ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 czerwca 11 (467) / 2023

Agnieszka Wójtowicz-Zając,

SEKS I INNE PROBLEMY FEMINIZMU (AMIA SRINIVASAN: 'PRAWO DO SEKSU. FEMINIZM W XXI WIEKU')

A A A
„Prawo do seksu” Amii Srinivasan to zbiór sześciu esejów krążących wokół problematyki seksu w myśli i praktyce feministycznej. Eseje Srinivasan plasują się gdzieś na pograniczu między publicystyką a pisaniem akademickim. Jak na akademię w stanie czystym jest w nich trochę zbyt dużo zaangażowania i osobistej perspektywy (choć w tym zakresie maniera akademicka powoli się przeobraża, przynajmniej w zakresie nauk humanistycznych i społecznych), od czystej publicystyki odróżniają je akademicki rygor myślowy i obfite przypisy. Nie jest to jednak wyłącznie książka dla czytelniczek biegłych w teorii feministycznej i naukowym żargonie, choć takie zaplecze lekturowe na pewno okaże się pomocne. Srinivasan porusza tematykę związaną z pornografią, zgodą na seks i etyką seksualną, przyglądając się rzeczywistości po rewolucji seksualnej i ruchu #metoo, a także politycznym uwikłaniom pożądania. Jej eseje są bardzo gęste myślowo, autorka nie ucieka od trudnych pytań i nie daje zbyt łatwych odpowiedzi. Chociaż koncentruje się głównie na perspektywie amerykańskiej i brytyjskiej, w mniejszym stopniu także indyjskiej, jej obserwacje można rozszerzyć na wszystkie kraje z tzw. obszaru euroatlantyckiego.

Srinivasan nie tylko referuje spory i rozmaite stanowiska w obrębie feminizmu na przestrzeni XX i XXI wieku, ale także zderza różne optyki ze sobą: feminizm radykalny, antypornograficzny, antyprostytucyjny, proseksualny i lesbijski, szukając odpowiedzi na to, co dzieje się z seksem w XXI, najpierw po rewolucji seksualnej, a następnie po #metoo. Odpowiedź na tak zadane pytanie nie jest chyba dla nikogo satysfakcjonująca ani pocieszająca, problemy mnożą się, a rozwiązania nigdy nie okazują się proste, zwłaszcza jeśli spojrzy się na nie z kilku perspektyw. Najbliższe autorce jest podejście intersekcjonalne, uwzględniające zarazem płeć, rasę i klasę. Dzięki niemu, a także własnemu doświadczeniu i zapleczu (Srinivasan jest pierwszą kobietą i zarazem pierwszą osobą niebiałą, która objęła profesurę Chichele w All Souls College w Oksfordzie), badaczka naświetla braki białego feminizmu i prześlepiane przez niego miejsca, zwracając uwagę na kolonialne i rasistowskie uwikłania dyskursu. Pozornie niebudzące sprzeciwu, przynajmniej u progresywnej części społeczeństwa, hasło „uwierzcie kobietom” (wraz z hashtagiem #IBeliveHer) rodzi pytanie – wierzyć, ale którym kobietom? „Komu mamy wierzyć, białej kobiecie, która mówi, że została zgwałcona, czy czarnej lub ciemnoskórej, która obstaje przy tym, że jej syna wrobiono?” (s. 31). Odpowiedź na to pytanie komplikuje się w momencie, kiedy pod uwagę weźmiemy rasistowskie uprzedzenia, zarówno obecne, jak i te z czasów praw Jima Crowa czy niewolnictwa. Srinivasan sprytnie odwraca narrację dotyczącą niesłusznych oskarżeń o gwałt, przyznając, że owszem, takie sytuacje się zdarzają, choć znacznie rzadziej, niż się mężczyznom wydaje. I niekoniecznie ofiarami niesłusznych oskarżeń są ci, którzy najbardziej się ich obawiają i najgłośniej o nich mówią – biali, zamożni mężczyźni. Autorka dowodzi, że o gwałt, zarówno współcześnie, jak i historycznie, w czasach instytucjonalnego i zupełnie legalnego rasizmu, najczęściej oskarżani byli kolorowi mężczyźni, a ponadto niejednokrotnie przez innych mężczyzn: policjantów, prokuratorów, członków szacownego społeczeństwa. Zagadnienie ma więc znacznie więcej warstw, a proste formuły, choć medialnie i dyskursywnie nośnie, nie rozwiązują skomplikowanego problemu.

Bardzo ciekawe są rozważania dotyczące polityki pożądania i prawa do seksu w tytułowym eseju. Choć taka fraza może brzmieć zaskakująco – pragniemy kogo pragniemy i co może mieć do tego polityka? – analizowanie uwikłania prywatnego w polityczne i na odwrót należą do żelaznego kanonu myśli feministycznej. Pragnienia są kształtowane przez dominujący system, przez patriarchat. Srinivasan wychodzi od manifestu Eliota Rodgera, który w 2014 roku dokonał zakończonego samobójstwem ataku na swoich współlokatorów, a później także przechodniów. Atak miał podłoże mizoginiczne i incelskie. Autorka skupia się nie tyle na samym manifeście Rodgera, co na systemie, którego incele są produktem. Konkretniej: przygląda się nie przemocy, uprzedmiotowieniu i mizoginii, a właśnie pożądaniu i temu, co je kształtuje. Autonomia i intymność przecinają się z polityką już w momencie oceniania atrakcyjności innych. Rasa i klasa nie pozostają bez wpływu na wybór partnera lub partnerki, czego dowodzą przywoływane przez autorkę badania i eksperymenty społeczne, a także jednostkowe świadectwa i wypowiedzi. „Pytanie, jak żyć w takiej ambiwalentnej przestrzeni, gdzie uznajemy, że nikt nie ma obowiązku nikogo pożądać, że nikomu nie przysługuje prawo, by go pożądano, ale również, że upodobania są kwestią polityczną, pokrywającą się z ogólniejszymi wzorami dominacji i wykluczenia. (…) By potraktować to pytanie poważnie, musimy dostrzec, że sama koncepcja stałych preferencji seksualnych jest czymś politycznym, a nie metafizycznym” (s. 148-149).

Nie da się zadekretować równości w sferze intymnej, można jednak przyjrzeć się własnemu pożądaniu i dać się poprowadzić: „W najlepszych wypadkach, z którymi być może wiążemy największe nadzieje, pożądanie może przebić się przez to, co wybrała dla nas polityka, i zadecydować za siebie samo” (s. 149). Esej wywołał wiele dyskusji, dlatego też autorka uzupełniła go o „Kodę: politykę pożądania”, w której odpiera zarzuty wobec swojego tekstu, polemizuje, a także uzupełnia pierwotny esej o nowe wątki. Na zupełnym marginesie rozważań Srinivasan warto zwrócić uwagę na dyskusję wokół rynku kobiet i inceli. Oczywiście redystrybucja kobiet jest dla większości nie do pomyślenia, to naruszenie wolności osobistej i pogwałcenie wszelkich praw jednostki, ale czy scenariusz, w którym redystrybuujemy sobie mężczyzn (jako siłę roboczą i seksualną), może w ogóle być traktowany podobnie jak idea redystrybucji kobiet? Czy da się na kanwie takiego postulatu napisać antyutopię na miarę „Opowieści podręcznej”, czy tylko (mało zabawną) satyrę na feminizm? Jak zauważa Srinivasan, „Robi wrażenie, choć nie zaskakuje, że podczas gdy reakcją mężczyzn na marginalizację seksualną jest roszczeniowość wobec kobiecych ciał, to kobiety, protestując przeciwko własnej marginalizacji seksualnej, rzadko wspominają, by coś im się należało, natomiast mówią, że chcą być silniejsze” (s. 148).

Srinivasan przygląda się także relacji feminizmu (czy raczej: feminizmów) z władzą, państwem i policją. Więcej wygrywamy czy przegrywamy na tym sojuszu, biorąc pod uwagę nie pozycję jednostek, którym udało się zdobyć nieco władzy w tym systemie, a raczej możliwie szeroko rozumiane „masy kobiece”? Trudno nie docenić zmian w prawie dotyczących np. definicji gwałtu czy przemocy domowej, które umożliwiają podjęcie konkretnych działań, ale także są czynnikiem zmiany świadomości. Wydawać by się mogło, że warto mieć po swojej stronie państwo z systemem prawnym i działające w oparciu o niego służby. Jak jednak dowodzi autorka, bardzo często policyjna pałka obraca się przeciwko tym grupom, które teoretycznie powinny podlegać szczególnej ochronie: mniejszościom seksualnym i etnicznym. Wykorzystywanie państwa do ochrony kobiet niejednokrotnie daje paliwo rozmaitym „odklejeńcom” politycznym z prawej strony sceny politycznej – łatwo przepychać swoją agendę pod płaszczykiem „ochrony kobiet”, zwłaszcza w zakresie prawa dotyczącego pracy seksualnej, pornografii czy tranzycji, łatwiej też przykryć niedostatki państwa w kwestiach opiekuńczych. Czy zatem feministki powinny obawiać się posiadania/sprawowania władzy? Zdaniem Srinivasan niekoniecznie: „Feminizm jest ruchem. Zawsze były w nim osoby – i dziś również są – dla których władza pozostaje nieuchwytna: te, które nadal nie wygrały, te, dla których póki co wygraną jest przetrwanie. To właśnie do tych kobiet, tych najbardziej oddalonych od władzy, musi zwrócić się reszta z nas, a następnie obrócić się i ruszyć za nimi” (s. 273). Takiego zwrotu w feminizmie życzyłabym sobie najbardziej, w każdej kwestii.

Wyjątkowo ciekawe są rozważania Srinivasan dotyczące świadomej, entuzjastycznej zgody na seks. Pozornie to doskonałe rozwiązanie – o ile obydwie strony świadomie i entuzjastycznie wyrażają zgodę, nie ma miejsca na przemoc. Czy jednak zawsze świadomie i entuzjastycznie wyrażona zgoda znaczy to samo? Czy zawsze, wyrażając świadomą i entuzjastyczną zgodę, wiemy, co robimy? Autorka problematyzuje tę kwestię m.in. na przykładzie etyki seksualnej na uczelniach w eseju „O niesypianiu ze swoimi studentami”. W tym tekście zajmuje jasne stanowisko, chyba najmocniej w całym zbiorze, co zresztą widać w tytule tego eseju. Jej przekonanie można streścić słowami: ze swoimi studentami i studentkami się nie sypia, nawet jeśli bardzo chcą. Srinivasan trafnie niuansuje warunki udzielenia zgody przez osobę pozostającą w zależności wobec osoby postawionej wyżej w hierarchii. Studenci i studentki, osoby dorosłe, świadome i zdolne do podejmowania autonomicznych decyzji w zakresie własnego ciała i życia seksualnego, pozostają zależni względem wykładowców i wykładowczyń. Przewagę wieku, autorytetu i doświadczenia łatwo wykorzystać, co zresztą dzieje się nagminnie. Bardzo dobrze widać to w przytaczanym przez Srinivasan liście studentki do Jamesa Kincaida, profesora anglistyki na Uniwersytecie Południowej Kalifornii, i jego interpretacji tego listu. Trudno nie mieć ciarek obrzydzenia podczas lektury – „Sam w sobie sposób odczytania liściku przez Kincaida stanowi pewnego rodzaju przemoc, pornifikację uroczej, szczerej deklaracji uczucia” (s. 206). Srinivasan umiejętnie analizuje i interpretuje relację między studentką a wykładowcą, zwracając uwagę na zasadniczą nierównowagę między nimi. Proste recepty dotyczące świadomej i entuzjastycznej zgody nie zawsze działają i są daleko niewystarczające, ale zarazem namysł i ambiwalencja średnio nadają się na paliwo dla ruchu społecznego.

Najmocniejszą stroną „Prawa do seksu” są wnikliwość i zniuansowanie – Amia Srinivasan nie ślizga się po powierzchni, nie zadowala prostymi receptami i pozostaje dociekliwa we wszystkich sprawach dotyczących seksu, pożądania i ich uwikłania w system opresji. Celnie zwraca uwagę na przeoczenia głównonurtowego feminizmu i wskazuje obszary wymagające ponownego przemyślenia i przeorganizowania. Pozostaje przy tym zaangażowana i wrażliwa – wskazując myśli feministycznej kierunek, nie dając prostych odpowiedzi, ale dając nadzieję, że zmiana jest możliwa, choć jeszcze trudniejsza, niż mogłoby się wydawać.
Amia Srinivasan: „Prawo do seksu. Feminizm w XXI wieku”. Przeł. Katarzyna Mojkowska. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2023.