(NIE)PORZĄDKI SZTUKI
A
A
A
„Estetyka jako polityka” to pierwsza książka Jacques’a Rancière’a wydana w Polsce. Działalność francuskiego filozofa trudno ograniczyć do starych podziałów humanistycznych. On sam mówi, że w jego pisarstwie zawsze chodziło o walkę z wyznawaniem konieczności historycznej i dominującymi sposobami interpretowania dziejów. Najbardziej znaną teorią tego typu był oczywiście marksizm – filozof, przed laty blisko związany z Althusserem, odrzuca domniemaną przewagę teorii nad ideologią i praktyką (co było założeniem prac jego mistrza) i stara się odkryć faktyczne formy emancypacji, różne od przedstawianych w teoriach marksistowskich. W tym popularnym odrzuceniu Rancière nie chce jednak posunąć się za daleko – jego cel to utrzymanie programu emancypacji.
Program filozofa ma więc w znacznej części charakter negatywny i polemiczny. Nie inaczej dzieje się w omawianej książce. Autor pisze najczęściej (i najlepiej) przeciw: przeciw kategoriom używanym z nazbyt wielką zrozumiałością, przeciw sztucznym oddzieleniom, przeciw historycznej manipulacji i tworzeniu – w oparciu o sztuczne podziały epok historycznych – zakazów ograniczających teraźniejszość.
Filozofii Rancière’a nie można jednak zamknąć w aktualnych dyskusjach – jego argumentacja zawsze opiera się na przemyślanej wizji dziejów europejskiej kultury. To jeszcze nie filozofia dziejów, ale pewien schemat powiązań sztuki i polityki w europejskiej historii idei. Trzeba podkreślić, że autor tych konstrukcji rezygnuje z częstego w wielkich narracjach roszczenia do bezwyjątkowości – nie twierdzi zatem, że przemiana paradygmatu estetycznego wyklucza obecność starych porządków, ale ukazuje nieustanne powracanie dzieł klasycznych, często odbieranych w nowy sposób. Przyznanie się do dziedzictwa kantowskiego: odrzucenia dogmatyzmu i poszukiwania warunków możliwości, znajduje swój wyraz w dążeniu do uogólnienia, „transcendentalizacji tego, co historyczne”, ale zarazem musi być dookreślone przez uwyraźnienie historycznego wymiaru tego, co transcendentalne. W rozmowie z autorem „Estetyki jako polityki” Gabriel Rockhill mówi o historycznych warunkach prawdopodobieństwa, ale Rancière woli podkreślenie współistnienia w poszczególnych dziełach kilku systemów.
Zanim spróbujemy omówić temat książki warto choćby pobieżnie zrekonstruować system pojęć leżący u podstaw zasadniczych rozstrzygnięć. Autor „Estetyki jako polityki” proponuje wyróżnienie trzech porządków: etycznego, przedstawieniowego i estetycznego. Warunkiem sztuki jest „określenie pewnego porządku identyfikacji sztuki, to znaczy specyficznej relacji między praktykami, formami widzialności oraz trybami zrozumiałości, pozwalającymi zidentyfikować ich produkty jako należące do sztuki lub jednej ze sztuk” (s. 28).
W ramach porządku etycznego dzieło sztuki ocenia się ze względu na prawo do tworzenia np. wizerunków bogów i podobieństwo do reprezentowanej rzeczy. Ten sposób myślenia wywodzi się od Platona – sztuka nie posiada wartości autonomicznej, ale tylko naśladuje rzeczywistość. Dzieło sztuki całkowicie rozpływa się w potrzebach wspólnoty – dopuszczone jest tylko to, co nie kwestionuje zastanego porządku i jeszcze bardziej spaja wspólnotę. Etyczne rozumienie sztuki ma także konsekwencje dla polityki – sama idea organicznej wspólnoty wskazuje już na wykluczenie wszelkich perspektyw emancypacyjnych. Rancière idzie jednak dalej i zauważa, że porządek etyczny wyklucza nie tylko sztukę jako autonomię, ale także samą politykę, bo nie pozwala dojść do głosu istotom pozbawionym głosu i czasu wolnego (rzemieślnikom, niewolnikom). Musimy tu dodać, że autor omawianej książki rozumie politykę nie jako sprawowanie władzy, ale jako podział zmysłowości – ciągłą walkę o nowy podział, o ujrzenie i usłyszenie tych, którzy dotychczas znajdowali się poza horyzontem zmysłowości.
Porządek przedstawieniowy swój pierwszy wyraz znajduje w „Poetyce” Arystotelesa. Dla Stagiryty dzieło sztuki posiada wartość samą w sobie, gdy nie znamy imitowanego przedmiotu, możemy zainteresować się samym reprezentacją. Przedstawienie podlega innym ograniczeniom i regułom takim jak budowa akcji, intrygi i fabuły, odpowiedniość między stylem a tematem. Dzieło sztuki zostaje uznane w swojej fikcyjności, zwolnione od osądu egzystencjalnego, a jego odniesienie do rzeczywistości przenosi się na poziom podobieństwa uczuć i działań. Reguły porządku przedstawionego zmuszają do wykluczenia ze sfery widzialności wielu elementów; Rancière czyta w ten sposób „Edypa” Corneille’a – jako dostosowanie utworu Sofoklesa do innych norm zrozumiałości i widzialności.
Trzecim porządkiem sztuki jest porządek estetyczny. Zasadza się on na zlikwidowaniu reguł odpowiedniości fundujących poprzedni schemat. Wszystko staje się teraz równe – tematem wielkiej literatury może być nie tylko bohater i król, ale i wiejski lekarz Karl Bovary. Dzieło sztuki należy tu do „specyficznego sensorium” i związanego z nim sposobu obioru: odbiór estetycznego pozoru oznacza zawieszenie wszelkich dotychczasowych opozycji. Zaangażowanie w estetyczną grę to otwarcie na nowy podział zmysłowości, na możliwość ujrzenia tego, co dotychczas pozostawało niewidzialne.
Ta wizja porządków sztuki pozwala na analizę konkretnych problemów współczesnych dyskusji estetycznych. Przytoczymy dwa rozważania: na temat nieprzedstawialności oraz sztuki utopijnej. Kategorie negatywne (nieprzedstawialność, niewyrażalność, niezrozumiałość, niewyobrażalność) stały się dominującymi pojęciami współczesnych prac o literaturze i sztuce, szczególnie, gdy mówimy o Holokauście i doświadczeniach ekstremalnych, ale też, gdy problematyzujemy jednostkowy charakter bytu odrzucającego wszelkie orzeczenia. Rancière tymczasem stara się ograniczyć możliwość stosowania tych pojęć, relatywizując je do określonych porządków – mówienie o nieprzedstawialności ma zatem sens tylko w przypadku czegoś, co wykracza poza reguły przedstawienia obowiązujące w odpowiedniej estetyce. Podobnie wygląda sprawa sztuki postutopijnej. Autor odszukuje wspólne założenia sztuki odrzucającej utopię – dąży ona do wyjątkowości formy estetycznej charakterystycznej dla wspólnotowego charakteru sztuki podporządkowanej etyce i zakładającej jakieś przedpolityczne bycie-razem.
Rancière sprzeciwia się zatem ponowoczesnym tendencjom estetyki oraz wskazuje, że hasła postmodernizmu opierają się na hiperbolizacji tego, co relatywne i pomieszaniu kilku dyskursów. Jaka jest jednak jego własna propozycja? Autor „Estetyki jako polityki” nie ukrywa, że bliskie mu są hasła emancypacji, ale zarazem odrzuca samo pojęcie sztuki zaangażowanej, nie widzi możliwości stworzenia jakiegoś politycznego programu sztuki, bo forma artystyczna nie wyznacza żadnej drogi interpretacji swojego przesłania: „nie istnieje żadne kryterium pozwalające ustalić właściwą korelację między polityką estetyki a estetyką polityki” (s. 177). Na czym zatem polega współzależność sztuki i polityki? Chodzi o wspólny obszar walki o zmysłowość – zarówno sztuka, jak i polityka są walką o obraz świata, o to, kto będzie wykluczony, a czyja postać będzie widzialna i zrozumiała. Sztuka działa tu niezależnie od intencji twórcy, jako wspomniany już pozór zawieszający ustalone podziały strzeżone przez „policję”, czyli siły utrzymujące status quo.
Na koniec trzeba ostrzec, że książka wymaga sporego zaangażowania (nie sztuki, ale czytelnika) – szczególnie przy śledzeniu używanych przez autora podziałów i opozycji. Nic dziwnego, że wydawcy postanowili zabezpieczyć książkę kilkoma dodatkami (wstęp, posłowie, komentarz, wywiady). Szczególnie dwie rozmowy pozwalają poszerzyć obraz działalności Rancière’a i wyłuskać założenia jego filozofii. Mocne uzasadnienie zdecydowanych poglądów (autor swobodnie porusza się po wielu obszarach współczesnej humanistyki i sztuki) pozwala mieć nadzieję, że książka zostanie zauważona i zmodyfikuje to, co widzialne w naszej estetyce. A to byłoby naprawdę wiele.
Program filozofa ma więc w znacznej części charakter negatywny i polemiczny. Nie inaczej dzieje się w omawianej książce. Autor pisze najczęściej (i najlepiej) przeciw: przeciw kategoriom używanym z nazbyt wielką zrozumiałością, przeciw sztucznym oddzieleniom, przeciw historycznej manipulacji i tworzeniu – w oparciu o sztuczne podziały epok historycznych – zakazów ograniczających teraźniejszość.
Filozofii Rancière’a nie można jednak zamknąć w aktualnych dyskusjach – jego argumentacja zawsze opiera się na przemyślanej wizji dziejów europejskiej kultury. To jeszcze nie filozofia dziejów, ale pewien schemat powiązań sztuki i polityki w europejskiej historii idei. Trzeba podkreślić, że autor tych konstrukcji rezygnuje z częstego w wielkich narracjach roszczenia do bezwyjątkowości – nie twierdzi zatem, że przemiana paradygmatu estetycznego wyklucza obecność starych porządków, ale ukazuje nieustanne powracanie dzieł klasycznych, często odbieranych w nowy sposób. Przyznanie się do dziedzictwa kantowskiego: odrzucenia dogmatyzmu i poszukiwania warunków możliwości, znajduje swój wyraz w dążeniu do uogólnienia, „transcendentalizacji tego, co historyczne”, ale zarazem musi być dookreślone przez uwyraźnienie historycznego wymiaru tego, co transcendentalne. W rozmowie z autorem „Estetyki jako polityki” Gabriel Rockhill mówi o historycznych warunkach prawdopodobieństwa, ale Rancière woli podkreślenie współistnienia w poszczególnych dziełach kilku systemów.
Zanim spróbujemy omówić temat książki warto choćby pobieżnie zrekonstruować system pojęć leżący u podstaw zasadniczych rozstrzygnięć. Autor „Estetyki jako polityki” proponuje wyróżnienie trzech porządków: etycznego, przedstawieniowego i estetycznego. Warunkiem sztuki jest „określenie pewnego porządku identyfikacji sztuki, to znaczy specyficznej relacji między praktykami, formami widzialności oraz trybami zrozumiałości, pozwalającymi zidentyfikować ich produkty jako należące do sztuki lub jednej ze sztuk” (s. 28).
W ramach porządku etycznego dzieło sztuki ocenia się ze względu na prawo do tworzenia np. wizerunków bogów i podobieństwo do reprezentowanej rzeczy. Ten sposób myślenia wywodzi się od Platona – sztuka nie posiada wartości autonomicznej, ale tylko naśladuje rzeczywistość. Dzieło sztuki całkowicie rozpływa się w potrzebach wspólnoty – dopuszczone jest tylko to, co nie kwestionuje zastanego porządku i jeszcze bardziej spaja wspólnotę. Etyczne rozumienie sztuki ma także konsekwencje dla polityki – sama idea organicznej wspólnoty wskazuje już na wykluczenie wszelkich perspektyw emancypacyjnych. Rancière idzie jednak dalej i zauważa, że porządek etyczny wyklucza nie tylko sztukę jako autonomię, ale także samą politykę, bo nie pozwala dojść do głosu istotom pozbawionym głosu i czasu wolnego (rzemieślnikom, niewolnikom). Musimy tu dodać, że autor omawianej książki rozumie politykę nie jako sprawowanie władzy, ale jako podział zmysłowości – ciągłą walkę o nowy podział, o ujrzenie i usłyszenie tych, którzy dotychczas znajdowali się poza horyzontem zmysłowości.
Porządek przedstawieniowy swój pierwszy wyraz znajduje w „Poetyce” Arystotelesa. Dla Stagiryty dzieło sztuki posiada wartość samą w sobie, gdy nie znamy imitowanego przedmiotu, możemy zainteresować się samym reprezentacją. Przedstawienie podlega innym ograniczeniom i regułom takim jak budowa akcji, intrygi i fabuły, odpowiedniość między stylem a tematem. Dzieło sztuki zostaje uznane w swojej fikcyjności, zwolnione od osądu egzystencjalnego, a jego odniesienie do rzeczywistości przenosi się na poziom podobieństwa uczuć i działań. Reguły porządku przedstawionego zmuszają do wykluczenia ze sfery widzialności wielu elementów; Rancière czyta w ten sposób „Edypa” Corneille’a – jako dostosowanie utworu Sofoklesa do innych norm zrozumiałości i widzialności.
Trzecim porządkiem sztuki jest porządek estetyczny. Zasadza się on na zlikwidowaniu reguł odpowiedniości fundujących poprzedni schemat. Wszystko staje się teraz równe – tematem wielkiej literatury może być nie tylko bohater i król, ale i wiejski lekarz Karl Bovary. Dzieło sztuki należy tu do „specyficznego sensorium” i związanego z nim sposobu obioru: odbiór estetycznego pozoru oznacza zawieszenie wszelkich dotychczasowych opozycji. Zaangażowanie w estetyczną grę to otwarcie na nowy podział zmysłowości, na możliwość ujrzenia tego, co dotychczas pozostawało niewidzialne.
Ta wizja porządków sztuki pozwala na analizę konkretnych problemów współczesnych dyskusji estetycznych. Przytoczymy dwa rozważania: na temat nieprzedstawialności oraz sztuki utopijnej. Kategorie negatywne (nieprzedstawialność, niewyrażalność, niezrozumiałość, niewyobrażalność) stały się dominującymi pojęciami współczesnych prac o literaturze i sztuce, szczególnie, gdy mówimy o Holokauście i doświadczeniach ekstremalnych, ale też, gdy problematyzujemy jednostkowy charakter bytu odrzucającego wszelkie orzeczenia. Rancière tymczasem stara się ograniczyć możliwość stosowania tych pojęć, relatywizując je do określonych porządków – mówienie o nieprzedstawialności ma zatem sens tylko w przypadku czegoś, co wykracza poza reguły przedstawienia obowiązujące w odpowiedniej estetyce. Podobnie wygląda sprawa sztuki postutopijnej. Autor odszukuje wspólne założenia sztuki odrzucającej utopię – dąży ona do wyjątkowości formy estetycznej charakterystycznej dla wspólnotowego charakteru sztuki podporządkowanej etyce i zakładającej jakieś przedpolityczne bycie-razem.
Rancière sprzeciwia się zatem ponowoczesnym tendencjom estetyki oraz wskazuje, że hasła postmodernizmu opierają się na hiperbolizacji tego, co relatywne i pomieszaniu kilku dyskursów. Jaka jest jednak jego własna propozycja? Autor „Estetyki jako polityki” nie ukrywa, że bliskie mu są hasła emancypacji, ale zarazem odrzuca samo pojęcie sztuki zaangażowanej, nie widzi możliwości stworzenia jakiegoś politycznego programu sztuki, bo forma artystyczna nie wyznacza żadnej drogi interpretacji swojego przesłania: „nie istnieje żadne kryterium pozwalające ustalić właściwą korelację między polityką estetyki a estetyką polityki” (s. 177). Na czym zatem polega współzależność sztuki i polityki? Chodzi o wspólny obszar walki o zmysłowość – zarówno sztuka, jak i polityka są walką o obraz świata, o to, kto będzie wykluczony, a czyja postać będzie widzialna i zrozumiała. Sztuka działa tu niezależnie od intencji twórcy, jako wspomniany już pozór zawieszający ustalone podziały strzeżone przez „policję”, czyli siły utrzymujące status quo.
Na koniec trzeba ostrzec, że książka wymaga sporego zaangażowania (nie sztuki, ale czytelnika) – szczególnie przy śledzeniu używanych przez autora podziałów i opozycji. Nic dziwnego, że wydawcy postanowili zabezpieczyć książkę kilkoma dodatkami (wstęp, posłowie, komentarz, wywiady). Szczególnie dwie rozmowy pozwalają poszerzyć obraz działalności Rancière’a i wyłuskać założenia jego filozofii. Mocne uzasadnienie zdecydowanych poglądów (autor swobodnie porusza się po wielu obszarach współczesnej humanistyki i sztuki) pozwala mieć nadzieję, że książka zostanie zauważona i zmodyfikuje to, co widzialne w naszej estetyce. A to byłoby naprawdę wiele.
Jacques Rancière: „Estetyka jako polityka”. Tłum. Julian Kutyła, Paweł Mościcki. Wstęp Artur Żmijewski. Posłowie Slavoj Žižek. Prace Joanna Rajkowska. Wydawnictwo Krytyka Polityczna, Warszawa 2007 [Seria „Idee”, t. 5].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |