
BAD BOY, PISTOLET I DZIEWCZYNA ('WINNY CZY NIEWINNY')
A
A
A
Zmarły w zeszłym roku Jean-Luc Godard powiedział kiedyś, że aby zrobić film, wystarczy bad boy, pistolet i piękna dziewczyna. Nie trzeba wielkich komplikacji. Kiedy skompletuje się to podstawowe trio, ono samo wyprowadzi pierwszy temat, a następnie pozwoli na to, by sekwencja płynnie następowała po sekwencji, skutecznie podtrzymując uwagę, a może i nawet fascynację widza.
Choć ten Godardowski aksjomat łatwo obalić, wymieniając zarówno tytuły z dziewczynami i pistoletami, których kino najchętniej by się wyrzekło, jak i świetne filmy pozbawione bad boyów i ich niestygnących spluw, nie znaczy to, że jest on całkowicie bezzasadny. Mówi mniej więcej tyle, że nawet z najbardziej pretekstowej fabuły, która na papierze nie wygląda zbyt imponująco, przy użyciu odpowiednich filmowych technik da się stworzyć angażującą opowieść.
Dokładnie tak wygląda to w przypadku najnowszego filmu Louisa Garrela. Nagrodzony dwoma Cezarami „Winny i niewinny” jest może nie najbardziej sztandarowym, ale na pewno wystarczającym dowodem na to, że bad boy, pistolet i dziewczyna to rzeczywiście wszystko, czego potrzeba do zrobienia filmu.
Bad boy nazywa się Michel (Roschdy Zem) i właśnie kończy pięcioletnią odsiadkę za kradzieże. Jest nie tylko doświadczonym złodziejem, lecz także niezłym aktorem. Swoim talentem ma okazję popisać się na spotkaniach kółka dramatycznego dla więźniów, które prowadzi Sylvie (Anouk Grinberg). Jak przystało na nieco podstarzałego, ale wciąż rzutkiego bad boya, Michel w mig owija sobie kobietę wokół palca i doprowadza ją na ślubny kobierzec. I choć zarzeka się, że zarówno jego uczucie, jak i pragnienie życia zgodnie z prawem jest szczere, syn Sylvie, stanowiący zupełne przeciwieństwo bad boya Abel (Louis Garrel), węszy w tym raczej pokaz aktorskich sztuczek. Ma zresztą ku temu powody – jego matka już od dłuższego czasu traktuje zakład karny jak agencję matrymonialną i prędzej czy później wynikają z tego same problemy.
Pistolet, znaleziony nie do końca przypadkowo w stylowej kurtce Michela, okazuje się potwierdzeniem najczarniejszych przypuszczeń Abla. To niezbity dowód na to, że świeżo upieczony ojczym wcale nie zamierza żyć jak porządny obywatel, tylko jest niereformowalnym recydywistą i planuje kolejny skok. Pistolet wyznacza moment, w którym Louis Garrel na całego zaczyna bawić się kinem i z tego, co zapowiadało się na dość standardową komedię romantyczną, płynnie przeskakuje do konwencji heist movie. Umiejętne balansowanie między gatunkami pozwala „Winnemu czy niewinnemu” do końca utrzymać dobre tempo i świeżość. Otrzymujemy i dreszczyk emocji, i śmiech, i dawkę autentycznych wzruszeń. Znajduje się w tym nawet miejsce na fragment, w którym można doszukać się parodii „Zawrotu głowy” Hitchcocka. Kiedy Abel podejrzliwie śledzi Michela, montaż i muzyka z przymrużeniem oka markują efekt osiągnięty w trakcie tajemniczych wędrówek Madeleine po San Francisco, które podpatrywał grany przez Jamesa Stewarta Scottie.
Dziewczyna nazywa się Clémence (Noémie Merlant), pracuje razem z Ablem w oceanarium i bezskutecznie próbuje mu pomóc w wyjściu z długiej żałoby po stracie żony. Podczas gdy ona korzysta z życia, umawiając się na randki z mężczyznami z Tindera, on pozostaje zamknięty na świat i pogrążony we wspomnieniach. Ona energiczna i szukająca przygód, on nieco nieporadny i zachowawczy. Są od siebie tak różni, że wydaje się niemożliwe, by mogli coś razem zdziałać. Oferta, którą złoży im Michel, sprawi jednak, że oboje staną przed szansą radykalnej zmiany swojego życia i otworzą się na to, przed czym dotychczas uciekali.
Kiedy historia zostaje już rozpisana na głosy, pozostaje tylko patrzeć, jak trio rodem z Godarda podaje kolejne motywy i przetwarza je w zaskakujący sposób. Prawdziwym bad boyem okazuje się kto inny niż na początku, pistolet rani tego, kto miał zadawać rany, a dziewczyna niechcący porusza w Ablu dotychczas bezdźwięczną strunę. To, co wydaje się tylko przypadkowym elementem fabuły, odsłania swoje ukryte znaczenie. Całości patronuje w dodatku lekki, autoironiczny duch, który na każdym kroku podkreśla, że „Winny czy niewinny” jest przede wszystkim dobrą rozrywką – być może właśnie taką, jaką miał na myśli Godard, kiedy wypowiadał swoje słynne słowa.
Choć ten Godardowski aksjomat łatwo obalić, wymieniając zarówno tytuły z dziewczynami i pistoletami, których kino najchętniej by się wyrzekło, jak i świetne filmy pozbawione bad boyów i ich niestygnących spluw, nie znaczy to, że jest on całkowicie bezzasadny. Mówi mniej więcej tyle, że nawet z najbardziej pretekstowej fabuły, która na papierze nie wygląda zbyt imponująco, przy użyciu odpowiednich filmowych technik da się stworzyć angażującą opowieść.
Dokładnie tak wygląda to w przypadku najnowszego filmu Louisa Garrela. Nagrodzony dwoma Cezarami „Winny i niewinny” jest może nie najbardziej sztandarowym, ale na pewno wystarczającym dowodem na to, że bad boy, pistolet i dziewczyna to rzeczywiście wszystko, czego potrzeba do zrobienia filmu.
Bad boy nazywa się Michel (Roschdy Zem) i właśnie kończy pięcioletnią odsiadkę za kradzieże. Jest nie tylko doświadczonym złodziejem, lecz także niezłym aktorem. Swoim talentem ma okazję popisać się na spotkaniach kółka dramatycznego dla więźniów, które prowadzi Sylvie (Anouk Grinberg). Jak przystało na nieco podstarzałego, ale wciąż rzutkiego bad boya, Michel w mig owija sobie kobietę wokół palca i doprowadza ją na ślubny kobierzec. I choć zarzeka się, że zarówno jego uczucie, jak i pragnienie życia zgodnie z prawem jest szczere, syn Sylvie, stanowiący zupełne przeciwieństwo bad boya Abel (Louis Garrel), węszy w tym raczej pokaz aktorskich sztuczek. Ma zresztą ku temu powody – jego matka już od dłuższego czasu traktuje zakład karny jak agencję matrymonialną i prędzej czy później wynikają z tego same problemy.
Pistolet, znaleziony nie do końca przypadkowo w stylowej kurtce Michela, okazuje się potwierdzeniem najczarniejszych przypuszczeń Abla. To niezbity dowód na to, że świeżo upieczony ojczym wcale nie zamierza żyć jak porządny obywatel, tylko jest niereformowalnym recydywistą i planuje kolejny skok. Pistolet wyznacza moment, w którym Louis Garrel na całego zaczyna bawić się kinem i z tego, co zapowiadało się na dość standardową komedię romantyczną, płynnie przeskakuje do konwencji heist movie. Umiejętne balansowanie między gatunkami pozwala „Winnemu czy niewinnemu” do końca utrzymać dobre tempo i świeżość. Otrzymujemy i dreszczyk emocji, i śmiech, i dawkę autentycznych wzruszeń. Znajduje się w tym nawet miejsce na fragment, w którym można doszukać się parodii „Zawrotu głowy” Hitchcocka. Kiedy Abel podejrzliwie śledzi Michela, montaż i muzyka z przymrużeniem oka markują efekt osiągnięty w trakcie tajemniczych wędrówek Madeleine po San Francisco, które podpatrywał grany przez Jamesa Stewarta Scottie.
Dziewczyna nazywa się Clémence (Noémie Merlant), pracuje razem z Ablem w oceanarium i bezskutecznie próbuje mu pomóc w wyjściu z długiej żałoby po stracie żony. Podczas gdy ona korzysta z życia, umawiając się na randki z mężczyznami z Tindera, on pozostaje zamknięty na świat i pogrążony we wspomnieniach. Ona energiczna i szukająca przygód, on nieco nieporadny i zachowawczy. Są od siebie tak różni, że wydaje się niemożliwe, by mogli coś razem zdziałać. Oferta, którą złoży im Michel, sprawi jednak, że oboje staną przed szansą radykalnej zmiany swojego życia i otworzą się na to, przed czym dotychczas uciekali.
Kiedy historia zostaje już rozpisana na głosy, pozostaje tylko patrzeć, jak trio rodem z Godarda podaje kolejne motywy i przetwarza je w zaskakujący sposób. Prawdziwym bad boyem okazuje się kto inny niż na początku, pistolet rani tego, kto miał zadawać rany, a dziewczyna niechcący porusza w Ablu dotychczas bezdźwięczną strunę. To, co wydaje się tylko przypadkowym elementem fabuły, odsłania swoje ukryte znaczenie. Całości patronuje w dodatku lekki, autoironiczny duch, który na każdym kroku podkreśla, że „Winny czy niewinny” jest przede wszystkim dobrą rozrywką – być może właśnie taką, jaką miał na myśli Godard, kiedy wypowiadał swoje słynne słowa.
„Winny czy niewinny”. Reżyseria: Louis Garrel. Scenariusz: Louis Garrel, Naïla Guiguet, Tanguy Viel. Obsada: Louis Garrel, Anouk Grinberg, Noémie Merlant, Roschdy Zem. Francja 2022, 100 min.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |