NADAL ŻYJĘ (MEMENTO MORI)
A
A
A
Nocą 4 grudnia 2015 roku Tiitu Takalo budzi się z powodu nagłego, paraliżującego bólu głowy. Gdy jej ukochany Mikko wraca do domu, nie ma wątpliwości, że sytuacja jest poważna: bohaterka trafia na ostry dyżur. Diagnoza lekarzy jest jednoznaczna – krwiak podczaszkowy. Jakby tego było mało, w głowie narratorki znajdują się trzy tętniaki, które są niczym tykające bomby zegarowe.
„Memento mori” to autobiograficzna opowieść fińskiej scenarzystki i rysowniczki, będąca podnoszącym na duchu studium walki z nieoczekiwanymi przeciwnościami losu. Szpitalna codzienność (bohaterka, która swego czasu wyobrażała sobie pobyt w placówce zdrowia jako dość specyficzną formę wakacji, bardzo szybko rewiduje ten pogląd) upływająca początkowo pod znakiem utraty i odzyskiwania przytomności; niekończące się serie badań oraz żmudne oczekiwanie na kolejne zabiegi; rozmowy z neuropsycholożką; wyczekiwany powrót do domu, ale i niełatwa walka z niemocą twórczą – to tylko niektóre z aspektów poruszanych przez Takalo, zmagającą się dodatkowo z bagażem negatywnych emocji (wściekłość, wstyd, poczucie winy, poczucie obrzydzenia do samej siebie).
Uproszczona, ale realistyczna kreska w asyście ograniczonej palety chłodnych barw (choć nie brakuje kadrów nasyconych jaśniejszą tonacją) dobrze pracuje na rzecz wysokiej oceny oprawy graficznej recenzowanego tomu, w którym na szczególną uwagę zasługują kadry pozwalające przyjąć czytelnikowi punkt widzenia Tiitu oraz te opierające się na sile wizualnej metafory. Dla przykładu wspomnę tylko ukazany „od wewnątrz” zabieg embolizacji tętniaka (s. 47-49), sekwencję niemych paneli, w których podpięta do aparatury protagonistka staje się marionetką z twarzą przemieniającą się w tarczę tykającego zegara (s. 59), oraz narastające wątpliwości narratorki odnośnie do jej dalszego życia ukazane pod postacią serii barwnych kadrów – podkreślających przy tym autotematyczny aspekt tego komiksu – konsekwentnie „tracących” swoją kolorystykę, by finalnie zyskać formę suchych szkiców (s. 212-215).
Swój tytuł dzieło Takalo zawdzięcza natomiast jej artystycznemu projektowi, który miał stać się częścią wystawy „Współczesna mapa naszego świata”. Autorka przygotowała bowiem cykl portretów-masek, których określona tonacja kolorystyczna miała sugerować szacowaną liczbę ofiar konfliktów zbrojnych toczonych na całym globie. Otwierająca dzieło sekwencja kadrów ukazujących oblicze narratorki zastygłe w najróżniejszych grymasach budzi słuszne skojarzenie z ekspresjami rzeczonych masek przypominających o wszechobecności i finalnej nieuniknioności śmierci, ale i o nieprzewidywalności ludzkiego losu. Życie i śmierć, zdrowie i choroba, rozpacz i nadzieja: doświadczenie „Memento mori” rozpięte jest między tymi granicznymi zjawiskami, które prędzej czy później poznamy na własnej skórze.
Jeśli macie w życzliwej pamięci „Parentezę” Élodie Durand czy „Kiedy Dawid stracił głos” Judith Vanistendael, liczący 224 strony komiksowy pamiętnik Tiitu Takalo z pewnością nie przyniesie Wam rozczarowania.
„Memento mori” to autobiograficzna opowieść fińskiej scenarzystki i rysowniczki, będąca podnoszącym na duchu studium walki z nieoczekiwanymi przeciwnościami losu. Szpitalna codzienność (bohaterka, która swego czasu wyobrażała sobie pobyt w placówce zdrowia jako dość specyficzną formę wakacji, bardzo szybko rewiduje ten pogląd) upływająca początkowo pod znakiem utraty i odzyskiwania przytomności; niekończące się serie badań oraz żmudne oczekiwanie na kolejne zabiegi; rozmowy z neuropsycholożką; wyczekiwany powrót do domu, ale i niełatwa walka z niemocą twórczą – to tylko niektóre z aspektów poruszanych przez Takalo, zmagającą się dodatkowo z bagażem negatywnych emocji (wściekłość, wstyd, poczucie winy, poczucie obrzydzenia do samej siebie).
Uproszczona, ale realistyczna kreska w asyście ograniczonej palety chłodnych barw (choć nie brakuje kadrów nasyconych jaśniejszą tonacją) dobrze pracuje na rzecz wysokiej oceny oprawy graficznej recenzowanego tomu, w którym na szczególną uwagę zasługują kadry pozwalające przyjąć czytelnikowi punkt widzenia Tiitu oraz te opierające się na sile wizualnej metafory. Dla przykładu wspomnę tylko ukazany „od wewnątrz” zabieg embolizacji tętniaka (s. 47-49), sekwencję niemych paneli, w których podpięta do aparatury protagonistka staje się marionetką z twarzą przemieniającą się w tarczę tykającego zegara (s. 59), oraz narastające wątpliwości narratorki odnośnie do jej dalszego życia ukazane pod postacią serii barwnych kadrów – podkreślających przy tym autotematyczny aspekt tego komiksu – konsekwentnie „tracących” swoją kolorystykę, by finalnie zyskać formę suchych szkiców (s. 212-215).
Swój tytuł dzieło Takalo zawdzięcza natomiast jej artystycznemu projektowi, który miał stać się częścią wystawy „Współczesna mapa naszego świata”. Autorka przygotowała bowiem cykl portretów-masek, których określona tonacja kolorystyczna miała sugerować szacowaną liczbę ofiar konfliktów zbrojnych toczonych na całym globie. Otwierająca dzieło sekwencja kadrów ukazujących oblicze narratorki zastygłe w najróżniejszych grymasach budzi słuszne skojarzenie z ekspresjami rzeczonych masek przypominających o wszechobecności i finalnej nieuniknioności śmierci, ale i o nieprzewidywalności ludzkiego losu. Życie i śmierć, zdrowie i choroba, rozpacz i nadzieja: doświadczenie „Memento mori” rozpięte jest między tymi granicznymi zjawiskami, które prędzej czy później poznamy na własnej skórze.
Jeśli macie w życzliwej pamięci „Parentezę” Élodie Durand czy „Kiedy Dawid stracił głos” Judith Vanistendael, liczący 224 strony komiksowy pamiętnik Tiitu Takalo z pewnością nie przyniesie Wam rozczarowania.
Tiitu Takalo: „Memento mori” („Memento Mori”). Tłumaczenie: Piotr Paczkowski. timof comics. Warszawa 2022.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |