WYSPA TAJEMNIC ('GEOGRAFIE SAMOTNOŚCI')
A
A
A
Wyspa Sable to wąski, dziki odcinek lądu położony około 160 km od kontynentalnej części Nowej Szkocji. Ten smagany wiatrem pas piasku o długości zaledwie czterdziestu kilometrów i szerokości dwóch kilometrów jest domem ekolożki Zoe Lucas od ponad czterdziestu lat. W towarzystwie między innymi setek dzikich koni, ogromnej kolonii fok i bujnej, nisko rosnącej roślinności pozostaje ona jedyną przedstawicielką swojego gatunku stale zamieszkującą to miejsce. Lucas, jeszcze jako studentka projektowania biżuterii na jednej ze szkół artystycznych w Ontario, zafascynowała się bogatym ekosystemem wyspy i niedługo potem zjawiła się na niej jako wolontariuszka zespołu badającego tamtejszą populację fok. Odtąd powracała na wyspę regularnie, by wreszcie, z początkiem lat 80., osiąść na niej na stałe.
Na ów piaszczysty półksiężyc dociera także reżyserka, Jacquelyn Millis, zwabiona tyleż magią miejsca, co postawą przebywającej na, zdawałoby się, dobrowolnej banicji Zoe Lucas. Obowiązki, które wypełniają dni ekolożki, to między innymi uzupełnianie tabelek w Excelu, poprzedzone klasyfikacją śmieci wyrzucanych przez ocean na brzeg. Są więc splecione gęstym węzłem pozostałości po tanich, lateksowych balonach wyborczych oraz tych bardziej fantazyjnych, foliowych, które pozwoliły jakiejś kanadyjskiej nastolatce przez kilka godzin poczuć się księżniczką. Lucas stanowczym ruchem rozcina całość i przechodzi do ich porządkowania. Kiedyś szczelnie wypełnione helem hasła to teraz okrojone, pomarszczone strzępki gumy zdobiące arkusze tektury na kształt tragikomicznej makatki, gdzie wyblakły napis „Liberals Lie” rozciąga się ponad jaskrawym wykrawkiem reklamującym spotkanie z mówcą motywacyjnym w południowej dzielnicy Londynu. Wśród hałdy śmieci znajdują się także plastikowe butelki po Coca-Coli które przebyły drogę aż z ukraińskiej rozlewni, tania gumowa lalka z wybrakowanymi kępkami rzęs i gąszcz serpentyn, który należy uprzednio oczyścić.
Mikroelektrody podłączone do ziela nawłoci, purpurowych kwiatów groszku nadmorskiego czy chrząszczy Calosoma generują muzyczną formułę, która dźwiga ciężar odpadów oglądanych na ekranie. Takie powściągliwe, ambientowe brzmienie świetnie współgra też ze sposobem, w jaki Mills podąża z kamerą za Lucas, w czułym i pełnym braterstwa podglądaniu jej zaangażowania.
Kobiety inspirują się wzajemnie oraz wspólnie doświadczają bogatego ekosystemu wyspy. Za pomocą specjalnych mikrofonów kontaktowych rejestrują zsynchronizowany ruch mrówek czy przemykające tuż pod powierzchnią piasku osobliwe mięczaki, potocznie zwane ślimakami księżycowymi.
Tej organicznej dynamice poddaje się zresztą sama Millis: fragmenty filmu przechowuje w końskich odchodach, naświetla pod pięknym, rozgwieżdżonym niebem, a następnie wywołuje na nabrzeżnej płyciźnie, pośród dziko rosnących alg. W tym sensie nie tyle jest to film o wyspie Sable, ile film stworzony w granicach jej krajobrazu. Wyjątkowe ziarno taśmy 16 mm, pełnej zadrapań i niedoskonałości, wydobywa z tego jałowego krajobrazu niezwykłe piękno, sprawia, że eksplorowane przez Mills różnorodności tekstur, ekspozycji i montażu nabierają dodatkowo nostalgicznego sznytu.
Faktura taśmy pozwala mocniej zanurzyć się w oszałamiającym ekosystemie wyspy i wyeksponować jej malownicze położenie. Z kolei subtelne, teksturowane końskim włosiem kadry, w pełnej szacunku współpracy ze światem przyrody, wydobywają intymność niedostępną cyfrowemu zapisowi.
Obraz Mills staje się gęsto winietowanym pęknięciem w ramach prawdziwie dzikiego, neoliberalnego porządku, swoistym antyprojektem mrocznej ekologii, który niczym przywoływany przez Mortona uroboros unaocznia zawikłany status natury bezpowrotnie wplątanej w granice antropocentrycznej perspektywy (zob. Morton 2023: 37, 197-198).
W przeszłości diabelskie piaski wyspy pochłaniały ogromne statki parowe i siały postrach wśród żeglarzy przemierzających północny Atlantyk. Obecnie wypełnione plastikiem zwłoki ptaków i wrośnięte w krajobraz Sable fantazyjne kłębowiska kabli bezwzględnie przypominają o dominacji człowieka, nawet na tak dzikim skrawku lądu. Długie ujęcia parskających fok czy cierpliwe podglądanie bagienników żółtobrewych nie orientują jednak filmu na rodzaj przyrodniczego obrazka, traktującego o historii naturalnej wyspy. Wprowadzona w ruch poetycka wrażliwość Millis oraz zwięzła, migawkowa opowieść ekolożki uruchamiają narrację o Lucas jako niepokornej strażniczce wyspy, zbieraczce („When I see something, I collect it” – stwierdza jasno) czy instynktownej orędownicze płaskich ontologii, która swoją postawą oddaje hołd naturze istniejącej według własnych wzorców, praw i procesów.
Film wykracza zresztą także poza ramy dokumentu biograficznego, nie jest wyłącznie portretem niezłomnej aktywistki, która powodowana porywem serca podejmuje się misji zarchiwizowania pewnego dzikiego ekosystemu gdzieś pośrodku Atlantyku.
„Geografie samotności” to przewrotna elegia świata, w którym bycie ludzkim możliwe jest tylko dzięki połączeniu z tym, co nieludzkie. Gdzie zimny Prąd Labradorski przecina się z Golfsztormem, odsłaniając ukryte w piasku kły morsów i morze końskich czaszek. Gdzie niemożliwe jest podtrzymywanie fikcji o odwiecznej i niepodlegającej zmianom Naturze. Gdzie wreszcie abstrakcyjne eksplorowanie idei straty oddaje się bez żalu akademikom, podczas gdy na Sable samo grzebanie końskiej padliny staje się celebrowaniem cudu, z którego już wkrótce – podkreśla z czułością Lucas – wykiełkuje kolejny.
LITERATURA
T. Morton: „Mroczna ekologia. Ku logice przyszłego współistnienia”. Przeł. A Barcz. Warszawa 2023.
Na ów piaszczysty półksiężyc dociera także reżyserka, Jacquelyn Millis, zwabiona tyleż magią miejsca, co postawą przebywającej na, zdawałoby się, dobrowolnej banicji Zoe Lucas. Obowiązki, które wypełniają dni ekolożki, to między innymi uzupełnianie tabelek w Excelu, poprzedzone klasyfikacją śmieci wyrzucanych przez ocean na brzeg. Są więc splecione gęstym węzłem pozostałości po tanich, lateksowych balonach wyborczych oraz tych bardziej fantazyjnych, foliowych, które pozwoliły jakiejś kanadyjskiej nastolatce przez kilka godzin poczuć się księżniczką. Lucas stanowczym ruchem rozcina całość i przechodzi do ich porządkowania. Kiedyś szczelnie wypełnione helem hasła to teraz okrojone, pomarszczone strzępki gumy zdobiące arkusze tektury na kształt tragikomicznej makatki, gdzie wyblakły napis „Liberals Lie” rozciąga się ponad jaskrawym wykrawkiem reklamującym spotkanie z mówcą motywacyjnym w południowej dzielnicy Londynu. Wśród hałdy śmieci znajdują się także plastikowe butelki po Coca-Coli które przebyły drogę aż z ukraińskiej rozlewni, tania gumowa lalka z wybrakowanymi kępkami rzęs i gąszcz serpentyn, który należy uprzednio oczyścić.
Mikroelektrody podłączone do ziela nawłoci, purpurowych kwiatów groszku nadmorskiego czy chrząszczy Calosoma generują muzyczną formułę, która dźwiga ciężar odpadów oglądanych na ekranie. Takie powściągliwe, ambientowe brzmienie świetnie współgra też ze sposobem, w jaki Mills podąża z kamerą za Lucas, w czułym i pełnym braterstwa podglądaniu jej zaangażowania.
Kobiety inspirują się wzajemnie oraz wspólnie doświadczają bogatego ekosystemu wyspy. Za pomocą specjalnych mikrofonów kontaktowych rejestrują zsynchronizowany ruch mrówek czy przemykające tuż pod powierzchnią piasku osobliwe mięczaki, potocznie zwane ślimakami księżycowymi.
Tej organicznej dynamice poddaje się zresztą sama Millis: fragmenty filmu przechowuje w końskich odchodach, naświetla pod pięknym, rozgwieżdżonym niebem, a następnie wywołuje na nabrzeżnej płyciźnie, pośród dziko rosnących alg. W tym sensie nie tyle jest to film o wyspie Sable, ile film stworzony w granicach jej krajobrazu. Wyjątkowe ziarno taśmy 16 mm, pełnej zadrapań i niedoskonałości, wydobywa z tego jałowego krajobrazu niezwykłe piękno, sprawia, że eksplorowane przez Mills różnorodności tekstur, ekspozycji i montażu nabierają dodatkowo nostalgicznego sznytu.
Faktura taśmy pozwala mocniej zanurzyć się w oszałamiającym ekosystemie wyspy i wyeksponować jej malownicze położenie. Z kolei subtelne, teksturowane końskim włosiem kadry, w pełnej szacunku współpracy ze światem przyrody, wydobywają intymność niedostępną cyfrowemu zapisowi.
Obraz Mills staje się gęsto winietowanym pęknięciem w ramach prawdziwie dzikiego, neoliberalnego porządku, swoistym antyprojektem mrocznej ekologii, który niczym przywoływany przez Mortona uroboros unaocznia zawikłany status natury bezpowrotnie wplątanej w granice antropocentrycznej perspektywy (zob. Morton 2023: 37, 197-198).
W przeszłości diabelskie piaski wyspy pochłaniały ogromne statki parowe i siały postrach wśród żeglarzy przemierzających północny Atlantyk. Obecnie wypełnione plastikiem zwłoki ptaków i wrośnięte w krajobraz Sable fantazyjne kłębowiska kabli bezwzględnie przypominają o dominacji człowieka, nawet na tak dzikim skrawku lądu. Długie ujęcia parskających fok czy cierpliwe podglądanie bagienników żółtobrewych nie orientują jednak filmu na rodzaj przyrodniczego obrazka, traktującego o historii naturalnej wyspy. Wprowadzona w ruch poetycka wrażliwość Millis oraz zwięzła, migawkowa opowieść ekolożki uruchamiają narrację o Lucas jako niepokornej strażniczce wyspy, zbieraczce („When I see something, I collect it” – stwierdza jasno) czy instynktownej orędownicze płaskich ontologii, która swoją postawą oddaje hołd naturze istniejącej według własnych wzorców, praw i procesów.
Film wykracza zresztą także poza ramy dokumentu biograficznego, nie jest wyłącznie portretem niezłomnej aktywistki, która powodowana porywem serca podejmuje się misji zarchiwizowania pewnego dzikiego ekosystemu gdzieś pośrodku Atlantyku.
„Geografie samotności” to przewrotna elegia świata, w którym bycie ludzkim możliwe jest tylko dzięki połączeniu z tym, co nieludzkie. Gdzie zimny Prąd Labradorski przecina się z Golfsztormem, odsłaniając ukryte w piasku kły morsów i morze końskich czaszek. Gdzie niemożliwe jest podtrzymywanie fikcji o odwiecznej i niepodlegającej zmianom Naturze. Gdzie wreszcie abstrakcyjne eksplorowanie idei straty oddaje się bez żalu akademikom, podczas gdy na Sable samo grzebanie końskiej padliny staje się celebrowaniem cudu, z którego już wkrótce – podkreśla z czułością Lucas – wykiełkuje kolejny.
LITERATURA
T. Morton: „Mroczna ekologia. Ku logice przyszłego współistnienia”. Przeł. A Barcz. Warszawa 2023.
„Geografie samotności” („Geographies of Solitude”). Reżyseria, zdjęcia, montaż, dźwięk, produkcja: Jacquelyn Mills. Film dokumentalny. Kanada 2022, 103 min.
Film wyświetlany był podczas 64. edycji Krakowskiego Festiwalu Filmowego. 26 maja–2 czerwca 2024.
Film wyświetlany był podczas 64. edycji Krakowskiego Festiwalu Filmowego. 26 maja–2 czerwca 2024.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |