NAJLEPSZA OPOWIEŚĆ NA PRZYSZŁOŚĆ (MARCIN NAPIÓRKOWSKI: 'NAPRAWIĆ PRZYSZŁOŚĆ. DLACZEGO POTRZEBUJEMY LEPSZYCH OPOWIEŚCI, ŻEBY URATOWAĆ ŚWIAT')
A
A
A
Jedna z wersji jest taka, że jesteśmy skazani na katastrofę. Zostało nam może kilka lat względnego spokoju, a potem już tylko równia pochyła. Postęp jest tylko oszustwem bogatych i narzędziem wyzysku. Technologia nie rozwiąże żadnych problemów, bo służy przede wszystkim kontrolowaniu obywateli. Zmierzamy więc stronę absolutnej katastrofy klimatycznej i Hobbesowskiej wojny wszystkich ze wszystkimi.
Drugi wariant natomiast daje nadzieję – technologia może rozwiązać największe problemy czyhające na ludzkość. Stanie się tak, jeżeli tylko postawimy na rozwój, kapitalizm i wolny handel. Wystarczy, że zaufamy technologii, która jest bezwzględnie dobra i ma potencjał nie tylko uratować świat, ale także zniwelować wszelkie społeczne nierówności.
Wokół tych dwóch narracji krąży treść najnowszej książki Marcina Napiórkowskiego „Naprawić przyszłość. Dlaczego potrzebujemy lepszych opowieści, żeby uratować świat”. Po analizach współczesnych form i mechanizmów kapitalizmu w „Kodzie kapitalizmu”, a także specyfiki polskiego patriotyzmu w „Turbopatriotyzmie”, znany semiotyk bierze na warsztat mechanizmy tworzenia narracji opowiadających ludzkości jej przyszłość. „Zanim przyszłość stanie się faktem, jest opowieścią” (s. 5) – dowiadujemy się na samym początku. Chwilę później opowieści te materializują się w dwie, przywołane powyżej, mitologie – technooptymizm (postęp jest pewny!) i technopesymizm (postęp jest niemożliwy!). Napiórkowski przekonuje jednak, że im dłużej podczas swoich badań analizował tę opozycję, tym bardziej zyskiwał przekonanie, że „fundamentalny problem nie tkwi w samej technologii, lecz w skomplikowanym uwikłaniu w relacje społeczne” (s. 8).
To, co zdaniem autora łączy dwie przywołane grupy, to „wspólna narracja o przeszłości i przyszłości, która ma charakterystyczne struktury, kody (metafory, obrazy itd.) oraz typowe formy obiegu (media)” (s. 71). Co ciekawe, zarówno optymiści, jak i pesymiści uważają się za rebeliantów. Z jednej strony, Hans Rosling (jeden z głównych przedstawicieli myślenia, że z roku na rok sytuacja na świecie się poprawia) uważał, że rzeczywistość – od sposobu działania naszego mózgu do wszelkich przekazów medialnych – predysponuje ludzkość do pesymizmu. Spojrzenie optymistyczne jawi się więc jako akt prawdziwego heroizmu. Z drugiej strony, Jason Hickel (antropolog ekonomiczny, jeden z najbardziej wpływowych przedstawicieli pesymistów technologicznych) zaznacza rebelianckość swoich poglądów, podkreślając fakt, że gros narracji o postępie jest opłacona przez bogatych sponsorów, w szczególności Billa Gatesa. Napiórkowski przypuszcza, że właśnie to poczucie oblężenia może być przyczyną nie tylko pogłębiającego się konfliktu, ale także tendencji do coraz bardziej radykalnych i osobliwych sądów w obrębie obu grup: „Jak gdyby w pewnym momencie ludzie przestali snuć opowieści, a one same przejęły nad nimi kontrolę i zaczęły przemawiać przez swoich twórców” (s. 107).
Kolejnym podobieństwem jest fakt, że obie mitologie proponują nam przyszłość, która nie będzie ludzka. Dla technooptymistów, takich jak Yuval Noah Harari czy Ray Kurzweil, ludzkość w przyszłości może liczyć na wsparcie sztucznej inteligencji nie tylko w próbie rozwiązania problemów z klimatem, ale także przezwyciężeniu „ograniczeń kondycji ludzkiej (…) stworzenia rasy długowiecznych, odpornych na choroby, inteligentniejszych nadludzi” (s. 136). Technopesymiści zamiast powszechnego dobrobytu widzą świat rodem z „Mad Maxa” – prognozują, że nasze środowisko zamieni się wkrótce w jałową pustynię, która da szanse na przetrwanie nielicznym.
Aby uciec z pułapki tych dwóch wspomnianych opowieści, Napiórkowski proponuje dostrzeżenie „ludzkiego wymiaru każdej technologii” (s. 189) poprzez „radykalne przemyślenie współpracy między dwoma plemionami tkaczy przyszłości: ścisłowcami i humanistami” (s. 189). Autor „Turbopatriotyzmu” wychodzi od afery związanej z głośnym wykładem Charlesa Percy’ego Snowa z przełomu lat 50. i 60. ubiegłego wieku, w którym badacz oskarżył humanistów o egoizm, bezduszność, kolonializm, a także antytechnologizm, który doprowadził w końcu zachodnie społeczeństwa do tragedii Auschwitz. Zdaniem brytyjskiego naukowca humaniści, uznając technologię za nieludzką, odmówili światu nadziei i przyczynili się do utrzymania podziału na bogatych i biednych. „Musimy nauczyć się choć podstaw języków fizyki, matematyki, a dziś także informatyki czy genetyki, by przełożyć na nie Szekspira, by wartości ucieleśniane przez sztukę i filozofię ocalić i przenieść w nowoczesność” (s. 220) – przekonuje Napiórkowski. Co więcej, zdaniem semiotyka humaniści nie tylko powinni wspierać ścisłowców w tworzeniu nowego świata, ale także nadawać nowe kierunki nauce. Jaka jest ku temu przyczyna? Oczywiście: znajduje się ona w narracjach – opowieściach, które są przezroczystą tkanką rzeczywistości (źródłem innowacji, motorem rozwiązań, budulcem idei) i których nikt tak dobrze nie rozumie jak humaniści („A za każdym razem, kiedy ktoś narzeka na te nowości, tupie nogą i odsyła was do ponownej lektury greckiej filozofii, przypomnijcie mu, że Arystoteles zajmował się botaniką, astronomią, meteorologią, a nie marudzeniem nad czystością filozofii” [s. 259]).
Jeżeli więc tylko otworzy się na technologię, humanistyka może istotnie wspierać i modelować jej rozwój. Dodatkowo, może ona dawać odpór pseudonauce i coraz bardziej niebezpiecznym ruchom „medycyny alternatywnej”, których symbolem w omawianej książce jest Jerzy Zięba, autor słynnych „Ukrytych terapii”. Napiórkowski rozkłada na czynniki pierwsze sądy pseudonaukowca, wskazując mechanizmy, którymi uwodzi on swoich zwolenników. Zestawia je z tym, co jest wobec kolorowych narracji Zięby konkurencyjne – suchymi, naukowymi faktami pozbawionymi czynnika ludzkiego. Wniosek jest jeden: „nie powinniśmy wybierać: medycyna oparta na dowodach czy dobre opowieści. Potrzebujemy dobrych opowieści, które wyjaśnią zawiłości współczesnej medycyny, osadzą je w dostępnych zmysłowo konkretach i nadadzą sens doświadczeniu pacjentów” (s. 316).
„Naprawić przyszłość” może być podręcznikiem dla tych, którzy chcieliby takie opowieści tworzyć, ale nie mają do tego narzędzi. Ostatnia część książki poświęcona została bowiem mechanizmom działania narracji: od zupełnie podstawowych informacji – pięciu elementów, jakie powinna zawierać doskonała opowieść (materialny konkret, uproszczona rzeczywistość, nowe zjawiska w starych schematach, możliwość wypełnienia białych plam doświadczeniem słuchacza, zbudowanie wspólnoty narracyjnej), poprzez dokładne omówienie czterech żywiołów, w ramach których budujemy rozmaite narracje (medium, kod, wspólnota, struktura), do dziesięciu pomysłów na lepsze opowieści o przyszłości.
Poza zabawnymi anegdotami i dającymi do myślenia faktami historycznymi (np. poruszające dzieje Jamesa Hansena, którego nieudana próba uratowania naszego świata przed katastrofą klimatyczną zainspirowała twórców filmu „Don’t look up”, czy iście hollywoodzkie rolnicze przygody Normana Bourlanga, które ocaliły od śmierci głodowej ponad miliard istnień), celnymi analizami narratologicznymi, a także błyskotliwymi tezami z pogranicza nauk ścisłych i humanistyki, książka Napiórkowskiego ma jeszcze jedną wielką zaletę: czyta się ją z prawdziwą przyjemnością. Okazuje się, że jeżeli chodzi o budowanie porywających i stymulujących intelektualnie opowieści, semiolog jest nie tylko teoretykiem.
Pod koniec książki Napiórkowski pisze o nadziei: „Świat może być lepszy. Postęp nie jest gwarantowany, ale nie jest też zupełnie niemożliwy. Kluczową różnicę czynią zaś nie konkretne technologiczne rozwiązania, lecz ludzki, społeczny wymiar innowacji” (s. 435). Miejmy nadzieję, że zanim dosięgnie nas apogeum katastrofy klimatycznej, znajdzie się jakaś osoba lub jakaś grupa, której opowieść będzie na tyle innowacyjna i intensywna, że pozwoli wyjść poza pozostającą w klinczu dychotomię technooptyzmizmu i technopesymizmu i przyczyni się do naprawy świata. Możemy sobie nawet wyobrazić, że ta nowa narracja narodzi się z inspiracji i według przepisu najnowszej publikacji autora „Kodu kapitalizmu”.
Drugi wariant natomiast daje nadzieję – technologia może rozwiązać największe problemy czyhające na ludzkość. Stanie się tak, jeżeli tylko postawimy na rozwój, kapitalizm i wolny handel. Wystarczy, że zaufamy technologii, która jest bezwzględnie dobra i ma potencjał nie tylko uratować świat, ale także zniwelować wszelkie społeczne nierówności.
Wokół tych dwóch narracji krąży treść najnowszej książki Marcina Napiórkowskiego „Naprawić przyszłość. Dlaczego potrzebujemy lepszych opowieści, żeby uratować świat”. Po analizach współczesnych form i mechanizmów kapitalizmu w „Kodzie kapitalizmu”, a także specyfiki polskiego patriotyzmu w „Turbopatriotyzmie”, znany semiotyk bierze na warsztat mechanizmy tworzenia narracji opowiadających ludzkości jej przyszłość. „Zanim przyszłość stanie się faktem, jest opowieścią” (s. 5) – dowiadujemy się na samym początku. Chwilę później opowieści te materializują się w dwie, przywołane powyżej, mitologie – technooptymizm (postęp jest pewny!) i technopesymizm (postęp jest niemożliwy!). Napiórkowski przekonuje jednak, że im dłużej podczas swoich badań analizował tę opozycję, tym bardziej zyskiwał przekonanie, że „fundamentalny problem nie tkwi w samej technologii, lecz w skomplikowanym uwikłaniu w relacje społeczne” (s. 8).
To, co zdaniem autora łączy dwie przywołane grupy, to „wspólna narracja o przeszłości i przyszłości, która ma charakterystyczne struktury, kody (metafory, obrazy itd.) oraz typowe formy obiegu (media)” (s. 71). Co ciekawe, zarówno optymiści, jak i pesymiści uważają się za rebeliantów. Z jednej strony, Hans Rosling (jeden z głównych przedstawicieli myślenia, że z roku na rok sytuacja na świecie się poprawia) uważał, że rzeczywistość – od sposobu działania naszego mózgu do wszelkich przekazów medialnych – predysponuje ludzkość do pesymizmu. Spojrzenie optymistyczne jawi się więc jako akt prawdziwego heroizmu. Z drugiej strony, Jason Hickel (antropolog ekonomiczny, jeden z najbardziej wpływowych przedstawicieli pesymistów technologicznych) zaznacza rebelianckość swoich poglądów, podkreślając fakt, że gros narracji o postępie jest opłacona przez bogatych sponsorów, w szczególności Billa Gatesa. Napiórkowski przypuszcza, że właśnie to poczucie oblężenia może być przyczyną nie tylko pogłębiającego się konfliktu, ale także tendencji do coraz bardziej radykalnych i osobliwych sądów w obrębie obu grup: „Jak gdyby w pewnym momencie ludzie przestali snuć opowieści, a one same przejęły nad nimi kontrolę i zaczęły przemawiać przez swoich twórców” (s. 107).
Kolejnym podobieństwem jest fakt, że obie mitologie proponują nam przyszłość, która nie będzie ludzka. Dla technooptymistów, takich jak Yuval Noah Harari czy Ray Kurzweil, ludzkość w przyszłości może liczyć na wsparcie sztucznej inteligencji nie tylko w próbie rozwiązania problemów z klimatem, ale także przezwyciężeniu „ograniczeń kondycji ludzkiej (…) stworzenia rasy długowiecznych, odpornych na choroby, inteligentniejszych nadludzi” (s. 136). Technopesymiści zamiast powszechnego dobrobytu widzą świat rodem z „Mad Maxa” – prognozują, że nasze środowisko zamieni się wkrótce w jałową pustynię, która da szanse na przetrwanie nielicznym.
Aby uciec z pułapki tych dwóch wspomnianych opowieści, Napiórkowski proponuje dostrzeżenie „ludzkiego wymiaru każdej technologii” (s. 189) poprzez „radykalne przemyślenie współpracy między dwoma plemionami tkaczy przyszłości: ścisłowcami i humanistami” (s. 189). Autor „Turbopatriotyzmu” wychodzi od afery związanej z głośnym wykładem Charlesa Percy’ego Snowa z przełomu lat 50. i 60. ubiegłego wieku, w którym badacz oskarżył humanistów o egoizm, bezduszność, kolonializm, a także antytechnologizm, który doprowadził w końcu zachodnie społeczeństwa do tragedii Auschwitz. Zdaniem brytyjskiego naukowca humaniści, uznając technologię za nieludzką, odmówili światu nadziei i przyczynili się do utrzymania podziału na bogatych i biednych. „Musimy nauczyć się choć podstaw języków fizyki, matematyki, a dziś także informatyki czy genetyki, by przełożyć na nie Szekspira, by wartości ucieleśniane przez sztukę i filozofię ocalić i przenieść w nowoczesność” (s. 220) – przekonuje Napiórkowski. Co więcej, zdaniem semiotyka humaniści nie tylko powinni wspierać ścisłowców w tworzeniu nowego świata, ale także nadawać nowe kierunki nauce. Jaka jest ku temu przyczyna? Oczywiście: znajduje się ona w narracjach – opowieściach, które są przezroczystą tkanką rzeczywistości (źródłem innowacji, motorem rozwiązań, budulcem idei) i których nikt tak dobrze nie rozumie jak humaniści („A za każdym razem, kiedy ktoś narzeka na te nowości, tupie nogą i odsyła was do ponownej lektury greckiej filozofii, przypomnijcie mu, że Arystoteles zajmował się botaniką, astronomią, meteorologią, a nie marudzeniem nad czystością filozofii” [s. 259]).
Jeżeli więc tylko otworzy się na technologię, humanistyka może istotnie wspierać i modelować jej rozwój. Dodatkowo, może ona dawać odpór pseudonauce i coraz bardziej niebezpiecznym ruchom „medycyny alternatywnej”, których symbolem w omawianej książce jest Jerzy Zięba, autor słynnych „Ukrytych terapii”. Napiórkowski rozkłada na czynniki pierwsze sądy pseudonaukowca, wskazując mechanizmy, którymi uwodzi on swoich zwolenników. Zestawia je z tym, co jest wobec kolorowych narracji Zięby konkurencyjne – suchymi, naukowymi faktami pozbawionymi czynnika ludzkiego. Wniosek jest jeden: „nie powinniśmy wybierać: medycyna oparta na dowodach czy dobre opowieści. Potrzebujemy dobrych opowieści, które wyjaśnią zawiłości współczesnej medycyny, osadzą je w dostępnych zmysłowo konkretach i nadadzą sens doświadczeniu pacjentów” (s. 316).
„Naprawić przyszłość” może być podręcznikiem dla tych, którzy chcieliby takie opowieści tworzyć, ale nie mają do tego narzędzi. Ostatnia część książki poświęcona została bowiem mechanizmom działania narracji: od zupełnie podstawowych informacji – pięciu elementów, jakie powinna zawierać doskonała opowieść (materialny konkret, uproszczona rzeczywistość, nowe zjawiska w starych schematach, możliwość wypełnienia białych plam doświadczeniem słuchacza, zbudowanie wspólnoty narracyjnej), poprzez dokładne omówienie czterech żywiołów, w ramach których budujemy rozmaite narracje (medium, kod, wspólnota, struktura), do dziesięciu pomysłów na lepsze opowieści o przyszłości.
Poza zabawnymi anegdotami i dającymi do myślenia faktami historycznymi (np. poruszające dzieje Jamesa Hansena, którego nieudana próba uratowania naszego świata przed katastrofą klimatyczną zainspirowała twórców filmu „Don’t look up”, czy iście hollywoodzkie rolnicze przygody Normana Bourlanga, które ocaliły od śmierci głodowej ponad miliard istnień), celnymi analizami narratologicznymi, a także błyskotliwymi tezami z pogranicza nauk ścisłych i humanistyki, książka Napiórkowskiego ma jeszcze jedną wielką zaletę: czyta się ją z prawdziwą przyjemnością. Okazuje się, że jeżeli chodzi o budowanie porywających i stymulujących intelektualnie opowieści, semiolog jest nie tylko teoretykiem.
Pod koniec książki Napiórkowski pisze o nadziei: „Świat może być lepszy. Postęp nie jest gwarantowany, ale nie jest też zupełnie niemożliwy. Kluczową różnicę czynią zaś nie konkretne technologiczne rozwiązania, lecz ludzki, społeczny wymiar innowacji” (s. 435). Miejmy nadzieję, że zanim dosięgnie nas apogeum katastrofy klimatycznej, znajdzie się jakaś osoba lub jakaś grupa, której opowieść będzie na tyle innowacyjna i intensywna, że pozwoli wyjść poza pozostającą w klinczu dychotomię technooptyzmizmu i technopesymizmu i przyczyni się do naprawy świata. Możemy sobie nawet wyobrazić, że ta nowa narracja narodzi się z inspiracji i według przepisu najnowszej publikacji autora „Kodu kapitalizmu”.
Marcin Napiórkowski: „Naprawić przyszłość. Dlaczego potrzebujemy lepszych opowieści, żeby uratować świat”. Wydawnictwo Literackie. Kraków 2022.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |