ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 7 (439) / 2022

Julia Oberson,

DROGA MLECZNA ('COW')

A A A
Na początku jest mrok i przeraźliwe porykiwanie. Oko kamery dryfuje nerwowo ku światłu, jakby w poszukiwaniu nadziei. Na sianku leży małe cielę, które dopiero co przyszło na świat, obok stoi Luma, matka, której zatroskane i odrętwiałe spojrzenie będzie towarzyszyło nam do końca. Pracownicy farmy pozwalają tej dwójce na chwilę pokracznych czułości, by następnie bezceremonialnie ją rozdzielić. Zaczyna się życie zgodne z procedurą. A może nigdy nie było innego? Bolesnemu połogowi Lumy wtóruje dobiegający z radia głos Billie Eilish – cykliczne „isn’t it lovely” przypomina złowrogą kołysankę, która nie przynosi ukojenia. Maszyny zostają wprawione w ruch, Luma pokornie zastyga w służbie ludzkości. Mleko spływa gumowymi przewodami, jest tak, jak być powinno. Małej jałówce zgodnie z zasadami dotyczącymi dobrostanu zostają wypalone rogi i nadaje się jej numer. Lumie szczęśliwie zrasta się macica. To dobry znak, jest gotowa na kolejną ciążę. W cieplejsze dni wyleguje się na pastwisku, leniwie przeżuwając trawę i obserwując przemykające w oddali pociągi. Nocą z zaciekawieniem spogląda na rozgwieżdżone niebo. Czuję dziwną mieszankę ulgi i zaniepokojenia, podglądając ją w tak sielankowej scenerii, myślę o stadach krów, które nieporadnie filmuję podczas przejazdu pociągiem. Myślę o grozie, która wyłania się z tego malowniczego obrazka. O tym, że koniec to także mrok i przeraźliwe porykiwanie. W zgodzie z procedurami, na chwałę ludzkości.

„Cow” kręcony był z przerwami od 2016 roku, przez około 30 dni. Andrea Arnold podkreślała wielokrotnie, że jej zamiarem nie było antropomorfizowanie, a wyłącznie obserwowanie, rejestrowanie cyklu życia jednej z krów na fermie w południowej Anglii. Dokument nakręcono za zgodą rolników, którzy nie obawiali się ewentualnych oskarżeń o nadużycia, wiedząc, że działają przepisowo. Skąd więc niezwykła siła rażenia tego obrazu? Nie obserwujemy wyraźnych aktów przemocy. Operatorskie oko Magdy Kowalczyk wychodzi poza ramy błahego komentarza, stając się częścią stada – razem z Arnold przeprowadzają wiwisekcję, opierając się pokusie piętrzenia adnotacji. I może to właśnie dzięki temu widzowie odczuwali (i wierzę, że długo jeszcze będą odczuwać) spory dyskomfort podczas seansu – odnotowano bowiem przypadki omdleń i ataków paniki. Nie jest to oczywiście kryterium decydujące o sukcesie filmu, ale wyraźny sygnał, że tak bezkompromisowy, a jednocześnie niewymuszony gest ekranowego naturalizmu nadal potrafi uderzać w nasze najczulsze struny. Stając się przerażającym traktatem przeciwko logice utowarowienia, z nadzieją na gwieździste niebo dla wszystkich. Film obejrzałam we Francji, na pokazie organizowanym przez niewielki kolektyw. Mam nadzieję, że zawita w streamingu lub na ekranach polskich kin jak najszybciej.
„Cow”. Scenariusz i reżyseria: Andrea Arnold. Zdjęcia: Magdalena Kowalczyk. Film dokumentalny. Wielka Brytania 2021, 93 min.