że jego ilustracje to klasa sama w sobie: bardzo szczegółowe, z pomysłowym kadrowaniem, charakterystycznym przedstawianiem postaci, robiącymi wrażenie okładkami. Całość natomiast znakomicie pokolorował Peter Doherty. I nawet jeśli po samej historii nie będziecie wiedzieli, co tu się właściwie stało, warto zaryzykować dla samej warstwy graficznej komiksu.

Tak naprawdę sam do końca nie wiem, o co tu chodzi, choć egmontowe wydanie nie jest moim pierwszym podejściem do „Flexa Mentallo”. Tak czy inaczej, polecam, z zaznaczeniem, że należy podchodzić do tej historii z ogromną dozą ostrożności. A teraz bardzo proszę o polską wersję „The Invisibles” oraz „The Filth”!
Grant Morrison, Frank Quitely: „Flex Mentallo. Człowiek Mięśniowej Tajemnicy” („Flex Mentallo”). Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz. Egmont Polska. Warszawa 2021.