APETYT NA ZMIANĘ (GEORGE MONBIOT: 'REGENESIS. JAK WYŻYWIĆ ŚWIAT NIE POŻERAJĄC PLANETY')
A
A
A
Żyjemy w czasach licznych kryzysów, których nie sposób dłużej ignorować. Nie dziwi więc potrzeba porządkowania wielkich narracji na temat źródeł tychże kryzysów oraz chęć zarysowania potencjalnych kierunków ich rozwiązania. Jedną z takich propozycji jest książka „Regenesis. Jak wyżywić świat nie pożerając planety” Georga Monbiota, przetłumaczona na język polski przez Andrzeja Wojtasika i wydana w Krytyce Politycznej. Autor na celownik bierze system produkcji żywności i w szczegółowy sposób przeprowadza czytelniczki i czytelników przez liczne problemy z nim związane. Nie skupia się jednak wyłącznie na opisaniu tego, co w tym systemie nie działa – krytycznie przygląda się również temu, jakie problemy wynikają i mogą w przyszłości wyniknąć z rozwiązań, które stosujemy, aby wyjść z już istniejącego kryzysu.
Omówienie tej pozycji zacznę od przyjrzenia się końcowemu rozdziałowi „Regenesis”. Monbiot pochyla się w nim nad problemem wielokrotnie podnoszonym, zwłaszcza na gruncie humanistyki środowiskowej, a mianowicie: jak opowiadać o kryzysie? Autor stawia zaskakującą tezę, pisze, że: „[j]ednym z największych zagrożeń dla życia na Ziemi jest… poezja” (s. 345). Zwraca uwagę na pewien jego zdaniem dominujący w kulturze typ myślenia idyllicznego, który w znaczący sposób wpływa na postrzeganie rolnictwa: „Bukoliczna nostalgia wyłącza naszą moralną wyobraźnię, pozbawia nas zdolności krytycznych i powstrzymuje przed stawianiem trudnych i niecierpiących zwłok pyta” (s. 363). Monbiot krytycznie podchodzi do mitu Złotego Wieku, pism Teokryta, Hezjoda czy Wergiliusza, ale także do wizji Edenu oraz obecnych w Biblii obrazów umiłowanych przez Boga pasterzy. Odwołując się do pojęcia „rdzennej metafory” kognitywisty Jeremy’ego Lenta, pokazuje, że te przez wieki obecne w kulturze narracje wpływają na to, jak dziś postrzegamy rolnictwo, hodowlę zwierząt oraz pracę na polu – jako odmianę sielanki wskazuje kowbojskie historie, mitologię Dzikiego Zachodu, ale także dziecięce książki prezentujące życie na farmie czy popularne programy telewizyjne romantyzujące prace hodowców owiec. Wszystkie te historie zakłamują rzeczywistość – nie jest to jednak teza nowa czy szczególnie zaskakująca, ekokrytyka od dawna rozprawia się z tego typu narracjami.
Monbiot wybiera przykłady, które w jaskrawy sposób potwierdzają jego tezy i wpisują się w jego własną narrację, jednocześnie praktycznie nie odwołuje się do dzieł literackich i kulturowych, które stoją w kontrze do myślenia sielankowego. Oczywiście „Regenesis” nie jest książką literaturoznawczą, dlatego tego typu uproszczenie się broni, zwłaszcza że nie można odmówić zaprezentowanym przez autora przykładom siły oddziaływania. Dodatkowo wartościowa wydaje się zaproponowana przez Monbiota zmiana perspektywy – zdaje sobie oczywiście sprawę z tego, jak ważne są opowieści oraz że nie jesteśmy w stanie się bez nich obejść w żadnej dziedzinie życia (dlatego też wielokrotnie podkreśla, że kultura ma dużo większą siłę oddziaływania niż na przykład ekonomia), nacisk kładzie jednak na to, aby próbować w snutych przez nas narracjach przełamać estetyczne konwencje i zwrócić się bardziej w stronę dowodów i matematyki: „Potrzebujemy historii, które powiedzą nam, gdzie jesteśmy, jak się tu znaleźliśmy o dokąd musimy zmierzać. Potrzebujemy szczególnie opowieści o takiej strukturze fabularnej, która najskuteczniej sprawdza się w życiu publicznym: to narracja odnowy. Nie widzę jednak powodu, dla którego takich opowieści nie mielibyśmy opierać na liczbach” (s. 366).
Jak więc wygląda narracja zaproponowana przez samego Monbiota? Książka zaczyna się od opowieści z życia autora na temat tego, co doprowadziło go do podjęcia się tematu dotyczącego globalnego systemu żywności – jest to zabieg często wykorzystywany w popularnonaukowych tekstach, mający na celu zbudowanie więzi z czytelnikami i czytelniczkami oraz osadzenie opowiadanej historii w konkretnym doświadczeniu. Choć Monbiot korzysta tu z pewnego rodzaju kliszy, to robi to w sposób sprawny i interesujący. W rozdziale wprowadzającym dowiadujemy się także o jego badaniach gleby, uważa on bowiem, że jest ona nieobecnym aktorem w większości opowieści na temat procesu pozyskiwania żywności. Prace nad „Regenesis” zaczęły się właśnie od fascynacji glebą jako miejscem tętniącym życiem, zamieszkanym przez różnorodne formy istnień, o którym wciąż wiemy niewiele (pojawia się tutaj argument mówiący o tym, że nawet przestrzeń kosmiczna jest zbadana lepiej niż gleba i jej mieszkańcy). Gest upomnienia się o glebę i wskazanie na potrzebę zerwania z wizją tego, że jest ona jedynie martwym i pasywnym substratem, staje się punktem wyjścia do dalszej opowieści na temat problemów związanych z przemysłem żywnościowym oraz elementem stale w opowieści Monbiota powracającym.
Kolejne rozdziały stanowią szczegółową analizę systemu produkcji żywności – wypunktowane zostają największe problemy z nim związane: jałowienie gleby, stale zmniejszająca się ilość terenów nadających się pod uprawy, przemysłowa hodowla zwierząt, zanieczyszczenia rzek i ziemi, dewastacja „dzikiej” przyrody, pogarszający się stan żywności, wszechobecność mikroplastiku, używanie pestycydów, ale także problem z lobbingiem, niesprawiedliwy podział i dostęp do żywności oraz nieudolność prawa, które nierzadko rozwiązuje kryzysy jedynie powierzchownie. Mimo podjęcia tak wielu wątków, autorowi udaje się utworzyć spójną, syntetyczną i merytoryczną narrację. W następnej części książki Monbiot przechodzi natomiast do zaprezentowania konkretnych pomysłów na to, jak możemy próbować pokonać kryzysy związane z produkcją żywności. Nie oszczędza w krytyce rozwiązań już istniejących, takich jak rolnictwo ekologiczne, które jego zdaniem nie rozwiązuje źródeł problemu, a więcej: tuszuje je oraz generuje kolejne. Dlatego autor zwraca się w stronę bardziej radykalnych i eksperymentalnych rozwiązań (które jednak w wielu przypadkach funkcjonują dobrze na mniejszą skalę, jednak należałoby zastanowić się, jak możemy przenieść je na skalę globalną).
Opisane zostają mające rewolucyjny potencjał metody uprawy roślin wykorzystujące bioróżnorodność czy pionierskie odkrycia naukowców dotyczące syntezowania nowych form białek i tłuszczy. Monbiot eksponuje przy tym fakt, że bohaterowie jego książki nie tylko skupiają się na wdrażaniu nowych rozwiązań w życie, ale także, co szczególnie cenne, otwarci są na krytykę i potrzebę ciągłej korekty swoich pomysłów. Otwartość projektu myślenia na temat systemu żywnościowego zaproponowanego w „Regenesis” ujawnia się także w dużym wyczuleniu autora na kwestie społeczne i ekonomiczne – w rozdziale „Cena uczty” wskazuje on na to, że organizacje takie jak FareShare, które zajmują się redystrybucją żywności, nie przyczyniają się do zmiany systemu. Autor nie przekreśla jednak całkowicie tego typu działalności, a wręcz przeciwnie – pokazuje, że dla wielu ludzi to jedyna szansa na wyjście z kryzysu związanego z niedoborem żywności. Wskazuje także na społeczną potęgę jedzenia i wspólnototwórczy potencjał takich miejsc jak jadłodajnie czy oddolne inicjatywy zajmujące się przygotowywaniem jedzenia. Monbiot wielokrotnie podkreśla, że dieta jest kwestią klasy i pozycji społecznej: „Kiedy ludzie żyją w ubóstwie, kupują jedzenie o najwyższej wartości kalorycznej. Zazwyczaj są to najpodlejsze produkty – zawierają przetworzone węglowodany, mają wysoki poziom tłuszczu. Nie chodzi o to, że ci ludzie nie chcą dobrego jedzenia – po prostu nie stać ich na nie” (s. 230).
Monbiot w swojej książce balansuje na granicy wielkiej narracji starającej się uchwycić holistycznie historię systemu produkcji żywności a mikroopowieściami, w których na pierwszy plan wysuwają się przede wszystkim ludzkie historie. Odwołuje się do licznych badań i operuje danymi liczbowymi, jednocześnie potrafi silnie osadzić swoją opowieść w konkretnym doświadczeniu. „Regenesis” – i tu widzę największą siłę tej książki – nie jest jednak spisem gotowych rozwiązań (choć taka proponowana lista także w pracy Monbiota się pojawia, by pokazać, że wiele sensownych projektów już istnieje i czeka na swoją szansę, by zostać zaaplikowanymi na szerszą skalę), ale przede wszystkim wyznacza punkt wyjścia do rozmowy o tym, jak przeorganizować sposób produkcji i dystrybucji pożywienia w czasach kryzysu klimatycznego, tak by proces ten był sprawiedliwszy i nie przyczyniał się do destrukcji planety. Dlatego właśnie podtytuł książki zyskałby na drobnej zmianie: zdanie oznajmujące dopełnione mogłoby zostać znakiem zapytania. Oddałoby to obecną w myśleniu Monbiota otwartość na korektę i ciągłą czujność wobec utopijnych projektów, a także potrzebę szukania lepszych rozwiązań, które odpowiedzieć mają na kluczowe pytanie: jak wyżywić świat, nie pożerając planety?
Omówienie tej pozycji zacznę od przyjrzenia się końcowemu rozdziałowi „Regenesis”. Monbiot pochyla się w nim nad problemem wielokrotnie podnoszonym, zwłaszcza na gruncie humanistyki środowiskowej, a mianowicie: jak opowiadać o kryzysie? Autor stawia zaskakującą tezę, pisze, że: „[j]ednym z największych zagrożeń dla życia na Ziemi jest… poezja” (s. 345). Zwraca uwagę na pewien jego zdaniem dominujący w kulturze typ myślenia idyllicznego, który w znaczący sposób wpływa na postrzeganie rolnictwa: „Bukoliczna nostalgia wyłącza naszą moralną wyobraźnię, pozbawia nas zdolności krytycznych i powstrzymuje przed stawianiem trudnych i niecierpiących zwłok pyta” (s. 363). Monbiot krytycznie podchodzi do mitu Złotego Wieku, pism Teokryta, Hezjoda czy Wergiliusza, ale także do wizji Edenu oraz obecnych w Biblii obrazów umiłowanych przez Boga pasterzy. Odwołując się do pojęcia „rdzennej metafory” kognitywisty Jeremy’ego Lenta, pokazuje, że te przez wieki obecne w kulturze narracje wpływają na to, jak dziś postrzegamy rolnictwo, hodowlę zwierząt oraz pracę na polu – jako odmianę sielanki wskazuje kowbojskie historie, mitologię Dzikiego Zachodu, ale także dziecięce książki prezentujące życie na farmie czy popularne programy telewizyjne romantyzujące prace hodowców owiec. Wszystkie te historie zakłamują rzeczywistość – nie jest to jednak teza nowa czy szczególnie zaskakująca, ekokrytyka od dawna rozprawia się z tego typu narracjami.
Monbiot wybiera przykłady, które w jaskrawy sposób potwierdzają jego tezy i wpisują się w jego własną narrację, jednocześnie praktycznie nie odwołuje się do dzieł literackich i kulturowych, które stoją w kontrze do myślenia sielankowego. Oczywiście „Regenesis” nie jest książką literaturoznawczą, dlatego tego typu uproszczenie się broni, zwłaszcza że nie można odmówić zaprezentowanym przez autora przykładom siły oddziaływania. Dodatkowo wartościowa wydaje się zaproponowana przez Monbiota zmiana perspektywy – zdaje sobie oczywiście sprawę z tego, jak ważne są opowieści oraz że nie jesteśmy w stanie się bez nich obejść w żadnej dziedzinie życia (dlatego też wielokrotnie podkreśla, że kultura ma dużo większą siłę oddziaływania niż na przykład ekonomia), nacisk kładzie jednak na to, aby próbować w snutych przez nas narracjach przełamać estetyczne konwencje i zwrócić się bardziej w stronę dowodów i matematyki: „Potrzebujemy historii, które powiedzą nam, gdzie jesteśmy, jak się tu znaleźliśmy o dokąd musimy zmierzać. Potrzebujemy szczególnie opowieści o takiej strukturze fabularnej, która najskuteczniej sprawdza się w życiu publicznym: to narracja odnowy. Nie widzę jednak powodu, dla którego takich opowieści nie mielibyśmy opierać na liczbach” (s. 366).
Jak więc wygląda narracja zaproponowana przez samego Monbiota? Książka zaczyna się od opowieści z życia autora na temat tego, co doprowadziło go do podjęcia się tematu dotyczącego globalnego systemu żywności – jest to zabieg często wykorzystywany w popularnonaukowych tekstach, mający na celu zbudowanie więzi z czytelnikami i czytelniczkami oraz osadzenie opowiadanej historii w konkretnym doświadczeniu. Choć Monbiot korzysta tu z pewnego rodzaju kliszy, to robi to w sposób sprawny i interesujący. W rozdziale wprowadzającym dowiadujemy się także o jego badaniach gleby, uważa on bowiem, że jest ona nieobecnym aktorem w większości opowieści na temat procesu pozyskiwania żywności. Prace nad „Regenesis” zaczęły się właśnie od fascynacji glebą jako miejscem tętniącym życiem, zamieszkanym przez różnorodne formy istnień, o którym wciąż wiemy niewiele (pojawia się tutaj argument mówiący o tym, że nawet przestrzeń kosmiczna jest zbadana lepiej niż gleba i jej mieszkańcy). Gest upomnienia się o glebę i wskazanie na potrzebę zerwania z wizją tego, że jest ona jedynie martwym i pasywnym substratem, staje się punktem wyjścia do dalszej opowieści na temat problemów związanych z przemysłem żywnościowym oraz elementem stale w opowieści Monbiota powracającym.
Kolejne rozdziały stanowią szczegółową analizę systemu produkcji żywności – wypunktowane zostają największe problemy z nim związane: jałowienie gleby, stale zmniejszająca się ilość terenów nadających się pod uprawy, przemysłowa hodowla zwierząt, zanieczyszczenia rzek i ziemi, dewastacja „dzikiej” przyrody, pogarszający się stan żywności, wszechobecność mikroplastiku, używanie pestycydów, ale także problem z lobbingiem, niesprawiedliwy podział i dostęp do żywności oraz nieudolność prawa, które nierzadko rozwiązuje kryzysy jedynie powierzchownie. Mimo podjęcia tak wielu wątków, autorowi udaje się utworzyć spójną, syntetyczną i merytoryczną narrację. W następnej części książki Monbiot przechodzi natomiast do zaprezentowania konkretnych pomysłów na to, jak możemy próbować pokonać kryzysy związane z produkcją żywności. Nie oszczędza w krytyce rozwiązań już istniejących, takich jak rolnictwo ekologiczne, które jego zdaniem nie rozwiązuje źródeł problemu, a więcej: tuszuje je oraz generuje kolejne. Dlatego autor zwraca się w stronę bardziej radykalnych i eksperymentalnych rozwiązań (które jednak w wielu przypadkach funkcjonują dobrze na mniejszą skalę, jednak należałoby zastanowić się, jak możemy przenieść je na skalę globalną).
Opisane zostają mające rewolucyjny potencjał metody uprawy roślin wykorzystujące bioróżnorodność czy pionierskie odkrycia naukowców dotyczące syntezowania nowych form białek i tłuszczy. Monbiot eksponuje przy tym fakt, że bohaterowie jego książki nie tylko skupiają się na wdrażaniu nowych rozwiązań w życie, ale także, co szczególnie cenne, otwarci są na krytykę i potrzebę ciągłej korekty swoich pomysłów. Otwartość projektu myślenia na temat systemu żywnościowego zaproponowanego w „Regenesis” ujawnia się także w dużym wyczuleniu autora na kwestie społeczne i ekonomiczne – w rozdziale „Cena uczty” wskazuje on na to, że organizacje takie jak FareShare, które zajmują się redystrybucją żywności, nie przyczyniają się do zmiany systemu. Autor nie przekreśla jednak całkowicie tego typu działalności, a wręcz przeciwnie – pokazuje, że dla wielu ludzi to jedyna szansa na wyjście z kryzysu związanego z niedoborem żywności. Wskazuje także na społeczną potęgę jedzenia i wspólnototwórczy potencjał takich miejsc jak jadłodajnie czy oddolne inicjatywy zajmujące się przygotowywaniem jedzenia. Monbiot wielokrotnie podkreśla, że dieta jest kwestią klasy i pozycji społecznej: „Kiedy ludzie żyją w ubóstwie, kupują jedzenie o najwyższej wartości kalorycznej. Zazwyczaj są to najpodlejsze produkty – zawierają przetworzone węglowodany, mają wysoki poziom tłuszczu. Nie chodzi o to, że ci ludzie nie chcą dobrego jedzenia – po prostu nie stać ich na nie” (s. 230).
Monbiot w swojej książce balansuje na granicy wielkiej narracji starającej się uchwycić holistycznie historię systemu produkcji żywności a mikroopowieściami, w których na pierwszy plan wysuwają się przede wszystkim ludzkie historie. Odwołuje się do licznych badań i operuje danymi liczbowymi, jednocześnie potrafi silnie osadzić swoją opowieść w konkretnym doświadczeniu. „Regenesis” – i tu widzę największą siłę tej książki – nie jest jednak spisem gotowych rozwiązań (choć taka proponowana lista także w pracy Monbiota się pojawia, by pokazać, że wiele sensownych projektów już istnieje i czeka na swoją szansę, by zostać zaaplikowanymi na szerszą skalę), ale przede wszystkim wyznacza punkt wyjścia do rozmowy o tym, jak przeorganizować sposób produkcji i dystrybucji pożywienia w czasach kryzysu klimatycznego, tak by proces ten był sprawiedliwszy i nie przyczyniał się do destrukcji planety. Dlatego właśnie podtytuł książki zyskałby na drobnej zmianie: zdanie oznajmujące dopełnione mogłoby zostać znakiem zapytania. Oddałoby to obecną w myśleniu Monbiota otwartość na korektę i ciągłą czujność wobec utopijnych projektów, a także potrzebę szukania lepszych rozwiązań, które odpowiedzieć mają na kluczowe pytanie: jak wyżywić świat, nie pożerając planety?
George Monbiot: „Regenesis. Jak wyżywić świat nie pożerając planety”. Przeł. Andrzej Wojtasik. Wydawnictwo Krytyki Politycznej. Warszawa 2023 [seria: Seria z morświnem].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |