
KOMEDIA O KOŃCU ŚWIATA ('NIE PATRZ W GÓRĘ')
A
A
A
Dr Randall Mindy (Leonardo DiCaprio) z Uniwersytetu Stanu Michigan i jego doktorantka Kate Dibiasky (Jennifer Lawrence) dokonują wstrząsającego odkrycia. W kierunku Ziemi zmierza kometa, która jest na tyle duża, że jej uderzenie w planetę grozi stuprocentową zagładą. Naukowcy w natychmiastowym trybie przedostają się do Białego Domu i z nadzieją oczekują, że prezydent Janie Orlean (Meryl Streep) zdecyduje się przeciwdziałać katastrofie. Napotykają jednak na mur, ponieważ do urzędników państwowych trafiają argumenty nie naukowe, tylko polityczne.
To właśnie zderzenie dyskursu naukowego z dyskursem politycznym rysuje się jako główny temat „Nie patrz w górę”. Choć w filmie konflikt ten dotyczy zagrożeń o charakterze kosmicznym, można także potraktować go jako metaforę i nawiązanie do katastrofy klimatycznej, a nawet do wciąż trwającej pandemii COVID-19. Mindy i Dibiasky to ci sami naukowcy, którzy od lat ostrzegają przed topnieniem lodowców i gigantycznymi suszami, a dziś apelują do władz państwowych o aktywną walkę z koronawirusem. To ci sami badacze, którzy przedstawiając w gabinetach polityków dane dotyczące degradacji środowiska naturalnego i zachorowań, słyszą, że owszem, informacje są ciekawe, ale muszą poczekać na to, aż będzie można je wpisać w odpowiednią narrację polityczną. W spolaryzowanym społeczeństwie nie tylko fakty społeczne, lecz także fakty przyrodnicze doskonale nadają się do tego, żeby wykorzystywać je do dzielenia i rządzenia.
Adam McKay, twórca znany z krytycznego stosunku do politycznych i ekonomicznych elit, nie nakręcił oczywiście bezstronnego filmu, w którym racje tych, co wiedzą, i racje tych, co rządzą, traktowane są jako równie istotne. Reżyser, podobnie jak we wcześniejszym „Big Short”, jasno opowiedział się po stronie tych, którzy próbując dotrzeć do społeczeństwa z szokującym komunikatem, napotykają na same przeszkody. W krzywym zwierciadle ukazał natomiast wszystko to, co zakłóca głos rozsądku – szum telewizji i mediów społecznościowych, przeinaczającą fakty prasę, wielki biznes, który nawet kosmiczną katastrofę usiłuje potraktować jako źródło zysku, a także całkowicie sterowalną przez sponsorów klasę polityczną.
Postać prezydent Orlean ma w sobie co prawda coś z Sarah Palin, jednak tak naprawdę jest to niegłupio pomyślana kobieca wersja Donalda Trumpa. Jej charakterystyczna czapeczka z chwytliwym sloganem à la MAGA i retoryka przemówień jasno sugerują powiązania z największym biznesmenem wśród polityków i największym politykiem wśród biznesmenów. Na jednym ze zdjęć w filmowym Gabinecie Owalnym widać jednak także zdjęcie prezydent Orlean z Billem Clintonem, co każe w niej widzieć nie tylko figurę populistycznej prawicy, lecz także ucieleśnienie całego republikańsko-demokratycznego status quo. Tego, które nie pozwala na jakiekolwiek za daleko idące zmiany niezależnie od wyniku wyborów.
Wpisane w „Nie patrz w górę” oskarżenie decydentów o bezczynność w obliczu katastrof mogłoby być zbyt nachalne, gdyby nie towarzyszyła mu słuszna dawka komizmu. Na szczęście satyra McKaya naszpikowana jest kąśliwym humorem i pozwala śmiać się z obu stron naukowo-politycznego konfliktu. Nie tylko z tych, którzy w wyniku zaślepienia ideologiami negują wyniki badań, lecz także z tych, którzy, żeby przebić się ze swoim apokaliptycznym komunikatem, muszą wpisać się w logikę medialnego spektaklu. Mindy i Dibiasky skazani są na poniżające występy w spłycającej przekaz telewizji, a sympatyków zyskują nie dzięki temu, że przedstawiają niezbite dowody, tylko dzięki temu, że do promocji swojej wizji angażują popularną piosenkarkę. Scena, w której Riley Bina (Ariana Grande), jedna z głównych przedstawicielek światka blokującego katastroficzne przesłanie, wykonuje doskonale przystosowany do billboardowych trendów numer z motywem memento mori, to jeden z najkomiczniejszych, ale i najprzenikliwszych momentów „Nie patrz w górę”.
Do społeczeństwa przemawiają nie fakty, tylko emocje – konstatuje McKay. W posługiwaniu się językiem emocji mistrzami są zaś nie naukowcy, a politycy. Żeby coś z dyskursu naukowego mogło się przedostać do szerszej świadomości, musi być to podane w odpowiedniej oprawie. A ta ma do siebie to, że nie tylko ogranicza pole przedstawianego obrazu rzeczywistości, lecz także zniekształca pierwotny przekaz.
To właśnie zderzenie dyskursu naukowego z dyskursem politycznym rysuje się jako główny temat „Nie patrz w górę”. Choć w filmie konflikt ten dotyczy zagrożeń o charakterze kosmicznym, można także potraktować go jako metaforę i nawiązanie do katastrofy klimatycznej, a nawet do wciąż trwającej pandemii COVID-19. Mindy i Dibiasky to ci sami naukowcy, którzy od lat ostrzegają przed topnieniem lodowców i gigantycznymi suszami, a dziś apelują do władz państwowych o aktywną walkę z koronawirusem. To ci sami badacze, którzy przedstawiając w gabinetach polityków dane dotyczące degradacji środowiska naturalnego i zachorowań, słyszą, że owszem, informacje są ciekawe, ale muszą poczekać na to, aż będzie można je wpisać w odpowiednią narrację polityczną. W spolaryzowanym społeczeństwie nie tylko fakty społeczne, lecz także fakty przyrodnicze doskonale nadają się do tego, żeby wykorzystywać je do dzielenia i rządzenia.
Adam McKay, twórca znany z krytycznego stosunku do politycznych i ekonomicznych elit, nie nakręcił oczywiście bezstronnego filmu, w którym racje tych, co wiedzą, i racje tych, co rządzą, traktowane są jako równie istotne. Reżyser, podobnie jak we wcześniejszym „Big Short”, jasno opowiedział się po stronie tych, którzy próbując dotrzeć do społeczeństwa z szokującym komunikatem, napotykają na same przeszkody. W krzywym zwierciadle ukazał natomiast wszystko to, co zakłóca głos rozsądku – szum telewizji i mediów społecznościowych, przeinaczającą fakty prasę, wielki biznes, który nawet kosmiczną katastrofę usiłuje potraktować jako źródło zysku, a także całkowicie sterowalną przez sponsorów klasę polityczną.
Postać prezydent Orlean ma w sobie co prawda coś z Sarah Palin, jednak tak naprawdę jest to niegłupio pomyślana kobieca wersja Donalda Trumpa. Jej charakterystyczna czapeczka z chwytliwym sloganem à la MAGA i retoryka przemówień jasno sugerują powiązania z największym biznesmenem wśród polityków i największym politykiem wśród biznesmenów. Na jednym ze zdjęć w filmowym Gabinecie Owalnym widać jednak także zdjęcie prezydent Orlean z Billem Clintonem, co każe w niej widzieć nie tylko figurę populistycznej prawicy, lecz także ucieleśnienie całego republikańsko-demokratycznego status quo. Tego, które nie pozwala na jakiekolwiek za daleko idące zmiany niezależnie od wyniku wyborów.
Wpisane w „Nie patrz w górę” oskarżenie decydentów o bezczynność w obliczu katastrof mogłoby być zbyt nachalne, gdyby nie towarzyszyła mu słuszna dawka komizmu. Na szczęście satyra McKaya naszpikowana jest kąśliwym humorem i pozwala śmiać się z obu stron naukowo-politycznego konfliktu. Nie tylko z tych, którzy w wyniku zaślepienia ideologiami negują wyniki badań, lecz także z tych, którzy, żeby przebić się ze swoim apokaliptycznym komunikatem, muszą wpisać się w logikę medialnego spektaklu. Mindy i Dibiasky skazani są na poniżające występy w spłycającej przekaz telewizji, a sympatyków zyskują nie dzięki temu, że przedstawiają niezbite dowody, tylko dzięki temu, że do promocji swojej wizji angażują popularną piosenkarkę. Scena, w której Riley Bina (Ariana Grande), jedna z głównych przedstawicielek światka blokującego katastroficzne przesłanie, wykonuje doskonale przystosowany do billboardowych trendów numer z motywem memento mori, to jeden z najkomiczniejszych, ale i najprzenikliwszych momentów „Nie patrz w górę”.
Do społeczeństwa przemawiają nie fakty, tylko emocje – konstatuje McKay. W posługiwaniu się językiem emocji mistrzami są zaś nie naukowcy, a politycy. Żeby coś z dyskursu naukowego mogło się przedostać do szerszej świadomości, musi być to podane w odpowiedniej oprawie. A ta ma do siebie to, że nie tylko ogranicza pole przedstawianego obrazu rzeczywistości, lecz także zniekształca pierwotny przekaz.
„Nie patrz w górę” („Don't Look Up”). Scenariusz i reżyseria: Adam McKay. Obsada: Leonardo DiCaprio, Jennifer Lawrence, Rob Morgan, Jonah Hill, Mark Rylance, Tyler Perry, Timothée Chalamet, Ron Perlman, Ariana Grande, Scott Mescudi, Cate Blanchett, Meryl Streep. Stany Zjednoczone 2021, 145 min.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |