INTERWENCJA W MROK (KATARZYNA WĄDOLNY-TATAR: 'NARRACJE (RE)KONSTRUKCYJNE, NARRACJE INTERWENCYJNE, LITERACKIE REPREZENTACJE DZIECIŃSTWA')
A
A
A
Wyliczenie w tytule najnowszej książki Katarzyny Wądolny-Tatar prawdopodobnie będzie wywoływać złość wszystkich tych, którzy w niedalekiej przyszłości podejmą się napisania jakiejkolwiek pracy dotyczącej najnowszej literatury dla dzieci i młodzieży. Dlaczego? Ten niewygodnie długi tytuł stanie się obowiązkową pozycją zamieszczaną w bibliografiach artykułów i książek poświęconych rozmaitym rozpoznaniom w przestrzeni literatury dziecięco-młodzieżowej z co najmniej kilku powodów. Najważniejszym jest chyba ten, że krakowska badaczka, szukając wspólnego mianownika dla współczesnych opowieści dla młodych czytelników, udowadnia, że rezygnując z tradycyjnych dla tych tekstów sposobów opisu (np. klucz genologiczny, problemowy, autorski czy związany z kategorią wieku odbiorców), można zaproponować taką perspektywę, która niejako zrzesza często niezwykle odległe od siebie utwory, pozwalając jednocześnie każdemu z nich solidnie wybrzmieć. Wądolny-Tatar taki efekt uzyskuje dzięki lekturze wybranych utworów w kontekście humanistyki zaangażowanej, która między innymi sprawia, że literatura względem rzeczywistości może przybierać testowy charakter, bo jak pisze badaczka, „nie tylko pozwala na rozmaite ćwiczenia, lecz również staje się komunikacyjną przestrzenią łączącą czasy i pokolenia, a przynajmniej sferą, która to umożliwia” (s. 229).
Jasne jest, że tej ćwiczebnej, ale przecież nieignorującej literackości literatury, propozycji czytania złożonej przez badaczkę towarzyszy dźwięk gwizdka wydawany przez humanistę sygnalistę (zob. Koziołek 2019). I choć przedłużający się gwizd może być nieprzyjemny, to przecież jest wciąż potrzebny. Niewygodny, uwierający, wytrącający z zajmowanych pozycji i niepozwalający na to, aby go po prostu pominąć, przypomina nie tylko o powadze życia, ale również o tym, że literatura można być brana na serio, i to szczególnie ta kierowana do młodych odbiorców.
Katarzyna Wądolny-Tatar wybiera więc takie teksty, które w jej przekonaniu są przejawem, jak sama pisze, „humanistyki w działaniu” (s. 11), ponieważ „intensywnie reagują na problemy współczesnego świata” (tamże). Według badaczki ich siła polega na sprawstwie, przekładającym się na silne oddziaływanie na czytelnika zaproszonego do praktykowania empatii i troski. Te ostatnie stanowią główne filary projektowanego świata, w którego kompozycję szczególnie zaangażowana jest literatura umożliwiająca nie tylko wyobrażenie sobie przyszłości, ale pozwalająca na to, aby to właśnie młodzi albo dzięki nadzwyczajne intensywnej aktywności (Greta Thunberg), albo przeciwnie, dzięki pewnemu rodzajowi wycofania się ze świata zaproponowanego przez dorosłych, mogli opracować własne scenariusze działań. Te swoiste ćwiczenia z konfrontowania się z powagą życia mogą się udać, jeśli będą wyrastać z doświadczenia spotkania z narracjami, do których Wądolny-Tatar w ramach porządkowania znaczeń dopisuje odpowiednie przymiotniki.
Jako pierwsze krakowska badaczka wymienia narracje (re)konstrukcyjne, których celem jest rekonstruowanie przeszłości, a co za tym idzie, ujmowanie przestrzeni tekstu literackiego jako miejsca pamięci i postpamięci, gdyż „narracje (re)konstrukcyjne, jako wypowiedzi uobecniające, oparte na dynamice pamięci i wyobraźni, mogą zatem eksponować łączność przeszłości z aktualnym »tu« i »teraz«” (s. 15).
Katarzyna Wądolny-Tatar w części publikacji zatytułowanej „Wobec przeszłości i pamięci. Narracje (re)konstrukcyjne” poświęconej tego typu opowieściom zamieszcza więc rozdziały przedstawiające współczesne literackie reprezentacje przeszłości, których hybrydyczność uniemożliwia nazwanie ich opowieściami historycznymi. Czytelnik znajdzie tam interesujące rozpoznana dotyczące powieści „Mówicie mi Bezprym” Grażyny Bąkiewicz, opowieści biograficznych „Jaśnie Pan Pichon. Rzecz o Fryderyku Chopinie” Anny Czerwińskiej-Rydel oraz „Jest taka historia. Opowieść o Januszu Korczaku” Beaty Ostrowickiej. Istotne miejsce w takim ujęciu przeszłości zajmują narracje postpamięciowe o II wojnie światowej, które według badaczki „eksponują indywidualne doświadczenia bohaterów według zasady rówieśnictwa, ujmują sytuacje postaci-dzieci w konstelacji rodziny oraz dbają o emocjonalne bezpieczeństwo dziecka-odbiorcy, nie epatując okrucieństwem, ale wyzwalając głębokie współczucie i empatię” (s. 64).
Szczególną rolę w procesie transmisji pamięci oraz uwrażliwiania na przeszłość autorka przypisuje łódzkiej serii Wojny Dorosłych – Historie Dzieci, z której wybiera i analizuje kilka tytułów: „Bezsenność Jutki” Doroty Combrzyńskiej-Nogali, „Wszystkie moje mamy” Renaty Piątkowskiej, „Czy wojna jest dla dziewczyn?” Pawła Beręsewicza, „Asiunię” i „Mojego tatę szczęściarza” Joanny Papuzińskiej oraz „Zaklęcie na »w«” Michała Rusinka. Według Wądolny-Tatar ważne miejsce w postpamięciowych narracjach zajmuje autobiograficzne „Ostatnie piętro” Ireny Landau, opowieść, w której zarówno fabuła, jak i ilustracje autorstwa Joanny Rusinek, „współtworzą (auto)biograficzą przestrzeń pamięci o walorach mediacyjnych” (s. 93), a dzięki takiemu zabiegowi pamięć samej pisarki zostaje niejako ulokowana w postpamięci najmłodszych czytelników, wpływając na jej kształt. Według badaczki podobny wpływ na odbiorców może mieć książka Anny Janko „Oleś i Pani Róża”, nie tylko podejmująca trudne tematy (wojenne), ale przede wszystkim popularyzująca nieobecną dotąd w literaturze dla młodych odbiorców kategorię „Dzieci Zamojszczyzny”. Przywołana kategoria zawierająca już w samej swej nazwie informacje o grupie wiekowej oraz regionie dołącza do wcale niemałej topiki wojennej i Zagładowej realizowanej w tekstach adresowanych do dzieci i młodzieży.
Jak przekonuje badaczka, narracje (re)konstrukcyjne nie muszą dotyczyć jedynie historii. Są na tyle uniwersalną kategorią, że znakomicie odnajdują się w przestrzeni filozofii. Jako przykład takiego rodzaju realizacji może posłużyć powieść Manueli Gretkowskiej „Filozofia na wynos”, w której dwoje nastolatków, podróżując w czasie, ma okazję poznać filozoficzne zaplecze epok, w których żyli i tworzyli m.in. Kartezjusz, Baruch Spinoza, Immanuel Kant czy Ludwig Wittgenstein. Doświadczenia bohaterów wyniesione z podróży, nie tylko ze „spotkań z filozofią”, ale przede wszystkim z ludźmi testującymi rozmaite koncepcje filozoficzne nie do końca z własnego wyboru, ale niejako z przymusu wynikającego z prostego faktu, że po prostu żyją w takim, a nie innym momencie historycznym, mają ułatwić młodemu czytelnikowi „wyjście poza horyzont własnego czasu” (s. 127), a tym samym wspierać kształtowanie postawy gotowości do (re)konstruowania znaczeń.
Druga część książki, zatytułowana „Wobec teraźniejszości i rzeczywistości. Narracje interwencyjne”, została poświęcona właśnie tego typu opowieściom. Autorka definiuje je jako te, które „poprzez swoją złożoną wektorowość określają potrzebę wyrównania deficytów ludzkiego życia: samego w sobie i w świecie, rozumianym zarówno jako struktura społeczna, jak i naturalne otoczenie, a nawet bio-splot, zakładający mnogość, złożoność, nieoczywistość istnień w perspektywie nieantropocentrycznej” (s. 17). Jeśli przyjąć za badaczką tezę, że najistotniejszym założeniem narracji interwencyjnych jest ich sprawczość, to trudno się nie zgodzić z twierdzeniem, że wręcz podręcznikowy ich przykład stanowi literatura poświęcona migracji, zagadnieniu, które w kontekście agresji Rosji na Ukrainę nabiera szczególnego znaczenia, niespodziewanie aktualizując od jakiegoś czasu nieco wyciszoną topikę uchodźczą obecną w przestrzeni literatury dla młodych czytelników. Wądolny-Tatar dowodzi, że tego typu teksty organizują swym odbiorcom „miejsce schronienia” i „spotkania” (s. 229).
Nie ma sensu polemizować z takim ujęciem opowieści migracyjnych, tym bardziej że kategorie schronienia i spotkania nie tyle są żelaznym punktem uchodźczych fabuł, ile tworzą kluczową dla opowiadanych historii kontaminację przestrzeni, sprzyjającej kontaktowi i z Innym, i z Obcym. Wspomniana kontaminacja prowadzi do fuzji znaczeń, sprawiając, że spotkanie – obecność drugiego człowieka − staje się nie tylko metaforyczną przestrzenią schronienia, bo jest miejscem bezpiecznym, ale przede wszystkim sferą chronioną, i aby pozostać w stylistyce militarnej, choć być może chybionej właśnie ze względu na formułę „otwartości” spotkania, zarówno pierwszym, jak i ostatnim bastionem człowieczeństwa.
Takie ujęcie spotkania z różną intensywnością pojawia się niemal we wszystkich tekstach poświęconych migracji. Badaczka znakomicie je uwypukla, odwołując się do „Wędrówki Nabu” Jarosława Mikołajewskiego, „Teraz tu jest nasz dom” Barbary Gawryluk, książce niespodziewanie reaktywowanej w kontekście wojny w Ukrainie, „Która to Malala?” Renaty Piątkowskiej” czy „Mojego cudownego dzieciństwa w Aleppo” Grzegorza Gortata (w szkicu poświęconym tej ostatniej książce czytelnik znajdzie znakomicie przedstawione przez Wądolny-Tatar studium wolności rozpisanej w rymie triady: powietrze, oddech, wiatr). Do prozy interwencyjnej badaczka zalicza również wybrane powieści Katarzyny Ryrych. Choć nie podejmują one wątków migracyjnych, to uczestniczą w przełamywaniu tabu „związane[go] z dysfunkcjami i patologiami rodziny, choroby, niepełnosprawnością, orientacją seksualną, śmiercią” (s. 21), a więc niejako interweniują w życie młodego czytelnika, aby go wspierać, wspomagając jego mechanizmy obrony oraz podejmowane działania.
Trzecia część książki została poświęcona literackim reprezentacjom dzieciństwa w twórczości dla dorosłych. Na czytelnika czeka znakomicie napisany szkic o motywie piaskownicy w poezji Dariusza Suski, Stefana Jurkowskiego, Ewy Olejarz, Przemysława Dakowicza, Leszka Szarugi, Krystyny Lars czy w jednoaktówce Michała Walczaka, studium na temat konia na biegunach łączące rozpoznania między innymi z zakresu historii dzieciństwa i dziejów zabawek, a także interesujące opracowanie dotyczące obecności dziewczynki z zapałkami, bohaterki baśni Hansa Christiana Andersena, w poezji Andrzeja Sosnowskiego.
Choć wszystkie trzy teksty są świetnie napisane, problemy dogłębnie zbadane i wyartykułowane, to przyznam, że publikacja Wądolny-Tatar obroniłaby się nawet wtedy, gdyby ich zabrakło. Mimo że rozumiem zamysł badaczki, polegający na zestawieniu narracji (re)konstruktywnych i interwencyjnych adresowanych do młodych odbiorców z literackimi reprezentacjami dzieciństwa w literaturze bezprzymiotnikowej, to uważam, że rezygnacja z ostatniej części wzmocniłaby przekaz dwóch pierwszych. Jako czytelniczka odniosłam być może mylne wrażenie, że szkice prezentujące obecność topiki dziecięcej, tej figury długiego trwania, w literaturze dla dorosłych mają w jakiś sposób dowieść wartości tekstów dla młodych odbiorców, choć przecież wcale nie ma takiej potrzeby. Pocieszające jest to, że autorka we wstępie publikacji zaznacza, że opisane przez nią trzy strategie twórcze (narracje rekonstrukcyjne, narracje interwencyjne oraz literackie reprezentacje dzieciństwa w twórczości (dla) dorosłych) są ujęciami rozłącznymi (zob. s. 23). Można mieć więc nadzieję, że to, co krakowska naukowczyni przedstawiła w ostatniej części książki, doczeka się kontynuacji w kolejnej, tym razem poświęconej żywotności, oględnie mówiąc, toposów związanych z dzieckiem i dzieciństwem w literaturze bezprzymiotnikowej.
Lektura książki Katarzyny Wądolny-Tatar zmusiła mnie do przemyślenia pojęć zaproponowanych przez badaczkę. Wydaje mi się, że współcześnie jak nigdy dotąd termin ‘narracja interwencyjna’ może stać się synonimem literatury w ogóle, ale pod warunkiem, że przejmiemy się projektem historii ratowniczej zaproponowanym przez Ewę Domańską. Można go przecież aplikować szerzej, również w przestrzeń literatury, co zresztą już się robi. Domańska przekonuje, że „przyjmując »patrzenie w przyszłość« i »wbrew czasom« jako z jednej strony zadanie, a z drugiej jako wyzwanie dla humanisty dzisiaj, historia ratownicza poszukuje wiedzy o życiu razem, starając się zaszczepić myślenie pozytywne, które z motywującą do działania krytyczną nadzieją patrzy w jakże niepewną przyszłość” (Domańska 2014: 25-26). Przypomina mi się wywiad z jednym z ukraińskich mieszkańców ostrzeliwanych miast, który na początku inwazji rosyjskiej, ale już podczas intensywnych ataków na jego rodzinną miejscowość, na pytanie, jak sobie „radzi”, odpowiedział, że bardzo dużo czyta. Chciałoby się dodać, że „wbrew czasom”. Przy braku całkowitej pewności, że dzięki literaturze można stawić czoło lękowi i dezorientacji, warto jednak rozważyć strategię czytania będącego interwencją w mrok.
LITERATURA:
Domańska E.: „Historia ratownicza”. „Teksty Drugie” 2014, nr 5.
Koziołek R.: „Humanista sygnalista”. W: Tegoż: „Wiele tytułów”. Wołowiec 2019.
Jasne jest, że tej ćwiczebnej, ale przecież nieignorującej literackości literatury, propozycji czytania złożonej przez badaczkę towarzyszy dźwięk gwizdka wydawany przez humanistę sygnalistę (zob. Koziołek 2019). I choć przedłużający się gwizd może być nieprzyjemny, to przecież jest wciąż potrzebny. Niewygodny, uwierający, wytrącający z zajmowanych pozycji i niepozwalający na to, aby go po prostu pominąć, przypomina nie tylko o powadze życia, ale również o tym, że literatura można być brana na serio, i to szczególnie ta kierowana do młodych odbiorców.
Katarzyna Wądolny-Tatar wybiera więc takie teksty, które w jej przekonaniu są przejawem, jak sama pisze, „humanistyki w działaniu” (s. 11), ponieważ „intensywnie reagują na problemy współczesnego świata” (tamże). Według badaczki ich siła polega na sprawstwie, przekładającym się na silne oddziaływanie na czytelnika zaproszonego do praktykowania empatii i troski. Te ostatnie stanowią główne filary projektowanego świata, w którego kompozycję szczególnie zaangażowana jest literatura umożliwiająca nie tylko wyobrażenie sobie przyszłości, ale pozwalająca na to, aby to właśnie młodzi albo dzięki nadzwyczajne intensywnej aktywności (Greta Thunberg), albo przeciwnie, dzięki pewnemu rodzajowi wycofania się ze świata zaproponowanego przez dorosłych, mogli opracować własne scenariusze działań. Te swoiste ćwiczenia z konfrontowania się z powagą życia mogą się udać, jeśli będą wyrastać z doświadczenia spotkania z narracjami, do których Wądolny-Tatar w ramach porządkowania znaczeń dopisuje odpowiednie przymiotniki.
Jako pierwsze krakowska badaczka wymienia narracje (re)konstrukcyjne, których celem jest rekonstruowanie przeszłości, a co za tym idzie, ujmowanie przestrzeni tekstu literackiego jako miejsca pamięci i postpamięci, gdyż „narracje (re)konstrukcyjne, jako wypowiedzi uobecniające, oparte na dynamice pamięci i wyobraźni, mogą zatem eksponować łączność przeszłości z aktualnym »tu« i »teraz«” (s. 15).
Katarzyna Wądolny-Tatar w części publikacji zatytułowanej „Wobec przeszłości i pamięci. Narracje (re)konstrukcyjne” poświęconej tego typu opowieściom zamieszcza więc rozdziały przedstawiające współczesne literackie reprezentacje przeszłości, których hybrydyczność uniemożliwia nazwanie ich opowieściami historycznymi. Czytelnik znajdzie tam interesujące rozpoznana dotyczące powieści „Mówicie mi Bezprym” Grażyny Bąkiewicz, opowieści biograficznych „Jaśnie Pan Pichon. Rzecz o Fryderyku Chopinie” Anny Czerwińskiej-Rydel oraz „Jest taka historia. Opowieść o Januszu Korczaku” Beaty Ostrowickiej. Istotne miejsce w takim ujęciu przeszłości zajmują narracje postpamięciowe o II wojnie światowej, które według badaczki „eksponują indywidualne doświadczenia bohaterów według zasady rówieśnictwa, ujmują sytuacje postaci-dzieci w konstelacji rodziny oraz dbają o emocjonalne bezpieczeństwo dziecka-odbiorcy, nie epatując okrucieństwem, ale wyzwalając głębokie współczucie i empatię” (s. 64).
Szczególną rolę w procesie transmisji pamięci oraz uwrażliwiania na przeszłość autorka przypisuje łódzkiej serii Wojny Dorosłych – Historie Dzieci, z której wybiera i analizuje kilka tytułów: „Bezsenność Jutki” Doroty Combrzyńskiej-Nogali, „Wszystkie moje mamy” Renaty Piątkowskiej, „Czy wojna jest dla dziewczyn?” Pawła Beręsewicza, „Asiunię” i „Mojego tatę szczęściarza” Joanny Papuzińskiej oraz „Zaklęcie na »w«” Michała Rusinka. Według Wądolny-Tatar ważne miejsce w postpamięciowych narracjach zajmuje autobiograficzne „Ostatnie piętro” Ireny Landau, opowieść, w której zarówno fabuła, jak i ilustracje autorstwa Joanny Rusinek, „współtworzą (auto)biograficzą przestrzeń pamięci o walorach mediacyjnych” (s. 93), a dzięki takiemu zabiegowi pamięć samej pisarki zostaje niejako ulokowana w postpamięci najmłodszych czytelników, wpływając na jej kształt. Według badaczki podobny wpływ na odbiorców może mieć książka Anny Janko „Oleś i Pani Róża”, nie tylko podejmująca trudne tematy (wojenne), ale przede wszystkim popularyzująca nieobecną dotąd w literaturze dla młodych odbiorców kategorię „Dzieci Zamojszczyzny”. Przywołana kategoria zawierająca już w samej swej nazwie informacje o grupie wiekowej oraz regionie dołącza do wcale niemałej topiki wojennej i Zagładowej realizowanej w tekstach adresowanych do dzieci i młodzieży.
Jak przekonuje badaczka, narracje (re)konstrukcyjne nie muszą dotyczyć jedynie historii. Są na tyle uniwersalną kategorią, że znakomicie odnajdują się w przestrzeni filozofii. Jako przykład takiego rodzaju realizacji może posłużyć powieść Manueli Gretkowskiej „Filozofia na wynos”, w której dwoje nastolatków, podróżując w czasie, ma okazję poznać filozoficzne zaplecze epok, w których żyli i tworzyli m.in. Kartezjusz, Baruch Spinoza, Immanuel Kant czy Ludwig Wittgenstein. Doświadczenia bohaterów wyniesione z podróży, nie tylko ze „spotkań z filozofią”, ale przede wszystkim z ludźmi testującymi rozmaite koncepcje filozoficzne nie do końca z własnego wyboru, ale niejako z przymusu wynikającego z prostego faktu, że po prostu żyją w takim, a nie innym momencie historycznym, mają ułatwić młodemu czytelnikowi „wyjście poza horyzont własnego czasu” (s. 127), a tym samym wspierać kształtowanie postawy gotowości do (re)konstruowania znaczeń.
Druga część książki, zatytułowana „Wobec teraźniejszości i rzeczywistości. Narracje interwencyjne”, została poświęcona właśnie tego typu opowieściom. Autorka definiuje je jako te, które „poprzez swoją złożoną wektorowość określają potrzebę wyrównania deficytów ludzkiego życia: samego w sobie i w świecie, rozumianym zarówno jako struktura społeczna, jak i naturalne otoczenie, a nawet bio-splot, zakładający mnogość, złożoność, nieoczywistość istnień w perspektywie nieantropocentrycznej” (s. 17). Jeśli przyjąć za badaczką tezę, że najistotniejszym założeniem narracji interwencyjnych jest ich sprawczość, to trudno się nie zgodzić z twierdzeniem, że wręcz podręcznikowy ich przykład stanowi literatura poświęcona migracji, zagadnieniu, które w kontekście agresji Rosji na Ukrainę nabiera szczególnego znaczenia, niespodziewanie aktualizując od jakiegoś czasu nieco wyciszoną topikę uchodźczą obecną w przestrzeni literatury dla młodych czytelników. Wądolny-Tatar dowodzi, że tego typu teksty organizują swym odbiorcom „miejsce schronienia” i „spotkania” (s. 229).
Nie ma sensu polemizować z takim ujęciem opowieści migracyjnych, tym bardziej że kategorie schronienia i spotkania nie tyle są żelaznym punktem uchodźczych fabuł, ile tworzą kluczową dla opowiadanych historii kontaminację przestrzeni, sprzyjającej kontaktowi i z Innym, i z Obcym. Wspomniana kontaminacja prowadzi do fuzji znaczeń, sprawiając, że spotkanie – obecność drugiego człowieka − staje się nie tylko metaforyczną przestrzenią schronienia, bo jest miejscem bezpiecznym, ale przede wszystkim sferą chronioną, i aby pozostać w stylistyce militarnej, choć być może chybionej właśnie ze względu na formułę „otwartości” spotkania, zarówno pierwszym, jak i ostatnim bastionem człowieczeństwa.
Takie ujęcie spotkania z różną intensywnością pojawia się niemal we wszystkich tekstach poświęconych migracji. Badaczka znakomicie je uwypukla, odwołując się do „Wędrówki Nabu” Jarosława Mikołajewskiego, „Teraz tu jest nasz dom” Barbary Gawryluk, książce niespodziewanie reaktywowanej w kontekście wojny w Ukrainie, „Która to Malala?” Renaty Piątkowskiej” czy „Mojego cudownego dzieciństwa w Aleppo” Grzegorza Gortata (w szkicu poświęconym tej ostatniej książce czytelnik znajdzie znakomicie przedstawione przez Wądolny-Tatar studium wolności rozpisanej w rymie triady: powietrze, oddech, wiatr). Do prozy interwencyjnej badaczka zalicza również wybrane powieści Katarzyny Ryrych. Choć nie podejmują one wątków migracyjnych, to uczestniczą w przełamywaniu tabu „związane[go] z dysfunkcjami i patologiami rodziny, choroby, niepełnosprawnością, orientacją seksualną, śmiercią” (s. 21), a więc niejako interweniują w życie młodego czytelnika, aby go wspierać, wspomagając jego mechanizmy obrony oraz podejmowane działania.
Trzecia część książki została poświęcona literackim reprezentacjom dzieciństwa w twórczości dla dorosłych. Na czytelnika czeka znakomicie napisany szkic o motywie piaskownicy w poezji Dariusza Suski, Stefana Jurkowskiego, Ewy Olejarz, Przemysława Dakowicza, Leszka Szarugi, Krystyny Lars czy w jednoaktówce Michała Walczaka, studium na temat konia na biegunach łączące rozpoznania między innymi z zakresu historii dzieciństwa i dziejów zabawek, a także interesujące opracowanie dotyczące obecności dziewczynki z zapałkami, bohaterki baśni Hansa Christiana Andersena, w poezji Andrzeja Sosnowskiego.
Choć wszystkie trzy teksty są świetnie napisane, problemy dogłębnie zbadane i wyartykułowane, to przyznam, że publikacja Wądolny-Tatar obroniłaby się nawet wtedy, gdyby ich zabrakło. Mimo że rozumiem zamysł badaczki, polegający na zestawieniu narracji (re)konstruktywnych i interwencyjnych adresowanych do młodych odbiorców z literackimi reprezentacjami dzieciństwa w literaturze bezprzymiotnikowej, to uważam, że rezygnacja z ostatniej części wzmocniłaby przekaz dwóch pierwszych. Jako czytelniczka odniosłam być może mylne wrażenie, że szkice prezentujące obecność topiki dziecięcej, tej figury długiego trwania, w literaturze dla dorosłych mają w jakiś sposób dowieść wartości tekstów dla młodych odbiorców, choć przecież wcale nie ma takiej potrzeby. Pocieszające jest to, że autorka we wstępie publikacji zaznacza, że opisane przez nią trzy strategie twórcze (narracje rekonstrukcyjne, narracje interwencyjne oraz literackie reprezentacje dzieciństwa w twórczości (dla) dorosłych) są ujęciami rozłącznymi (zob. s. 23). Można mieć więc nadzieję, że to, co krakowska naukowczyni przedstawiła w ostatniej części książki, doczeka się kontynuacji w kolejnej, tym razem poświęconej żywotności, oględnie mówiąc, toposów związanych z dzieckiem i dzieciństwem w literaturze bezprzymiotnikowej.
Lektura książki Katarzyny Wądolny-Tatar zmusiła mnie do przemyślenia pojęć zaproponowanych przez badaczkę. Wydaje mi się, że współcześnie jak nigdy dotąd termin ‘narracja interwencyjna’ może stać się synonimem literatury w ogóle, ale pod warunkiem, że przejmiemy się projektem historii ratowniczej zaproponowanym przez Ewę Domańską. Można go przecież aplikować szerzej, również w przestrzeń literatury, co zresztą już się robi. Domańska przekonuje, że „przyjmując »patrzenie w przyszłość« i »wbrew czasom« jako z jednej strony zadanie, a z drugiej jako wyzwanie dla humanisty dzisiaj, historia ratownicza poszukuje wiedzy o życiu razem, starając się zaszczepić myślenie pozytywne, które z motywującą do działania krytyczną nadzieją patrzy w jakże niepewną przyszłość” (Domańska 2014: 25-26). Przypomina mi się wywiad z jednym z ukraińskich mieszkańców ostrzeliwanych miast, który na początku inwazji rosyjskiej, ale już podczas intensywnych ataków na jego rodzinną miejscowość, na pytanie, jak sobie „radzi”, odpowiedział, że bardzo dużo czyta. Chciałoby się dodać, że „wbrew czasom”. Przy braku całkowitej pewności, że dzięki literaturze można stawić czoło lękowi i dezorientacji, warto jednak rozważyć strategię czytania będącego interwencją w mrok.
LITERATURA:
Domańska E.: „Historia ratownicza”. „Teksty Drugie” 2014, nr 5.
Koziołek R.: „Humanista sygnalista”. W: Tegoż: „Wiele tytułów”. Wołowiec 2019.
Katarzyna Wądolny-Tatar: „Narracje (re)konstrukcyjne, narracje interwencyjne, literackie reprezentacje dzieciństwa”. Wydawnictwo Naukowe i Edukacyjne Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich. Warszawa 2021. [Seria: Literatura dla dzieci i młodzieży. Studia].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |