ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 maja 10 (466) / 2023

Justyna Hanna Budzik,

ARCHEOLOGIA FOTOAMATORA (KAMIL MYSZKOWSKI: 'MIŁOŚNIK PATRZENIA')

A A A
W marcu 2023 Galeria Katowice ZPAF zaprezentowała wystawę „Miłośnik patrzenia” Kamila Myszkowskiego – członka Związku, nie tylko fotografika, ale i badacza fotografii, który przygotowuje rozprawę doktorską na Uniwersytecie Śląskim. Ta wielowymiarowa tożsamość autora zdjęć sprawia, iż swoje działania fotograficzne i kuratorskie poddaje on także refleksji naukowej, demonstrując niezwykłą samoświadomość twórczą. Warto zatem nie tylko patrzeć na prace Myszkowskiego, ale też czytać autokomentarze, które zostały zebrane w towarzyszącym wystawie albumie, dostępnym również w sieci.

Tytuł wystawy odsyła do jednego ze znaczeń pojęcia amator, do czego zresztą odwołują się także Jerzy Orawski oraz Krzysztof Szlapa, autorzy tekstów kuratorskich. Przypominają oni ugruntowane już w dyskursie historycznym i teoretycznym rozpoznanie, iż amator to kategoria co najmniej dwuznaczna: oznacza zarówno tego, kto nie jest profesjonalistą, jak i tego, kto jest miłośnikiem czegoś. Losy pojęcia oraz amatorstwa fotograficznego wyczerpująco zrelacjonował Clement Chéroux, przypominając, iż historycznie pierwsze było znaczenie wskazujące na pasję, koneserstwo. W tym źródłowym ujęciu amator to „ktoś, kto jest obdarzony szlachetnym umysłem, uprawiający naukę i sztukę. Różni się od dyletanta czy ciekawskiego, gdyż praktykuje swoją pasję w sposób systematyczny z równą, a czasem większą biegłością niż profesjonalista” (Chéroux 2014: 85). Takie były właśnie początki twórczej drogi Myszkowskiego: zaczynał właśnie jako pasjonat fotografii, by stopniowo nabierać coraz więcej profesjonalizmu i wszechstronnego oglądu sztuki fotografii. Tytułowego „Miłośnika patrzenia” można zatem potraktować jako określenie samego autora. Najpierw przyjrzę się temu, czego Myszkowski jest miłośnikiem, potem natomiast przejdę do kwestii patrzenia.

W autokomentarzu artysta jasno wskazuje, iż inspiruje go postać Jerzego Lewczyńskiego i jego koncepcja archeologii fotografii. Przypomnijmy zatem, iż nestor śląskiej fotografii w 1997 roku sformułował myśl w następujący sposób: „Archeologią fotografii nazywam działania, których celem jest odkrywanie, badanie i komentowanie zdarzeń, faktów, sytuacji dziejących się dawniej w tzw. przeszłości fotograficznej”. W nawiązaniu do tak właśnie określonych aktywności zbudował swoją wystawę Myszkowski, dzieląc ekspozycję na pięć części: „Ja – fotomator” (2023 oraz czas nieznany dla zdjęć archiwalnych), „O. Mój negatywie…” (2011-2012), „Estetyka błędu” (2022), „Foto-poradnik” (2023) oraz „Atlas obrazów – labirynt fotografii” (2023). Każda z nich jest odrębną opowieścią, ale dialogują one ze sobą, rozwijając koncepty przeszłości, aparatu, techniki czy autoidentyfikacji. Wspólny jest dla nich także zwrot ku przeszłości z ducha Lewczyńskiego.

Wchodząc do galerii, widz rozpoczynał doświadczanie wystawy od części „Estetyka błędu” (w albumie cykl ten prezentowany jest jako trzeci). Wywoływało to zaskoczenie, ponieważ zgromadzone ujęcia przypominały typowe turystyczne snapshots, zdjęcia robione nierzadko bez dłuższego wcześniejszego namysłu, niepoprawnie skomponowane, nieostre, poruszone, a zatem z błędami. Takie zaprogramowanie poznawania twórczości Myszkowskiego zwraca od początku uwagę odbiorcy na problematykę fotografii amatorskiej rozumianej także jako wernakularna, czyli użytkowa, nieartystyczna, związana z tym, co prywatne (zob. Chéroux). Kadry umieszczone na ścianach galerii przypominały tysiące zdjęć znanych z rodzinnych albumów i z mediów społecznościowych, dokumentujących podróże, przygody, drobne wydarzenia codzienności. Myszkowski skupił się w tym cyklu na błędach spowodowanych działaniem fotografa lub wynikających z mechaniki aparatu. Swoje zainteresowanie niedoróbkami tłumaczy: „Nasze oko przyciągają różne dysfunkcje, zarówno te w przestrzeni obrazu fotograficznego, jak i te w materii odbitki czy negatywu. Wybijają się na plan pierwszy, wszak spodziewalibyśmy się zobaczyć ujęcie idealne” (Myszkowski 2023, s. 39). Błędy mogą pełnić funkcję Barthesowskiego punctum, czyli zahaczki, ukłucia widza wynikającego z obecności w obrazie jakiegoś niespodziewanego, zastanawiającego elementu. W moim przekonaniu „Estetyka błędu” to także deklaracja Myszkowskiego, iż sam również był (a może nadal jest?) amatorem, miłośnikiem i nieprofesjonalistą zarazem, a jego drogę twórczą znaczyły liczne potknięcia, doświadczenia niezbędne do doskonalenia warsztatu.

Galeria Katowice ma taki układ pomieszczeń, że po obejrzeniu pierwszej sali odwiedzający może zdecydować, czy udać się dalej na lewo, gdzie znajduje się jeszcze jedno pomieszczenie, a następnie przez salę wejściową przejść do kolejnych dwóch pokoi na prawo, czy też wybrać ścieżkę odwrotną. W każdym wypadku determinuje to inne odczytanie porządku wystawy, opiszę więc swoje prywatne doświadczenie: wybrałam drogę w lewo, gdzie prezentowany był cykl „Foto-poradnik”. Tu ewidentnie nad pracami unosił się duch Lewczyńskiego archeologa i ironisty. Myszkowski wybrał osiem punktów z książki Romana Burzyńskiego „Zaczynam dobrze fotografować” (pierwsze wydanie: 1953): „O świetle”, „Grupa rodzinna”, „Wnętrza”, „Kwiaty”, „Martwa natura”, „Fotomontaż”, „Żart fotograficzny”, „Autoportret”. Z wybranymi cytatami z poradnika, w którym autor bardzo dobitnie zastrzega, jak należy, a jak nie należy fotografować, artysta fotografik konfrontuje ujęcia zainscenizowane specjalnie na potrzeby tych zestawień. Przygotowane zdjęcia w zabawny sposób wyśmiewają normatywność poradnika: kiedy Burzyński pisze, iż „Rośliny należy fotografować nie tylko w domu, ale i w naturalnym otoczeniu – na łące, w ogrodzie” (Myszkowski 2023, 57), Myszkowski ustawia w zaroślach donicę z Monsterą. Skoro w poradniku pojawia się „Zasad ogólna: należy unikać fotografowania okien, i to zarówno w dzień, jak i wieczorem” (Myszkowski 2023, 56), fotografik postanawia uchwycić cień okna na ścianie. To prowokacyjne działanie Myszkowskiego odsłania ograniczenia norm i konwencji, sugerując – być może – iż amator powinien pozwolić sobie na eksperymentowanie i łamanie zasad, idąc za swoją intuicją i pasją. Tę część wystawy domyka instalacja „Atlas obrazów – labirynt fotografii” złożona ze 128 fotografii z kolekcji autora, kupowanych na pchlich targach. To oczywiste nawiązanie do „Atlasu Mnemosyne” Aby’ego Warburga i jego próby przedstawienia historii pojawiania się i trwania obrazowych motywów w sztuce, Myszkowski jednak interesuje się produkcją domową, prywatną, zestawiając obok siebie fotograficzne pamiątki nieznanych autorów. Praca z archiwum jest zresztą jedną z ulubionych strategii twórczych Myszkowskiego, a także przedmiotem jego badań naukowych. W autorskim wydaniu artysty archiwum staje się – w moim odczuciu przynajmniej – repertuarem fotograficznych praktyk nie-artystów, materiałem do badania zarówno z perspektywy estetycznej, jak i kulturowej czy socjologicznej. Myszkowski deklaruje, iż „Stworzony labirynt pozwala na nowo odczytać anonimowe historie”, akcentując narracyjny potencjał tkwiący w kolekcji przypadkowych eksponatów i zachęcając odbiorców do wprawienia biernego archiwum w ruch opowieści.

Zainteresowanie materialnością zdjęć objawia się w sekcji „O. Mój negatywie…”, prezentującym najstarsze na wystawie prace. Wcześniej autor kwalifikował je jako odrzuty, niepoprawnie naświetlone czy skomponowane ujęcia z kamery obskury, w użyciu której trudno kontrolować parametry ekspozycji. Po latach jednak zestaw ten stał się dla Myszkowskiego świadectwem poszukiwań, przeobrażenia z amatora w profesjonalistę. Co więcej, w tej części wystawy, sąsiadującej z „Estetyką błędu”, mamy również do czynienia z technicznymi usterkami – a zatem wystawa jako całość eksploruje też ten pasjonujący temat marginaliów działań fotograficznych, w których zapisane są twórcze próby. To także przestrzeń zastanowienia się nad starzeniem się materii negatywów, nad tym, jak upływ czasu działa nie tylko na pamięć, której medium są zdjęcia, ale i na efekty fotografowania, które są przecież nietrwałymi przedmiotami.

I wreszcie „Ja – fotoamator”, kolekcja dziesięciu prac, w której wymieszane są archiwalne zdjęcia znalezione z inscenizowanymi autoportretami stylizowanymi na odbitki historyczne. Myszkowski pokazuje się nam tutaj jako archeolog, który nie tylko przywraca światu dawne przedmioty, ale i dokonuje ich interpretacji, wprzęga je w swoją opowieść i w teraźniejszość. Gra także ze stereotypowym przekonaniem o prawdzie fotografii, przebierając się i stylizując do autoportretów, na potrzeby których pozuje, przywdziewa maski, przybiera różne tożsamości. Centralną, spajającą te wizerunki kategorią jest amator, działający na rzecz realizacji „pragnienia dostępu do takiego rodzaju przedstawiania, który nie byłby zarezerwowany dla elity, tylko pozostawał w zasięgu mas” (Chéroux 2014, 86). Ilość autoportretów w kolekcji Myszkowskiego dowodzi, iż pasjonaci fotografii nieprofesjonalnej byli świadomi doniosłości swoich praktyk, tworzących wspólnotę pasjonatów.

Myszkowski mieni się „Miłośnikiem patrzenia” – nie fotografowania, nie fotografii, ale patrzenia właśnie. Tytuł wystawy i albumu to kolejny trop w autorefleksyjnym dyskursie prowadzonym przez artystę, wskazujący na możliwą definicję fotografii jako praktykowania patrzenia. Patrzenia uważnego, z szeroko otwartymi oczami, z migawką w pogotowiu – tak aby można je było zapisać na zdjęciu. Ważnym zawsze dla archeologicznego odkrywania przeszłości, nie tylko tej fotograficznej, nawet jeśli to zdjęcie z błędami.

LITERATURA:

Chéroux C.: „Ekspert i użytkownik. Wszechobecność fotografii amatorskiej”. W: idem, „Wernakularne. Eseje z historii fotografii”. Tłum. T. Swoboda, Warszawa: Fundacja Archeologia Fotografii 2014.

Lewczyński J.: „Archeologia fotografii, prace z lat 1941-2005” Warszawa 2005.

Myszkowski K.: „Miłośnik patrzenia”. Katowice 2023 https://www.zpaf.pl/site_media/uploads/dokumenty/Milosnik_patrzenia_K_Myszkowski.pdf?fbclid=IwAR1LNQIFdlWvr4BQhMR1ZhqJa_1ZOi8bMTsJ44gIL__9nFzjELSxD2nWThI
Kamil Myszkowski: „Miłośnik patrzenia”. Galeria Katowice Związku Polskich Artystów Fotografików. Katowice 1-31 marca 2023.