ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 7 (439) / 2022

Sławomir Iwasiów,

A JEŚLI SZKOŁA (NIE) BĘDZIE NAM POTRZEBNA? (TADEUSZ SŁAWEK: 'A JEŚLI NIE TRZEBA SIĘ UCZYĆ...')

A A A
Wydana pod patronatem medialnym „artPAPIERu” rozprawa „A jeśli nie trzeba się uczyć…” (2021) to w pewnej mierze kontynuacja zagadnień wcześniej podejmowanych przez Tadeusza Sławka, przede wszystkim w opublikowanym dwadzieścia lat temu eseju „Antygona w świecie korporacji. Rozważania o uniwersytecie i czasach obecnych” (2002). W tamtej książce chodziło głównie o relację teorii i praktyk uniwersyteckiej edukacji, funkcjonujących na obszarze załamującej się później nowoczesności, między euforią wolności po 1989 roku a dramatem wydarzeń 11 września 2001 roku, na styku dwóch światów: analogowego i cyfrowego. Autor pisał wtedy: „Odkryliśmy bowiem, iż choć uniwersytet doskonali sposób mówienia o świecie, poszerza granice wiedzy, stwarzając możliwość nazywania zjawisk niedostępnych jeszcze do niedawna naszej myśli i mowie, prawdziwy dramat poznania rozgrywa się pośród tego, co znane i zdawałoby się, posłuszne naszym racjom” (Sławek 2002: 10). W „A jeśli nie trzeba się uczyć…” Sławek rewizytuje tematykę edukacji, choć tym razem bliżej przygląda się szkole i jej problemom, nie tracąc z pola widzenia uniwersytetu jako jednego z istotnych etapów na drabinie całożyciowego (wy)kształcenia.

To rzecz dla tego autora charakterystyczna – Sławek nieustannie krąży wokół pewnych kategorii literaturoznawczych i filozoficznych (jak dekonstrukcja, przekład, nowoczesność, przestrzeń, tożsamość, nauka, twórczość czy humanistyka), powraca do różnych wątków, wypełnia myślą niepokojące pęknięcia dyskursu. Jeśli zatem czytelnik/czytelniczka mają wśród swoich lektur poprzednie monografie i eseje Tadeusza Sławka, to lektura nowej książki będzie dla nich swego rodzaju spotkaniem z dobrze znanym przyjacielem.

Jednocześnie czytając „A jeśli nie trzeba się uczyć…”, nie mamy wrażenia, że są to przemyślenia przeterminowane. Wręcz przeciwnie – Sławek, do czego nas przyzwyczaił, z reguły podejmuje tematy ważne, intrygujące, a przy tym aktualne. Jednym z nich jest dzisiaj edukacja. Mniej więcej od wiosny 2019 roku, kiedy przez Polskę przetoczyła się fala strajków nauczycielskich, coraz częściej w przestrzeni publicznej padał głośny postulat o konieczności debaty na temat kondycji i reformowania szkolnictwa. Jak bardzo są to działania potrzebne, uświadomiły pandemia oraz nagłe przejście do zdalnego trybu nauki. Okazało się, że szkoła pełni nie tylko rolę usługową, dając możliwość kształcenia i wychowania, ale przede wszystkim ma trudne do przecenienia zadania wagi społecznej – nie tylko jako „przechowalnia” dla dzieci i młodzieży. Poza tym nauczycielki/nauczyciele byli widoczni na masowych demonstracjach przeciwko zmianom prawa aborcyjnego (przede wszystkim jesienią 2020 roku). Pytano wtedy: w jakim stopniu powinni angażować się, razem z uczniami/uczennicami, w tego rodzaju dysydencką akcyjność? Oświata zatem stanowi nie tylko problem określonej grupy zawodowej; to obecnie kwestia społeczna – niestety, dająca o sobie znać przede wszystkim w sytuacjach dramatycznych, jak wojna w Ukrainie. Dzisiaj powinniśmy przecież rozważać: jak uczyć uchodźców, dzieci i dorosłych, jak przemodelować system kształcenia, żeby mogli się w nim odnaleźć i korzystać w pełni z jego potencjału, nie tracąc przy tym własnej tożsamości, potrzeb językowych, kulturalnych, naukowych etc.?

Innymi słowy: „A jeśli nie trzeba się uczyć…” opowiada o świecie, w którym zmianie ulegają warunki społeczne praktykowania edukacji. Czy wciąż jest ona potrzebna człowiekowi do niezakłóconego rozwoju i szczęśliwego życia? I tak, i nie.

W wielu miejscach wywodu Sławka wraca niczym refren sformułowanie: „Uczenie (się) to wyjście z domu. To początek od-uczania (się)” (s. 173). Ma ono kluczowe znaczenie dla przesłania eseju. Z jednej strony szkoła to wciąż ten rodzaj instytucji społecznej, dzięki której jednostka podlega socjalizacji, zdobywa wykształcenie, uczy (się), jak (się) uczyć. I dlatego jest bardzo potrzebna. Z drugiej strony w szkole mają miejsce wszelkie praktyki nacisku i kontroli, podporządkowania ucznia/uczennicy biurokratycznym rygorom, systemowego zawłaszczenia tożsamości jednostki. Dlatego bywa krytykowana jako źrodło opresywnej performatyki.

Ta antynomiczność edukacji – wyrażona napięciem pomiędzy: jednostką a systemem, podmiotowością ucznia/uczennicy a ich uprzedmiotowieniem, wolnością a zniewoleniem – to główny przedmiot zainteresowania literaturoznawcy-filozofa z Uniwersytetu Śląskiego. Chce on nas przekonać do świadomego „od-uczania (się)”, czyli zdobywania samodzielności myślenia i działania, emancypowania własnych dążeń, re-konstruowania uczniowskiej/nauczycielskiej tożsamości. Tego bowiem wymaga od pedagogicznego grona współczesność: scyfryzowana, niestała, chaotyczna, a zatem trudna do pomieszczenia w wąskich ramach programów nauczania i akademickiej „punktozy”.

Przy czym Sławek świetnie wpisuje swój punkt widzenia w szeroki nurt dyskursu płynącego na pograniczu pedagogiki i innych dyscyplin humanistycznych oraz społecznych. Ukazuje się ostatnio sporo książek (naukowych, publicystycznych, popularyzatorskich), których autorki/autorzy rozważają podobne zagadnienia. Wymienię niektóre z nich: „Państwo, szkoła, klasy” Przemysława Sadury (2017), „Proces emancypacji kultury szkoły” Marii Czerepaniak-Walczak (2018), „Nowa szkoła” Anny Szulc (2019), „Kultura szkoły w rozwoju szkoły” Inetty Nowosad (2019), „Pedagogie oporu” Piotra Zańki (2020), „Szkoła jako przestrzeń uznania” Mirosławy Nowak-Dziemianowicz (2020), „Szkoła bohaterek i bohaterów” Przemka Staronia (2020), „W szkole wcale nie chodzi o szkołę” Ewy Radanowicz (2020), „Uwolnić szkołę od systemu klasowo-lekcyjnego” Bogusława Śliwerskiego i Michała Palucha (2021), „Selekcje. Jak szkoła niszczy ludzi, społeczeństwa i świat” Mikołaja Marceli (2021), „Cogito. Szkoła z własnym obliczem” Marzeny Kędry (2021), „W kręgu szkoły i środowiska. Wybrane konteksty relacyjne” Piotra Mośka i Mirosława Radoły (2021) i inne. Mają one wspólny mianownik: to bardzo często krytyczne, łączące różne dyscypliny nauki, nierzadko wynikające z własnych doświadczeń zawodowych autorów i autorek spojrzenia na edukację XXI wieku.

Jednocześnie odnoszę wrażenie, że Sławek w swoich rozważaniach zachowuje bardzo stonowaną, empatyczną, nie-radykalną, a tym samym moim zdaniem słuszną pozycję obserwatora i analityka kultury, który mimo wszystko nie rości sobie prawa do posiadania totalnej wiedzy na każdy temat – w tym wypadku na pojemnym polu edukacji. Taka postawa nie dziwi; nie jest przecież autor „A jeśli nie trzeba się uczyć…” nauczycielem-praktykiem, nie pracuje w szkole, choć oczywiście uniwersytet to także, swego rodzaju, szkoła, ale o nieco innych od powszechnej oświaty funkcjach i zadaniach. Niemniej jednak Sławek odnosi się z wielką estymą i sympatią do zawodu nauczycielskiego, jako wzorzec podając sokratejskie zafascynowanie zdobywaniem/przekazywaniem wiedzy. W zakończeniu książki autor dowartościowuje nauczycielskie powołanie i społeczną misję z tą profesją związaną: „Jeśli jesteś młody, darz szkołę życzliwością i szacunkiem. Ale nie ulegaj złudzeniom – to nie szkoła, nie lekcje, nie programy, nie żadne reformy nauczania czegoś cię nauczą. To może zrobić tylko nauczyciel, a dla mądrego nauczyciela programy, lektury, cele dydaktyczne to przeszkody, które wie, jak omijać” (s. 174).

Co zatem, jeśli szkoła rzeczywiście nie będzie nam potrzebna? Właściwie po lekturze eseju Sławka można nabrać przekonania oraz wewnętrznego spokoju, że tak czy inaczej ludzkość poradzi sobie z „naturalną” potrzebą kształcenia (się), skutecznie gasząc pragnienie wiedzy – nawet jeśli będzie to miało miejsce poza skonwencjonalizowanymi murami placówek oświatowych, z dala od szkolnych ławek, bez czujnego oka nadzoru pedagogicznego. Dlatego autor przypomina antyczną figurę pedagoga: sługi, który odprowadziwszy dziecko do szkoły, nie przekraczał jej progu, ale zawsze towarzyszył w pokonywaniu drogi do zdobywania wiedzy.

Warto zauważyć, że w zakresie refleksji nad edukacją profesor Sławek  powołuje się na dokonania nie tylko Platona/Sokratesa, ale również takich myślicieli, jak Baruch Spinoza, William Szekspir czy Jan Patočka, by wymienić tylko kilka nazwisk z przepełnionego ciekawymi przykładami i analizami erudycyjnego wywodu. Jak wspomniałem: podczas lektury „A jeśli nie trzeba się uczyć…” można dostrzec swoistą repetytywność eseju filozoficznego, dodatkowo niektóre fragmenty są wytłuszczone, zwracają na siebie uwagę, jakby przez to autor chciał powiedzieć: nie trzeba czytać wszystkiego, można fragmentarycznie, swobodnie, przygodnie, wybierając z indeksu ulubionego myśliciela czy znanego z innych lektur pisarza. To bardzo dobry, choć nie jedyny model odbioru tej książki.

LITERATURA:

Sławek T.: „Antygona w świecie korporacji. Rozważania o uniwersytecie i czasach obecnych”. Katowice 2002.
Tadeusz Sławek: „A jeśli nie trzeba się uczyć...”. Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego. Katowice 2021 [seria: Nowa Edukacja].
 
„artPAPIER” objął serię patronatem medialnym.