ZEMSTA NASTOLATEK ('ZRÓBMY ZEMSTĘ')
A
A
A
„Zróbmy zemstę” Jennifer Kaytin Robinson to kolejna produkcja (po „Sweet/Vicious”, „Ktoś wyjątkowy”, „Test na przyjaźń”) amerykańskiej reżyserki, która skupia się na świecie widzianym z kobiecego czy – jak w tym przypadku – dziewczęcego punktu widzenia. Film zaliczyć można do kina młodzieżowego. Bohaterki są nastolatkami, których życie – wszystkie wzloty, upadki oraz nudna, szara rzeczywistość – wiąże się ze szkolnymi realiami. Główna bohaterka, Drea, grana przez Camilę Mendes, jest szkolną gwiazdą, cieszącą się niezwykłą popularnością. Do czasu jednak, gdy na światło dzienne wychodzi jej prywatna korespondencja z chłopakiem. Ta sytuacja kompromituje ją na oczach całej szkoły, a ponieważ głównym podejrzanym w tej sprawie jest właśnie ów chłopak, Max (Austin Abrams), dziewczyna odcina się od niego, ale i od swoich przyjaciół, którzy tworzą z Maxem zgraną paczkę. Drea postanawia się zemścić. Dziewczyna zawiera więc pakt z Eleonor, w ramach którego mają dokonać zemsty na swoich prześladowcach. Postać wspólniczki Drei grana jest przez Mayę Hawke, która święci ostatnio trumfy, jeśli chodzi o popularność. Otrzymała między innymi jedną z ważniejszych ról w cieszącym się sporą sympatią widzów serialu „Stranger Things” – Robin Buckley. Podobnie jak w serialu Netflixa, tak również tutaj córka Umy Thurman i Ethana Hawke’a gra osobę nieheteronormatywną – dostrzegam w tym ciekawy element w karierze młodej aktorki.
Motyw zemsty pojawia się w tekstach kultury niezwykle często, a w scenariuszu samej Jennifer Kaytin Robinson nie po raz pierwszy (wystarczy wspomnieć serial „Sweet/Vicious” [2016-2017] opowiadający o losach dwóch studentek, które nocą wymierzają karę sprawcom nadużyć wobec kobiet na kampusie). Możemy go dostrzec niemal wszędzie, także w wielu najnowszych produkcjach, cieszących się ogromną popularnością – w „Grze o tron” (postać Oberyna Martella czy Aryi Stark), w serii o Harrym Potterze (Severus Snape, szczerze nienawidzący głównego bohatera w imię krzywd, których doznał ze strony jego ojca), w dziełach klasycznych, takich jak „Iliada” (śmierć Hektora z rąk Achillesa), „Hamlet” (ojciec tytułowego bohatera prosi syna o pomszczenie jego śmierci). Topos ten widoczny jest nie tylko w źródłach europejskich – przykładem może być tutaj postać Sasuke Uchichy z anime i mangi autorstwa Masashiego Kishimoto pt. „Naruto”. Tym jednak, co wydaje się łączyć mścicieli, jest brak satysfakcji z osiągniętego celu. Zemsta niemal nigdy nie przynosi bohaterom szczęścia, a jeśli przynosi, to nie takie, na jakie liczyli. Podobnie jest w przypadku bohaterek „Zróbmy zemstę”. Dziewczyny zamiast satysfakcji czują jednocześnie wstręt do siebie i przerażenie krzywdą, którą wyrządziły, co w filmie wypada dość moralizatorsko.
Film Jennifer Kaytin Robinson, do którego wraz z Celeste Ballard napisała ona również scenariusz, opiera się zresztą na wielu schematach, które dostrzec można w niemal każdym filmie młodzieżowym opisującym amerykańskie realia od czasów dzieł Johna Hughesa. Mamy więc grupę popularnych, bogatych licealistów, którzy są przy tym również niezwykle złośliwi dla innych – postrzeganych przez nich jako gorszych – uczniów. Drea to niezwykle popularna uczennica, która z dnia na dzień zostaje zdeklasowana. Na szczęście nie wszystko w „Zróbmy zemstę” jest aż tak oczywiste, jak można się tego spodziewać. Niektórzy bohaterowie okazują się mieć zupełnie inne intencje, niż mogliśmy na początku sądzić, inni zaś nie zaskakują absolutnie niczym.
Aktorsko najbardziej w pamięć zapada odtwórczyni głównej roli – Camila Mendes. Mimo bycia „upadłą celebrytką”, bohaterka jest przekonana o własnej wyższości nad innymi, przez co trudno polubić tę postać. Gra aktorska Mayi Hawke nie różni się specjalnie od tej, którą oferowała w serialu braci Dufferów. O Austinie Abramsie („Euforia”) oraz Rishu Shahu („Ms. Marvel”) wcielającym się w postać nowego chłopaka Drei, po zerwaniu z Maxem, pamięta się jedynie dlatego, że są oni nielicznymi przedstawicielami płci męskiej w filmie.
Całość młodzieżowych perypetii rozgrywa się przy akompaniamencie muzyki, która stanowi zbiór przypadkowych, popularnych wśród młodzieży piosenek zespołów takich jak: Third Eye Blind, Syd The Kid, Le Tigre, The Mighty Mighty Bosstones.
Seans najnowszej produkcji Netflixa może stać się formą wypoczynku dla skołatanych nerwów i przemęczonego umysłu, jednak niewiele wrażeń po nim zostaje.
Motyw zemsty pojawia się w tekstach kultury niezwykle często, a w scenariuszu samej Jennifer Kaytin Robinson nie po raz pierwszy (wystarczy wspomnieć serial „Sweet/Vicious” [2016-2017] opowiadający o losach dwóch studentek, które nocą wymierzają karę sprawcom nadużyć wobec kobiet na kampusie). Możemy go dostrzec niemal wszędzie, także w wielu najnowszych produkcjach, cieszących się ogromną popularnością – w „Grze o tron” (postać Oberyna Martella czy Aryi Stark), w serii o Harrym Potterze (Severus Snape, szczerze nienawidzący głównego bohatera w imię krzywd, których doznał ze strony jego ojca), w dziełach klasycznych, takich jak „Iliada” (śmierć Hektora z rąk Achillesa), „Hamlet” (ojciec tytułowego bohatera prosi syna o pomszczenie jego śmierci). Topos ten widoczny jest nie tylko w źródłach europejskich – przykładem może być tutaj postać Sasuke Uchichy z anime i mangi autorstwa Masashiego Kishimoto pt. „Naruto”. Tym jednak, co wydaje się łączyć mścicieli, jest brak satysfakcji z osiągniętego celu. Zemsta niemal nigdy nie przynosi bohaterom szczęścia, a jeśli przynosi, to nie takie, na jakie liczyli. Podobnie jest w przypadku bohaterek „Zróbmy zemstę”. Dziewczyny zamiast satysfakcji czują jednocześnie wstręt do siebie i przerażenie krzywdą, którą wyrządziły, co w filmie wypada dość moralizatorsko.
Film Jennifer Kaytin Robinson, do którego wraz z Celeste Ballard napisała ona również scenariusz, opiera się zresztą na wielu schematach, które dostrzec można w niemal każdym filmie młodzieżowym opisującym amerykańskie realia od czasów dzieł Johna Hughesa. Mamy więc grupę popularnych, bogatych licealistów, którzy są przy tym również niezwykle złośliwi dla innych – postrzeganych przez nich jako gorszych – uczniów. Drea to niezwykle popularna uczennica, która z dnia na dzień zostaje zdeklasowana. Na szczęście nie wszystko w „Zróbmy zemstę” jest aż tak oczywiste, jak można się tego spodziewać. Niektórzy bohaterowie okazują się mieć zupełnie inne intencje, niż mogliśmy na początku sądzić, inni zaś nie zaskakują absolutnie niczym.
Aktorsko najbardziej w pamięć zapada odtwórczyni głównej roli – Camila Mendes. Mimo bycia „upadłą celebrytką”, bohaterka jest przekonana o własnej wyższości nad innymi, przez co trudno polubić tę postać. Gra aktorska Mayi Hawke nie różni się specjalnie od tej, którą oferowała w serialu braci Dufferów. O Austinie Abramsie („Euforia”) oraz Rishu Shahu („Ms. Marvel”) wcielającym się w postać nowego chłopaka Drei, po zerwaniu z Maxem, pamięta się jedynie dlatego, że są oni nielicznymi przedstawicielami płci męskiej w filmie.
Całość młodzieżowych perypetii rozgrywa się przy akompaniamencie muzyki, która stanowi zbiór przypadkowych, popularnych wśród młodzieży piosenek zespołów takich jak: Third Eye Blind, Syd The Kid, Le Tigre, The Mighty Mighty Bosstones.
Seans najnowszej produkcji Netflixa może stać się formą wypoczynku dla skołatanych nerwów i przemęczonego umysłu, jednak niewiele wrażeń po nim zostaje.
„Zróbmy zemstę” („Do Revenge”). Reżyseria: Jennifer Kaytin Robinson. Scenariusz: Jennifer Kaytin Robinson, Celeste Ballard. Obsada: Maya Hawke, Camila Mendes, Talia Ryder, Rish Shah, Austin Abrams. Stany Zjednoczone 2022, 118 min.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |