ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 sierpnia 15-16 (471-472) / 2023

Andrzej Coryell,

TRZY GWIAZDOZBIORY

A A A
GWIAZDOZBIÓR WIELKIEGO PSA

Ci, którzy ścigali moich przodków, nie mieli kosmatych uszu. W porównaniu z psimi mieli małe, jedni o niezdrowej bieli inni o wyblakłym, chorym różu. Laelapsos – Wielki Pies Oriona wraz z Małym Psem, którego imię zagubiła przestrzeń i czas ścigają po wieczność Zająca. Eratostenes i Hyginus nie znaleźli w sobie słowa o polowaniach na ludzi. Mogliby je sobie wyobrazić?

Laelapsosowi nikt nie umknął, gdy wyczuł zapach krwi. Lisowi z góry Teumassos wyznaczono inne przeznaczenie: nikt nigdy nie miał go schwytać. Kto i kiedy przemienił go w Zająca?

Zanim Syriusz stał się najjaśniejszym okiem gwiazdozbioru, nazywał się Sotis i oznajmiał coroczny wylew Nilu. Wtedy pies miał głowę szakalą i był bogiem. Anubis umiał dobrze wybierać sobie role.

Polowania na ludzi przyniosły innym ludziom obfite zbiory. Zanim ubezwłasnowolniono Najwyższego, ten zdołał przemienić serca ścigających w kamień. Była to łatwizna, niegodna skali wcześniejszych niebiańskich realizacji i w żadnym przypadku nie przypominała umieszczenia kogokolwiek w konstelacji.

Jeszcze pogoń nie dobiegła kresu. Jeszcze Wielki Pies wierzy we własne nogi, w serce podniecające zapał i nozdrza prowadzące do celu. Pogoń trwałaby nieskończenie, gdyby nie Dzeus, któremu dosyć było tego nierozstrzygnięcia. Wieczność, jakakolwiek inna poza własną zakłóca mu spokój. Ścigającego i ściganego przeistacza w kamienie i umieszcza na nieboskłonie. Są na tyle blisko, że mogą na siebie patrzeć kamiennym wzrokiem. I na tyle daleko, że nigdy się ze sobą nie zetkną.



GWIAZDOZBIÓR RAKA

Żadna z konstelacji nie upamiętnia bogów. Nieśmiertelni nie odczuwali takiej reklamowej potrzeby. Tylko oni umieszczali swoich ulubieńców na nieboskłonie. Albo tych, którzy im podpadli.

Kiedy firmament staje się wynagrodzeniem, a kiedy karą? A przestrzeń między gwiazdami? Przetkana jest spokojem czy wyrafinowanym okrucieństwem? Nie sposób sprawdzić pustki nawet uzbrojonym okiem. Teleskop tej subtelności nie wyczuje.

W dramatycznym scenariuszu nie zabraknie zazdrości, nienawiści oraz zimniej determinacji. Jak zwykle zawinił Dzeus. Zakochany w Alkmenie – swojej ostatniej ziemskiej kochance i matce Heraklesa – mógł przewidzieć chęć zemsty, ale jak zwykle ważniejsze są dla niego własne plany. (Ciąża i poród Alkmeny to pierwowzór przyszłego plagiatu o Zwiastowaniu, gdzie jej rolę przybierze Miriam, a małżonka Amfitriona zastąpi Józef)

Zdrada także o tym wie. I zwykła przezorność. Ach, gdyby bogowie mogli przewidzieć, że ci, których stworzyli, by ci mogli ich stworzyć, dopuszczą się tak wielkiego sprzeniewierzenia. Że utracą nieśmiertelność a z nią – wszystko. Nieszczęścia nie chodzą parami. Idą tanecznym krokiem w tysiące, trzymając się za dłonie. Dodają rachunek do rachunku, pomnażają się, nigdy nie odejmują a dłużników przeobrazili w wierzycieli.

Niewierność cielesna ma swój aromat i posiada cenę. Pachnie świeżym potem, świętuje każdą godzinę każdego dnia. Niewierność boli bogów nie mniej dotkliwie niż ludzi, ale szybciej umieją się pocieszyć. Inaczej traktują miłostki wśród równych sobie, ale ziemskie kochanice lub gachowie kończą zazwyczaj marnie. Niewierność duchowa ma swój bukiet zapachowy i wystawia najbardziej wygórowany kosztorys. Albowiem wyparcie się przeszłych bogów i zapomnienie kiedyś wielbionych jest czymś tak skrajnym, że żadne wygnanie na nieboskłon samotności nie daje się doń przyrównać.

Walczący z Hydrą Herakles czuje Karkinosa przecinającego już skórę lewej nogi. Gigantyczny skorupiak zwiększa nacisk i za chwilę odetnie gładko stopę tuż powyżej kostki.

Herakles zwraca się ku źródłu bólu, przez co kleszcze prawie docierają do kości i miażdży raka prawą stopą tak szybko, że Karkinos nie zdąży dostrzec własnej śmierci. Hydra umrze powoli, uparcie, wielokrotnie się odradzając. Hera nie zapomni o sprzymierzeńcach. Unieśmiertelnia ich wsparcie najwyższą nagrodę niebios. Pancerz rozbłysł zbiorem gwiazd Tagmine, szczypce gwiazdą Al-Zubanah a ostatni segment odnóża pomarańczowym olbrzymem Al-Tarf. I chociaż arabska nazwa gwiazdy oznacza koniec, nawet materia nieożywiona wie, że koniec czegokolwiek przeradza się w początek. 



GWIAZDOZBIÓR WIELKIEJ NIEDŹWIEDZICY

Porównanie między wielkim wozem a marami jest niezręczne? Ci, którzy nie widzą podobieństwa może nie powinni na nich spocząć?  

Arabowie dostrzegli mary ustawione na Wielkim Wozie, gdzie dusze zmarłych wypatrują Allaha między połyskiem gwiazd. Wystarczyło oddalić się od ogniska między wystygłe piaski i poprzez lodowatą przejrzystość dopatrzyć się umarłych. Wtedy pojawiał się niepokój, jaki zwykle towarzyszy myślom o nieskończoności i przemijaniu, lecz wiara wlewała otuchę w serca.

Nikt nie wie, kto ciągnie wóz za dyszel. Nikt nie widzi obracających się kół. A jednak mary przemieszczają się delikatnie, tak delikatnie, by żadna z dusz nie wypadła i nie zabłąkała w przestrzeni. Dokąd je wiozą? Co się z nimi staje? Przemieniają się w gwiezdny pył?

Wielki Wóz umarłych obrysowany siedmioma gwiazdami, krew z krwi, kość z kości, przestronność szyta na miarę, wiecznie żywej Wielkiej Niedźwiedzicy przesiedla zainteresowane przewozem dusze. Wcale nie trzeba się ściskać, przywierać do siebie, jeżeli irytuje bliskość. Czeka je niekończąca się podróż, dopóki nie wyschną na wiór.

Plemiona indiańskie widziały Niedźwiedzicę wiodącą dusze do Krainy Wiecznych Łowów.

Zanim doszło do miłosnej zdrady, firmament lśnił aksamitnym kobaltem. Nic nie zakłócało jednolitej pustki niewypełnionego, zagruntowanego wcześniej płótna niebios. Nieboskłon – efekt ekstatycznej woli bogów, powoli wypełniał się pojedynczymi świetlikami, rozrastał nowymi koloniami galaktyk, figurował byty, rozświetlał jestestwo gwiazd, rozciągał girlandy, igrał intensywnością blasku, bogacił wielobarwnością.    

Narodziny prawie każdego gwiazdozbioru to przyziemne, choć boskie pożądanie, zazdrość przypominająca ludzką, podstęp godny łotra, ale czasem i odpowiedzialność. Straszliwe są namiętności bogów i na ogół nie wróżą nic dobrego wybrańcom serca. 

Sztuka uwodzenia znana była nieśmiertelnym, a jednak wciąż uciekali się do fortelu, jakby nie mogli uwierzyć w siłę swego czaru. Musieli się odmieniać, bałamucić, łgać, kamuflować, pojawiać się jako ktoś inny. Jakie jest ich prawdziwe ja przy tak pokrętnej i skomplikowanej osobowości?

Bogu bogów nie umknęła piękność Kallisto. Nimfa leśna jest skończoną pięknością i należy do najbliższego kręgu Artemidy. Gdy poluje, jej strzała nigdy nie mija celu. Litość? Nie. Nie zna litości. 

Dzeus zbliża się do najpiękniejszej w postaci Artemidy. Nawet zimnokrwista bogini gotowa jest na rozkosz niezwiązaną z utratą dziewictwa. Wtulają się w siebie i chwilę później Najwyższy pozwala zobaczyć nimfie, kim jest uwodziciel.

Herze także nie umknie żadna miłostka małżonka. Nimfę trzeba zgładzić, tym bardziej że brzuch winnej wyraźnie się zaokrąglił. Ale nie śpieszy się. Poczeka cierpliwie na poród, a potem aż synek dorośnie. Wersje tych wydarzeń różnią się od siebie, nigdy nie ufajcie świadkom. Według jednych sama Hera próbuje pozbyć się Kallisto, ale Dzeus wciąż zakochany albo wyjątkowo odpowiedzialny chroni matkę i dziecko, przemieniając je w niedźwiedzice. Według innych Hera namawia Artemidę, by zemściła się na przyjaciółce za utratę dziewictwa, a ta napina łuk.  Potem nieodpowiedzialny odpowiedzialny Pan wszystkiego umieszcza matkę i syna na firmamencie.  Inne wersje mieszają prawdę z fałszem, mącą, komplikują lub nazbyt upraszczają. Mściciele są różni, mają rozmaite narzędzia mordu, tylko Tanatos jest jedyny i niepowtarzalny i nie musi się przemieniać. Zawsze jest sobą.

Litości nie zna sama bogini łowów. Każdy z jej kręgu musi być tak samo dziewiczy. Miłosna słabość musi zakończyć się śmiercią. 

Obsesja dziewictwa nie spadła chrześcijanom z nieba. Starożytne wzorce przeorały od dawna wyobraźnię wiernych. W przeciwieństwie do chutliwych bogów, wyuzdanych bożków, lubieżnych nimf, dziewicze, choć okrutne bóstwa doprowadziły ów stan do perfekcji. 

Trudno znaleźć bardziej szczodrobliwego kochanka. Dzeus niewątpliwie należy do kategorii mężczyzn nieliczących się z kosztami. Szlachetne kamienie, perły, złota biżuteria to ludzkie słabostki niegodne bogów. Gdy rozkosz ze śmiertelnymi zaspokoi boskie napięcie i da mu spełnienie, wtedy obdarza czymś wyjątkowym. Nieśmiertelność bywa przekleństwem albo wynagrodzeniem.

Kallisto czuje wir wynoszący ją na firmament. Nie czuje bólu, gdy własne ciało rozciąga się w zwierzęcej transfiguracji. Za przeobrażenie płaci zawrotną cenę. Skóra porasta sierścią, ręce i nogi przemieniają w łapy, paznokcie w pazury. Głowa zyskuje masywność, ciało rozrasta się i uwypukla niewielkim garbem, uszy przemieszczają się wyżej, stając sztorcem, nos kurczy i spłaszcza, twarz już jest mordą o wydłużonym pysku, tęczówka traci błękit i zyskuje brąz. Jak drażnią wyżynające się kły.

Rozpięta na nieboskłonie niedźwiedzica nigdy nie odczuje pragnienia ani głodu. Sama jest rozpiętością, pragnieniem i głodem. Poi spragnionych i syci głodnych nieba.