ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 kwietnia 8 (464) / 2023

Aleksandra Dębińska,

TAM, GDZIE ŚWIAT ISTOT MAGICZNYCH... (WOJCIECH JÓŹWIAK: 'NASZE ZWIERZĘTA MOCY')

A A A
Człowiek, jako istota cielesno-duchowa, by wyjaśnić lub choć próbować dotrzeć do sensu pewnych zjawisk, od dawien dawna sięgał do świata zewnętrznego. Poprzez jego pryzmat obserwował samego siebie. W zjawiskach ontycznie nieznanych, obcych, lecz jednocześnie związanych z tym, co najbliższe (fauna i flora), doszukiwał się analogii oraz podobieństw. Mówiąc słowami Wojciecha Jóźwiaka, autora „Naszych zwierząt mocy”, człowiek od wieków pragnął wejrzeć w głąb samego siebie, lecz żeby to zrobić, łączył się z anekumeną, czyli światem do pewnego momentu nienaruszonym, światem, który przez długi czas był dla niego niemalże niedostępny (zob. s. 31).

Najprostsze i najbardziej naturalne było odwoływanie się do niezwykle bogatego, barwnego i jednocześnie stanowiącego otoczenie człowieka świata zwierząt. W zwierzętach widziano istoty pokrewne – w ich fizjonomii, zachowaniu czy obchodzeniu się z innymi przedstawicielami gatunku ludzie dostrzegali własne motywacje i działania. Zwierzęta służyły wyjaśnianiu stosunków międzyludzkich, deskrypcji postaw moralnych oraz społecznych. Pierwotna identyfikacja człowieka z przedstawicielami anekumeny stanowiła, zdaniem Jana Jakuba Rousseau, zasadniczy element każdego myślenia (zob. Rousseau 1930: 15).

Do czasów nowożytnych powszechne było przekonanie o paralelach łączących świat ludzi (ekumenę) ze światem przyrody, a człowiek żył w przeświadczeniu, że zawiera w sobie elementy całej rzeczywistości. Patrząc na człowieka jako na duchowo-materialną jedność, skupiającą w sobie bytową rozmaitość świata, wkraczamy tym samym w sferę antropologicznych wizji. O zjawisku pisze m.in. Anna Kamieńska: „Alegorie zwierzęce (…) mogą być dowodem, że świat zwierząt nie był tylko zewnętrznym, sąsiadującym z człowiekiem światem żyjącym. Został on także jakby zinterioryzowany. Zwierzęta wniknęły w głąb człowieka, w głąb jego wyobraźni, w mrok jego snów i widzeń. Człowiek zabijał zwierząt, zjadał, odziewał się w ich skóry, czynił z nich liczydła swoich bogactw, spalał ich mięso na ofiarę Bogu, zrzucał na nie swoje grzechy, ubierał w nie swoją miłość i tęsknotę, wyrażał przez nie to, co niepojęte i tajemnicze. W zwierzęta ubierał swoje cnoty i występki i swoje przeznaczenie” (Kamieńska 1981: 174).

Skoro jesteśmy już świadomi, że człowiek od zawsze próbował zbliżyć się do świata przyrody, z pomocą książki Jóźwiaka spróbujmy rozwikłać tajemnicę zwierząt mocy. Zacząć należy od wyjaśnienia, czym de facto są magiczne zwierzęta. Autor tekstu podaje, że „istniały »od zawsze«, bo od zawsze ludzie myśleli i śnili o zwierzętach i żyli w ich bliskości” (s. 5). Pierwszy kontakt ze zwierzętami mocy mamy jednak, jak podaje Jóźwiak, w snach i za pośrednictwem snów, a zatem wtedy, gdy przemawia do nas nasza podświadomość. Z kolei w życiu codziennym spotykamy się z nimi w bajkach – jako dzieci słuchaliśmy wszak historii o chytrym lisie, upartym ośle czy o pracowitej mrówce. Później w szkołach dyskutowaliśmy na temat zwierzęcych alegorii, powołując się na bajki Ignacego Krasickiego czy Adama Mickiewicza. A może ktoś pamięta z dzieciństwa słynnego Kubusia Puchatka? Przypominam sobie memy, które odnoszą się do bajki z żółtym niedźwiadkiem w roli głównej, tłumacząc choroby i zaburzenia, które byłyby ukryte pod postaciami zwierzęcych bohaterów… Dwa tygodnie temu mogliśmy także przeczytać inspirującą recenzję Agnieszki Wójtowicz-Zając, w której to krytyczka wzięła „pod nóż” „Jedną czwartą wróbla” Gaby Krzyżanowskiej (tak na marginesie – Krzyżanowska jest córką Jóźwiaka). Wójtowicz-Zając przybliża nam fabułę książki – jej bohaterką jest kobieta w ciąży, która zostaje z tym doświadczeniem sama. Narratorka opowieści zwraca się więc do świata zwierzęcego, tworzy z nim bardzo specyficzną więź, którą umacnia obserwowanie ciężarnej króliczycy. To mechanizm, który pomaga bohaterce oswoić się z faktem, że wkrótce urodzi dziecko; umożliwia jednocześnie zbliżenie się do tego, co jest w niej naturalne, co kojarzy się z instynktem.

Nie ulega wątpliwości – wszystkie te przykłady są żywym dowodem na to, że wykorzystujemy postacie zwierzęce, by umieć nazywać świat, by umieć określać nas samych. Od zawsze pragnęliśmy (i pragniemy nadal) badać najgłębsze zakamarki ludzkiego umysłu, lecz nie zawsze w bezpośredni sposób – bo być może łatwiej robić to z zachowaniem pewnego dystansu. Zwierzęta przepełniają zatem nasz krajobraz mentalny, gęsto zaludniają (może lepiej byłoby powiedzieć „zazwierzęcają”?) naszą psychikę, a stąd już niedaleka droga do pojęcia, jakim jest archetyp.

Definicję archetypu Carla Gustava Junga znamy doskonale i raczej jesteśmy z nią oswojeni. Urzekło mnie jednak to, w jaki sposób archetyp rozumie Jóźwiak: „Archetyp (…) to trochę jak duch, trochę jak bóg, trochę jak mem lub mempleks” (s. 6). Autor książki nadaje archetypom wymiar iście szamański, zwracając uwagę na ich aspekt kulturowo-transcendentny. I tu właśnie dochodzimy do meritum „Naszych zwierząt mocy”.

Istotą publikacji jest nie tylko zaprezentowanie przestrzeni alegoryczno-symbolicznej zwierząt, lecz również ukazanie tego, jak głęboko archetypiczny okazuje się sens ich obecności w naszej kulturze. Wojciech Jóźwiak jest dla mnie nie tylko pisarzem-astrologiem, jest również kimś w rodzaju neoszamana, który wykonał nadzwyczajną pracę, by przenieść mnie, czytelniczkę, do świata mitu, świata kultury pogańskiej oraz by w ten magiczny sposób pozwolić mi zbliżyć się do naszych „dzikich przyjaciół”.

Z książki Jóźwiaka dowiadujemy się, ile znaczeń narosło wokół poszczególnych gatunków zwierząt, w momencie gdy człowiek zaczął rozumować na poziomie abstrakcji i tym samym wytwarzać bardziej złożony system kulturowy. Autor komponuje spis 30 zwierząt, którym przygląda się z niewiarygodną uwagą, dokładnością, bardzo szeroko komentując ich obecność w najróżniejszych kulturach – nie tylko „naszej”, polskiej lub też mówiąc szerzej, słowiańskiej. Mamy tu więc wilka, niedźwiedzia, lisa, ale też tygrysa, lwa czy słonia. We wpisie na swoim blogu, astrolog odpowiada na najczęściej zadawane pytania dotyczące „Naszych zwierząt mocy”. Wyjaśnia m.in. czy za doborem zwierząt stoi jakaś strategia lub jakiś klucz: „Nie miała ewidencjonować [książka – A.D.] zwierząt znanych z mitologii. Ani z folkloru. Ani z realnego występowania w lasach-polach. Miała być o zwierzętach jako archetypach, a archetypy bytują »gdzieś tu« lub »tam«, w przestrzeni lub w przestrzeni umysłu” (wojciechjozwiak.pl). Odpowiedź wydaje się dość tajemnicza, podobnie jak tajemnicze są zwierzęta mocy.

Warto dodać, że Jóźwiak, konstruując swą opowieść, swobodnie i płynnie porusza się na wielu płaszczyznach – jak już wspomniałam, w książce odnajdziemy elementy powiązane ze starożytnymi mitologiami czy pogańskimi wierzeniami; autor ponadto odwołuje się do religii, sztuki, a nawet sięga do wiedzy psychoanalitycznej czy biologicznej. Miłośnicy oraz miłośniczki językoznawstwa również poczują się usatysfakcjonowani, ponieważ Jóźwiak regularnie komentuje kontekst frazeologiczny bądź etymologiczny przywoływanych zwierząt. Innymi słowy, książka w treść jest niezwykle obfita.

Na zakończenie pragnę zwrócić uwagę na jeszcze jeden, w moim przekonaniu niezwykle istotny element publikacji. Być może nie jest on wyrażony wprost, lecz odnajduję go między wierszami tekstu. Ponieważ Jóźwiak (jako pisarz – rzecz jasna – czerpiący energię z obcowania z naturą) pisze o świecie ludzkim oraz zwierzęcym, jak gdyby stanowiły one jeden wspólny organizm, widziałabym jego książkę gdzieś wśród badań i tekstów koncentrujących się wokół ekokrytyki. Ekokrytyka na plan pierwszy wysuwa kwestię relacji pomiędzy ludźmi a ich środowiskiem naturalnym. Jóźwiak, w gruncie rzeczy, opowiada się po stronie owej nauki, podejmując temat zwierząt symbolicznie i realnie zasiedlających obszary ludzkiej społeczności. Stąd wniosek, że założenia ekokrytyki wydają się być mu bliskie. Autor w jakiś sposób uwrażliwia i wyczula nas, czytelników i czytelniczki, na zmiany, jakie zaszły w relacji anekumena-ekumena; opowiada o zwierzętach mocy, jak gdyby pragnąc na nowo rozpalić w ludziach chęć obcowania z tymi bardziej lub mniej dzikimi istotami. Jednocześnie zmusza do refleksji na temat powrotu do tego, co naturalne, co pierwotne, aby móc funkcjonować mniej destrukcyjnie, a bardziej opiekuńczo.

LITERATURA:

Kamieńska A.: „Twoje księgi”. Warszawa 1981.

„Książka, czyli Nasze Zwierzęta Mocy”. https://wojciechjozwiak.pl/ksiazka_nasze_zwierzeta_mocy.

Rousseau J.J.: „Emil, czyli o wychowaniu”. Przeł. W. Husarski, E. Zieliński. Warszawa 1930.
Wojciech Jóźwiak: „Nasze zwierzęta mocy”. Wydawnictwo Ha!art. Kraków 2023.