ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 grudnia 23 (95) / 2007

Adam Andrzej Fuss,

DEMI VOLTE

A A A
Jakub Julian Ziółkowski- urodzony w Zamościu, mieszka i pracuje w Krakowie. Od marca 2004 roku współpracuje z Fundacją Galerii Foksal. Jest autorem scenografii do opartego na sztuce Lionela Spychera spektaklu „Pit Bull” w reżyserii A. Tworusa, wystawionego w warszawskim Teatrze Rozmaitości. Tegoroczna aukcja charytatywna, organizowana w Chicago przez The Reinessance Society przy University of Chicago rozpoczynała licytację jego prac od 3 tysięcy dolarów. Na licytacji nie zabrakło dzieł artystów takich jak: Mike Kelley, Raymond Pettibon czy Zak Smith.



W pierwszej dekadzie XXI wieku spotykamy się z kolejną śmiercią malarstwa, po jego wielokrotnym unicestwianiu, które to wzięło swój początek w rozpowszechnianiu wynalazku fotografii w latach 60. XIX wieku. Dogorywało ono poprzez tendencje modernistyczne, awangardowe, neoawangardowe, a obecnie zanika w pełnym sprzeczności, wielokulturowym i multimedialnym postmodernizmie. Malarstwo pokazywane w galeriach, do których rzadko zaglądają przypadkowi przechodnie z ulicy, doświadczane głównie za pomocą fotograficznej reprodukcji, zderza się z roztargnioną percepcją – na równych prawach z innymi obrazami, które napierają zewsząd, zasłaniając wszelkie widoki. Po kilku latach podboju naszego społeczno-ekonomicznego gruntu, obrazy wywoływane w magicznej kuli popkultury przesłoniły rzeczywistość. A może to rzeczywistość wycofała się niepostrzeżenie, robiąc im miejsce? Oferując rzeczy, które właściwie nie muszą już istnieć, obrazy straciły na jakości, a poprzez chwilową aktualność, podważyły swą ontologiczną tożsamość. Obrazy malarskie straciły na wiarygodności, oferując marginalne refleksje w archaicznej, nie przystającej do powspółczesności formie. Poprzez brak aktualności podważyły swoje własne prawa ontologiczne. Oglądając ekspozycję „Demi volte” w krakowskim FAIT Gallery, chciałoby się dodać, iż nie wszystkie obrazy i nie wszystkich twórców.

„Wolę przeznaczyć kilka godzin na malowanie, wspomina, w jednym z wywiadów, Jakub Julian Ziółkowski (ur. 1980) - niż analizować teksty o upadku malarstwa. Jeszcze nie doszedłem do takiej doskonałości, żeby mi się obrazy same malowały. Może wówczas miałbym czas na dywagacje o tym, co się kończy, a co zaczyna – najlepiej w stylu Prousta. Każdy obraz jest na jakiś temat, czy na współczesny temat – to zależy od interpretacji, uniwersalizmu tego, co i jak jest namalowane. Niedawno skończyłem obraz o „Wielkiej Bitwie pod Stołem”. Człowiek mierzący kamieniem w drugiego człowieka to temat zawsze aktualny. Czy po takim obrazie nazwą mnie artystą antywojennym i zaangażowanym? Jeden krytyk potwierdzi, inny zaprzeczy, a ja w tym czasie zacznę kolejny obraz.”

Wyzwalanie świata natury, studiowanie skomplikowanych relacji pomiędzy człowiekiem a światem insektów, zagłębianie fenomenu erotyzmu ciała ludzkiego, analizowanie fantastyczno-nierealnych portretów ludzi znikąd – oto, co tworzy malarski mikrokosmos Jakuba Juliana Ziółkowskiego. Realność wizji malarskiej, a ściślej – nadrealność, jego irrealne wizje i przedstawienia, nie odsyłają do znanego nam świata zewnętrznego, lecz do, niełatwo dostępnego, świata: niespokojnych przeżyć, niejasnych przeczuć, mrocznych pragnień, swobodnych marzeń i fantastycznych wizji.

„Umysł człowieka śniącego jest całkowicie zadowolony z tego, co się dzieje. Nie wyłania się niepokojące pytanie, co jest, a co niemożliwe. Zabijaj, szybuj w powietrzu, kochaj, ile zechcesz. A jeśli umierasz, czy nie masz pewności, że powstaniesz z martwych? Pozwól się prowadzić, twoja zwłoka nie zwolni biegu wydarzeń. Nie masz imienia. Wszystko przychodzi z nieocenioną łatwością. Jakaż racja, zapytuję, racja o tyle głębsza od innych, nadaje snom ten naturalny przebieg, zniewalając mnie do przyjmowania bez zastrzeżeń tego mrowia epizodów, których dziwaczność w chwili, kiedy to piszę, wprowadziłaby mnie w osłupienie?” Wydaje się, iż słowa te, wzięte z „Manifestu surrealistycznego” Andre Bretona, mogłyby paść z ust Jakuba Juliana Ziółkowskiego. Może nie tak dosadne, nie tak niecierpliwe, ale w wymowie swej podobne. Artysta, szczególnie młody, musi udowodnić swoją odmienność, indywidualność. Jak się okazuje, ze źródła sztuki współczesnej, stylistyki przedstawień surrealistów (skąd wyrastały różne osobliwości postmodernizmu), można wciąż czerpać żywotne stymulacje w wielu odmianach, nacechowanych oryginalną wrażliwością i refleksyjnością. Malowanie, zwłaszcza kiedy twórca ukształtował swoje osobiste pismo artystyczne, może być wspaniałą, choć niełatwą rozkoszą, która nadając blask egzystencji, zbawia ją od niecierpliwości i braku uważności.

Tematem krakowskiej ekspozycji jest ciało; obraz malarski ciała i jego rozmaitych modulacji, także tych, które określa się jako perwersyjne. Ciało prezentowane przez Ziółkowskiego to przedmiot pragnienia i przyjemności, w tragicznej wspólnocie nienasycenia, jest nam przedstawiane jako klatka, w której kłębią się nieujarzmione instynkty, oniryczne okrucieństwa, natręctwa erotyczne. Swobodna manifestacja pragnień, namiętności i, najbardziej nawet zakazanych, obsesji. Słowem, w pracach artysty znajduje ujście pełna ekspresja najgłębszych pokładów podświadomości. Melancholijne portrety oplatane fantastycznymi pajęczynami, przybierający zaskakujące abstrakcyjne kształty motyw głowy, przez surrealistów byłyby prawdopodobnie odczytane jako znak nachodzącego nieszczęścia, zagłady. Zgodnie z symboliką psychoanalityczną, Breton przyjmował, iż maska symbolizuje śmierć.

Obrazy olejne Ziółkowskiego zawierają kłębowiska szczegółów. Na wystawie pojawiają się akwarele, które koncentrują się na detalach, a niekiedy zmierzają ku abstrakcji. Ta koncentracja, a także łączenie elementów przedstawieniowych z abstrakcyjnymi, otwierają możliwości dla wielu spekulacji. „Demi volte” ukazuje nam Ziółkowskiego również jako groteskowego rzeźbiarza, starającego się przenieść z przedstawienia „płaskiego” w trójwymiarową przestrzeń zagadkowe portrety niespotykanych zjaw. Przywodzi to na myśl osobliwe przedmioty surrealistyczne, niepodobne do niczego co znane; szokujące i zadziwiające pomysłowością i niezwykłością.


„Od dawna – wspomina Ziółkowski – powtarza się motyw głowy. Często otwieram głowę i badam ten pulsujący wielki generator, wielką niewiadomą. Stabilnym tematem jest osobliwa martwa natura i człowiek; studium ciała, w którym skóra nie stanowi bariery, staram się przez nią przenikać i inscenizować to, co może być w środku, przyglądam się wewnętrznym kolorom, określam „ducha”. Powtarza się portret oraz wariacje na temat wszystkich części ciała.”

„W odległych krainach żyją ludzie nie posiadający głów, są także ludzie bez ust, jednonodzy i ludzie-głowy. Istnieją skrzydlate konie, obupłciowe zające – corocznie zmieniające płeć, hieny mówiące ludzkim głosem, ptaki żyworodne, zwierzęta z ludzką głową i rozmaite smoki.” Donosił dwadzieścia wieków temu Pliniusz Starszy w „Historia Naturalis”. Pliniusz Starszy pisał, mieszając fantazję z rzeczywistością, legendy ze sprawdzonymi faktami. Wyrażał, na swój sposób – zgodny z duchem epoki – myśl, że świat jest niezwykły, tajemniczy, zmienny, niejednolity i właśnie dlatego wart poznania. Od czasów najdawniejszych w kręgu śródziemnomorskim żyła idea wyprawy w nieznane, pociągała nadzieja spotkania czegoś innego, niż spotyka się na co dzień u siebie. Prace Ziółkowskiego wydają się potwierdzać to przekonanie – świat nadal jest domem rzeczy niespodziewanych i ciekawych. Nieprzewidywalność natury i jej wielkiego sprzymierzeńca, przypadku, rozbija naiwny obraz posthistorii, gdzie nic nie ma się już prawa wydarzyć poza konsumpcją i machinacjami wielkich korporacji. Sytuowane na pierwszym planie, groteskowe zagubienie człowieka, przeradza się w wieczne poszukiwanie, samo szukanie staje się tu sensem, motorem ludzkiego życia. Być może, nie są tutaj tak istotne jakieś konkretne cele, ważna jest właściwie owa wyprawa w nieznane, eksploracja sama dla siebie. Eksploracja proponowana przez Jakuba Juliana Ziółkowskiego wiąże się z ryzykiem, inicjatywą, wyobraźnią, swobodą, prawem do eksperymentu, z ukochaniem zmiany. Wszystko to można znaleźć zarówno u podłoża najlepszych tradycji kultury europejskiej, jak i w twórczości Ziółkowskiego, w sztuce ruchliwej, nastawionej na szczegół, który odkrywa przed widzem rąbek tajemnicy swojego własnego mikrokosmosu.
Jakub Julian Ziółkowski „Demi volte”. Galeria FAIT, Kraków 26 października – 15 grudnia 2007 .