
NORWEŻKA O BEZDZIETNICACH Z WYBORU (LINN STROMSBORG: 'NIGDY, NIGDY, NIGDY')
A
A
A
„Czy można właściwie być szczęśliwym, skoro wszyscy wokół ciebie twierdzą, ze jesteś nieszczęśliwy?” (s. 224)
Powieść o bezdzietności napisana przez Norweżkę? Znając narodowość autorki – Linn Strømsborg, można niesłusznie uznać, że będzie to książka osadzona w tak odmiennym doświadczeniu niż to, które towarzyszy bezdzietnym Polkom, że nie warto mieć jej na półce. Jednak już pierwsze strony pokazują, że problemy bezdzietnych są dość podobne, nawet jeśli ich życie toczy się w krajach o tak innym podejściu do praw reprodukcyjnych.
Strømsborg napisała jedną z nielicznych książek na rynku traktującą bezdzietność jako wybór, który może nas uszczęśliwić. Nie jest to wybór wolny od ciągłego spotykania się ze stereotypami i presją otoczenia, która z roku na rok narasta, szczególnie gdy wszyscy znajomi głównej bohaterki powieści decydują się zostać rodzicami. Ona ma za to 35 lat, chłopaka, mieszkanie w mieście i stabilną pracę, warunki idealne, żeby….? Żyć szczęśliwie bez nocnych pobudek i cieszyć się codziennością, w której trzeba dbać przede wszystkim o siebie. Strømsborg przekazuje nam dzięki stworzonej historii, że wybory dokonywane w szczerości ze sobą, poprzedzone licznymi refleksjami i posiadaniem dużej samoświadomości są zawsze najlepsze, niezależnie od aprobaty lub jej braku ze strony najbliższych.
Nawet jeśli to powieść pozbawiona długich, przeintelektualizowanych zdań, cechująca się prostym i dostępnym językiem, a do tego nie ma zbyt wielu walorów artystycznych, to jest jedną z nielicznych książek na rynku, traktującą bezdzietność w kategorii przepisu na szczęśliwe życie. Oryginalny temat to zazwyczaj za mało, by sięgnąć po jakąkolwiek książkę, jednak towarzyszenie bohaterce stworzonej przez Strømsborg w jej codzienności bez dzieci jest przyjemne i wciągające. Prosty, ale poprawny język, w który autorka wplata frazy nadające się na nośne i odrobinę tandetne cytaty, mające potencjał, by zostać viralami w mediach społecznościowych, są niedocenioną zaletą tej książki. Temat bezdzietności w Polsce to tabu, które ma wiele warstw. Coraz częściej potrafimy się zmierzyć z kwestiami bezdzietności, która była zdeterminowana przez los, za to wciąż sprawia nam problem zaakceptowanie, że życie bez dzieci może być wyborem konkretnego lifestyle’u, a ludzie, którzy go dokonują, potraktowaliby dwie kreski na teście ciążowym jak największą tragedię. Tym bardziej cieszą w takiej sytuacji wplatane w książkę krótkie, niekiedy zaczepne zdania. Większość z nich ma charakter konfrontacyjny i tego potrzebujemy w społeczeństwie, gdzie bezdzietni z wyboru nie mają godnej reprezentacji, są traktowani z rezerwą i wciąż przekonywani, że ich życie powinno wyglądać zupełnie inaczej.
Bohaterka stworzona przez Strømsborg pokazuje nam liczne relacje, które są częścią jej życia, odkrywa przez sobą i czytelnikiem to, jak więzi ewoluują lub umierają śmiercią naturalną. Rozstania z chłopakami? Matka pytająca o wnuki? Najbliższa przyjaciółka decyduje, że zostanie matką? Przez to wszystko przechodzimy z bohaterką, ale główny temat pozostaje ten sam.
Uderzające jest, jak wiele dla otoczenia bohaterki znaczy jej bezdzietność, jakie budzi emocje i reakcje. I to wszystko w świecie, gdzie – wydawałoby się – same możemy decydować o swoim ciele i wyborach reprodukcyjnych. Ktoś może pomyśleć, że jest to wizja przesadzona i w życiu poza fikcją nikt nie poddawałby w wątpliwość słuszności wyboru bohaterki, jakim jest życie bez dzieci. Powieść powstała jednak na doświadczeniach autorki, co także jest niezwykle wyczuwalne. Czytelnik, który nie przeczytałby wzmianki, do jakiego gatunku należy książka, mógłby uznać, że ma do czynienia z pamiętnikiem, do którego ktoś wplótł wątki fabularne okraszone nielicznymi dialogami.
Powieść Strømsborg ze względu na swoją autentyczność jest książką, która może dać bezdzietnym z wyboru nadzieję i poczucie, że ktoś w końcu uzna ich życie za pełnowartościowe. Czytając tę książkę, sama miałam wiele momentów, gdy chciałam powiedzieć na głos „przecież to o mnie, dokładnie tak jest!”. Stało się tak, kiedy dotarłam chociażby do tego fragmentu: „Ależ oczywiście, że pragnę dobrego życia z kimś, kto mnie kocha i lubi ze mną być, oczywiście, ze pragnę być dobrym człowiekiem. Po prostu uważam, że bez dziecka jestem lepsza, niż byłabym z dzieckiem”.
Strømsborg przeprowadza nas w swojej książce przez sytuacje, które mogłyby się zdarzyć każdej kobiecie decydującej się zostać bezdzietnicą. Jednak przez perypetie głównej bohaterki tak naprawdę poznajemy obraz społeczeństwa, które jest wciąż uwikłane w patriarchalne schematy i boi się od nich oderwać. W społeczeństwie przesiąkniętym męską dominacją, gdzie podporządkowywanie kobiet pod podległe role jest realizowane również przez nie same, te z nas, które decydują się żyć odrobinę inaczej, zawsze spotka niezrozumienie. Otoczenie głównej bohaterki powieści owym niezrozumieniem wykazuje się w wielu sytuacjach, jednak sama dynamika relacji nie jest ukazana w książce jako otwarta walka. Wiele rozmów i sytuacji to usiłowanie przesuwania granic, gdzie brak zrozumienia miesza się z troską, a irytacja szybko zamienia w czułość i mniej lub bardziej udane próby akceptacji bezdzietności. Choćby dlatego warto sięgnąć po „Nigdy, nigdy, nigdy” Strømsborg, specyfika różnych zachowań jest tutaj ukazana w sposób, z którego możemy czerpać w codziennym życiu, kiedy ktoś próbuje usilnie przekonywać nas do zmian decyzji w najważniejszych kwestiach. Relacje, którym przyglądamy się w książce, to również próba pokazania, że role społeczne ulegają ciągłym przekształceniom, a stałość nie jest wpisana w żaden życiorys. Niezależnie od wyborów życiowych, nasze biografie współtworzą jeden świat, w którym prywatne decyzje dotyczące prokreacji, nie muszą być przyczynkiem konfliktu, za to mogą pokazać nam różne możliwości, o ile będziemy mieć na to wewnętrzną zgodę. W Polsce jeszcze tej zgody zazwyczaj nie mamy. Możliwe, że powieść Strømsborg będzie jednym z wielu zalążków budowania nowej narracji, która miejmy nadzieję, pojawi się jeszcze w literaturze współczesnej wielokrotnie.
Ciekawy wątek zawarty w książce to także samotność. Świat głównej bohaterki jest nierozerwalnie związany z wielką obawą o doświadczenie permanentnej samotności. Nie jest to jednak obawa towarzysząca naszej bezdzietnicy, a raczej jej otoczeniu, które pokonało strach, sprowadzając na świat swoich potomków i potraktowało je m.in. w kategoriach gwarancji zapewniającej na ostatnie lata życia bezpieczeństwo, ale też odrobinę towarzystwa. Wątek samotności rzadko wybrzmiewa w powieści wprost, bardziej niż w kilku dosłownych sytuacjach z życia bohaterki, podejście do samotności rzekomo związanej z bezdzietnością będzie się przewijało między wierszami.
Książka Strømsborg jest ważna przede wszystkim ze względów społecznych. Porusza temat, z którym powinniśmy się lepiej zapoznać. Często najlepszym sposobem na oswojenie tego, co stosunkowo nowe, jeszcze nieugruntowane w naszej świadomości i budzące sprzeczne uczucia, jest zagłębienie się w powieść. I to powieść niewymagającą zbyt wiele wysiłku od czytelnika, ale pozostawiającą go w stanie refleksji, która będzie wymagała zmierzenia się z obrazami oraz historiami, wymykającymi się poza społecznie utrwaloną wizję świata.
Strømsborg napisała jedną z nielicznych książek na rynku traktującą bezdzietność jako wybór, który może nas uszczęśliwić. Nie jest to wybór wolny od ciągłego spotykania się ze stereotypami i presją otoczenia, która z roku na rok narasta, szczególnie gdy wszyscy znajomi głównej bohaterki powieści decydują się zostać rodzicami. Ona ma za to 35 lat, chłopaka, mieszkanie w mieście i stabilną pracę, warunki idealne, żeby….? Żyć szczęśliwie bez nocnych pobudek i cieszyć się codziennością, w której trzeba dbać przede wszystkim o siebie. Strømsborg przekazuje nam dzięki stworzonej historii, że wybory dokonywane w szczerości ze sobą, poprzedzone licznymi refleksjami i posiadaniem dużej samoświadomości są zawsze najlepsze, niezależnie od aprobaty lub jej braku ze strony najbliższych.
Nawet jeśli to powieść pozbawiona długich, przeintelektualizowanych zdań, cechująca się prostym i dostępnym językiem, a do tego nie ma zbyt wielu walorów artystycznych, to jest jedną z nielicznych książek na rynku, traktującą bezdzietność w kategorii przepisu na szczęśliwe życie. Oryginalny temat to zazwyczaj za mało, by sięgnąć po jakąkolwiek książkę, jednak towarzyszenie bohaterce stworzonej przez Strømsborg w jej codzienności bez dzieci jest przyjemne i wciągające. Prosty, ale poprawny język, w który autorka wplata frazy nadające się na nośne i odrobinę tandetne cytaty, mające potencjał, by zostać viralami w mediach społecznościowych, są niedocenioną zaletą tej książki. Temat bezdzietności w Polsce to tabu, które ma wiele warstw. Coraz częściej potrafimy się zmierzyć z kwestiami bezdzietności, która była zdeterminowana przez los, za to wciąż sprawia nam problem zaakceptowanie, że życie bez dzieci może być wyborem konkretnego lifestyle’u, a ludzie, którzy go dokonują, potraktowaliby dwie kreski na teście ciążowym jak największą tragedię. Tym bardziej cieszą w takiej sytuacji wplatane w książkę krótkie, niekiedy zaczepne zdania. Większość z nich ma charakter konfrontacyjny i tego potrzebujemy w społeczeństwie, gdzie bezdzietni z wyboru nie mają godnej reprezentacji, są traktowani z rezerwą i wciąż przekonywani, że ich życie powinno wyglądać zupełnie inaczej.
Bohaterka stworzona przez Strømsborg pokazuje nam liczne relacje, które są częścią jej życia, odkrywa przez sobą i czytelnikiem to, jak więzi ewoluują lub umierają śmiercią naturalną. Rozstania z chłopakami? Matka pytająca o wnuki? Najbliższa przyjaciółka decyduje, że zostanie matką? Przez to wszystko przechodzimy z bohaterką, ale główny temat pozostaje ten sam.
Uderzające jest, jak wiele dla otoczenia bohaterki znaczy jej bezdzietność, jakie budzi emocje i reakcje. I to wszystko w świecie, gdzie – wydawałoby się – same możemy decydować o swoim ciele i wyborach reprodukcyjnych. Ktoś może pomyśleć, że jest to wizja przesadzona i w życiu poza fikcją nikt nie poddawałby w wątpliwość słuszności wyboru bohaterki, jakim jest życie bez dzieci. Powieść powstała jednak na doświadczeniach autorki, co także jest niezwykle wyczuwalne. Czytelnik, który nie przeczytałby wzmianki, do jakiego gatunku należy książka, mógłby uznać, że ma do czynienia z pamiętnikiem, do którego ktoś wplótł wątki fabularne okraszone nielicznymi dialogami.
Powieść Strømsborg ze względu na swoją autentyczność jest książką, która może dać bezdzietnym z wyboru nadzieję i poczucie, że ktoś w końcu uzna ich życie za pełnowartościowe. Czytając tę książkę, sama miałam wiele momentów, gdy chciałam powiedzieć na głos „przecież to o mnie, dokładnie tak jest!”. Stało się tak, kiedy dotarłam chociażby do tego fragmentu: „Ależ oczywiście, że pragnę dobrego życia z kimś, kto mnie kocha i lubi ze mną być, oczywiście, ze pragnę być dobrym człowiekiem. Po prostu uważam, że bez dziecka jestem lepsza, niż byłabym z dzieckiem”.
Strømsborg przeprowadza nas w swojej książce przez sytuacje, które mogłyby się zdarzyć każdej kobiecie decydującej się zostać bezdzietnicą. Jednak przez perypetie głównej bohaterki tak naprawdę poznajemy obraz społeczeństwa, które jest wciąż uwikłane w patriarchalne schematy i boi się od nich oderwać. W społeczeństwie przesiąkniętym męską dominacją, gdzie podporządkowywanie kobiet pod podległe role jest realizowane również przez nie same, te z nas, które decydują się żyć odrobinę inaczej, zawsze spotka niezrozumienie. Otoczenie głównej bohaterki powieści owym niezrozumieniem wykazuje się w wielu sytuacjach, jednak sama dynamika relacji nie jest ukazana w książce jako otwarta walka. Wiele rozmów i sytuacji to usiłowanie przesuwania granic, gdzie brak zrozumienia miesza się z troską, a irytacja szybko zamienia w czułość i mniej lub bardziej udane próby akceptacji bezdzietności. Choćby dlatego warto sięgnąć po „Nigdy, nigdy, nigdy” Strømsborg, specyfika różnych zachowań jest tutaj ukazana w sposób, z którego możemy czerpać w codziennym życiu, kiedy ktoś próbuje usilnie przekonywać nas do zmian decyzji w najważniejszych kwestiach. Relacje, którym przyglądamy się w książce, to również próba pokazania, że role społeczne ulegają ciągłym przekształceniom, a stałość nie jest wpisana w żaden życiorys. Niezależnie od wyborów życiowych, nasze biografie współtworzą jeden świat, w którym prywatne decyzje dotyczące prokreacji, nie muszą być przyczynkiem konfliktu, za to mogą pokazać nam różne możliwości, o ile będziemy mieć na to wewnętrzną zgodę. W Polsce jeszcze tej zgody zazwyczaj nie mamy. Możliwe, że powieść Strømsborg będzie jednym z wielu zalążków budowania nowej narracji, która miejmy nadzieję, pojawi się jeszcze w literaturze współczesnej wielokrotnie.
Ciekawy wątek zawarty w książce to także samotność. Świat głównej bohaterki jest nierozerwalnie związany z wielką obawą o doświadczenie permanentnej samotności. Nie jest to jednak obawa towarzysząca naszej bezdzietnicy, a raczej jej otoczeniu, które pokonało strach, sprowadzając na świat swoich potomków i potraktowało je m.in. w kategoriach gwarancji zapewniającej na ostatnie lata życia bezpieczeństwo, ale też odrobinę towarzystwa. Wątek samotności rzadko wybrzmiewa w powieści wprost, bardziej niż w kilku dosłownych sytuacjach z życia bohaterki, podejście do samotności rzekomo związanej z bezdzietnością będzie się przewijało między wierszami.
Książka Strømsborg jest ważna przede wszystkim ze względów społecznych. Porusza temat, z którym powinniśmy się lepiej zapoznać. Często najlepszym sposobem na oswojenie tego, co stosunkowo nowe, jeszcze nieugruntowane w naszej świadomości i budzące sprzeczne uczucia, jest zagłębienie się w powieść. I to powieść niewymagającą zbyt wiele wysiłku od czytelnika, ale pozostawiającą go w stanie refleksji, która będzie wymagała zmierzenia się z obrazami oraz historiami, wymykającymi się poza społecznie utrwaloną wizję świata.
Linn Strømsborg: „Nigdy, nigdy, nigdy”. Przeł. Karolina Drozdowska. ArtRage. Warszawa 2022.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |