ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 kwietnia 8 (488) / 2024

Jagoda G. Suchy,

HISTORIA CZARÓW W PIGUŁCE I GUSŁA W ZIELONEJ GÓRZE (IGOR MYSZKIEWICZ: 'O CZAROWNICY I POTWORZE. ZIELONOGÓRSKIE PROCESY O CZARY')

A A A
Tematyka czarownic wzbudza – nie tylko w środowisku akademickim – niesłabnące zainteresowanie, co odzwierciedla się zarówno w popkulturze, jak i licznych publikacjach naukowych. Na temat niechlubnych kart historii, jakimi są procesy o czary, napisano i powiedziano już bardzo dużo, na czele z Jackiem Wijaczką i Małgorzatą Pilaszek; fascynacja czarownicami przybiera także charakter lokalny, dzięki czemu w ostatnich latach ukazuje się wiele publikacji poświęconych kobiecym portretom z określonych regionów, jak na przykład te autorstwa Anny Koprowskiej-Głowackiej, dotyczące czarownic pomorskich. Igor Myszkiewicz przedmiotem swojej książki „O czarownicy i potworze. Zielonogórskie procesy o czary” czyni historie kobiet z okolic Zielonej Góry, nie ograniczywszy się jednak wyłącznie do tej topiki.

Publikację, obejmującą dwie wersje językowe, polską i angielską, rozpoczyna zarys dziejów magii i jej postrzegania na przestrzeni wieków. Autor analizuje najistotniejsze w jego opinii dziejowe punkty zwrotne, informacje o edyktach i rozporządzeniach, urozmaicając je gawędziarskim, fabularyzującym tonem, który nieco tuszuje lakoniczność wywodu (obszerne – czasami aż zanadto – cytaty w pewnych miejscach zaburzają czytelniczy rytm i sprawiają wrażenie, że część komentarzy autora trąci powierzchownością). Nie udało się gdzieniegdzie uniknąć chaosu, wynikającego z łączenia dwóch odrębnych wątków – akapit po akapicie – niepowiązanych tematycznie, jak wówczas, gdy autor nawiązuje do Carla Ginzburga, a następnie rozpoczyna rozważania (którym jednakowoż brakuje głębi) na temat wizerunków ognia i jego rytualnego znaczenia w kulturach dawnych, podsumowując je słowami: „…było tego naprawdę wiele” (s. 26). Nietrudno zauważyć także powtarzalność pewnych wątków, jak zwyczaj rozświetlania rozstajów, nawet strona po stronie – tak dzieje się w części „Realizm magiczny”. Każdy kolejny rozdział wnosi jednak nową jakość, co pozwala odnieść wrażenie, że literacka wędrówka przez wieki, obejmująca analizę wizerunków istot magicznych i stosunku do czarów, jest swoistym przygotowaniem autora do podjęcia tematu pasjonującego go najbardziej.

Zdecydowanie lepiej przedstawia się druga część publikacji, poświęcona już stricte zielonogórskim procesom o czary. Zważywszy na objętość książki, taki podział może zaskakiwać, jako że tom w wersji polskiej liczy niecałe dwieście stron. Tymczasem właściwą tytułowi tematykę autor podejmuje dopiero od strony sto dwudziestej piątej, w obliczu czego wrażenie chaotyczności czy powierzchowności wywodu w niektórych kwestiach jest zupełnie naturalne, by nie rzec – nieuniknione, pomimo bogactwa zawartej w tomie faktografii. Te impresje pierzchną jednak podczas czytania części drugiej; dzieje zielonogórskich procesów – i samej Zielonej Góry – opisane zostały znakomicie, do tego stopnia, że budzi się myśl, iż autor z powodzeniem mógłby przekuć swoje analizy w dobrej jakości beletrystykę. Czytelnicy i czytelniczki poznają zatem Helenę Kliche czy Annę Stach oraz tajniki lokalnej polityki. Myszkiewicz jest też twórcą komiksów osadzonych w tematyce czarownic – badawczy entuzjazm autora daje się poznać na każdej stronie drugiej części publikacji.

Wiele do życzenia pozostawiają aspekty warsztatowe, szczególnie w części pierwszej. Tekst zdecydowanie wymagałby uważniejszej redakcji i korekty. Do najbardziej rażących błędów zaliczyć należy powtórzenia. W jednym z akapitów wyraz „być” pojawia się, w różnych odmianach, cztery razy na przestrzeni kilku, następujących po sobie, zdań. Występują również usterki interpunkcyjne, które rażą szczególnie w towarzystwie wspomnianych wcześniej powtórzeń: „Biorąc pod uwagę jak rozległe jest dziś królestwo Piekieł w naszej zbiorowej wyobraźni, możemy być zaskoczeni jak niewiele informacji o tej postaci znajdujemy w samej Biblii” (s. 48). O ile niewątpliwym walorem publikacji są wzmiankowane próby nadania jej nieco fabularyzującego charakteru, o tyle i one gdzieniegdzie okazują się karkołomne, co odzwierciedla się w trącących cechami języka potocznego stwierdzeniach „(…) to wszystko przyszło później (…)” (s. 56). Myszkiewicz jednak świadomie podejmuje tę stylistykę, nie chcąc nadawać publikacji, opatrzonej dość bogatymi źródłami, akademickiego charakteru. Autor nie unika również subiektywnych rozważań dotyczących współczesnych tendencji objawiających się w środowiskach literackich, przy czym należy stwierdzić, że owe zjawiska ocenia trafnie i z właściwą sobie ekspresją (jak w przypadku pism ezoterycznych i egzorcystycznych czy aktów palenia książek). Pytania retoryczne, wykrzyknienia, a nawet wtrącony „cholerny stopień” (s. 66) czynią tekst wartkim i podsuwają czytelnikom i czytelniczkom wrażenie pewnej synestezyjności. Nasuwa się myśl, iż książka doskonale sprawdziłaby się w roli audiobooka.

Interesującym i skłaniającym do refleksji zabiegiem jest poprzedzenie części drugiej wzmianką o tym, że polowanie na czarownice w wielu krajach wciąż trwa. Myszkiewicz często wzbogaca książkę konstatacjami, w obliczu których jawi się nie tylko jako badacz opisywanych wydarzeń, ale komentator, pasjonat i czujny obserwator XXI-wiecznych zjawisk społecznych. Za istotny atut tomu uznać należy również miniprzewodnik po tekstach związanych z zielonogórskimi czarownicami, zawarty w części drugiej.

Niepodważalnym walorem tomu jest oprawa graficzna, również autorstwa Myszkiewicza. Rozdziały książki opatrzone zostały nie tyle ilustracjami, co rycinami o bogatej ornamentyce, stanowiącymi autonomiczne minidzieła sztuki. W każdej w nich widoczna jest dbałość o szczegóły i pasja autora, co sprawia, że podczas lektury czytelnik i czytelniczka mogą doświadczyć swoistej podróży w czasie.

Niebagatelną część wspomnianych przeze mnie problemów rozwiązałaby wcześniejsza zmiana strategii względem planu i proporcji objętościowych publikacji. W ich obliczu tytuł książki wydaje się niezupełnie adekwatny do treści. Rozumiem, jakimi czynnikami prawdopodobnie kierował się autor – książka „O czarownicy i potworze. Zielonogórskie procesy o czary” miała zapewne poniekąd pełnić również rolę kompendium dla osób zainteresowanych nie tylko Zieloną Górą, ale tematyką czarownic w ogóle. To jednak powoduje, że fundamentalna oś publikacji w wielu miejscach ulega „rozmyciu”; nie zmienia to faktu, że słowa: „Później kronikarze napiszą, że kometa była pierwszym znakiem” (s. 130), rozpoczynające rozdział „Ciemności i płomienie”, sprawiły, że znów znalazłam się na tropie Białego Wilka, o którym „później mówiono, że (…) nadszedł od północy od bramy Powroźniczej” [Sapkowski 2011: 7]. A to nie lada przyjemność.

LITERATURA:

Sapkowski A.: „Ostatnie życzenie”. Warszawa 2011.
Igor Myszkiewicz: „O czarownicy i potworze. Zielonogórskie procesy o czary”. Stowarzyszenie Forum Art. Zielona Góra 2023.