ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lutego 3 (435) / 2022

Małgorzata Wójcik-Dudek,

NAZWA MA ZNACZENIE? ('ANTROPOCEN CZY KAPITAŁOCEN? NATURA, HISTORIA I KRYZYS KAPITALIZMU')

A A A
Na początek dwie opowieści, które Raj Patel i Jason Moore przywołują w artykule „Tania natura”. Jedna z nich dekonstruuje oficjalny przekaz o tym, że to Kolumb jako pierwszy dojrzał Nowy Świat. W rzeczywistości domniemane Indie jako pierwszy na horyzoncie ujrzał żeglarz o imieniu Rodrigo de Triana o drugiej nad ranem 12 października 1492 roku. Nagroda obiecana przez króla i królową Hiszpanii dla tego, kto pierwszy zobaczy nowy ląd, nie powędrowała jednak do szeregowego członka załogi. Zgarnął ją Kolumb. Druga opowieść przypomina o pewnym epizodzie, mającym miejsce 18 lipca 1599 roku w Nowej Hiszpanii. Wtedy anonimowa kobieta z miejscowości Tlaxcala rozbiła krzyże w kościele i podżegała Indian Chichimec do buntu przeciw Hiszpanom. Oskarżona, broniąc się podczas procesu, opowiedziała swój sen, w którym tajemnicze postacie-jelenie nie tylko ją uzdrowiły, ale jedna z nich ujeżdżała konia. Kobieta została uznana przez konkwistadorów za czarownicę i skazana na śmierć.

Obie historie pojawiają się u Patela i Moore’a nie bez przyczyny. Zarówno Kolumb, jak i anonimowa kobieta są w zasadzie bohaterami tej samej narracji, która analogicznie do „bucopowieści” byłby pewnie nazwana przez Donnę Haraway „bucoopowieścią”: „W tragicznej opowieści występuje tylko jednej prawdziwy aktor, jeden prawdziwy światotwórca, bohater, oto stwarzająca Człowieka historyjka o łowcy wyruszającym na wyprawę, by zabić i powrócić z potwornym łupem (…). W bucopowieści wszyscy inni są rekwizytami, tłem, miejscem w fabule lub zdobyczą. Nie liczą się – ich zadanie to zawadzać, dać się pokonać, być drogą, kanałem, ale nie podróżnikiem, nie kimś, kto płodzi” (Haraway 2021: 64). Kolumb dostrzegający nowy ląd, ziemię, za chwilę przez konkwistadora badaną profesjonalnym spojrzeniem doświadczonego rzeczoznawcy węszącego ogromny zysk, jest szyty na miarę bucobohatera, oczywiście w przeciwieństwie do kobiety skazanej na śmierć, która odważyła się pomyśleć „inaczej” o rytmie świata, wysadzając z siodła białych ujeżdżających naturę mężczyzn i zstępując ich jeleniem – symbolem plemienia Chichimecu. Patel i Moore nazywają jej sen wywrotowym, wszak mógł być odczytany jako wezwanie do powstania nie tylko o charakterze politycznym, ale i kosmicznym, radykalne zmieniającym „odwieczny” porządek (zob. Patel, Moore 2019: 312).

Wydaje się, że o ten „odwieczny” porządek, a przede wszystkim o inną możliwość uporządkowania znaczeń upominają się autorzy tomu „Antropocen czy kapitałocen? Natura, historia i kryzys kapitalizmu” pod redakcją Jasona W. Moore’a, zajmującego się naukowo historią środowiskową, geografią historyczną i przemianami kapitalizmu. Wszystkie te przestrzenie badawcze wybrzmiały w tytule książki, bo to one właśnie dostarczają istotnych argumentów w sporze o nazwę epoki, którą od 2000 roku identyfikuje się przede wszystkim jako antropocen (termin zaproponowany przez Paula Crutzena i Eugene Stoermera), choć przecież nie powinniśmy narzekać na brak terminologicznych alternatyw. Wymienię tylko kilka: ekocen, ekoncen, mizantropocen, nekrocen, technocen czy w końcu kapitałocen.

