MITYCZNA WĘDRÓWKA, KAWA I GALARETA Z NÓŻEK (TOMASZ RÓŻYCKI: 'ZŁODZIEJE ŻARÓWEK')
A
A
A
Ma być kawa, powiedziała najpierw Pani Czartoryska, która przyszła do nas którejś soboty zaaferowana nową plotką. Powiedziała jej o tym znajoma, a ona miała wtyki gdzieś wyżej, w dziale zaopatrzenia spółdzielni, a może nawet kogoś znajomego w samym komitecie, w komórce nadzorującej dystrybucję towarów rzadkich i luksusowych. Kawa? rozmarzyła się Matka, która już zapomniała, jak coś takiego może smakować (s. 26-27).
Zapowiedzi nowych książek Tomasza Różyckiego zawsze wywołują we mnie rodzaj lekturowego podekscytowania. Kiedy dowiedziałam się o planowanej na maj 2023 roku publikacji powieści „Złodzieje żarówek”, przez głowę przemknęła mi fala myśli o możliwych literackich rozwiązaniach, jakie tym razem Różycki zaserwuje swoim czytelnikom i czytelniczkom. Osobiście trudno mi traktować jego dzieła w sposób odizolowany od siebie, ponieważ kolejne utwory, tak poetyckie, jak prozatorskie, podejmują wiele podobnych wątków, mnożąc przy tym jednak kulturowe konteksty, ewoluując, intrygując formą wyrazu.
Czytelnicy i czytelniczki zaznajomieni już z twórczością Różyckiego oczekiwać mogą nieco onirycznej fabuły, obecności wątków intertekstualnych oraz autorskich gier z odbiorcami i odbiorczyniami. I nie zawiodą się – wszystkie te elementy faktycznie w „Złodziejach żarówek” są, co więcej, przybierają nową, intrygującą formę. Ponad dekadę temu mieliśmy przecież okazję zapoznać się z debiutem powieściowym Różyckiego zatytułowanym „Bestiarium”, w którym bezimienny bohater wyrusza w podróż po kolejnych piętrach fantasmagorycznej kamienicy. Mężczyzna, oprowadzany przez Stryja, poznaje życiorysy niezwykłych krewnych, spotyka coraz to bardziej nierealne postaci, a w finale wraz z potopem poznaje przestrzeń miasta.
Tadeusz, narrator „Złodziei żarówek”, to – jak trafnie określił go Maciej Robert – „Tezeusz z bloku” (Robert 2023), młodzieniec, któremu powierzono (jak zresztą Wnukowi, bohaterowi „Dwunastu stacji”, poematu Różyckiego z 2004 roku) rodzinną misję. Wobec zbliżającego się familijnego spotkania Tadeusz otrzymuje od ojca ważne zadanie: ma udać się do Stefana, sąsiada dysponującego enerdowskim młynkiem do kawy, aby ową kawę w ziarnach, zdobytą zresztą nie bez trudu, zmielić. Narrator udaje się więc w podróż przez korytarzowe zaułki, aby wypełnić powierzoną mu misję, „przy okazji” przekazując czytelnikom i czytelniczkom coraz bardziej pochłaniającą opowieść o mieszkańcach bloku i ich peerelowskich zwyczajach (od stania w kolejkach po produkty żywnościowe po przygotowywanie aromatycznej galarety z nóżek na specjalne okazje) i zmaganiach codziennego życia. Nie jest to rzecz jasna reportaż, choć młodym odbiorcom i odbiorczyniom taka literacka „powtórka z historii” z pewnością świetnie zobrazuje niektóre wątki funkcjonowania społeczności w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (mowa tu na przykład o reglamentacji towarów, oczekiwaniu na świąteczną dostawę kubańskich bananów czy sąsiedzkich donosach do milicji obywatelskiej).
Koncept umiejscowienia akcji powieści w opolskim bloku na przełomie lat 70. i 80. XX wieku związany jest w pewnym stopniu z biografią Różyckiego. Jak mówił pisarz: „Jako dziecko byłem mieszkańcem takiego mrówkowca w Opolu i znam mniej więcej te wszystkie przestrzenie, o których piszę; i te wszystkie sytuacje, o których piszę, to są rzeczy, które się przytrafiły mnie lub moim przyjaciołom, oczywiście poddane fikcji literackiej, bardzo mocno przetworzone” (https://jedynka.polskieradio.pl/artykul/3174220,Tomasz-Rozycki-i-Zlodzieje-zarowek-Opowiesci-z-blokow). W opolskim bloku wykreowanym przez Różyckiego grasują tytułowi złodzieje żarówek. Ich osobliwe zajęcie sprawia, że każda, nawet najkrótsza wyprawa do klatki obok, okazuje się karkołomnym przedsięwzięciem. Nie oznacza to jednak, że egzystencja w gmachu blokowiska równoznaczna jest z nieustannym przebywaniem w mroku, rozpaczliwym gubieniem się czy szukaniem po omacku sąsiednich drzwi. Owszem, droga ta jest często znaczona niepokojem, obawą przed doświadczeniem czegoś złego, przerażającego gdzieś w końcu korytarza, tuż za rogiem. Przede wszystkim jednak podróż w świecie Różyckiego to wędrówka mityczna, baśniowa, wypełniona energią bogów wstępującą w poszczególnych mieszkańców, rozświetlona heraklitejskim ogniem, nawet jeśli realizowanym w fabule jako pirotechniczne doświadczenia małoletnich mieszkańców bloku. Przypomina czasem peregrynację Alicji na drugą stronę lustra lub też zderzenie ze swoim-obcym światem, materią skupioną na krańcu świata, choć istniejącą w uniwersum jednego blokowiska (w końcu narrator tak komentuje na przykład mieszkanie Stefana: „Teraz weszliśmy do przedpokoju Stefana, a ich mieszkanie nie dość, że było takiej samej wielkości, to jeszcze miało ten sam układ, co nasze, stanowiąc jego lustrzane odbicie na drugim końcu bloku. To, co u nas po prawej, u nich wprost przeciwnie – było po lewej. To, co u nas u góry, u nich było u dołu. Czasem od tego kręciło mi się w głowie” [s. 209]).
Ciekawe są okoliczności powstania „Złodziei żarówek”. Autor w jednej z rozmów przyznał, że początki utworu zrodziły się dzięki podjęciu popularnego wśród studentów w Stanach Zjednoczonych wyzwania polegającego na regularnym, codziennym pisaniu fragmentu powieści – minimum dwóch tysięcy słów – przez miesiąc. Aktywność ta stanowiła także sposób na przepracowanie kryzysu twórczego związanego z utraceniem części innej publikacji, nad którą Różycki pracował. Wyzwanie miało pozwolić na ponownie „rozpisanie się” Różyckiego, wpadnięcie w rodzaj literackiego rytmu wyzwalającego pokłady nieświadomych treści (Esencja Kwadransa). Cel ten niewątpliwie został osiągnięty, bo „Złodzieje żarówek” to przykład świetnej prozy, choć nie wiem, czy w zupełności zgodzę się z opinią Dariusza Nowackiego, który napisał: „To może nawet się wydać zabawne, że Tomasz Różycki, postrzegany jako żywy klasyk współczesnej poezji, najlepiej radzi sobie w epice” (Nowacki 2023). Dla mnie Różycki doskonale radzi sobie w każdej literackiej formie, przede wszystkim dzięki swoistej świadomości słowa, erudycji i świetnemu twórczemu warsztatowi. Z niecierpliwością będę więc wyczekiwać jego kolejnych lekturowych propozycji.
LITERATURA:
„Esencja kwadransa 05.06.2023. Złodzieje żarówek – Tomasz Różycki” [podcast Spotify]
Nowacki Dariusz: „Peerelonostalgia czy poddawanie PRL-u horroryzacji. Nowa, świetna powieść Różyckiego”, https://wyborcza.pl/ksiazki/7,154165,29670360,jak-tadeusz-do-pana-stefana-z-kawa-szedl.html
Robert Maciej: „Tezeusz z bloku”, https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/ksiazki/2216210,1,recenzja-ksiazki-tomasz-rozycki-zlodzieje-zarowek.read
„Tomasz Różycki i »Złodzieje żarówek«. Opowieści z bloków”. Jedynka Polskie Radio, https://jedynka.polskieradio.pl/artykul/3174220,Tomasz-Rozycki-i-Zlodzieje-zarowek-Opowiesci-z-blokow
Czytelnicy i czytelniczki zaznajomieni już z twórczością Różyckiego oczekiwać mogą nieco onirycznej fabuły, obecności wątków intertekstualnych oraz autorskich gier z odbiorcami i odbiorczyniami. I nie zawiodą się – wszystkie te elementy faktycznie w „Złodziejach żarówek” są, co więcej, przybierają nową, intrygującą formę. Ponad dekadę temu mieliśmy przecież okazję zapoznać się z debiutem powieściowym Różyckiego zatytułowanym „Bestiarium”, w którym bezimienny bohater wyrusza w podróż po kolejnych piętrach fantasmagorycznej kamienicy. Mężczyzna, oprowadzany przez Stryja, poznaje życiorysy niezwykłych krewnych, spotyka coraz to bardziej nierealne postaci, a w finale wraz z potopem poznaje przestrzeń miasta.
Tadeusz, narrator „Złodziei żarówek”, to – jak trafnie określił go Maciej Robert – „Tezeusz z bloku” (Robert 2023), młodzieniec, któremu powierzono (jak zresztą Wnukowi, bohaterowi „Dwunastu stacji”, poematu Różyckiego z 2004 roku) rodzinną misję. Wobec zbliżającego się familijnego spotkania Tadeusz otrzymuje od ojca ważne zadanie: ma udać się do Stefana, sąsiada dysponującego enerdowskim młynkiem do kawy, aby ową kawę w ziarnach, zdobytą zresztą nie bez trudu, zmielić. Narrator udaje się więc w podróż przez korytarzowe zaułki, aby wypełnić powierzoną mu misję, „przy okazji” przekazując czytelnikom i czytelniczkom coraz bardziej pochłaniającą opowieść o mieszkańcach bloku i ich peerelowskich zwyczajach (od stania w kolejkach po produkty żywnościowe po przygotowywanie aromatycznej galarety z nóżek na specjalne okazje) i zmaganiach codziennego życia. Nie jest to rzecz jasna reportaż, choć młodym odbiorcom i odbiorczyniom taka literacka „powtórka z historii” z pewnością świetnie zobrazuje niektóre wątki funkcjonowania społeczności w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (mowa tu na przykład o reglamentacji towarów, oczekiwaniu na świąteczną dostawę kubańskich bananów czy sąsiedzkich donosach do milicji obywatelskiej).
Koncept umiejscowienia akcji powieści w opolskim bloku na przełomie lat 70. i 80. XX wieku związany jest w pewnym stopniu z biografią Różyckiego. Jak mówił pisarz: „Jako dziecko byłem mieszkańcem takiego mrówkowca w Opolu i znam mniej więcej te wszystkie przestrzenie, o których piszę; i te wszystkie sytuacje, o których piszę, to są rzeczy, które się przytrafiły mnie lub moim przyjaciołom, oczywiście poddane fikcji literackiej, bardzo mocno przetworzone” (https://jedynka.polskieradio.pl/artykul/3174220,Tomasz-Rozycki-i-Zlodzieje-zarowek-Opowiesci-z-blokow). W opolskim bloku wykreowanym przez Różyckiego grasują tytułowi złodzieje żarówek. Ich osobliwe zajęcie sprawia, że każda, nawet najkrótsza wyprawa do klatki obok, okazuje się karkołomnym przedsięwzięciem. Nie oznacza to jednak, że egzystencja w gmachu blokowiska równoznaczna jest z nieustannym przebywaniem w mroku, rozpaczliwym gubieniem się czy szukaniem po omacku sąsiednich drzwi. Owszem, droga ta jest często znaczona niepokojem, obawą przed doświadczeniem czegoś złego, przerażającego gdzieś w końcu korytarza, tuż za rogiem. Przede wszystkim jednak podróż w świecie Różyckiego to wędrówka mityczna, baśniowa, wypełniona energią bogów wstępującą w poszczególnych mieszkańców, rozświetlona heraklitejskim ogniem, nawet jeśli realizowanym w fabule jako pirotechniczne doświadczenia małoletnich mieszkańców bloku. Przypomina czasem peregrynację Alicji na drugą stronę lustra lub też zderzenie ze swoim-obcym światem, materią skupioną na krańcu świata, choć istniejącą w uniwersum jednego blokowiska (w końcu narrator tak komentuje na przykład mieszkanie Stefana: „Teraz weszliśmy do przedpokoju Stefana, a ich mieszkanie nie dość, że było takiej samej wielkości, to jeszcze miało ten sam układ, co nasze, stanowiąc jego lustrzane odbicie na drugim końcu bloku. To, co u nas po prawej, u nich wprost przeciwnie – było po lewej. To, co u nas u góry, u nich było u dołu. Czasem od tego kręciło mi się w głowie” [s. 209]).
Ciekawe są okoliczności powstania „Złodziei żarówek”. Autor w jednej z rozmów przyznał, że początki utworu zrodziły się dzięki podjęciu popularnego wśród studentów w Stanach Zjednoczonych wyzwania polegającego na regularnym, codziennym pisaniu fragmentu powieści – minimum dwóch tysięcy słów – przez miesiąc. Aktywność ta stanowiła także sposób na przepracowanie kryzysu twórczego związanego z utraceniem części innej publikacji, nad którą Różycki pracował. Wyzwanie miało pozwolić na ponownie „rozpisanie się” Różyckiego, wpadnięcie w rodzaj literackiego rytmu wyzwalającego pokłady nieświadomych treści (Esencja Kwadransa). Cel ten niewątpliwie został osiągnięty, bo „Złodzieje żarówek” to przykład świetnej prozy, choć nie wiem, czy w zupełności zgodzę się z opinią Dariusza Nowackiego, który napisał: „To może nawet się wydać zabawne, że Tomasz Różycki, postrzegany jako żywy klasyk współczesnej poezji, najlepiej radzi sobie w epice” (Nowacki 2023). Dla mnie Różycki doskonale radzi sobie w każdej literackiej formie, przede wszystkim dzięki swoistej świadomości słowa, erudycji i świetnemu twórczemu warsztatowi. Z niecierpliwością będę więc wyczekiwać jego kolejnych lekturowych propozycji.
LITERATURA:
„Esencja kwadransa 05.06.2023. Złodzieje żarówek – Tomasz Różycki” [podcast Spotify]
Nowacki Dariusz: „Peerelonostalgia czy poddawanie PRL-u horroryzacji. Nowa, świetna powieść Różyckiego”, https://wyborcza.pl/ksiazki/7,154165,29670360,jak-tadeusz-do-pana-stefana-z-kawa-szedl.html
Robert Maciej: „Tezeusz z bloku”, https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/ksiazki/2216210,1,recenzja-ksiazki-tomasz-rozycki-zlodzieje-zarowek.read
„Tomasz Różycki i »Złodzieje żarówek«. Opowieści z bloków”. Jedynka Polskie Radio, https://jedynka.polskieradio.pl/artykul/3174220,Tomasz-Rozycki-i-Zlodzieje-zarowek-Opowiesci-z-blokow
Tomasz Różycki: „Złodzieje żarówek”. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2023.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |