ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 lipca 14 (494) / 2024

Andrzej Ciszewski,

MIŁOŚĆ, NIENAWIŚĆ, PRZEŁADUJ, STRZAŁ (ZBŁĄKANE KULE. TOM 1: NAIWNOŚĆ NIHILIZMU)

A A A
„Naiwność nihilizmu” to opasły wolumin zbierający pierwsze czternaście zeszytów niezależnej, klasycznej dziś neo-noirowej serii „Zbłąkane kule”, której scenopisarską trajektorię oraz graficzną celność zapewnia laureat Nagrody Eisnera, David Lapham („Harbinger”, „Young Liars”), aczkolwiek artystyczną pieczę nad „Zbłąkanymi kulami” od samego początku sprawuje także małżonka Davida, scenarzystka i redaktorka, Maria Lapham. Atutem tego wielowątkowego, debiutującego w roku 1995 cyklu jest nastrojowa oprawa wizualna (czarno-białe ilustracje pogrupowane w sekwencje ośmiu kadrów na stronę, choć nie brakuje także rozkładówek i całostronicowych paneli); soczyste, naturalnie brzmiące dialogi oraz kapitalny styl narracji poszczególnych epizodów, który może przypaść do gustu miłośnikom/miłośniczkom filmowej twórczości Quentina Tarantino oraz braci Coen.

Banalność przypadkowego zła; zbrodnia z prolongowaną karą; komplementarny związek miłości i nienawiści; dramatyczne chwile wywracające na nice dotychczasową egzystencję czy ułamki sekund na podjęcie decyzji mogących przynieść ocalenie, przebaczenie, nieodwracalną stratę bądź okrutną śmierć: „Zbłąkane kule” to niespodziewane ciosy od losu, które łamią kości, ranią serca, kaleczą dusze, stygmatyzują i skaryfikują.

Na początek podnieśmy wzrok, by natrafić na „Spojrzenie pełne miłości”: rozgrywający się latem 1997 roku epizod ukazujący perypetie Joeya i Franka – dwóch opryszków podróżujących z trupem dziewczyny w bagażniku. Fakt, że protagoniści po drodze „łapią gumę”, a niedługo potem przy ich samochodzie zatrzymuje się radiowóz, nie zwiastuje niczego dobrego. Tym bardziej że Joey jest osobą emocjonalnie mocno niestabilną.

Chwilę potem udamy się na lekcję „Wiktymologii”, która rozpocznie się latem 1977 w Baltimore, ściślej: przed kinem, z którego po seansie „Gwiezdnych wojen” wychodzi mała Virginia „Ginny” Applejack. Dziewczyna przypadkowo widzi, jak w okolicznym zaułku dochodzi do krwawej egzekucji, w której rolę kata przyjął długowłosy nożownik Scott, zwany także Hiszpańskim Szkotem. Brutalne zajście kładzie się cieniem na psychice bohaterki, która coraz gorzej znosi szykany ze strony klasowych chuliganów.

Po tym przejmującym epizodzie mającym swój finał w Halloween, czas na „Imprezę”, którą w 1980 organizuje gangster na dorobku, Led. Protagoniście (z wzajemnością) wpada w oko ponura Nina będąca typem kobiety, od której mężczyźni powinni trzymać się z dala. Szczególnie jeśli jest ona dziewczyną Harry’ego: wpływowego mafiosa, dla którego pracuje (również pojawiający się na przyjęciu) znany nam już Scott.

Rozgrywający się listopadowej scenerii roku 1978 odcinek „Bonnie i Clyde” przybliża dalsze losy Ginny, która po ucieczce z domu podróżuje autostopem po Marylandzie. Jednym z kierowców oferujących podwózkę jest uśmiechnięty jegomość Paul Barrow, wciągający protagonistkę w niebezpieczną grę prowadzącą do iście przewrotnego finału.

Po tej przyprawiającej o ciarki opowieści o mały włos nie skończymy pod kołami „Furgonetki”, za pomocą której Scott wiosną 1981 rozjeżdża pewnego uzbrojonego osobnika. Świadkami zdarzenia są siedemnastoletni Orson oraz dużo starsza od niego Rose, wprowadzająca młodzieńca w świat, o którym protagonista nie miał dotąd pojęcia. Mroczna inicjacja staje się jednocześnie początkiem znajomości nastolatka z Beth, która również odegra niebagatelną rolę w życiu (dotychczasowego) maminsynka.

W rozdziale szóstym (okraszonym zbitką potencjalnych tytułów – zbyt długą, by ją tu przytaczać) śledzimy groteskowe, iście psychodeliczne, rozgrywające się w trzecim tysiącleciu kryminalne perypetie narratorki zwanej Amy Racecar, będącej futurystycznym alter ego Ginny. Nieco później znów spotykamy się z panną Applejack – tym razem we wrześniu 1982 – uczestnicząc w burzliwym incydencie domowym, po którym bohaterka poznaje pełne znaczenie słowa „Wolność”. Po tym gorzkim i smutnym epizodzie cofamy się w czasie o kilka miesięcy, by w rozdziale „To szczęście taką mieć” śledzić dalsze perypetie Orsona, Beth i Niny, w których nie brakuje emocjonalnych przesileń, narkotyków oraz sąsiedzkich animozji.

Ta sama linia czasowa dotyczy „Dwudziestu ośmiu facetów imieniem Nick”, gdzie towarzyszymy tytułowemu „oblechowi” w jego desperackim poszukiwaniu romansu, co doprowadza do szeregu dramatycznych wydarzeń udowadniających, że można być królem przez jeden dzień, a głupcem – przez całe życie. Dziesiąty odcinek „Zbłąkanych kul” daje nam znać, że oto „Cyrk nadjeżdża”, a rzeczona atrakcja stanie się scenerią jatki z udziałem Amy Racecar oraz elity zabójców.

Po tym krwistym segmencie pora na spotkanie z „Przyjaciółką od serca” (rozgrywające się wiosną A.D. 1983), w ramach którego uczestniczymy w boleśnie szczerej rozmowie Beth i Niny, przypominającej, że czasem dobre intencje to za mało. Pokłosiem pikniku nad jeziorem są psychodeliczne „Przytulasy, nie kwasy” (alternatywny tytuł: „O przytulasie na kwasie”), w których nie zabraknie dramaturgicznych zwrotów akcji, bardzo złego szeryfa oraz… nieszczęsnej jałówki. Gdy już z szacunkiem wyszeptamy „Żegnaj, śliczna krowo” – pakując się tym samym w nie lada kabałę z udziałem naćpanych po uszy lubieżnych seniorów – będziemy musieli finalnie skonstatować, że „Wydoroślałaś, dziecino”, patrząc, jak Orson, Beth i Amy konfrontują się ze Scottem, konsekwentnie szukającym skradzionych narkotyków.

Licząca niespełna 460 stron „Naiwność nihilizmu” to wzorcowe połączenie dramatu sensacyjnego, neo-noirowego kryminału, przewrotnej historii inicjacyjnej, (prawdziwego) romansu i opowieści obyczajowej. Dowcipne, drapieżne, cyniczne, chwilami wybijające ze strefy komfortu. Uważajcie na „Zbłąkane kule” – gdy was dosięgną, możecie chcieć być trafionymi ponownie. A zapewniam, że okazji nie zabraknie.
David Lapham: „Zbłąkane kule. Tom 1. Naiwność nihilizmu” („Stray Bullets. Innocence of Nihilism”). Tłumaczenie: Robert Lipski. Mucha Comics. Warszawa 2024.