Ten ostatni termin, po raz pierwszy użyty przez Andreasa Malma, doktoranta na Uniwersytecie w Lund, podczas rozmowy z Moore’em, nie byłby kompletny bez koncepcji ekologii-świata rozwijanej przez Moore’a, a wywiedzionej z pism Fernanda Braudela, ufundowanej na przekonaniu, że kapitalizm nie jest jedynie systemem ekonomiczno-politycznym, ale jako taki dyktuje warunki relacji między naturą, władzą i kapitałem. Moore we wstępie do książki przekonuje, że takie założenie zupełnie zmienia optykę, wszak kapitałocen w odróżnieniu do antropocenu, który choć bije na alarm, to tak naprawdę nie może wyjaśnić, „jak doszło do nagłaśnianych przezeń alarmujących zmian” (Moore 2021b: 18), jest w stanie stworzyć spójną i przekonującą narrację o przyczynach współczesnego kryzysu ekologicznego.

O słabościach projektu antropocen formułowanych przez Moore’a oraz innych badaczy, których teksty znalazły się w omawianym tomie, znakomicie pisze Patryk Szaj, jeden z tłumaczy „Anthropocene or Capitlocene? Nature, History, and the Crisis of Capitalism”, prezentując zarzuty Moore’a pod adresem antropocenu w postaci czterech głównych tez: „1. Antropocen stawia właściwą diagnozę, ale nie oferuje właściwej drogi wyjścia z kryzysu, 2. Mówiąc o antropogenicznych zmianach klimatu, antropocen ignoruje nierównomierną dystrybucję odpowiedzialności za kryzys klimatyczny i – co gorsze – nierównomiernie rozłożenie kosztów owego kryzysu pomiędzy krajami globalnej Północy i globalnego Południa, 3. Antropocen utrzymuje antropocentryczną, zgoła kartezjańską wizję świata, 4. W konsekwencji: antropocen nie docenia uwikłania gatunku homo sapiens w rozległą sieć życia” (Szaj 2021: 371-372).

Pomieszczone w tomie teksty Eileen Crist, Donny J. Haraway, Justina McBriena, Elmara Altvatera, Daniela Hartleya, Christiana Parentiego oraz samego Moore’a zdają się spostrzeżenia Szaja tylko potwierdzać, choć kompozycja książki została zaplanowana w taki sposób, aby powoli podprowadzać czytelnika do głównych jej tez. I tak, pierwsza część publikacji zatytułowana „Antropocen jako źródło cierpień. W stronę chthulucenu?” dopomina się jeśli nie o konieczność rewolucyjnej zmiany, to przynajmniej o praktykowanie ćwiczeń z wyobraźni, mających na celu detronizację antropocenu jako dominującego pojęcia współczesności. Druga część, „Historie kapitałocenu”, zawiera zręby koncepcji kapitałocenu oraz ocenę jego potencjału tworzenia alternatywnego opisu świata. Ostatni segment publikacji pod tytułem „Kultury, państwa i tworzenie środowiska” kolejnymi rozpoznaniami wzmacnia wcześniejsze ustalenia.

Publikację po wstępie Moore’a otwiera artykuł Eileen Crist „O ubóstwie naszego nazewnictwa”. Jak wskazuje tytuł, badaczka rozprawia się z terminem „antropocen”. Uważa go za jedno z „pojęć windujących”, używanych wtedy, gdy istnieje potrzeba artykulacji „na wyższym poziomie” tego, co mówimy i myślimy o świecie, choć jak przekonuje naukowczyni, ów termin „nie proponuje alternatywy dla cywilizacyjnego procesu przekształcania Ziemi w zaplecze ludzkiej działalności i funkcjonalną scenę nieprzerwanego spektaklu historii” (Crist 2021: 41). To z kolei uniemożliwia inny namysł nad człowiekiem niż ten dopuszczany przez opowieść antropocenu, w której „[antropocen] wzywa nas do obrania ambitnej ścieżki i przekształcenia się w dobrych zarządców zasobów” (s. 47), co paradoksalnie czyni z niego sprzymierzeńca kartezjańskiej wizji świata. Tymczasem według Crist integracja człowieka z biosferą wymagałaby wymiany paradygmatu myślenia o naszej planecie jako o zbiorze zasobów na zupełnie inną wizję, w której Ziemia ujawnia się jako dzika, obfita i przejawiająca twórczą moc (Crist 2021: 47).

Wydaje się, że tego rodzaju wizji wtóruje Haraway, choć przyjęta przez badaczkę nowomaterialistyczna perspektywa nie radykalizuje sporu między zwolennikami antropocenu i kapitałocenu, a jedynie podkreśla potencjał tkwiący w obu koncepcjach: w pierwszej byłby to potencjał „edukacyjny”, w drugiej – umożliwiający ćwiczenie wyobraźni. Antropocen mimo zastrzeżeń, jakie budzi, można przecież potraktować jako antynarrację, operującą antywzorcami snucia historii. Na ich podstawie, a tak naprawdę wbrew ich zasadom, można się nauczyć innych opowieści. Trudno przecież opowiadać nieustannie historie, które kończą się źle (antropocen), a potrzeba nowych narracji każe szukać innego bohatera niż tradycyjny bohater „historyczny” (antropocen/kapitałocen). Jego miejsce powinny zająć opowieści Gai, które z kolei nie należą do ulubionych stylistyk ani antropocenu, ani kapitałocenu. Taki wybór ma swe konsekwencje. Z związku z tym, że „ma znaczenie, jakie myśli myślą myśli” (Haraway 2021: 59), badaczka, posługując się wieloznacznym pojęciem SF, zachęca do myślenia spekulatywnego prowadząc do tworzenia materialno-semiotycznych światów gotowych do ich praktykowania. Innymi słowy, musimy zmienić opowieść.

Dlatego Haraway zdecydowanie proponuje trzecią drogę. W wielopiętrowym i metaforycznym wywodzie zatytułowanym „Nie uciekajmy przed kłopotami. Antropocen – kapitałocen – chthulucen” zachęca do następujących spekulacji: „Pamiętajmy, że greckie chthonios oznacza »właściwy dla, znajdujący się w lub pod powierzchnią ziemi i mórz« – oto bogata terriańska kotłowanina SF, scjentystycznych faktów, science fiction i spekulatywnej fabulacji. Istoty chtoniczne to dokładne przeciwieństwo bogów nieba, nie są fundamentem Olimpu, nie są przyjaciółmi antropocenu czy kapitałocenu i z pewnością nie są skończone” (Haraway 2021: 87). Haraway proponuje więc alternatywną nazwę dla antropocenu oraz kapitałocenu. I tak, na chthulucen składałby się wielogatunkowe opowieści i praktyki współ-stawania się, ponieważ „w przeciwieństwie do dominujących dramatów dyskursu antropocenu i kapitałocenu w chthulucenie istoty ludzkie nie są jedynymi ważnymi aktorami (…). Porządek przedstawia się raczej odwrotnie: istoty ludzkie są z Ziemią i z ziemi, a inne biotyczne i niebiotyczne siły ziemi formułują główną opowieść” (Haraway 2021: 91). Konstruowanie tej opowieści przypomina nieco grę w kocią kołyskę, polegającą na tworzeniu kompozycji ze sznurka rozpiętego między palcami, przekazywaniu wzoru dalej oraz zgody na wprowadzanie do niego zmian lub tworzenie zupełnie innych struktur. W taki mniej więcej sposób kocia kołyska, figura występującą u Haraway również jako metafora życia, zachęca nie tylko do tworzenia opowieści, ale w ogóle do odnajdywania pokrewieństwa z innymi istotami (Haraway 2021:54).

I w końcu docieramy do kluczowego według mnie tekstu publikacji. W „Narodzinach Taniej Natury” Jason W. Moore, przekonując, że antropocen ma zadatki, by stać się łatwą, ale i zaciemniającą prawdę opowieścią, redukującą skomplikowane relacje władzy, kapitału i natury zaplątanych w sieć życia, zachęca do bardziej skomplikowanej przygody intelektualnej. Moore, choć przyjmuje wnioski płynące z badań nad zmianami systemu Ziemi, dodajmy, badań kluczowych dla antropocenu, to krytykuje „płaską” ich interpretację, na co wskazał wspomniany wcześniej Szaj. Przypomnijmy. Moore zarzuca zwolennikom antropocenu, że nie różnicują sprawców zmian planetarnych, traktując tym samym każdego człowieka jako przedstawiciela gatunku, którego sprawczość przyczyniła się kryzysu, z jakim dziś wszyscy się mierzymy. Uważa więc, że w rozpoznaniach proponowanych przez orędowników antropocenu nie uwzględniono takich „niuansów” jak nierówna odpowiedzialność ludzi oraz społeczeństw za kryzys ekologiczny czy w ogóle problem jego historycznych uwarunkowań. Innymi słowy, „Antropos, który dokonuje łupieżczej gospodarki planetarnej, to zawsze biały mężczyzna, ale nie każdy biały mężczyzna jest antroposem” (Hoffmann 2021: 220).

Problemów ignorowanych przez antropocen jest jednak więcej. Problematyczne wydaje się już samo datowanie. Jeśli przyjmiemy, że epoka człowieka zaczyna się od 1784 roku, czyli od wynalezienia silnika parowego, to konstruujemy narrację zupełnie odmienną od tej, która punkt zero sytuowałaby w okresie angielskich i holenderskich rewolucji rolniczych, podbojów Kolumba czy ludzkiej ingerencji w kształtowanie krajobrazu po 1450 roku (zob. Moore 2021a: 115). Według badacza po kryzysie cywilizacji feudalnej wywołanym czarną śmiercią nastąpił kapitalizm długiego wieku XVI, rozpoczynając „nową erę relacji ludzi z resztą natury” (Moore 2021a: 117), skupionych wokół ekspansji i utowarowienia świata, czego konsekwencją było wynalezienie Taniej Natury, warunku sine qua non narodzin kapitalizmu. Tania Natura oznacza traktowanie przyrody jako dostarczycielki tanich zasobów, a także jako przestrzeni, w której można eksternalizować koszty działalności kapitalistycznej, jakie ponosi środowisko. Tak natura pracuje dla kapitalizmu. Przykłady można mnożyć, począwszy od tych nieco egzotycznych, jak karczowanie brazylijskich lasów przez konkwistadorów przygotowujących miejsce na plantacje trzciny cukrowej, a skończywszy na rodzimych pejzażach takich jak uczynienie z I RP spichlerza taniego zboża dla Europy, a w szczególności dla Niderlandów, powiększanie areału pól uprawnych czy rabunkowa gospodarka leśna dorzeczu Wisły nastawiona na produkcję potażu.

Na tym jednak nie koniec. Tania Natura wynaleziona przez kapitał potrzebuje Taniej pracy, świadczonej przez niewolników lub źle opłacanych pracowników. O fenomenie tego zjawiska znakomicie pisze Jason Hickel w książce „Mniej znaczy lepiej. O tym, jak odejście od wzrostu gospodarczego ocali świat”. Badacz stworzył długą listę zadań do wykonania, aby wielki projekt taniej pracy rozpisany na wiele dziesiątków lat mógł się zakończyć sukcesem. Przyczyniły się do niego między innymi rugi (grunty, które do tej pory wspólnie użytkowane, teraz grodzono i prywatyzowano na wyłączny użytek elit, co bardzo sprawnie usprawiedliwiał John Locke), mające istotny wpływ na ubożenie chłopów, a w konsekwencji na ich migracje czy powstania przeciw szlachcie. To z kolei w jakimś stopniu uruchomiło lawinę innych zjawisk, począwszy od kolonizacji obu Ameryk w poszukiwaniu taniej siły roboczej, przez stworzenie i podtrzymywanie teorii sztucznego niedostatku wyznawanej przez Davida Hume’a, a skończywszy na królewskich zakazach próżnowania i żebrania.

Do Taniej Natury oraz Taniej pracy dołącza Tanie jedzenie – niezbędny element kapitalistycznej układanki. Jego cena decyduje przecież o wartości pracownika, który aby się opłacać, musi być tani, bo taki jest podstawowy warunek teorii akumulacji kapitału.

Triada Taniej Natury, pracy i jedzenia możliwa dzięki dramatycznemu splotowi natury, władzy oraz kapitału nie tylko nie pozwala już myśleć o Społeczeństwie i Naturze jako o czymś niezależnym i rozdzielnym, ale co ważne, obnaża istotę kapitalizmu, który według Moore’a jest „ekologią-światem: czymś więcej-niż-ludzkim, całościową organizacją władzy, kapitału i natury, relacyjnym polem procesów geofizycznych oraz historii społecznej i ekonomicznej” (Szaj 2021: 374). Dlatego też kapitałocen jako próba opisu epoki człowieka wydaje się badaczowi propozycją spójną i niemal pozbawioną słabych punktów, choć jak wiemy, doczekała się niemałej krytyki (zob. Szaj 2021: 376). Co istotne, Moore wieszcząc zmierzch kapitałocenu wynikający z wyczerpania strategii Taniej Natury i jednocześnie pytając o przyszłość świata, domaga się wypracowania „odmiennej ontologii natury, ludzkości i sprawiedliwości” (Moore 2021a: 136).

Zadanie to nie jest z pewnością łatwe, bo jak przekonują kolejni badacze, wspierający tezy Moore’a, kapitałocen szuka nowych kostiumów, w których mógłby bezkarnie odgrywać wciąż te same role. Justin McBrien, oskarżając kapitalizm o dewastację gatunków, języków, kultur i ludzi, w śmiercionośnej tendencji dostrzega fundamentalną zasadę tego wyniszczającego systemu: „Wymieranie leży w samym sercu kapitalistycznej akumulacji” (McBrien 2021: 137). Proponuje wobec tego uznać nekrocen (albo „nową śmierć”) za jeden z najważniejszych okresów kapitałocenu. Co to oznacza? Zgodę na tezę, że kapitał swój wzrost zawdzięcza praktykowaniu „ekshumacji wymarłego życia” w postaci paliw kopalnych, które przez niego wydobyte i użyte uruchamiają kolejny cykl wielkiego wymierania. W takim ujęciu kapitalizm jest głównym sprawcą katastrofy, a to z kolei zmuszałoby współczesnych do przepisania historii przy użyciu kategorii wymierania, niszczenia, rozpadu czy generowania nieodwracalnych zmian klimatycznych. Co ważne, epoka śmierci, mimo że ma wielu świadków, zostaje zauważona przez nielicznych. Winą za taki stan rzeczy McBrien obarcza politykę globalnych koncernów, a także kapitalistyczne fetysze akumulacji i produktywności.

Naukę podejrzliwości lub jak kto woli, krytycznego myślenia wobec uspokajających narracji kapitałocenu, że geoinżynieria nas ocali, czytelnik może pobrać u Elmara Altvatera, który w artykule „Kapitałocen albo geoinżynieria przeciw planetarnym granicom kapitalizmu” po kolei rozprawia się z budzącymi nadzieję opowieściami o roli nauki oraz najnowocześniejszych technologii pozostających na usługach kapitału zaprzęgniętych do niwelowania lub przesuwania w czasie najdotkliwszych skutków zmian klimatycznych. Dopóki kapitał będzie zorientowany na pokonywanie ograniczeń swej kreatywności, to raczej nie może się udać (zob. Altvater 2021: 171). A załączony obrazek? Jeśli może być popkulturowy i dość aktualny, to proszę bardzo. W filmie „Nie patrz w górę” groteskowe starania naukowców bezskutecznie szukających pomocy u polityków i możnych tego świata, aby ocalić świat, nie przynoszą pożądanych skutków. Zupełnie inaczej decydenci reagują na wieść, że z nadciągającej w kierunku Ziemi asteroidy pozyskać rzadki i drogi pierwiastek, choćby nie tylko wymagało to uruchomienia technologii rodem z filmów SF, ale również groziło niepowodzeniem i zagładą całej planety. Dobrze znamy narracje usprawiedliwiające chęć zysku, np. kiedy w końcu zdobędziemy (tu podstaw według uznania), to zniwelujemy nierówności społeczne, pokonamy głód w Afryce, wypowiemy wojnę wykluczeniu, rasizmowi, biedzie… Nie wierzmy geoinżynierii, zdaje się powtarzać Altvater, bo Ziemia dla kapitału to zdecydowanie za mało.

Ostatnie dwa teksty poświęcono miejscu kultury i państwa w kapitałocenie. W przeciwieństwie do antropocenu, który ignoruje te kategorie na rzecz ahistoryczności oraz abstrakcyjnej ludzkości, w kapitałocenie zarówno kultura, jak i państwo są postrzegane jako przestrzenie szczególnie wrażliwe na praktyki kapitalizmu. Z rozpoznań Daniela Hartleya wynika, że to, co na pozór nie ma związku z ekologią, może stanowić niezbędny warunek cywilizacji kapitalistycznej. Niekojarzonymi z ekologią i kapitalizmem zachowaniami kulturowymi, będącymi konsekwencją kapitalistycznej opresji są: przemoc wobec kobiet, strukturalna niewidoczność pracy w domu czy instytucjonalny rasizm (zob. Hartley 2021: 191). Christian Parenti, naukowiec oraz dziennikarz śledczy mający na swym koncie kilka publikacji dotyczących współczesnych kryzysów, do ciągu pojęć „kapitał, władza, natura” zaproponowanych przez Moore’a włącza państwo, pełniące funkcję dostarczyciela natury dla kapitału. Tym samym odgrywa ono kluczową rolę w procesie akumulacji kapitału, a dodatkowo dzięki temu procesowi samo siebie stwarza. Państwo według Parentiego nie jest więc jedynie „jakimś” elementem kapitałocenu, ale stanowi jego centrum. Interesującymi przykładami konstruowania państwa za pośrednictwem środowiska są: historia wczesnych Stanów Zjednoczonych, kiedy w latach 80. XVIII wieku rząd narodowy przejmował zachodnie ziemie od poszczególnych stanów, plan Hamiltona zakładający stworzenie gospodarki narodowej czy końcu najbardziej przemawiająca do wyobraźni budowa Kanału Erie, łączącego atlantyckie szlaki handlowe od miasta Nowy Jork aż po Wielkie Jeziora i rzekę Missisipi. Konsekwencja takiego praktykowania biowładzy jest łatwa do przewidzenia; była nią „radykalna ekologiczna transformacja ogromnego pasa w głębi kraju; transformacja, która pociągnęła za sobą wysiedlenie »reżimu natury« Irokezów przez powstający reżim kapitalistyczny. Wielkie pasy ziemi kontrolowanej uprzednio przez Irokezów otworzyły się dla białych osadników i ich praktyk środowiskowych” (Parenti 2021: 206−207). Jak dziś przeciwdziałać opresji geowładzy? Według autora antidotum może być lewica, która umieści państwo w centrum swych strategicznych rozważań (zob. Parenti 2021: 211).

„Antropocen czy kapitałocen? Natura, historia i kryzys kapitalizmu” to publikacja nie do przecenienia dla polskiego czytelnika. Z pewnością należą się słowa uznania nie tylko pomysłodawcom przekładu, ale samym tłumaczom mierzącym się z niełatwą materią języka próbującego opowiedzieć na nowo, nie bójmy się wielkich słów, historię ludzkości. To publikacja rozbudzająca apetyt na lektury już kanonicze, ale jeszcze niedostępne w polskim tłumaczeniu. To w końcu publikacja, która rozbudzając apetyt, daje jednocześnie nadzieję na jego zaspokojenie, wszak „Antropocen czy kapitałocen?” jest pierwszym tomem obiecująco zapowiadającej się serii Humanistyka Środowiskowa prezentującej książki, jak czytamy w opisie, z zakresu ekokrytyki, animal studies, plant studies, antropocenu, posthumanizmu, ekonomii ekologicznej czy historii środowiskowej.

Co ja jako nieprofesjonalna czytelniczka tego typu książek, doceniająca interdyscyplinarność, ale jednocześnie z dużą pokorą i niepewnością poruszająca się po jej grząskim gruncie, mogę z lektury „Antropocenu czy kapitałocenu?” wziąć dla siebie?

Po pierwsze, pytanie, co dalej. O ile badacze prezentują w książce niezwykle rozległe rozpoznania, o tyle albo nie są szczodrzy w podsuwaniu rozwiązań tak wielu problemów, albo jeśli już to czynią, to robią to na tak wysokim poziomie metaforycznego myślenia, że może ono przeszkadzać w poszukiwaniach praktycznych strategii. Koniec końców, mimo że kierunek koniecznych zmian został wyraźnie wyartykułowany (to, co może nas uratować, to nowa opowieść, którą muszą współtworzyć również politycy), to wciąż zostaję z dość prymitywnym pytaniem o praktykę. Pocieszając trochę samą siebie, powtarzam, że kilka „ćwiczeń praktycznych” odnalazłam w przywołanej wcześniej książce „Mniej znaczy lepiej” Hickela, którą polecam jako ze wszech miar interesujący „suplement” do „Antropocenu czy kapitałocenu?”, choć jej powinowactwo z publikacją pod redakcją Moore’a to oczywiście nie najważniejszy powód, aby po nią sięgnąć.

Po drugie, przekonanie, że jeśli nawet nie jestem do końca w stanie (nie chcę, nie umiem) jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie postawione w tytule „Antropocenu czy kapitałocenu?” i opowiedzieć się za którąś z koncepcji, to każda z nich, a także inne narracje klimatyczne, mają dyspozycje do włączania czytelnika w praktykowanie wyobraźni. A że narracji jest wiele, tym lepiej dla naszej wyobraźni i tym lepiej dla klimatu. Może właśnie potrzebujemy opowieści o postaciach-jeleniach ujeżdżających konie lub takich historii, które z długiego cienia Kolumba pomagają wyjść na światło dziennie postaciom drugo- i trzecioplanowym – między innymi po to, aby zdemaskować fałszywy blask bucoopowieści. Na pohybel marazmowi i to nie tylko antropocenu.

LITERATURA:

Altvater E.: „Kapitałcen albo geoinżynieria przeciw planetarnym granicom kapitalizmu”. Przeł. P. Szaj. W: „Antropocen czy kapitałocen? Natura, historia i kryzys kapitalizmu”. Red. J.W. Moore. Przeł. K. Hoffmann, P. Szaj, W. Szwebs. Posłowie: K. Hoffmann. Poznań 2021.

Crist E.: „O ubóstwie naszego nazewnictwa”. Przeł. P. Szaj. W: „Antropocen czy kapitałocen? Natura, historia i kryzys kapitalizmu”. Red. J.W. Moore. Przeł. K. Hoffmann, P. Szaj, W. Szwebs. Posłowie: K. Hoffmann. Poznań 2021.

Haraway D.J.: „Nie uciekajmy przed kłopotami. Antropocen – kapitałocen – chthulucen”. Przeł. K. Hoffmann, W. Szwebs. W: „Antropocen czy kapitałocen? Natura, historia i kryzys kapitalizmu”. Red. J.W. Moore. Przeł. K. Hoffmann, P. Szaj, W. Szwebs. Przeł. K. Hoffmann. Poznań 2021.

Hartley D.: „Antropocen, kapitalocen i problem kultury”. Przeł. W. Szwebs. W: „Antropocen czy kapitałocen? Natura, historia i kryzys kapitalizmu”. Red. J.W. Moore. Przeł. K. Hoffmann, P. Szaj, W. Szwebs. Posłowie: K. Hoffmann. Poznań 2021.

Hickel J.: „Mniej znaczy lepiej. O tym, jak odejście od wzrostu gospodarczego ocali świat”. Przeł. J.P. Listwan. Kraków 2020.

Hoffmann K.: „Antropocen, kapitałocen oraz ich (i nasze) przyszłości”. W: „Antropocen czy kapitałocen? Natura, historia i kryzys kapitalizmu”. Red. J.W. Moore. Przeł. K. Hoffmann, P. Szaj, W. Szwebs. Posłowie: K. Hoffmann. Poznań 2021.

McBrien J.: „Akumulacja wymierania. Planetarny katastrofizm w epoce nekrocenu”. Przeł. P. Szaj. W: „Antropocen czy kapitałocen? Natura, historia i kryzys kapitalizmu”. Red. J.W. Moore. Przeł. K. Hoffmann, P. Szaj, W. Szwebs. Posłowie: K. Hoffmann. Poznań 2021.

Moore J.W.: „Narodziny Taniej Natury”. Przeł. K. Hoffmann. W: „Antropocen czy kapitałocen? Natura, historia i kryzys kapitalizmu”. Red. J.W. Moore. Przeł. K. Hoffmann, P. Szaj, W. Szwebs. Posłowie: K. Hoffmann. Poznań 2021a.

Moore J.W.: „Wstęp: „Antropocen czy kapitałocen? Natura, historia i kryzys kapitalizmu”. Przeł. P. Szaj. W: „Antropocen czy kapitałocen? Natura, historia i kryzys kapitalizmu”. Red. J.W. Moore. Przeł. K. Hoffmann, P. Szaj, W. Szwebs. Posłowie: K. Hoffmann. Poznań 2021b.

Parenti Ch.: „Tworzenie środowiska w epoce kapitałocenu: ekologia polityczna państwa”. Przeł. W. Szweda. W: „Antropocen czy kapitałocen? Natura, historia i kryzys kapitalizmu”. Red. J.W. Moore. Przeł. K. Hoffmann, P. Szaj, W. Szwebs. Posłowie: K. Hoffmann. Poznań 2021.

Patel R., Moore J.: „Tania natura”. Przeł. A.W. Nowak, P. Czapliński. W: „O jeden las za daleko. Demokracja, kapitalizm i nieposłuszeństwo ekologiczne w Polsce”. Red. P. Czapliński, J.B. Bednarek, D. Gostyński. Warszawa 2019.

Szaj P.: „Antropocen i kapitałocen: w poszukiwaniu fuzji horyzontów”. „Porównania” 2021, nr 2.

„Antropocen czy kapitałocen? Natura, historia i kryzys kapitalizmu”. Red. Jasoen W. Moore. Przeł. Krzysztof Hoffmann, Patryk Szaj, Weronika Szwebs. Posłowie: Krzysztof Hoffmann. Wydawnictwo WBPiCAK. Poznań 2021. [Seria: Humanistyka Środowiskowa].

Seria objęta patronatem „artPAPIERu”.