PORA DESZCZOWA (HOTEL NA SKRAJU LASU)
A
A
A
Na nieprzyjaznych, (najczęściej) spowitych deszczowymi chmurami rubieżach, za gęstymi lasami stoi hotel: azyl dla strudzonych wędrowców. Ale ci powinni zachować ostrożność, gdyż w ostatnim czasie w okolicy zaczynają dziać się niepokojące rzeczy. I nie chodzi bynajmniej o anomalie manifestujące się w królestwach flory i fauny – problemem są makabryczne zgony wskazujące na wzmożoną aktywność zagadkowego drapieżnika.
Pierwszy tom cyklu „Hotel na skraju lasu” powinien zjednać sobie miłośników/miłośniczki nastrojowych, mrocznych opowieści kładących nacisk na umiejętne dawkowanie tajemnicy i niedopowiedzenia. Magdalena Hińcza (malarka oraz absolwentka architektury krajobrazu na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu) i jej mąż Michał (absolwent wydziału malarstwa na wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych) snują nieśpieszną, składającą się z czternastu rozdziałów oraz okraszoną partiami trzecioosobowej narracji opowieść, stopniowo odsłaniając przed nami sekrety świata przedstawionego (wykorzystując do tego także stricte wizualne środki ekspresji), wprowadzając przy tym na scenę niejednoznaczne postacie i zmyślnie zawiązując wątki, których rozwój – zakładam – będziemy śledzić w kolejnych odsłonach serii.
Mocno szkicowa, pastelowa kreska Michała Hińczy, w asyście sugestywnie dobranej przez jego małżonkę przygaszonej palety barw, skutecznie buduje oniryczną, chwilami dość upiorną aurę fatum i zagrożenia. Okraszony bardzo udaną okładką (brawo za wybiórcze wykorzystanie lakieru imitującego strugi deszczu) pierwszy tom cyklu przykuwa uwagę niemalże gotyckim sztafażem (wnętrza tytułowego budynku) oraz fabularnym potencjałem, za którego rozkwit trzymam mocno kciuki.
Reasumując: pierwszy nocleg w „Hotelu na skraju lasu” przebiegł bez zakłóceń. Oby kolejna doba hotelowa była równie intrygująca.
Pierwszy tom cyklu „Hotel na skraju lasu” powinien zjednać sobie miłośników/miłośniczki nastrojowych, mrocznych opowieści kładących nacisk na umiejętne dawkowanie tajemnicy i niedopowiedzenia. Magdalena Hińcza (malarka oraz absolwentka architektury krajobrazu na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu) i jej mąż Michał (absolwent wydziału malarstwa na wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych) snują nieśpieszną, składającą się z czternastu rozdziałów oraz okraszoną partiami trzecioosobowej narracji opowieść, stopniowo odsłaniając przed nami sekrety świata przedstawionego (wykorzystując do tego także stricte wizualne środki ekspresji), wprowadzając przy tym na scenę niejednoznaczne postacie i zmyślnie zawiązując wątki, których rozwój – zakładam – będziemy śledzić w kolejnych odsłonach serii.
Mocno szkicowa, pastelowa kreska Michała Hińczy, w asyście sugestywnie dobranej przez jego małżonkę przygaszonej palety barw, skutecznie buduje oniryczną, chwilami dość upiorną aurę fatum i zagrożenia. Okraszony bardzo udaną okładką (brawo za wybiórcze wykorzystanie lakieru imitującego strugi deszczu) pierwszy tom cyklu przykuwa uwagę niemalże gotyckim sztafażem (wnętrza tytułowego budynku) oraz fabularnym potencjałem, za którego rozkwit trzymam mocno kciuki.
Reasumując: pierwszy nocleg w „Hotelu na skraju lasu” przebiegł bez zakłóceń. Oby kolejna doba hotelowa była równie intrygująca.
Magdalena Hińcza, Michał Hińcza: „Hotel na skraju lasu”. Kultura Gniewu. Warszawa 2023.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |