RODZINNE GŁĘBINY I MIELIZNY (JĘDRZEJ PASIERSKI: 'WODNIK')
A
A
A
O ile chętnie omawiam w „artPAPIERze” kolejne śledztwa Niny Warwiłow – chwaląc je, choć nie bez paru uwag krytycznych – o tyle do „Wodnika” podchodziłam ostrożnie. Poprzedni thriller Jędrzeja Pasierskiego, „W Imię Natury”, zupełnie nie skusił mnie opisem ani chłodną, niczym zimowa okładka tej książki, recepcją wśród moich znajomych. Z kolei w przypadku najnowszej powieści tego autora zapowiedź brzmiała wprawdzie zachęcająco i zawierała to, co lubię, czyli małą społeczność i tajemnice – ale obawy budził fakt, że najpierw była to „superprodukcja Audioteki”. Czy nie mamy do czynienia ze zbędnym recyklingiem wykorzystanego już pomysłu w innej formie? Równocześnie zdawałam sobie sprawę z tego, że sama po audiobooki i słuchowiska raczej nie sięgam i bez „wtórnego” powieściowego wydania ta historia by do mnie nie dotarła… Przeczytałam więc „Wodnika”, tyle że bez przedlekturowej decyzji, czy warto się nim zająć recenzencko. Okazało się, że książkę (fakt, że zwięzłą, nieco ponad 200 stron) pochłonęłam niemal na jeden raz, więc (nawet jeśli też zwięźle) warto.
Szczepan, psycholog z wieloletnim stażem, dostaje zlecenie. Na prośbę matki kilkuletniego Michała Gajusa przez tydzień ma obserwować zachowującego się niepokojąco chłopca w jego rodzinnym domu w roztoczańskim Zwierzyńcu. Szybko okaże się, że źródła problemu są głębsze i mroczniejsze, niż psycholog, prowadzący tu pierwszoosobową narrację, mógł przewidzieć. Równolegle dostajemy, w trzeciej osobie, historię Uli, powieściopisarki, która postanowiła tym razem nie tworzyć fikcji, tylko sięgnąć po prawdziwą lokalną tajemnicę, w jakiś niejasny sposób powiązaną z jej własną rodziną. Oba amatorskie śledztwa muszą się w końcu zazębić. A stawy Roztocza kryją niejeden sekret.
Warstwa związana z licznymi tajemnicami wypada interesująco, nawet jeżeli warianty podobnych fabuł już znamy. Snucie możliwych rozwiązań, wobec licznej grupy ludzi, którzy najwyraźniej coś ukrywają, sprawia przyjemność. Jeszcze ciekawsze jest jednak portretowanie przez Pasierskiego postaci, które próbują poradzić sobie z przeszłością i budować relacje z ludźmi, ale nie radzą sobie z tym najlepiej. U Gajusów Szczepan, po wprowadzeniu się „do czyjegoś domu i do czyjegoś życia” (s. 12), zmierzy się z problemami nie tylko tej rodziny, a pisarskie poszukiwania mieszkającej w pobliżu Uli zmuszą ją do konfrontacji z własnym małżeństwem i rodzicielstwem. Ten ostatni temat stanowi zresztą jedną z największych zalet „Wodnika”. Zaniedbania rodziców, poczucie winy, że robi się za mało, nieprzemyślane poświęcenia mające poważne konsekwencje, odkładanie spraw dzieci na wieczne „później” – w nowej powieści Pasierskiego poznamy rodziny w różnym stopniu rozpadu. Te, dla których jest jeszcze szansa, i te, dla których już za późno, bo nie będzie żadnego „później”. „Upragnione dzieci. A potem lęk. Obwinianie się o błędy i brak miłości; zamknięty krąg. Odwieczny dylemat, czy można kochać Minotaura” (s. 78) – zauważa Szczepan, który sam na pytanie o to, czy ma dzieci, udziela wymijających odpowiedzi. Ula w momencie frustracji podsumowuje swoje małżeństwo z Danielem: „Dziecko i narcyz. Tym byli. Niektórzy ludzie nie powinni mieć dzieci” (s. 182). Rzecz w tym, że mają.
„Niczym autorka serii powieściowej z książki Stephena Kinga Ula miała najwyraźniej psi obowiązek kontynuować swój najpopularniejszy cykl. A tymczasem robiła coś zupełnie innego” (s. 71) – czytamy w „Wodniku”, co można uznać za niezbyt subtelnie zawoalowany przekaz autora, piszącego coś innego niż kolejny tom cyklu, który przyniósł mu popularność. Równocześnie „Wodnik” to nie jest „coś zupełnie innego”, bo nowa książka przypomina tamtą serię klimatem, sposobem charakteryzowania postaci i miejsc. Mimo niewielkiej objętości, a może właśnie dzięki temu „nieprzegadaniu”, nowa powieść Pasierskiego to przemyślana, skondensowana opowieść, w której przeszłe i teraźniejsze sekrety oraz losy wielu osób przetną się w ciągu paru październikowych dni na przestrzeni, nieco opustoszałego po wakacjach, Roztocza. Ta mroczna, psychologiczna, nieco noirowa w narracji Szczepana i autotematyczna w rozważaniach Uli historia to dobra lektura na wczesnojesienny czas . I dowód, że nieraz warto dać szansę nowym pomysłom autorów i autorek znanych z wielotomowych serii.
Szczepan, psycholog z wieloletnim stażem, dostaje zlecenie. Na prośbę matki kilkuletniego Michała Gajusa przez tydzień ma obserwować zachowującego się niepokojąco chłopca w jego rodzinnym domu w roztoczańskim Zwierzyńcu. Szybko okaże się, że źródła problemu są głębsze i mroczniejsze, niż psycholog, prowadzący tu pierwszoosobową narrację, mógł przewidzieć. Równolegle dostajemy, w trzeciej osobie, historię Uli, powieściopisarki, która postanowiła tym razem nie tworzyć fikcji, tylko sięgnąć po prawdziwą lokalną tajemnicę, w jakiś niejasny sposób powiązaną z jej własną rodziną. Oba amatorskie śledztwa muszą się w końcu zazębić. A stawy Roztocza kryją niejeden sekret.
Warstwa związana z licznymi tajemnicami wypada interesująco, nawet jeżeli warianty podobnych fabuł już znamy. Snucie możliwych rozwiązań, wobec licznej grupy ludzi, którzy najwyraźniej coś ukrywają, sprawia przyjemność. Jeszcze ciekawsze jest jednak portretowanie przez Pasierskiego postaci, które próbują poradzić sobie z przeszłością i budować relacje z ludźmi, ale nie radzą sobie z tym najlepiej. U Gajusów Szczepan, po wprowadzeniu się „do czyjegoś domu i do czyjegoś życia” (s. 12), zmierzy się z problemami nie tylko tej rodziny, a pisarskie poszukiwania mieszkającej w pobliżu Uli zmuszą ją do konfrontacji z własnym małżeństwem i rodzicielstwem. Ten ostatni temat stanowi zresztą jedną z największych zalet „Wodnika”. Zaniedbania rodziców, poczucie winy, że robi się za mało, nieprzemyślane poświęcenia mające poważne konsekwencje, odkładanie spraw dzieci na wieczne „później” – w nowej powieści Pasierskiego poznamy rodziny w różnym stopniu rozpadu. Te, dla których jest jeszcze szansa, i te, dla których już za późno, bo nie będzie żadnego „później”. „Upragnione dzieci. A potem lęk. Obwinianie się o błędy i brak miłości; zamknięty krąg. Odwieczny dylemat, czy można kochać Minotaura” (s. 78) – zauważa Szczepan, który sam na pytanie o to, czy ma dzieci, udziela wymijających odpowiedzi. Ula w momencie frustracji podsumowuje swoje małżeństwo z Danielem: „Dziecko i narcyz. Tym byli. Niektórzy ludzie nie powinni mieć dzieci” (s. 182). Rzecz w tym, że mają.
„Niczym autorka serii powieściowej z książki Stephena Kinga Ula miała najwyraźniej psi obowiązek kontynuować swój najpopularniejszy cykl. A tymczasem robiła coś zupełnie innego” (s. 71) – czytamy w „Wodniku”, co można uznać za niezbyt subtelnie zawoalowany przekaz autora, piszącego coś innego niż kolejny tom cyklu, który przyniósł mu popularność. Równocześnie „Wodnik” to nie jest „coś zupełnie innego”, bo nowa książka przypomina tamtą serię klimatem, sposobem charakteryzowania postaci i miejsc. Mimo niewielkiej objętości, a może właśnie dzięki temu „nieprzegadaniu”, nowa powieść Pasierskiego to przemyślana, skondensowana opowieść, w której przeszłe i teraźniejsze sekrety oraz losy wielu osób przetną się w ciągu paru październikowych dni na przestrzeni, nieco opustoszałego po wakacjach, Roztocza. Ta mroczna, psychologiczna, nieco noirowa w narracji Szczepana i autotematyczna w rozważaniach Uli historia to dobra lektura na wczesnojesienny czas . I dowód, że nieraz warto dać szansę nowym pomysłom autorów i autorek znanych z wielotomowych serii.
Jędrzej Pasierski: „Wodnik”. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2023 [seria: Ze Strachem].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |