ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 grudnia 24 (480) / 2023

Jakub Jakubik,

CICHE ZAPEWNIENIA (CLAIRE KEEGAN: 'PRZEZ BŁĘKITNE POLA')

A A A

Idylla zmącona ogniem, który bezprawnie wybucha poza paleniskiem. Et in Arcadia Ego, mówi ogień. W czytelniczej idylli, w domku na odludziu też jestem, mówi – jestem i spalę twój spokój i twoje siły, ale może się okazać, że wyświadczam Ci przysługę. Claire Keegan zręcznie taki ogień rozpala, czasem pozwala mu przygasnąć, ale nigdy nie pozwala o nim zapomnieć.

Ego

Spokój, odpoczynek i beztroska – w języku polskim nie mamy odpowiedniego słowa na to, by należycie ująć taką sytuację. Duńczycy mają pojęcie hygge, Norwegowie kose, nam majaczy na horyzoncie komfort, ale pole semantyczne komfortu zdaje się być uboższe. Chodzi o tryptyk kocyk-kawa-książka (każdy z elementów można podmienić, ale wciąż idea pozostaje uchwycona). Celebracja siebie i równowagi. To poczucie, że czeka nas niczym niezmącone bezpieczeństwo, które w moim mniemaniu jest połączone z celebracją odległego zagrożenia, które nas nie dotyczy (może dlatego dobrze do tego wyobrażenia pasują kryminały?). Zagłębiając się w lekturę książki Keegan, wpadamy w hygge na poziomie bezpośrednim (bohatera) i na poziomie meta (poziomie ja-czytelnika). Hygge bohatera szybko zostaje przełamane, ale hygge ja-czytelnika zostanie do końca tomu. Mimo tego, że wszystko jest w porządku, to podskórnie czujemy, że Et in Arcadia Ego. Coś jest nie tak. 

Arcadia

Kraj zieleni, pastwisk, wybrzeża i mgły. W Irlandii pada trochę więcej niż na obrazie Nicholasa Poussina, ale to jeszcze nie byłoby wystarczające, by odmówić jej kandydatury na krainę arkadyjską. Argumentem przeciw jest ziemia. Ziemia jest tu obecna niczym duch przodków. Ziemię widać w ślubach, w troskach, we wspomnieniach, w grzechach i traumach. Ziemia jest pod nami, ale patrzy na nas z góry. Nawet tam, gdzie jest pozornie nieobecna, jest w ludziach. Ludzie są ziemią naznaczeni. Ziemia znaczy tutaj coś więcej niż pieniądz. Ona zadaje pytanie o zależność między ojczyzną a ojcowizną, stawia w stan podejrzenia relacje, jest przemocowym okupantem, ale też nadzieją na lepsze jutro. Nie jest bezpieczna. To zaskakująca kulturowa wycieczka, bo choć nasz polski rodowód jest pełen ziemi, to wydaje się, że u nas rozterki o ojcowiźnie odeszły do lamusa. Z pewnością dla mieszkańców miast, nie chciałbym w swojej refleksji pomijać pięknych polskich wsi. Zaryzykuję jednak stwierdzenie, że u Keegan jest trochę inaczej niż u nas. Zaproponowana przez nią optyka nie boi się zadawania trudnych pytań, które są dla wszystkich współczesnych aktualne: molestowanie seksualne, kryzys finansowy, emigracja za lepszą przyszłością. Przez to, że widzimy te problemy inaczej niż zwykle, one poruszają na nowo, trudno przejść obok nich obojętnie. Chciałoby się powiedzieć, że ziemia ściąga nas na ziemię. 

Fluks

Po stronie przeciwnej ziemi rysuje się woda. Ocean w opowiadaniach Keegan ma moc wyzwolicielską. Oazy, która pozwala zebrać myśli i na chwile „odpłynąć” od brzegu naznaczonego troską. Podróż w wodzie jest niebezpieczna, może zabić, można jej się poddać. To wiele pytań i wiele wyborów, które muszą podjąć bohaterowie na poziomie dosłownym i metaforycznym. Pojawia się też ogień, ogień trawiący, ale też ogień, który wyzwala i wyznacza ścieżki nowego początku. Nie odnajdziemy u Keegan pewności, ale mimo tego pojawiają się pewne ciche zapewnienia. Taka właśnie jest ta książka. I choć można odczuć, że to, co tutaj naznaczam, jest mgliste, to mgła wcale nie jest tak odległa od wód oceanicznych. Obecna na lądzie spowija nasze interesy niewidzialnymi postronkami. Podobnie padający śnieg. Z tym wszystkim muszą się mierzyć bohaterowie i choć na końcu pojawia się słońce, nie jest ono wolne od chmur (zbudowanych z pary wodnej). 

Ostatnie opowiadanie wskazuje szczególnie ciekawe kierunki. Jest tutaj coś z „mięsności” Brach-Czainy i jej pięknego feminizmu. Myślę, że główna bohaterka po prostu jest Brach-Czainą, a ten tekst jest należącym się jej międzynarodowym memoriałem. W pewien dziwny sposób realizuje ona intrygujące fenomenologiczne paradygmaty, dosłownie otwierając w pewnym momencie „szczelinę”, która powołuje nowe istnienia. To by zabrzmiało głupio, ale fenomenologia sprawia, że wcale nie, bohaterka sika dookoła domu, zrastając się w pewien sposób z otaczającym ją światem, zawiązuje wspólnotę, co z kolei odsyła mnie do świetnego eseju „Fluks. Wspólnota płynów ustrojowych” Krzysztofa Pacewicza wyrosłego m.in. na tradycji Brach-Czainy. Ta dziwaczna folkowa konstrukcja dobrze się broni i choć odrobinę razi mnie jego odmienność wobec innych opowiadań zawartych w tomie, to rozumiem, dlaczego został on włączony do ostatecznego kształtu książki.  

***

To opowiadania, które są studium prostego życia i tego, że nie każdy potrafi temu życiu sprostać. Jednocześnie zza tej prostoty wyłania się pierwiastek niezwykłości, który nadaje światu sens. To pomaga i uderza w najwrażliwsze z nut czytelniczej refleksji. Spojrzenie „Przez błękitne pola” sprawia, że czytelnik, patrząc na otaczającą go rzeczywistość, czuje przypływ świeżości. Zachęcony do kontemplacji świata, widzi, że mimo, że bywa różnie, to wcale nie jest tak źle. Autorka opowiada nam historię ludzi, którzy znajdują się w różnych momentach swojego życia, ale zawsze są to momenty na swój sposób przełomowe. Nie są to jednak oczywiste przełomy i trudno tutaj o schematyzm. 


Mam jednak poczucie, że pisanie o tych opowiadaniach odbiera należytą im intymność. Są tak skonstruowane, by czytelnik rozmawiał z nimi osobiście. Stąd też zdecydowałem się na taką, a nie inną formę dyskursu jedynie zarysowującego pewne myśli i prądy. Być może te kilka refleksji wzbogaci indywidualne lektury, na co mam cichą nadzieję. 

Literatura:

Jolanta Brach-Czaina: „Szczeliny istnienia”. Warszawa 2018.

Krzysztof Pacewicz: „Fluks. Wspólnota płynów ustrojowych”. Warszawa 2017.


Claire Keegan: „Przez błękitne pola”. Przeł. Dariusz Żukowski. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2023.