
KATOWICE DREAM. ORDO EX CHAOS KSIĘŻYKA (RAFAŁ KSIĘŻYK: 'ŚNIALNIA. ŚLĄSKI UNDERGROUND')
A
A
A
Sto dziesięć stopni do miejsca śnienia
„Człowiek przesypia przeciętnie jedną trzecią część życia. Raz na dobę gasi światło w przestrzeni swojej świadomej egzystencji i przenosi się do królestwa nieświadomości, królestwa nocy” (Stuchlik 2008:33) – notuje oneironauta, Zygmunt Stuchlik, w eseju dołączonym do „Relacji z nocnych podróży”, literackich miniatur na podstawie marzeń sennych z lat 60. XX wieku. Stuchlik, zainspirowany pismami Carla Gustava Junga, postanowił rejestrować treści powracających snów, szereg obrazów o mniej lub bardziej klarownej fabule. Decyzja, by opublikować rezultaty owego śnionego projektu, zapadła jednak dopiero w pierwszej dekadzie lat dwutysięcznych. Nocne podróże Stuchlika, które ujrzały światło dzienne pół wieku od właściwego powstania, są jednym z licznych dowodów na fenomen, który w moich badaniach nad środowiskiem Oneironu nazwałam „długim trwaniem”. Koncepcja ta, zakorzeniona w teorii opóźnionego powrotu awangardy Hala Fostera, uwydatnia twórczy potencjał i atemporalny charakter Oneironu, a także jego decydujący wpływ na szereg wielowymiarowych działań artystycznych i okołoliterackich Śląska. Rafał Księżyk, autor „Śnialni”, podąża tropem nieskończonych powidoków Oneironu i przywraca jego fenomenowi należną sławę. Przywraca pamięć o zjawisku, którego nie sposób zamknąć w datach i znaczeniach – zjawisku wyśnionym jak wizje Stuchlika, otwierającym w latach peerelowskiej szarzyzny i cenzury drzwi do alternatywnej rzeczywistości. „Śnialnia” jest kolejną publikacją, która wpisuje się w zjawisko „długiego trwania Oneironu”, daje bowiem czytelniczkom i czytelnikom możliwość zanurzenia się w przeszłości śląskiego undergroundu i odkrycia siły jego oddziaływania.
Grupa Oneiron powstała w pracowni przy Piastowskiej 1 w Katowicach w drugiej połowie lat 60. Jak odnotowuje Księżyk, „do Pracowni prowadzi aż sto dziesięć schodów” (s. 57). Dotarcie na strych XIX-wiecznej kamienicy samo w sobie przypominać mogło wspinaczkę na górski szczyt, dochodzenie do najwyższego stopnia wtajemniczenia. Członkowie Śnialni: Urszula Broll (1930-2020), Andrzej Urbanowicz (1938-2011), Henryk Waniek (ur. 1942), Zygmunt Stuchlik (ur. 1937) i Antoni Halor (1937-2011)angażowali się wcześniej w inne projekty o charakterze artystycznym i samokształceniowym, by wspomnieć St-53, Arkat czy klub dyskusyjny Kino-oko. Momentem ważnym w kształtowaniu się właściwego Oneironu była zapewne noc wigilijna 1967 roku – wówczas przyjaciele artyści podjęli decyzję o wykonaniu kolektywnego, monumentalnego dzieła: „Nowego bezpretensjonalnego chaosu w obrazkach”, zwanego także „Leksykonem”, „Encyklopedią” lub „Czarnymi kartami”. Odtąd oneironauci będą już regularnie spotykać się przy wspólnym stole, by – jak powie Księżyk – jako „stachanowcy sztuki i ducha” (s. 9) przeistoczyć socrealizm w abstrakcjonizm, potem zaś, za sprawą przemiany alchemicznej, „rozpuścić małą stabilizację w LSD i medytacji” (tamże).
Nie bez powodu okładkę „Śnialni” stanowi fragment karty „Ż” z serii „Leksykonu”. „Encyklopedia” oneironautów należy do najbardziej rozpoznawalnych śladów Śnialni: eksponowana podczas licznych wystaw cieszy się zainteresowaniem, zaskakuje odbiorców swoją tajemniczością i monumentalnością. Trzydzieści czarnych kartonów odpowiadających literom alfabetu, pokrytych aleatorycznymi ilustracjami i zapiskami oddaje szereg wczesnych zainteresowań pięciorga członków grupy, do których zaliczyć można między innymi filozofię Junga, magię, ezoterykę, religioznawstwo, kabałę, surrealizm, pisma Gustawa Meyrinka i Franza Kafki. Każdy z partycypujących w chaosowym projekcie losował sześć liter, by następnie na sześciu odpowiadających im kartach o wymiarach 70 na 70 centymetrów umieścić swoje przypadkowe skojarzenia. Każda karta trafić miała do wszystkich uczestników gry. Krążyła dotąd, aż wszyscy oneironauci zdołali dołączyć do niej własne ilustracje i zapiski skrywane w odmętach nieświadomości. Przedsięwzięcie zwieńczył wernisaż, będący jednocześnie czymś w rodzaju czarnej mszy lub inicjacyjnego rytuału, z którego relację oraz zdjęcia umieszcza Księżyk w rozdziale zatytułowanym „Czarne karty”.
Sen – mara – półwiara
Strych Piastowskiej 1 okazał się siedzibą alternatywy artystycznej i światopoglądowej, ale też azylem „duchowości odtrąconych” i „niedoskonałej inicjacji”, by posłużyć się słowami Johna McClure’a z książki „Partial Faiths…” (McClure 2016) Katowicki zwrot ku wschodniej duchowości wyraża postsekularną postawę ostrożności, mającą ocalić alternatywę od nadmiernej ideologizacji i opresyjności budowanych, między innymi przez Kościół katolicki, w oparciu o poczucie winy i lęku. W rozdziale „Taka czy inna joga” Księżyk prezentuje nieformalną wspólnotę krytyczną wobec zastanych reżimów, otwartą na inność, skupioną na zindywidualizowanym przeżyciu duchowym. Odpowiedzią na rozczarowanie totalizującymi definicjami stał się pluralistyczny kolektyw podobnie wrażliwych osobowości (w myślach odtwarzam słowa „Sztuki jako narzędzia rewolucji wewnętrznej” Urbanowicza: „słabość jest Twoją siłą. Nie chciej zwyciężać, a będziesz może zwycięzcą, twórcą przemiany” (Urbanowicz: 1970). W poszukiwaniu „Prawdy” pomóc miało użycie dyskredytowanego – hermetycznego i mistycznego – języka, a także znoszenie zasad realizmu i poszerzanie „widzialności”. Ważna okazała się gotowość do cichego, choć wymownego sprzeciwu wobec politycznej agresji i widma wojny w roku 1968, której odzwierciedleniem był miedzy innymi, poświęcony alchemicznej Pradze, almanach „Ouroboros”.
Od 1974 do 1978 roku przy Piastowskiej wydano dziewięć numerów pisma „Droga” w nakładzie rosnącym od pięciu do dwustu sztuk. Przekładem, pracą edytorską i składaniem pisma zajmowali się między innymi Tadeusz Sławek, Jerzy Illg, Jarosław Markiewicz czy Jacek Ostaszewski. Kolportaż undergroundowych materiałów obejmował nawet setkę osób z całej Polski, w tym chociażby Zdzisława Beksińskiego. Podobnym zainteresowaniem cieszył się periodyk Oneironu, „Nowe Bezpretensjonalne Pismo Święte”, opasłe teczki wypełnione tekstami dotyczącymi ezoteryki, mistyki, sztuki i duchowości, a także ilustracjami i ulotkami korespondującymi.
Czujny sen Broll
Z pewnością wiele jest powodów, dla których „Śnialnia” Księżyka zasługuje na uznanie. Najbardziej jednak doceniam oddanie przez autora pierwszeństwa kobiecie – zwanej akumulatorem duchowym grupy, jednocześnie wielokrotnie pomijanej, istniejącej w cieniu Urbanowicza – artystce wielkiego formatu, Urszuli Broll. Zarówno w rozdziale „Stara Ślązaczka, młoda Ślązaczka”, jak i w wielu innych miejscach książki powraca Broll, a wraz z nią: losy jej rodziny, trudności, jakie napotykała w życiu jako artystka i matka będąca głosem rozsądku w kręgu marzycieli, a jednocześnie niewyczerpanym powiewem subtelnego, mandalicznego, akwarelowego spokoju. Kim jest Urszula przypomniana przez rozmówców autora „Śnialni”? Malarką i inicjatorką – bez jej wpływów w środowisku artystycznym nie byłoby pewnie Piastowskiej. Jaka jest? Zagadkowa, tajemnicza – według Wańka kobieta „myląca fikcję z rzeczywistością” (s. 45), zdaniem syna, Rogera Urbanowicza, to „duchowa istota, patrząca w siebie, co okazywało się za trudne” (s. 47). Czego się o niej dowiemy? Że to osoba głęboko czująca i pisząca – Księżyk wplata do swojej opowieści niektóre haiku autorki, wspomina o jej predylekcji do notowania, zamiłowaniu do tego, co literackie, o zdolnościach translatorskich. Miałam przyjemność rozmawiać z Urszulą w Przesiece. Broll powiedziała mi wtedy, że ceni słowa, które przychodzą do niej na granicy jawy i snu – to z nich powstawać miały nieodżałowane krótkie wiersze, których jednak nie była skłonna zapisywać. To odchodzenie w niepamięć nie grozi dziś artystce, którą na kartach książki sportretował Księżyk.
American dream Urbanowicza?
Gorączkę ezoterycznych, a następnie dalekowschodnich poszukiwań, godziny poświęcone wspólnej lekturze w ramach seminariów Oneironu, intensywną pracę twórczą i medytacyjne sessin przerywają prywatne perturbacje Urbanowiczów. Księżyk przywołuje opinie przyjaciół o Andrzeju: „albo był prowadzącym, albo się wyłączał” (s. 321), „arogancki i odważny” (s. 36) „był osobą szalenie pryncypialną i jak coś miało być psychodeliczne, to musiało być psychodeliczne na dwieście procent” (s. 202), „był dominujący” (s. 365). Nic więc dziwnego, że jako zawłaszczająca osobowość nie odnalazł się w roli adepta buddyzmu – zamiast udać się w podróż na Wschód lub w głąb siebie (czego życzył mu zresztą w jednym z wierszy Ryszard Krynicki), popłynął przez ocean wprost do Nowego Jorku, by tam praktykować amerykańską rzeczywistość: East Village wkrótce przeobraziła się w stolicę LGBT i BDSM, drag queen i artystycznej bohemy. Urszula zaś, oddawszy Pracownię do dyspozycji Koła Zen, znalazła dla siebie azyl na Dolnym Śląsku.
Urbanowicz przeżywał w Stanach kilka kryzysów. Po pierwsze od początku czuł się wykorzeniony i obcy. Wiązało się to zapewne z przekorną zasadą fuck English, jaką – zdaniem znajomego, Stefana Sencerza – wyznawał. Urbanowicz nie władał językiem angielskim w stopniu komunikatywnym, co zemściło się na nim, gdy rozstał się ze swoją drugą partnerką – do tej pory odpowiedzialną za nawiązywanie kontaktów po angielsku. Skądinąd Księżyk przywołuje anegdotę o Urbanowiczu, nieprzyznającym się w Stanach do swojej polskości, podającym się za Litwina. Imał się różnych zajęć: przez pewien czas przebywał w Rochester Zen Center, założył firmę budowlaną, w czasach Solidarności otworzył na Manhattanie polską księgarnię. Po rozstaniu z Klarą z głębokiej depresji wyciągnęły go literatura i miłość do wrocławskiej poetki, Urszuli Benki. Ten związek rozpoczął się iście romantycznie: Urbanowicz przeczytał wiersze i od razu zakochał się w ich autorce, zapragnął poznać Benkę, podążył jej śladem do Paryża, gdzie w 1986 roku odbył się ślub. Relacja Urszuli i Andrzeja została zapamiętana jako bardzo intensywna, podyktowana artystyczną aurą nowojorskich dzielnic. W jednym ze szkiców Urbanowicz wspomina, że był to czas, w którym do głosu doszły nieposkromione instynkty, a on sam zainteresował się bondage, sadomasochizmem, fetyszyzmem i bizzarre.
Pięćdziesięcioparoletni Urbanowicz wrócił do Polski, by rozpocząć kolejny rewolucyjny okres. Już nie jako hippis z długą brodą, lecz jako amerykański kowboj zaprezentował wystawę prac, które szokowały seksualną rozwiązłością i pornograficzną kosmologią. Tło obrazków sado-maso stanowiły zarówno buddyjskie sentencje, jak i twarz Jana Pawła II. Przyszła też pora na kontynuowanie oneironowych poszukiwań, czego wyrazem miały być dwa projekty parateatralne: teatr suwerenności snu „Oneiron 2” oraz krotochwilny „Oneiron 3”.
Gorolowicki sen o hanysach
Podczas spotkania towarzyszącego promocji „Śnialni”, które odbyło się na strychu Piastowskiej w październiku 2023 roku, skonfundowany – jak można by przypuszczać, wnioskując po kapturze sięgającym połowy czoła – autor przywołał pewną anegdotę. Przeszukując zapiski Stuchlika, odnalazł proautonomiczne treści, które ostudziły nieco jego zapędy. Fakt, że historię śląskiego undergroundu przybliża czytelnikowi ktoś „nie stąd”, znajdzie zarówno entuzjastów, jak i przeciwników. Uwagę zwraca jednak pewna analogia, którą nakreśli sam Waniek, cytowany przez Księżyka w rozdziale „Koteria hanysów”: „Bo właściwie cała nasza aktywność była przeciwko Śląskowi, ale przeciwko ówczesnemu Śląskowi, temu, który był podyktowany przez okoliczności polityczne. Opresyjnemu, szemranemu, odpychającemu (…). Był również Śląsk właściwy. Z Halora śląskość biła w sposób uderzający. Stuchlik też ewidentny Ślązak, z poczuciem prawości, solidarności, pracowitości (…). Swoją śląskość odkrywałem dosyć długo, ale najsilniej to się zaczęło konkretyzować, gdy ze Śląska wyjechałem. W Polsce Kongresowej zorientowałem się, że to wstrętny kraj, wstrętna ludność. Na Śląsku ludzie byli różni, ale obyczajowość zdecydowanie inna, odmienny etos. Dopiero z perspektywy Warszawy zacząłem patrzeć na Śląsk zaciekawiony tym wszystkim, czego nie dostrzegałem, będąc tam, w środku” (s. 421-423).
Śląsk wymagał od Wańka przyjęcia odległej perspektywy. Sen o „właściwym Śląsku” również. Waniek docenił to miejsce po wyjeździe do Warszawy, skąd z odpowiednią dozą nostalgii śnił o mistycznej aurze śląskości, o której niemalże zapomniał, śląskości z lat dziecinnych. Księżyk również pisze swoją „dziką rzecz” o śląskich artystach z bezpiecznej pozycji zdystansowanego, bezpretensjonalnego słuchacza i obserwatora. Nie odczuwa lęku przed wpływem, udzielając głosu przedstawicielom i satelitom środowiska, wkracza w śląskość i przypomina, że jest ona znacznie bardziej zróżnicowana, niż mogłoby się wydawać.
W „Śnialni” nie zabrakło, rzecz jasna, miejsca na opowieść o dwu naczelnych hanysach Oneironu – Antonim Halorze i Stuchliku. Pierwszy z nich, siemianowicki człowiek renesansu: artysta plastyk, reżyser filmowy i pisarz, podsumował własne poszukiwania śląskich inspiracji rozprawą doktorską z dziedziny literaturoznawstwa „Legenda i prawda. Wokół wybranych mitów w kulturze śląskiej”. Dzięki staraniom syna, Jakuba Halora, nie milkną dziś echa jego działalności artystycznej i naukowej na Śląsku oraz w kraju. Stuchlik, wspomniany już autor „Relacji z nocnych podróży”, zaangażował się w budowanie nowej, solidarnościowej rzeczywistości. Nie zaniechał, rzecz jasna, pasji malarskiej, choć farbę zamienił na subtelny pastel. Po dziś dzień pielęgnuje, właściwe oneironautom-poszukiwaczom Prawdy, krytyczne spojrzenie na świat i choć nie udziela się w przestrzeni publicznej, pozostaje w kontakcie z tym wszystkim, co wokół Oneironu nieustannie krąży.
Sen niewyczerpany
Księżyk nie stwarza historii, nie teoretyzuje, nie ogranicza Oneironu żadną z utartych etykiet, w zamian snuje barwną, wielowątkową opowieść o ludziach sztuki i ich pokrętnych losach. „Śnialnię” charakteryzuje wielogłos – książka przypomina momentami wywiad rzekę, której oneironowy nurt jest szczególnie rwący i meandruje na wiele stron. Na przekór tym, którzy sądzili, iż książka będzie brakującą na rynku wydawniczym biografią Urbanowicza, Księżyk oddaje głos nie tylko frontmanowi śląskiego undergroundu, ale pozostałym jego reprezentantom. Już we wstępie przywołuje metaforę kręgu, by, jak tłumaczy, podkreślić brak hierarchii, o który dbano podczas spotkań przy Piastowskiej.
Choć budzą moją nieufność komercyjne slogany stawiające w jednym szeregu Oneiron i Olgę Tokarczuk, sama publikacja stanowi dowód, że Księżyk wykorzystał potencjał stwierdzenia, którego autorstwo przypisuje się historykowi sztuki Stanisławowi Rukszy (wypowiedział te słowa podczas wernisażu 10. Wystawy Kuratorskiej Bielskiej Jesieni „Dzieci światła” w 2018 roku): „tyle opowieści o Oneironie, ilu oneironautów”. Autor „Śnialni” wykazał się rzadką umiejętnością uważnego słuchania, o czym świadczą wielogodzinne rozmowy przeprowadzone przez niego z Wańkiem i innymi przedstawicielami środowiska, a także ich efekty. Docenić należy z pewnością rzetelną pracę archiwalną, poprzedzającą wydanie „Śnialni”, i liczne monochromatyczne zdjęcia pochodzące z prywatnych kolekcji, dołączone do książki. Wreszcie, Księżyk podołał niełatwemu do zrealizowania wyzwaniu, jakim było wprowadzenie porządku w świecie zdominowanym przez Chaosu Świętość Niewyczerpaną.
LITERATURA:
McClure J.: „Półwiary: literatura postsekularna w czasach Pynchona i Morrison”. Przeł. T. Umerle. Kraków 2016.
Stuchlik Z.: „Relacje z nocnych podróży”. Katowice 2008.
Urbanowicz A: „Sztuka jako narzędzie rewolucji wewnętrznej” [kat. wyst.]. Warszawa 1970.
„Człowiek przesypia przeciętnie jedną trzecią część życia. Raz na dobę gasi światło w przestrzeni swojej świadomej egzystencji i przenosi się do królestwa nieświadomości, królestwa nocy” (Stuchlik 2008:33) – notuje oneironauta, Zygmunt Stuchlik, w eseju dołączonym do „Relacji z nocnych podróży”, literackich miniatur na podstawie marzeń sennych z lat 60. XX wieku. Stuchlik, zainspirowany pismami Carla Gustava Junga, postanowił rejestrować treści powracających snów, szereg obrazów o mniej lub bardziej klarownej fabule. Decyzja, by opublikować rezultaty owego śnionego projektu, zapadła jednak dopiero w pierwszej dekadzie lat dwutysięcznych. Nocne podróże Stuchlika, które ujrzały światło dzienne pół wieku od właściwego powstania, są jednym z licznych dowodów na fenomen, który w moich badaniach nad środowiskiem Oneironu nazwałam „długim trwaniem”. Koncepcja ta, zakorzeniona w teorii opóźnionego powrotu awangardy Hala Fostera, uwydatnia twórczy potencjał i atemporalny charakter Oneironu, a także jego decydujący wpływ na szereg wielowymiarowych działań artystycznych i okołoliterackich Śląska. Rafał Księżyk, autor „Śnialni”, podąża tropem nieskończonych powidoków Oneironu i przywraca jego fenomenowi należną sławę. Przywraca pamięć o zjawisku, którego nie sposób zamknąć w datach i znaczeniach – zjawisku wyśnionym jak wizje Stuchlika, otwierającym w latach peerelowskiej szarzyzny i cenzury drzwi do alternatywnej rzeczywistości. „Śnialnia” jest kolejną publikacją, która wpisuje się w zjawisko „długiego trwania Oneironu”, daje bowiem czytelniczkom i czytelnikom możliwość zanurzenia się w przeszłości śląskiego undergroundu i odkrycia siły jego oddziaływania.
Grupa Oneiron powstała w pracowni przy Piastowskiej 1 w Katowicach w drugiej połowie lat 60. Jak odnotowuje Księżyk, „do Pracowni prowadzi aż sto dziesięć schodów” (s. 57). Dotarcie na strych XIX-wiecznej kamienicy samo w sobie przypominać mogło wspinaczkę na górski szczyt, dochodzenie do najwyższego stopnia wtajemniczenia. Członkowie Śnialni: Urszula Broll (1930-2020), Andrzej Urbanowicz (1938-2011), Henryk Waniek (ur. 1942), Zygmunt Stuchlik (ur. 1937) i Antoni Halor (1937-2011)angażowali się wcześniej w inne projekty o charakterze artystycznym i samokształceniowym, by wspomnieć St-53, Arkat czy klub dyskusyjny Kino-oko. Momentem ważnym w kształtowaniu się właściwego Oneironu była zapewne noc wigilijna 1967 roku – wówczas przyjaciele artyści podjęli decyzję o wykonaniu kolektywnego, monumentalnego dzieła: „Nowego bezpretensjonalnego chaosu w obrazkach”, zwanego także „Leksykonem”, „Encyklopedią” lub „Czarnymi kartami”. Odtąd oneironauci będą już regularnie spotykać się przy wspólnym stole, by – jak powie Księżyk – jako „stachanowcy sztuki i ducha” (s. 9) przeistoczyć socrealizm w abstrakcjonizm, potem zaś, za sprawą przemiany alchemicznej, „rozpuścić małą stabilizację w LSD i medytacji” (tamże).
Nie bez powodu okładkę „Śnialni” stanowi fragment karty „Ż” z serii „Leksykonu”. „Encyklopedia” oneironautów należy do najbardziej rozpoznawalnych śladów Śnialni: eksponowana podczas licznych wystaw cieszy się zainteresowaniem, zaskakuje odbiorców swoją tajemniczością i monumentalnością. Trzydzieści czarnych kartonów odpowiadających literom alfabetu, pokrytych aleatorycznymi ilustracjami i zapiskami oddaje szereg wczesnych zainteresowań pięciorga członków grupy, do których zaliczyć można między innymi filozofię Junga, magię, ezoterykę, religioznawstwo, kabałę, surrealizm, pisma Gustawa Meyrinka i Franza Kafki. Każdy z partycypujących w chaosowym projekcie losował sześć liter, by następnie na sześciu odpowiadających im kartach o wymiarach 70 na 70 centymetrów umieścić swoje przypadkowe skojarzenia. Każda karta trafić miała do wszystkich uczestników gry. Krążyła dotąd, aż wszyscy oneironauci zdołali dołączyć do niej własne ilustracje i zapiski skrywane w odmętach nieświadomości. Przedsięwzięcie zwieńczył wernisaż, będący jednocześnie czymś w rodzaju czarnej mszy lub inicjacyjnego rytuału, z którego relację oraz zdjęcia umieszcza Księżyk w rozdziale zatytułowanym „Czarne karty”.
Sen – mara – półwiara
Strych Piastowskiej 1 okazał się siedzibą alternatywy artystycznej i światopoglądowej, ale też azylem „duchowości odtrąconych” i „niedoskonałej inicjacji”, by posłużyć się słowami Johna McClure’a z książki „Partial Faiths…” (McClure 2016) Katowicki zwrot ku wschodniej duchowości wyraża postsekularną postawę ostrożności, mającą ocalić alternatywę od nadmiernej ideologizacji i opresyjności budowanych, między innymi przez Kościół katolicki, w oparciu o poczucie winy i lęku. W rozdziale „Taka czy inna joga” Księżyk prezentuje nieformalną wspólnotę krytyczną wobec zastanych reżimów, otwartą na inność, skupioną na zindywidualizowanym przeżyciu duchowym. Odpowiedzią na rozczarowanie totalizującymi definicjami stał się pluralistyczny kolektyw podobnie wrażliwych osobowości (w myślach odtwarzam słowa „Sztuki jako narzędzia rewolucji wewnętrznej” Urbanowicza: „słabość jest Twoją siłą. Nie chciej zwyciężać, a będziesz może zwycięzcą, twórcą przemiany” (Urbanowicz: 1970). W poszukiwaniu „Prawdy” pomóc miało użycie dyskredytowanego – hermetycznego i mistycznego – języka, a także znoszenie zasad realizmu i poszerzanie „widzialności”. Ważna okazała się gotowość do cichego, choć wymownego sprzeciwu wobec politycznej agresji i widma wojny w roku 1968, której odzwierciedleniem był miedzy innymi, poświęcony alchemicznej Pradze, almanach „Ouroboros”.
Od 1974 do 1978 roku przy Piastowskiej wydano dziewięć numerów pisma „Droga” w nakładzie rosnącym od pięciu do dwustu sztuk. Przekładem, pracą edytorską i składaniem pisma zajmowali się między innymi Tadeusz Sławek, Jerzy Illg, Jarosław Markiewicz czy Jacek Ostaszewski. Kolportaż undergroundowych materiałów obejmował nawet setkę osób z całej Polski, w tym chociażby Zdzisława Beksińskiego. Podobnym zainteresowaniem cieszył się periodyk Oneironu, „Nowe Bezpretensjonalne Pismo Święte”, opasłe teczki wypełnione tekstami dotyczącymi ezoteryki, mistyki, sztuki i duchowości, a także ilustracjami i ulotkami korespondującymi.
Czujny sen Broll
Z pewnością wiele jest powodów, dla których „Śnialnia” Księżyka zasługuje na uznanie. Najbardziej jednak doceniam oddanie przez autora pierwszeństwa kobiecie – zwanej akumulatorem duchowym grupy, jednocześnie wielokrotnie pomijanej, istniejącej w cieniu Urbanowicza – artystce wielkiego formatu, Urszuli Broll. Zarówno w rozdziale „Stara Ślązaczka, młoda Ślązaczka”, jak i w wielu innych miejscach książki powraca Broll, a wraz z nią: losy jej rodziny, trudności, jakie napotykała w życiu jako artystka i matka będąca głosem rozsądku w kręgu marzycieli, a jednocześnie niewyczerpanym powiewem subtelnego, mandalicznego, akwarelowego spokoju. Kim jest Urszula przypomniana przez rozmówców autora „Śnialni”? Malarką i inicjatorką – bez jej wpływów w środowisku artystycznym nie byłoby pewnie Piastowskiej. Jaka jest? Zagadkowa, tajemnicza – według Wańka kobieta „myląca fikcję z rzeczywistością” (s. 45), zdaniem syna, Rogera Urbanowicza, to „duchowa istota, patrząca w siebie, co okazywało się za trudne” (s. 47). Czego się o niej dowiemy? Że to osoba głęboko czująca i pisząca – Księżyk wplata do swojej opowieści niektóre haiku autorki, wspomina o jej predylekcji do notowania, zamiłowaniu do tego, co literackie, o zdolnościach translatorskich. Miałam przyjemność rozmawiać z Urszulą w Przesiece. Broll powiedziała mi wtedy, że ceni słowa, które przychodzą do niej na granicy jawy i snu – to z nich powstawać miały nieodżałowane krótkie wiersze, których jednak nie była skłonna zapisywać. To odchodzenie w niepamięć nie grozi dziś artystce, którą na kartach książki sportretował Księżyk.
American dream Urbanowicza?
Gorączkę ezoterycznych, a następnie dalekowschodnich poszukiwań, godziny poświęcone wspólnej lekturze w ramach seminariów Oneironu, intensywną pracę twórczą i medytacyjne sessin przerywają prywatne perturbacje Urbanowiczów. Księżyk przywołuje opinie przyjaciół o Andrzeju: „albo był prowadzącym, albo się wyłączał” (s. 321), „arogancki i odważny” (s. 36) „był osobą szalenie pryncypialną i jak coś miało być psychodeliczne, to musiało być psychodeliczne na dwieście procent” (s. 202), „był dominujący” (s. 365). Nic więc dziwnego, że jako zawłaszczająca osobowość nie odnalazł się w roli adepta buddyzmu – zamiast udać się w podróż na Wschód lub w głąb siebie (czego życzył mu zresztą w jednym z wierszy Ryszard Krynicki), popłynął przez ocean wprost do Nowego Jorku, by tam praktykować amerykańską rzeczywistość: East Village wkrótce przeobraziła się w stolicę LGBT i BDSM, drag queen i artystycznej bohemy. Urszula zaś, oddawszy Pracownię do dyspozycji Koła Zen, znalazła dla siebie azyl na Dolnym Śląsku.
Urbanowicz przeżywał w Stanach kilka kryzysów. Po pierwsze od początku czuł się wykorzeniony i obcy. Wiązało się to zapewne z przekorną zasadą fuck English, jaką – zdaniem znajomego, Stefana Sencerza – wyznawał. Urbanowicz nie władał językiem angielskim w stopniu komunikatywnym, co zemściło się na nim, gdy rozstał się ze swoją drugą partnerką – do tej pory odpowiedzialną za nawiązywanie kontaktów po angielsku. Skądinąd Księżyk przywołuje anegdotę o Urbanowiczu, nieprzyznającym się w Stanach do swojej polskości, podającym się za Litwina. Imał się różnych zajęć: przez pewien czas przebywał w Rochester Zen Center, założył firmę budowlaną, w czasach Solidarności otworzył na Manhattanie polską księgarnię. Po rozstaniu z Klarą z głębokiej depresji wyciągnęły go literatura i miłość do wrocławskiej poetki, Urszuli Benki. Ten związek rozpoczął się iście romantycznie: Urbanowicz przeczytał wiersze i od razu zakochał się w ich autorce, zapragnął poznać Benkę, podążył jej śladem do Paryża, gdzie w 1986 roku odbył się ślub. Relacja Urszuli i Andrzeja została zapamiętana jako bardzo intensywna, podyktowana artystyczną aurą nowojorskich dzielnic. W jednym ze szkiców Urbanowicz wspomina, że był to czas, w którym do głosu doszły nieposkromione instynkty, a on sam zainteresował się bondage, sadomasochizmem, fetyszyzmem i bizzarre.
Pięćdziesięcioparoletni Urbanowicz wrócił do Polski, by rozpocząć kolejny rewolucyjny okres. Już nie jako hippis z długą brodą, lecz jako amerykański kowboj zaprezentował wystawę prac, które szokowały seksualną rozwiązłością i pornograficzną kosmologią. Tło obrazków sado-maso stanowiły zarówno buddyjskie sentencje, jak i twarz Jana Pawła II. Przyszła też pora na kontynuowanie oneironowych poszukiwań, czego wyrazem miały być dwa projekty parateatralne: teatr suwerenności snu „Oneiron 2” oraz krotochwilny „Oneiron 3”.
Gorolowicki sen o hanysach
Podczas spotkania towarzyszącego promocji „Śnialni”, które odbyło się na strychu Piastowskiej w październiku 2023 roku, skonfundowany – jak można by przypuszczać, wnioskując po kapturze sięgającym połowy czoła – autor przywołał pewną anegdotę. Przeszukując zapiski Stuchlika, odnalazł proautonomiczne treści, które ostudziły nieco jego zapędy. Fakt, że historię śląskiego undergroundu przybliża czytelnikowi ktoś „nie stąd”, znajdzie zarówno entuzjastów, jak i przeciwników. Uwagę zwraca jednak pewna analogia, którą nakreśli sam Waniek, cytowany przez Księżyka w rozdziale „Koteria hanysów”: „Bo właściwie cała nasza aktywność była przeciwko Śląskowi, ale przeciwko ówczesnemu Śląskowi, temu, który był podyktowany przez okoliczności polityczne. Opresyjnemu, szemranemu, odpychającemu (…). Był również Śląsk właściwy. Z Halora śląskość biła w sposób uderzający. Stuchlik też ewidentny Ślązak, z poczuciem prawości, solidarności, pracowitości (…). Swoją śląskość odkrywałem dosyć długo, ale najsilniej to się zaczęło konkretyzować, gdy ze Śląska wyjechałem. W Polsce Kongresowej zorientowałem się, że to wstrętny kraj, wstrętna ludność. Na Śląsku ludzie byli różni, ale obyczajowość zdecydowanie inna, odmienny etos. Dopiero z perspektywy Warszawy zacząłem patrzeć na Śląsk zaciekawiony tym wszystkim, czego nie dostrzegałem, będąc tam, w środku” (s. 421-423).
Śląsk wymagał od Wańka przyjęcia odległej perspektywy. Sen o „właściwym Śląsku” również. Waniek docenił to miejsce po wyjeździe do Warszawy, skąd z odpowiednią dozą nostalgii śnił o mistycznej aurze śląskości, o której niemalże zapomniał, śląskości z lat dziecinnych. Księżyk również pisze swoją „dziką rzecz” o śląskich artystach z bezpiecznej pozycji zdystansowanego, bezpretensjonalnego słuchacza i obserwatora. Nie odczuwa lęku przed wpływem, udzielając głosu przedstawicielom i satelitom środowiska, wkracza w śląskość i przypomina, że jest ona znacznie bardziej zróżnicowana, niż mogłoby się wydawać.
W „Śnialni” nie zabrakło, rzecz jasna, miejsca na opowieść o dwu naczelnych hanysach Oneironu – Antonim Halorze i Stuchliku. Pierwszy z nich, siemianowicki człowiek renesansu: artysta plastyk, reżyser filmowy i pisarz, podsumował własne poszukiwania śląskich inspiracji rozprawą doktorską z dziedziny literaturoznawstwa „Legenda i prawda. Wokół wybranych mitów w kulturze śląskiej”. Dzięki staraniom syna, Jakuba Halora, nie milkną dziś echa jego działalności artystycznej i naukowej na Śląsku oraz w kraju. Stuchlik, wspomniany już autor „Relacji z nocnych podróży”, zaangażował się w budowanie nowej, solidarnościowej rzeczywistości. Nie zaniechał, rzecz jasna, pasji malarskiej, choć farbę zamienił na subtelny pastel. Po dziś dzień pielęgnuje, właściwe oneironautom-poszukiwaczom Prawdy, krytyczne spojrzenie na świat i choć nie udziela się w przestrzeni publicznej, pozostaje w kontakcie z tym wszystkim, co wokół Oneironu nieustannie krąży.
Sen niewyczerpany
Księżyk nie stwarza historii, nie teoretyzuje, nie ogranicza Oneironu żadną z utartych etykiet, w zamian snuje barwną, wielowątkową opowieść o ludziach sztuki i ich pokrętnych losach. „Śnialnię” charakteryzuje wielogłos – książka przypomina momentami wywiad rzekę, której oneironowy nurt jest szczególnie rwący i meandruje na wiele stron. Na przekór tym, którzy sądzili, iż książka będzie brakującą na rynku wydawniczym biografią Urbanowicza, Księżyk oddaje głos nie tylko frontmanowi śląskiego undergroundu, ale pozostałym jego reprezentantom. Już we wstępie przywołuje metaforę kręgu, by, jak tłumaczy, podkreślić brak hierarchii, o który dbano podczas spotkań przy Piastowskiej.
Choć budzą moją nieufność komercyjne slogany stawiające w jednym szeregu Oneiron i Olgę Tokarczuk, sama publikacja stanowi dowód, że Księżyk wykorzystał potencjał stwierdzenia, którego autorstwo przypisuje się historykowi sztuki Stanisławowi Rukszy (wypowiedział te słowa podczas wernisażu 10. Wystawy Kuratorskiej Bielskiej Jesieni „Dzieci światła” w 2018 roku): „tyle opowieści o Oneironie, ilu oneironautów”. Autor „Śnialni” wykazał się rzadką umiejętnością uważnego słuchania, o czym świadczą wielogodzinne rozmowy przeprowadzone przez niego z Wańkiem i innymi przedstawicielami środowiska, a także ich efekty. Docenić należy z pewnością rzetelną pracę archiwalną, poprzedzającą wydanie „Śnialni”, i liczne monochromatyczne zdjęcia pochodzące z prywatnych kolekcji, dołączone do książki. Wreszcie, Księżyk podołał niełatwemu do zrealizowania wyzwaniu, jakim było wprowadzenie porządku w świecie zdominowanym przez Chaosu Świętość Niewyczerpaną.
LITERATURA:
McClure J.: „Półwiary: literatura postsekularna w czasach Pynchona i Morrison”. Przeł. T. Umerle. Kraków 2016.
Stuchlik Z.: „Relacje z nocnych podróży”. Katowice 2008.
Urbanowicz A: „Sztuka jako narzędzie rewolucji wewnętrznej” [kat. wyst.]. Warszawa 1970.
Rafał Księżyk: „Śnialnia. Śląski underground”. Wydawnictwo Literackie Kraków 2023.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |