ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 stycznia 1 (481) / 2024

Sabina Strózik,

OTO CIAŁA MOJE (JAKUB ORZESZEK: 'DRUGIE CIAŁO PISARZA. ESEJE O BRUNONIE SCHULZU')

A A A
Nie jestem w stanie o tej książce pisać bez emocji – nie tylko dlatego, że ciało, namysł nad nim, wymaga zwrócenia się ku odczytaniom somatycznym, a nie jedynie przetworzonych, przepuszczonych przez zimny aparat intelektu. Przede wszystkim dlatego, że książka Jakuba Orzeszka jest brawurowa.

Schulz jest jednym z „moich pisarzy”, jestem pod nieustającym wpływem jego prozy i frenetycznych rysunków, ale zakładam, że nawet gdyby on mnie nie interesował – ta książka by mnie interesowała. Nie ma złego czasu na czytanie „Drugiego ciała pisarza” – to książka, która fascynuje, zagarnia i nie pozwala się od niej oderwać. Doceniam to tym bardziej, że teoretycznie ze swego charakteru taka być nie musi – „Drugie ciało” to rozszerzona wersja doktoratu obronionego niedawno na Uniwersytecie Gdańskim, rozszerzona o dwa niepublikowane wcześniej teksty („Ciała Schulza” i „Matkocholia”), a także o odpowiedź na recenzje rozprawy („Tak i nie”).

Ciało żywe, ciało martwe

Relatywnie krótką pierwszą część książki badacz poświęca ciału „pierwszemu” – „Pierwsze ciało Brunona Schulza – jak każdego i każdej z nas – było z krwi i kości” (s. 5). O tym ciele wiemy niewiele, choć kwestia ciała – rozumianego jako zwłoki – powraca w książce, w części ostatniej, gdzie Orzeszek porusza zagadnienia związane ze śmiercią pisarza, brakiem miejsca pochówku, opisem miejsc symbolicznych, jego przedstawień, niebezpieczeństwa popadania w nekrofilny kicz – „Drugie ciało Schulza, ciało wyobrażone i opowiadane, istnieje nie obok, lecz zamiast [tu i dalej w oryginalne rozstrzelone – S.S.], w zastępstwie nieobecnego przedmiotu żałobnego” (s. 234).

Ciało-dzieło

„Drugie ciało pisarza jest obecne w jego dziele. (…) Ciało mnogie, przez niego rozmnażane i reprezentowane – rozproszone w słowach i obrazach. (…) Szuka dla siebie formy w konkretnych cielesnościach świata przedstawionego, ale także w odsłonięciach samego stylu (…) Pierwsze i drugie ciało pisarza nie istnieją rozdzielnie. Nie są swoimi przeciwieństwami. Nie są też w pełni tożsame” (s. 20) – zapisuje badacz, dokonując zarówno rozróżnienia, jak i uspójnienia dwóch dopełniających się figur.

Prowadzi nas przez wiele aspektów ciała w dziele, ale przyznanym, że najciekawsze dla mnie rozważania dotyczą ciała erotycznego, rozpiętego na biegunach pragnienia i niespełnienia – „U Schulza doświadczenie seksualności jest przeważnie doświadczeniem negatywnym. (…) Seksualność rozgrywa się u niego w ogóle poza moralnością. Jest celem sama w sobie (…). Twórczość Schulza zaludniają figury udręki, pożądliwi impotenci, nienasyceni seksualni narkomanii” (s. 93).

Podoba mi się stylistyczny pomysł otwarcia tych refleksji – badacz przytacza kuriozalne oskarżenie chadeckiego senatora, Maksymiliana Thullie, wysunięte w stronę Drohobyczanina, o „szerzenie pornografii” i postanawia potraktować je, na potrzeby wywodu, poważnie. Rozlicza więc Schulza z zawartości pornografii w dziełach, przykłada do rysunków formuły pornograficzne, sprawdza, czy twórca przesłanki te spełnia. Wychodząc od cytatu z Józefa Nachta, przedstawia teorie, które próbują opisać, czym pornografia de facto jest, choć wie, że kategoryczne rozgraniczenia będą niemożliwe. Także dlatego, że to na odbiorcy/odbiorczyni dzieła pornograficznego ciąży często ów gest zabarwienia, „zabrudzenia” perwersyjnym spojrzeniem („To pornograficzny odbiorca ze swoimi poznawczymi nawykami, a nie pornograficzny autor stwarza – albo unieważnia – dzieło pornograficzne” [s. 97] – pisze za Jerzym Ziomkiem Orzeszek).

Przechodzi potem do brawurowych analiz szkiców, które są przecież tylko preludium, szczątkiem scen ruchomych, seksualnych, ale zatrzymanych jakby tuż przed. Na żadnym z rysunków nie ma łaski spełnienia, to zawsze szczytowe – nie szczytujące – podniecenie, rozegrane w odsunięciu, oczekiwaniu, słodkiej udręce masochistycznego braku: „Uniesiony pejcz nie opadnie na plecy spragnione chłosty. Skrzyżowane nogi Unduli nie rozstąpią się, jak drzwi tabernakulum, przed tłumem lubieżnych pielgrzymów” (s. 105). W tym perwersyjnym „tuż przed” kryje się właśnie różnica między pornografią, która chce pokazać wszystko, więcej niż wszystko – z każdej ze stron, z niemalże nieludzkim natężeniem możliwości i figur, a Schulzowskim „ukrytym”, które w niedopowiedzeniach kryje być może więcej mrocznego ładunku perwersji niż laboratoryjna pornografia, która zwalnia nas z pracy wyobraźni.

U autora „Sklepów cynamonowych” jednak szczyt erotycznego napięcia kumuluje się właśnie w udręce niedokończenia, tradycyjna pornografia dążąca do finiszu rozumianego w sposób stereotypowy nie dostrzega potencjału przeciągniętej kumulacji budującego się do nieskończoności oczekiwania, odwlekania momentu, który przecież wcale nadejść nie musi.

Schulz dokonuje w pewnym sensie autocenzury, sam usuwa ciąg dalszy, choć i tu można się być może pokusić o stwierdzenie, że to, co mogłoby nastąpić potem, artysty już tak nie interesuje. To udręka oczekiwania i niespełnienia jest tym spełnieniem, którego się oczekuje.

Inną sprawą – również zresztą poruszaną przez Orzeszka – są figury kobiet, zarówno w prozie, jak i na rysunkach. O ile w tekstach może dochodzić do „przewartościowania matrycy patriarchatu” (s. 126), o tyle w twórczości rysunkowej ciało kobiece jest seksualnym przedmiotem, manekinem ubranym w męskie pragnienie uległości i dominacji. Ciało jest pantoflem, pończochą, atrybutem spełnienia, wydmuszką, erzacem – „Niedotykalność kobiecego ciała wydaje się u Schulza konieczna do tego, by potęgować i podtrzymywać stan erotycznego pożądania” (s. 48).

Nie przez przypadek prowadzi Orzeszek interesującą opowieść o Hanasie Bellmerze i jego „Die Puppe” (zob. 49) – lalce. Nić interpretacyjna między tym artystycznym przedsięwzięciem a Schulzowskimi kobietami jest jasna.

Katarzyna Przyłuska-Urbanowicz tak pisze o metamorfozującej mocy spojrzenia: „Pozostając produktem fetyszyzującego spojrzenia, a zatem wpisując się raczej w porządek symulacji niż reprezentacji, kobieta jest jednak – wbrew pozorom – nie tylko biernym obiektem kierowanego w jej stronę pragnienia. Fetyszyzm transformuje bowiem swój przedmiot, przekształcając go z receptora pożądania w aktywną, lecz wciąż posłuszną pożądaniu siłę” (Przyłuska-Urbanowicz 2014: 61).

Ciało na marginesie

Orzeszek zamieszcza – nie w części końcowej, ale jako punkt wyjścia swych rozważań – „Indeks do »Sklepów cynamonowych«” – „ciało / części ciała / wydzieliny” (zob. s. 21). Spis ten jest o tyle ciekawy, że zawiera elementy, chciałoby się powiedzieć, nie-ludzkie, np. dziób, jad, futro, łuski, pióra. Przez ciało rozumie autor monografii także wszelkie zmysły – „zagęszczenia substancji” (s. 39). Co może zaskakiwać – hasło „nogi” w prozie nie zabierają najwięcej miejsca, choć ślad ich ważności badacz odnotowuje: „uprzywilejowane przez narratora są dolne części ciała Adeli” (s. 43). Przesunięcia między Adelą z rysunków a tekstu – kadłubkowe, szczątkowe życie poza słowem, jakby w rysunku można było oddać, czego słowo się wstydzi. Co rozmyje się w niedociągniętej kresce, nie umknęłoby w narracji (zob. 56).

Indeks jest interesujący, szkoda natomiast, że podany w stanie czystym – autor nie pokusił się o jego interpretację, a przywołane fragmenty są niejednokrotnie zbyt krótkie, aby móc samemu/samej wyciągnąć wnioski.

Nie wypada pominąć milczeniem bardzo interesujących fragmentów, do których zaliczam m.in. polemikę z Henrykiem Voglerem rozważania o kobiecości (zob. 112), mityzacji impotencji (zob. s. 118) czy władcy spojrzeń (zob. s. 120).

Na koniec – bo rozdział każe skupić się na innych aspektach cielesności – chciałam zwrócić uwagę na „Matkocholię”, który przywraca obecność wielkiej nieobecnej – zarówno w prozie, jak i w rysunkach. Być może jest ten fragment odpowiedzią na postulat Michała Pawła Markowskiego („Od razu wprowadzeni jesteśmy w świat spolaryzowany, dziecko rozdarte między nieobecnym ojcem i nadobecną matką, dwie kluczowe figury świata Schulzowskiego, cały czas czekające na porządne odczytanie” [Markowski 2021: 84]).

Jedyne fragmenty, które wybiły mnie z lektury, to „krindżowe pejzaże” (s. 53) i nagły wgląd bardzo prywatne życie badacza: „Wincenty śpi w drugim pokoju. Minął prawie rok od jego narodzin. Gdy budzi się w nocy, gwałtownie płacze. Myślę, że w momencie przebudzenia wie coś, co dopiero później stopniowo się w nas zaciera – noc, która go otacza, jest obca” (s. 179).

Katarzyna Warska w czasie spotkania „Ciała Schulza”, odpowiadając na pytanie dotyczące miejsca pochówku artysty, stwierdza: „Ciała Schulza nie ma” (youtube.com). Znika więc z oczu ostatecznie ciało pierwsze, zostaje drugie, trwające, mówiące – oto ciało moje, bierzcie i czytajcie.

LITERATURA:

„Ciała Schulza. Spotkanie”. https://www.youtube.com/watch?v=yOOydpwmecQ.

Markowski M.P.: „Powszechna rozwiązłość. Schulz, egzystencja, literatura”. Kraków 2012.

Przyłuska-Urbanowicz K.: „Pupilla. Metamorfozy figury drapieżnej dziewczynki w wyobraźni symbolicznej XX wieku”. Gdańsk 2014.
Jakub Orzeszek: „Drugie ciało pisarza. Eseje o Brunonie Schulzu”. Fundacja Terytoria Książki. Słowo/obraz terytoria. Gdańsk 2023 [seria: Biblioteka Schulz/Forum].