ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 lipca 14 (494) / 2024

Jakub Jakubik,

DIABEŁ TKWI W SZCZEGÓŁACH (KAROL MALISZEWSKI: 'DIABEŁ Z WILKOWCA. BAŚNIE I LEGENDY Z OKOLIC NOWEJ RUDY')

A A A
Szatan z Nowej Rudy

Karol Maliszewski jest postacią, której nie trzeba przedstawiać. Trudno mówić o współczesnej literaturze polskiej, nie powołując się na jego prace naukowe, artykuły, felietony i książki. Trudno też mówić o współczesnej literaturze bez jego wierszy i prozy. Oprócz tej, już imponującej, aktywności Maliszewski spełnia się również jako pedagog, przewodnik, okazjonalnie animator młodzieży. „Diabeł z Wilkowca” to efekt prac dociekliwego naukowca, świadomego poety, sprawnego pisarza, jak  i krok w stronę najmłodszych czytelników. Co jednak ciekawe, Maliszewski wprost mówi o tym, że pisząc tę książkę, nie miał przed oczami modelowego czytelnika (rozmowa na FGL 2023), co sugeruje nastawienie na szeroką grupę odbiorców. To tworzyło szczególne wrażenie czytelnicze charakterystyczne dla baśni tak lubianych przez młodszych odbiorców, ale też momentami dawało mi poczucie, że nie jestem odpowiednią osobą do obcowania z tym tekstem. Zastanawiałem się, skąd się to u mnie bierze, czy to wina tego, że nie jestem z Nowej Rudy? Czy to, że nie jestem dzieckiem, albo że dzieci nie mam, mnie dyskwalifikuje? Po kilku dniach chodzenia z tą zagwozdką przyszła do mnie odpowiedź. To książka przeznaczona do czytania „we wspólnocie”, na głos. Nie musi być  czytana dziecku, może pojawiać się w relacji dorosły-dorosłemu. Znacznie pomogą w tym sprzyjające warunki – najlepiej ognisko i ciemna noc (w okolicach Nowej Rudy). Wtedy wypływa z tekstu nowa jakość. Ja sam, zaczarowany tą krainą, wybrałem się na jeden dzień w Góry Stołowe – i wtedy poczułem obecność diabłów i diabełków ziemi kłodzkiej.

„Diabeł z Wilkowca” nie jest pierwszym tego rodzaju projektem. Wcześniej Maliszewski podzielił się z czytelnikami projektem „Czarownica nad Włodzicą. Baśnie i legendy z Nowej Rudy i okolic” (Pasaże, 2021). Różnica jest w źródle podań. „Czarownica…” była bazowana na polskich źródłach, podczas gdy „Diabeł…” bazuje głównie na dwóch książkach niemieckich „Podania hrabstwa kłodzkiego” (1926) Richarda Kühnaua i „Przewodnik po świecie podań i baśni hrabstwa kłodzkiego” (1887) Maxa Klosego, o czym autor informuje nas w posłowiu – więc tak, to są prawdziwe (mniej więcej) baśnie z okolic Nowej Rudy. To nie jest zręcznie obliczona iluzja, ale kolejny „akt opowiadania” w cyklu życia tych pierwotnie oralnych powiastek. Maliszewski to poeta, prozaik, a teraz również i bajarz.

Trzeba jednak pamiętać, że baśń jest gatunkiem niezwykłym, sonetem wśród opowiadań. Decydując się współcześnie na wybieg w stronę baśniowości, należy się rozprawić z bardzo bogatą (ale już odrobinę zaśniedziałą) tradycją literacką oraz żywszą, pełną innowacji tradycją wizualną (stale obecną w kulturze popularnej). „Diabeł z Wilkowca” jest projektem, który chce w swoim założeniu wpisać się w obie te tradycje. Czy skutecznie?

Diabelska metodologia

To projekt oryginalny, bardzo rozległy w swojej formie. Wydaje się to ryzykowny, bo z jednej strony widać tu stylizację na „starą niemiecką księgę”, z drugiej rysunki w stylistyce dziecięcej; z jednej baśniowość „za górami za lasami”, z drugiej silna lokalność z konkretnymi nazwami miejscowymi. Teoretycznie rzecz biorąc jest ryzyko, że tak szeroki zakres koncepcyjny może się nie udać.

I nie do końca się udaje. Rysunki Tatiany Tokarczuk w stylistyce rysunku dziecięcego („bazgrołu” – wartościowanego pozytywnie), które osobno wzięte tworzą intrygującą całość z niebagatelną wartością narracyjną, w zestawieniu z czcionką stylizowaną na szwabachę zdają się być momentami nie na miejscu. Być może lepszym rozwiązaniem byłoby umieszczenie ilustracji na końcu, w swego rodzaju „galerii”? Albo chociaż, gdyby te rysunki zostały wkomponowane w książkę w charakterze „późniejszych dopisków w dawnej księdze”, albo po prostu w charakterze czarno-białych, linorytów/drzeworytów, poczucie estetyczne byłoby spójniejsze? Niestety, pomimo tego, że dostrzegam w nich wielką wartość, nie mają one przestrzeni, aby wybrzmieć w swoim pełnym potencjale. Tym bardziej zaskakuje mnie to odstępstwo, że zespół Wydawnictwa Warstwy wykonał niezwykłą pracę koncepcyjno-graficzną. Zatroszczyli się o wiele szczegółów, które w ostatecznym rozrachunku stworzyły przepiękną, oryginalną graficznie książkę łączącą tradycję ze współczesnymi materiałami i technikami. To książka, na którą i dobrze się patrzy, na zewnątrz; w środku, i dobrze się czyta – ze względu na jej poręczny format, zakładko-wstążkę i, oczywiście, świetny tekst Maliszewskiego. Jedynie wybór stylistyki ilustracji wzbudza we mnie wątpliwości. Czasem jednak myślę – może słusznie, może jej zadaniem jest wybić mnie z tradycjonalistycznych przyzwyczajeń tego, jak wygląda „baśniowa” książka? Niemniej przychodzi mi to z trudnością.

Nie da się zaprzeczyć, że największą wartością tej książki jest jej wcześniej wspominana lokalność i utrwalenie „głosów przeszłości”. Ta niezwykła praca archiwistyczno-artystyczna jest silnie obecna w warstwie tekstowej, w przywoływanych miejscach, budynkach (czasem dalej istniejących, czasem nie) i historycznych postaciach. Tym lepiej to ze sobą gra, że autor jest niezwykle świadomy i przekomarza się z baśniowymi konwencjami, dając jasno czytelnikowi do zrozumienia, że to, co trzyma w rękach, to efekt pracy literackiego rzemieślnika (który może zaprzedał dusze któremuś z opisywanych diabłów?). Aby dać przykład – jedno z opowiadań („Potwór z głową niemowlęcia”) prowadzi czytelnika aż do Japonii, gdzie jeden z bohaterów spotyka mityczną Nure-onnę, ta podarowuje mu swoje dziecko, które on zabiera do Nowej Rudy. Bohater przywiązuje się do niego i zaczyna skracać jego imię do „Nureczek”. Nureczek wychodzi nocą oglądać świat (bo w dzień „nie wypada”, ze względu na przerażającą fizjonomię), i po pewnym czasie lokalna ludność zaczyna go przezywać utopcem, a punktem wyjścia do całej tej historii była płaskorzeźba na ulicy Fredry w Nowej Rudzie. To bajecznie skomponowany narracyjny majstersztyk, w którym fenomenalnie widać obecne, w niemalże każdej powiastce, gry etymologiczne. Czapki z głów. Uczciwość czytelnicza jednak każe mi szczerze przyznać, że momentów, w których nie mogłem się oderwać od lektury, było stosunkowo niewiele. Tylko dwie albo trzy historie zaczarowały mnie „w pełni”. Inne bywały czasem za krótkie, żeby się w nich zanurzyć, jeszcze inne odrobinę trąciły schematyzmem. Mam poczucie, że młodsi czytelnicy (widzę tutaj siebie sprzed wielu lat) zanurzyliby się w tym świecie bez reszty, ale sprawdzenie tej tezy wymaga głosu odpowiedniego, dziecięcego krytyka.

Gdzie Matka Boska nie może, tam Diabła pośle

Wambierzyce i św. Nepomucen, ale też zaklęcia, czarna i biała magia, magia sympatyczna – w „Diable…” mamy do czynienia z całą sakralną plejadą. Tworzy to swego rodzaju portret magiczny Nowej Rudy. Wyśmienicie wybrzmiewa tu ludowa dogmatyka często wędrująca w stronę manicheizmu, po to, by na ostatniej prostej skręcić w stronę Wambierzyc i urzędującej tam Matki Boskiej Wambierzyckiej. Skrzętnie kreślone pakty z diabłem są tu unieważniane poprzez wstąpienie na schodki sanktuarium. Matka Boska broni, chroni – do tego stopnia, że momentami można dojść do wniosku, że lokalne diabełki i „szkoły dla diabłów” są w istocie wielkimi machinami przysługującymi się ludzkiemu nawróceniu. Nie opowiadam tego z kpiną, ale szczerą fascynacją – Karol Maliszewski w zdumiewający sposób oddał szczególną i nieoczywistą wiejską duchowość (na myśl od razu przychodzi książka Michała Rauszera „Ludowy antyklerykalizm”, któremu również udało się to zrobić, ale z perspektywy antropologicznej). Spomiędzy kart tych spisanych legend i baśni wybrzmiewa prawda. Szczególna, kapryśna, uduchowiona, ale najprawdziwsza prawda. Wytworzenie lokalnego duchowego kolorytu w metaanalizie wypada jako najciekawsze, jest niuansowane w zasadzie z każdym kolejnym przeczytanym opowiadaniem i otwiera dla czytelnika nowe perspektywy spojrzenia na świat oczami przodków ziemi kłodzkiej.

Ziemia w papier zaklęta

Czy skumulowane ze sobą: próby archeologiczne, słowne i graficzne składają się w zgrabną całość? Odpowiedź jest jedna słuszna – mimo moich wątpliwości i momentów przestoju uwagi, tak, to jest niezwykłe dzieło, którego największą wartością jest zaklęcie historii oralnej w papier i przeniesienie jej do współczesnej świadomości literackiej. To miła i przyjemna lektura, która czaruje swoją baśniowością, i warto do niej zajrzeć choćby dla kilku najciekawszych powiastek. Życzę każdej polskiej wsi (i miasteczku!), aby ktoś potraktował ich Diabły tak dobrze jak Karol Maliszewski potraktował Diabła z Wilkowca, ale nie spodziewam się, że będą czytane przez wszystkich z fascynacją.

Literatura:

Jakub Fereński, Karol Maliszewski: Rozmowa z Karolem Maliszewskim na Festiwalu Góry Literatury 2023, https://www.youtube.com/watch?v=FCh1nBV_4aQ [dostęp 10.07.2023].
Karol Maliszewski: „Diabeł z Wilkowca. Baśnie i legendy z okolic Nowej Rudy”. Warstwy. Wrocław 2023.