
HARCIŹL
A
A
A
Pisząc „Harciźl” chciałam stworzyć tekst, który odda całą złożoność emocji i wewnętrznego chaosu bohaterki. To opowieść o kobiecie, która czuje się zagubiona, porzucona przez bliskich i świat, a jednak desperacko próbuje znaleźć dla siebie miejsce. Główną rolę gra tutaj język – mieszanka polskiego i śląskiego.
Etnolekt śląski stał się dla mnie narzędziem do pokazania, kim bohaterka jest naprawdę, zwłaszcza wtedy, gdy mówi sama do siebie. Monologi wewnętrzne, pisane w gwarze, to takie momenty, kiedy może zrzucić maskę i mówić wprost o tym, co ją boli, co ją rozwściecza,
co próbuje zrozumieć. Z kolei jej konwersacja z niemym rozmówcą to próba asymilacji – dostosowania się do świata, do społeczeństwa. Za wszelką cenę stara się przyjąć pozycję osoby, która nie zmaga się z trudnym okresem w życiu. Jej emocje stają się bardziej stonowane i skryte, co tworzy kontrast z tym, co dzieje się w jej wnętrzu
Bar, w którym rozgrywa się akcja, to dla mnie miejsce symboliczne – przestrzeń zawieszenia, w której czasem można być sobą, a czasem trzeba udawać kogoś zupełnie innego. Dym papierosowy, kieliszek whisky, przypadkowe rozmowy – to wszystko buduje obraz bohaterki, która próbuje poradzić sobie z żalem i samotnością.
Prezentowany tekst jest eksperymentem – połączeniem technik narracyjnych, takich jak soliloquium czy monolog wypowiedziany, z lokalnym kolorytem językowym. Dialekt śląski nie jest tu tylko ozdobą, ale czymś, co mówi o tożsamości bohaterki – o jej głębokim zakorzenieniu w kulturze, z której (można odnieść takie wrażenie) próbuje się wyrwać,
ale która jednocześnie ją definiuje. To fragment większej całości, która wciąż powstaje i być może pewnego dnia zostanie ukończona i zaprezentowana szerszej publiczności.
Tekst powstał jako część artystyczna mojej pracy licencjackiej, pisanej pod kierunkiem dr. hab. prof. UŁ Mariusza Gołąba.
***
HARCIŹL
Jak mie to piecze, ah… Co by mi kiery kiedyś padoł, że jo kurzić byda za nich bych mu nie uwierziła. Ale piecze fest, musza se zakropić te oczy, abo co bo to je niy do witrzimania. Jeszcze siedza tu z nimi po cimoku jak jakiś ciula… Yno kaj indziyj iść? Nikaj. Niy mogą padać, żech je wielce zdziwiono. Chocioż…
– Przepraszam? Poproszę jeszcze raz to samo. Dziękuję.
Czuja, że jeżech już nieźle porobiono, yno ciągle mi mało. Niy sądziłach, że tak skończą, a mono sama siebie ciulom i próbują se coś wmówić… Ale, że jo to narcyz? Dyć oni są tam wszyscy pojebani. Jo? W życiu. Tak myśla. Zawsze spychano i traktowano jak gówno, zawsze. Oni bydom cwani do czasu, a jak mie zabraknie jeszcze wszyscy bydom za mną wyć. Płaczki pieprzone, nic yno wiecznie narzekać. Im się to wszystko pozdało, to je jedyne słuszne wytłumaczenie.
Gorzkie, niedobre… fu. Ale najtańsze. Raczyj nie bez powodu, obrzydlistwo. Musza dać pozor, co się za fest niy zrobia, niy mom ochoty iść na czworaka do chałupy. Yno czy jo chcą tam wacać? Niy. Mono to je dla mie moment na nowe życie. Tyś je pojebano w twoim wieku? Już je za późno. Czasem się słyszy, że nigdy ni ma za późno. A mono je? Niy wiym. Jeżech już całkiem zgupiało, nic niy wiym. Kaj som te cygarety? Miałach je tu przed chwilom. O tukej… Kiedy mi na zola spadły? Dobre, zaroz się porzigom, ale co za różnica? Już mom wszystko w rzici. Ni, ni mom, czamu sama się ciulosz. Zaś mom pusta szolka… Niy to ni ma szolka, to je… ah kruca fuks już mi słowa z łepy pitają.
Dupi tu fest, zaroz im coś powiym. A niy to je jo, to jest ta cygareta co trzimom. Czamu jo kurza? Dyć zawsze żech fuczała na Hanysa jak on kurzył, a tera o sama to robia. Ale mom za swoi bo pierona jak tyn dym mie piecze w oczy.
– Wszystko jest dobrze, dziękuję.
Pywnie się teroz ze mie chichrają i godają żech je pojebano. Ciule. Oni wszyscy to są ciule. Wmówić mi coś chcą, alle jo się niy dom tak łatwo, niech oni se nie myślą. Jo sama chciała citać z chałupy. Ten tu się ciągle gapi. Aż czuja jak mi pali w licu dziura. Ciulik jakiś i tela. Niy byda tukej chyłkać, to ni ma czas ani miejsce. Ciekawe wiela wybula za wszystko. Jaki butel, niy moga myśleć.
A tyn borok to co? Siedzi na rzici i udaje, że się na mie nie fiuluje, Dyć jo niy ma ślepo. Mono trocha porobiono, ale niy ślepo! A zaroz to o mi się skończy. Dobre, najpierw to jo musza skończyć. Kurza i kurza, a nakurzić się niy moga. Mono dlatego, że fest tego niy lubia. Ale ja, przyznom… Odprężo to trocha. Prawie już niy myśla o tych ciulach.
Kogo jo prubuja oszukać, yno o nich myśla. A mono by tak… Jak już łon się tak na mie dziwo. Wyglądo jakby chcioł do kogoś jadaczka otworzić. Mie je już wszystko jedno, mom już to w rzici, za fest jeżech naprano, żeby się przejmować takimi pierdołami.
– Nie jest dobrze, ale alkohol pomaga.
Co jo robia? Nic w łepie ni mom, że mi się zachciało z obycmi klachać? A mono właśnie tego potrzebuja? Mono właśnie to je to po co rzech tu przilazła, jakbyś chciała się yno porządnie napruć mogłach se skoczyć po piwo na tanksztela i iść kaś se zicnyć.
– Nie wiem, proszę pana, czy to dobry pomysł, nie chcę pana zamęczać moimi zmartwieniami.
Ja mhm, ale ty go ciulosz, co niy umisz się prziznać, że chciałabyś się wygodać? Mono potrzebuja yno być trocha bardzij napruto, myślałach, że je żech fest ale chyba żech się sama próbowała ocyganić. Obcy karlus godo do ciebie w barze, tyś to je rychtyk głupio jak but z lewej szłapy. I się jeszcze cieszysz, tyś to je powiym ci. Oczy mie zaś szczipiom, fest mie to boli, niy chca mrugać jak pojebano bo se jeszcze pomyśli, że żech je jako pierdolnyto, choro na łeb i jeszcze łon tyż mi powie, żech się lyczyć żech powinna. Jak tamte ciule, ja jo żech je nienormalno? Im by się przidało spojrzeć w lustro, a nie yno mie o wszystko obwiniać.
– Dobrze, możemy przejść na ty, nie mam nic przeciwko. To bardzo miłe, że spytałeś.
Ni ma żeś na zolytach, ogarnij się, przestoń się tak szczerzyć, to musi być tyn alkohol.
– Cecylia, miło mi cię poznać, Mirek.
Niy chca wyjść na jakoś desperatka, jo yno chciała wylyź z chałupy, yno się napić, mono za fest niyy w tyj sytuacji niy ma czegoś takiego jak za fest. Yno niy chcą się zbłaźnić, ja tyn mój to już z nieba musi na mie sklinać, yno łon to o mie w ogóle nie dboł, yno o jedno mu chodziło, a ci to yno pretensje by mieli, założa się że jakby prziszło im być w moij skórze wtedy robili by to samo. Tera to yno by się wymądrzać chcieli, ja tak to je najlypiyj, jak niy ma winnego to trza se go znaleźć, niewdzięczni ciule.
– Czy jak się już poznaliśmy, to mogę ci powiedzieć, co mnie trapi? Nie wiem sama, myśli odbijają mi się w głowie, ciężko złapać jedną, nie chcę wylewać ci też żalów mojego życia.
Chyba bych też sama niy chciała się cofać za bardzo bo kto wiy, co mogą znaleźć w pamiynci, łoni wszyscy mi już i tak dzisio dość wypomnili, a mono właśnie żech powinna? Yno rychtyk fest ciynżko mi jakoś myśl złapać, zapach cygaret obrzydlsitwo, mono jakbych se sama zaś zajarała to by mi tak niy wadził, ja to je chyba to, spróbują, mom yno nadzieja, że się niy porzigom w tym wszystkim, to by była tako gańba, szczególni teraz jak tyn tu usiodł, dobra łon już tu był yno się przisiadł. Czym jo się w sumie przejmują, co niy mom dość problymów? Dyć dzisio to się czuja jakby mie coś rozjechało, a sklejo mie jedynie ten ostry dym, musza zajarać kaj jo dała te fajki i ogień, jo niy palonco prawie całe życie, do czego mie te ciule doprowadzili. Nic yno dobro żech do nich była, najlepszo jakijby mogli chcieć, najłatwiyj tak yno narzekać, jak się niy zno niczego innego to tak to potym je, oni niy wiedzą jak ciulate życie by mieli gdyby niy jo, zero wdzięczności.
– To bardzo miłe, dziękuję. Tak zdecydowanie przy pełnym kieliszku będzie mi prościej. Piję whisky, koniecznie z kostkami lodu. Nie dziękuję, nic więcej mi nie potrzeba, no chyba, że masz może zapalniczkę? Świetnie.
I zaś tyn cierpki posmak, fest mi nie pasuje, ale prziznom, pomogo, co prawda yno trocha, ale zawsze lepsze to niż nic. Już wiym czamu mój tyle jaroł, jak jo se spomna wiela tego było, jak to się godo, jak smok jaroł, a wiela na to piyndzy szło peronie, jak go to tak odprynżało jak mie teraz to się niy dziwia. Żółte ściany jakby je kiery czimś obsikoł i do tego tyn smród, mono dlatego on mi tak tera przeszkadzo i te pożółkłe zasłony świat wyglondoł wtedy jakby był cały obszczany. A i tak na mie psioczył i wyzywoł jak żech mu kazała to rzucić w pizdu, dziynki mie to łon dłużej żył, kolejny niewdzięczny, mono łoni to od fatra podłapali, ja no pewnie się naoglądali za młodu i tera je to co je. Że jo żech była złą matką? A kiery ich rozliczy z tego jakimi byli dziećmi?
– Pewnie, gdybyś sam nie był tak pijany, nie chciałbyś wysłuchiwać tego, co mnie trapi. Nie przejmuj się, rozumiem. Tak czy inaczej, dziękuję za whisky i zapalniczkę, na co dzień nie palę, stąd brak nawyku do noszenia jej ze sobą. Dym mnie trochę dusi i szczypie w oczy, a do tego smakuje jak coś zdechłego. Potrzebuję jednak się odprężyć, a mój były mąż, to znaczy nigdy nie przestał nim być, po prostu umarł, strasznie dużo palił, pamiętam, że najczęściej robił to, kiedy był smutny, zdenerwowany albo zestresowany. Biorąc pod uwagę wypalaną przez niego ilość, myślę, że ciągle czuł się źle, ale nie była to moja wina, byłam najlepszą żoną, jaką mógłby sobie wymarzyć. Nie tylko ja tak sądzę, wszyscy zawsze powtarzali mu, że ma ogromne szczęście. Kiedy się poznaliśmy, byłam piękna, uważam, że wciąż jestem, ale wiesz, jak to jest, Mirek, nic nie równa się z młodzieńczym blaskiem. Na pewno wiesz, o czym mówię.
Łon to się pywnie teraz w grobie przewraco jak tego słucho, ale niy godom nic yno najszczyrszo prowda, niy mom w zwyczaju robić ludzi w ciula i tukej też niy mom takigo zamiaru. Miły chłop się wydaje, taki dobry synek, a jak dobrze słucho, yno co mie się coś niy pozdo i niy powim czegoś, co mi potym bydzie spyndzać sen z powiek, z drugij strony co mie to obchodzi? Czy to je jakiś mój znajomy? Niy? Czy bydymy mieć ze sobą kontakt jak stąd wylezymy? Niy, pewnie każdy pójdzie w swoja strona i na tym się no skońćzy. I tak to mo być, najlypij by było, jo niczego nie chcą mom nadzieja, że łon tyż se nic nie wyobrażo za bardzo, bo prziznom, że jakoś dziwnie na mie zaglondoł, mono dlatego, że jest poniedziałek wieczorym, a ja już je naprano i siedza sama, ja to musi być to, a nawet jak mo jakiś gupi pomysły w tej łepie to jo je mu gibko wybija, yno żeby mie słuchoł tak jak teraz.
– Poznaliśmy się, kiedy jeszcze oboje byliśmy zbyt młodzi, żeby myśleć poważnie o miłości, a co dopiero o zakładaniu rodziny. Zamieszkując jedną wioskę, każdy zna każdego, tak było też w naszym wypadku. Poza tym ja byłam prawdziwą sensacją, sprowadziliśmy się z innego miejsca, więc sąsiedzi byli nami bardzo zainteresowani, a jak się dowiedzieli, że mój tata jest góralem, to już w ogóle nie mogliśmy się odpędzić od ciekawskich spojrzeń. Nie, mama pochodziła ze Śląska, tata poznał ją po swojej przeprowadzce tutaj. Jego rodzina miała gospodarstwo i bardzo dużo ziemi, a on nie chciał zostać rolnikiem, pomagał w uprawach, nie za bardzo miał wybór, ale kiedy nadarzyła się okazja na wyprowadzkę, skorzystał z niej. Jednak bardzo kochał góry, wioskę, w której się urodził, i swój rodzinny dom. Bardzo często jeździliśmy tam całą rodziną, kiedy byłam mała. Ja, moja młodsza siostra i rodzice.
Jak jo se spomna te wszystkie ciypłe dni, było tak fest gorko a my i tak lotali bez opamiyntania, chałupa była za mało na nasz wszystkich to się jydyn na drugim spało, ale to niy było ważne. Ja to były fest fajny czasy, yno dostać się tam o pieronie to dopiero było coś, cugiym to najpierw trza było na Katowice potym przesiodka na Kraków i tam zaś busa łapać, bo niby się wiedziało o kierej tyn pieron mo odjychać, yno łon to se tak na prowda jeździł jako chcioł. I wkładosz tyla syrca w wychowanie a łoni ci i tak na starość padają żeś im życie spieprzył, kruca fuks zyro jakigoś zrozumienia dyć to były inne czasy jo żech robiła wszystko co żech mogła, tak żech im powinna powiedzieć, abo niy bo bych jeszcze wyszła na jakoś desperatka abo i gorzyj przyznałabych im racja a do tygo to jo w życiu niy dopuszcza.
– Tak, ja też bardzo pokochałam góry. To, że rodzina mojego taty, jak i on sam, pochodziła z gór, z pewnością wpłynęło na to, że byliśmy jakby to powiedzieć…ciekawsi. Chociaż chyba już o tym wspominałam prawda? Wybacz, właśnie tak myślałam, tak jak mówiłam, mam za sobą ciężki dzień. Czy o tym nie wspomniałam? Alkohol mi już chyba zaczyna przejmować kontrolę nad ciałem i najwyraźniej jego pierwszą ofiarą był mój język, który zaczyna mi się straszliwie plątać. Nie musisz się martwić, nie stanie się supłem, obiecałam, że przy alkoholu będzie mi prościej, a danego słowa staram się dotrzymać. Choć po dzisiejszym dniu z pewnością znajdzie się kilka osób, które zaprzeczyłoby temu stwierdzeniu, ale cóż, nieistotne. Jesteś bardzo dobrym słuchaczem, wiesz, Mirek? Naprawdę już dawno nie miałam tak miłej rozmowy, a może mówię tak tylko przez whisky, kto to wie.
Wracając… na czym to ja skończyłam… Jeździliśmy całą rodziną w góry, ja z siostrą pomagałyśmy na roli, zostawałyśmy u babci na całe wakacje i nie było miejsca, w którym byłybyśmy szczęśliwsze. Oczywiście ona dostawała zawsze znacznie lżejsze obowiązki do wykonania niż ja, a tak broniła się, że nie ma żadnej faworyzacji, naprawdę musiałabym być głupia, żeby tego nie dostrzec, a nie uważam się za osobę o niskim ilorazie inteligencji. Zawsze była lepsza ode mnie, kiedy ja musiałam przerzucać końskie odchody, ona pomagała babci w obiedzie. Wracałam później do domu cała śmierdząca, zmęczona, a ona podawała mi talerz zupy z tym swoim krzywym uśmiechem i krzyczała „Smacznego!!! Sama robiłam!!!”, przecież dobrze wiedziałam, że nie. Kiwałam tylko głową i zaczynałam jeść, nie chciałam, żeby ktokolwiek dostrzegł moją zazdrość.
Tak, teraz po wielu latach chyba mogę przyznać, że kierowała mną zazdrość, ale to nie moja wina, tylko ich. Czyja? No ich wszystkich! Zawsze musiałam z wszystkim jej ustępować, oddawać każdą nową zabawę, bo przecież Nelka jest mała, daj się jej pobawić, a ona wszystko zawsze niszczyła. Później ja, kiedy ona była już znudzona, mogłam się pobawić.
Jak jo tygo nienawidziła, nic żech niy mogła bo wszytsko trza było Anieli oddować, a łona niyc se z tygo niy robiła, tak choby myślała, że ij to się wszystko należy, i tukej to bych padała, że mój fater je chyba najbardzij winny bo łon to był za nią fest głupi ja fest, yno nasza mama się trocha storała co by my się równy czułe. A z Neli to był kawał bachora o jo cie pieronie dyć jo z nią witrzimać niy umiała, fater nic z tygo niy wiedzioł bo łon to yno w tyj robocie siedzioł, zjeżdżoł na dół fedrować i niyc go już nie obchodziło, a jak jo coś złygo padała to od razu była żech najgorszo i wymyślałach pierdoły bo jako to by mogło być, że jego Aniela niy ma najwiynkszym aniołkiem. Mie to mioł fest w rzici, a potym co, kiery na tym lepij wyszoł, trza było łod małego się mną zanjomać, zyro wdzinczności kolejny, mono to łon przed tym jak kopnył w kalyndorz coś padoł tym moim, że teraz im się spomniało mie wyzywać, że co jo żech je pojebano? Łoni wszyscy to se powinni na siebie dać pozor.
– Pamiętam, kiedy wujek z Niemiec przywiózł jej piękny wózek dla lalek, a mi dał kiść bananów, którą i tak musiałam się z wszystkimi podzielić. Patrzyłam, jak wkłada do tego wózeczka jedną ze swoich lalek i paraduje z nim po domu, bawiąc się w „mamę”. Nie wiem dlaczego, ale zostało to ze mną. To jedno wspomnienie.
Jak tylko zamknę oczy, widzę każdą falbankę, która zdobiła ten wózek, widzę, jak na siebie nachodziły, delikatnie opadały jedna na drugą, jak pięknie mieniły się w promieniach słońca. Słyszę, jak jego koła najeżdżają na małe kamienie, którymi była wyłożona spora część naszego placu, a Aniela śmieje się i patrzy na mnie z nadzieją, że podzielę jej radość. Przyznam Ci, Mirek, że chciałam, naprawdę bardzo chciałam. Jednak od tego momentu za każdym razem, kiedy na nią spoglądałam, czułam w sobie okropny ciężar, jakby ktoś napełnił moje wnętrzności tymi małymi kamykami z naszego podwórka. Miałam wrażenie, że jeśli będę wystarczająco ciężka, to wtedy ziemia stanie się chłonna jak woda, a ja zapadnę się pod nią i kiedy ona zacznie zalewać mi płuca, wchodzić w nozdrza, powoli zajmować moją wizję, a ostatnim zmysłem, jaki mi pozostanie, będzie słuch, to po raz ostatni dobiegnie mnie jej śmiech. W każdym razie… och, alkohol nam się skończył. Pozwól, że to ja postawię następną kolejkę. Jak już zaczęliśmy, to wypadałoby skończyć historię, nie uważasz? No właśnie, a do tego potrzebna jest kolejna dawka whisky. No dobrze, skoro nalegasz, dziękuję.
Mono tyś je rychtyk pierdolnyto, co to robisz za jakiś wyznania obcymu facetowi z drugij strony co mie to obchodzi skończy się to pywnie tak, że się rozyjdymy każdy w swoja strona, mom yno nadzieja, że nom tukej się niy zawrzom kiero to je godzina, kaj tu je jakiś zygor, dopiro wpół do dwunastyj je, dobre to momy czas, do kieryj to tu było otwarte, do trzecij chyba, no ja to niy ma sznas, że nos brakniy tak myśla przynajmij, a co jo chcą mu w ogóle pogodać, sama już niy wiym, trocha mie się wszystko zaczyno miszać już sama niy wiym, o co mie chodzi.
Ale mom jakoś tako wywnyntrzno potrzega wygodanio się chyba żech nigdy wczyśnij nikomu tyla mojego życia niy opowiedziała i to z takimi pierdołami i szczeygółami, yno mono o to właśni chodzi, żeby to wszystko z siebie jakoś wyciepać bo najwyraźniej to je to co je mi najbardziyj tyroz potrzebne, potrzebuja yno przestać się tak przejmować i bydzie dobrze, poza tym łon je naprowda całkiym w porządku, taki mie się wydaje przynajmij ale wiadomo niy znom chopa tak samo jak łon niy zno mie moga mieć kompletnie złe myślenie łonim. Musza se zawczasu pomyśleć o czym bych wolała niy godać, a mono to i tak je bezsynsu? O Anieli tyż żech niy myślała, że mu powiym, a jakoś tak mi lepij, niy jakoś fest ale dobrze jest se tak czasym pogodać, i to łon się piyrwszy zaczoł na mie zaglondać tak choby chcioł pogodać to tera niech siedzi i mie słucho, poza tym chyba mu to odpowiado jak mi sam jyszczy alkohol proponuje, som chcy za mie bulić to co jo się tam byda odzywać.
– Dziękuję jeszcze raz, to naprawdę bardzo miłe. Czy mogłabym jeszcze prosić o zapalniczkę? Jakoś dziś wyjątkowo tego potrzebuję i, mimo że smak dalej uważam za absolutnie obrzydliwy, to mam ochotę czuć go w ustach. Muszę jednak przyznać, że z każdą kolejną dawką alkoholu coraz mniej mnie wykrzywia, a zawsze zapierałam się rękami i nogami, że tytoń mi nie posmakuje. Choć chyba nie do końca mogę powiedzieć, że tak jest, żeby to stwierdzić, musiałabym być trzeźwa, a zapewniam cię, że daleko mi do takiego stanu, nie ma w tym oczywiście nic złego, przyszłam tutaj właśnie z zamiarem upicia się. Być może przez moją historię okaże się, że stan upojenia alkoholowego przekracza moje wstępne założenia, ale nic nie szkodzi.
Wiesz, tak sobie pomyślałam, że chyba potrzebuję czegoś takiego. Czego? No wiesz, opowiedzenia komuś obcemu mojego życia. Tak, znamy się już, masz rację, nadal jednak jesteś mi kompletnie obcy pod wieloma względami, tak jak i ja jestem dla ciebie. Jutro o tej porze będę pewnie dla ciebie tylko mglistym wspomnieniem, które zdecydowanie mówiło zbyt dużo, a ty nie zapamiętasz z tego prawdopodobnie ani słowa. Nie, nie spokojnie, nie przejmuj się. Mnie to jak najbardziej odpowiada. Jak już wspomniałam albo nie, jest to dla mnie trochę taka spowiedź, wiesz? I nie chodzi o to, że większości słuchasz, po prostu mówię ci o rzeczach, które najwyraźniej wciąż mnie uwierają albo wywołują jakiś dyskomfort. Może. Nie wiem. Nieważne, powinniśmy wrócić do historii… zaczęłam ci opowiadać wcześniej o moim mężu i rodzinie, tak, masz rację, skończyłam na tym, że dużo się przeprowadzaliśmy, tata często zmieniał kopalnie, aż w końcu wylądowaliśmy gdzieś bardziej na stałe.
Moja mama nie pracowała, ale kopalnia płaciła na tyle dobrze, że nie musiała podejmować się jakiegoś zawodu, wolała być w domu ze mną i moją siostrą. Często odwiedzały nas też jej kuzynki, przychodzili inni krewni więc w domu zawsze było gwarnie, a że mama uwielbiała kogoś gościć była w swoim żywiole. Piekła ciasta, robiła herbatę po to, żeby później siedzieć na podwórku i rozmawiać o wszystkim i o niczym. Pewnego dnia przyszła do niej stara znajoma, nie widziały się kilka lat, więc rozmowa przeciągnęła się aż do późnego wieczoru. U niej w domu zaczęli się już martwić, wysłano więc po nią syna jej siostry. Mieszkali stosunkowo niedaleko od nas, półgodzinny spacerek wystarczył, aby do nich dojść. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam swojego przyszłego męża, wyglądałam przez okno. Nasz dom graniczył z lasem, a ja bardzo lubiłam obserwować to, co dzieje się w koronach drzew, nawet jeśli był to tylko delikatny taniec liści, nie mogłam spuścić z nich wzroku. Z jego opowieści wiem, że podobno byłam najpiękniejszą dziewczyną, jaką było mu dane spotkać, tak jak mówiłam ci wcześniej, za młodu naprawdę wielu się za mną oglądało. A może tylko o tym pomyślałam?
Czasem myśli pochłaniają mnie do tego stopnia, plączą się, lepią, nękają, że sama już nie wiem, co zostało zwerbalizowane. Całe życie słyszałam, że chodzę z głową w chmurach, choć sądzę, że tak naprawdę miałam w głowie pajęczynę. Pajęczynę myśli taką o nieregularnym kształcie, która łapała w siebie każde nawet najmniej istotne przemyślenia. Chociaż muszę przyznać, że jest to dla mnie niezwykle komfortowe, takie dryfowanie wśród słów składających się na myśli, czasem płyną wolniej jak – strumyk, ale zdarzają się też dni, że porywa mnie nurt i zostaję zmuszona do wypłynięcia na otwarte morze. Przerażające jest to, ile czai się tam rzeczy. Wszystko, co wyrzucane, albo to do czego miało się wrócić później, trafia właśnie tam. Przytrafiają mi się takie noce, kiedy nie mogę spać i tonę w tym ogromnym śmieciowisku. Chyba tak bym to nazwała – śmieciowisko. Niezbyt przyjemne miejsce… ciekawe, czy wszyscy to robią. No wiesz, wyrzucają nieprzyjemne myśli, nie mogą sobie z nimi poradzić, więc zamiast udostępniania im przestrzeni w głowie trafiają do – śmieciowiska. Ja do dziś swojego nie uprzątnęłam, a ty? Założę się, że też masz coś na wzór tego i nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy, aż nie chce mi się wierzyć w to, że wszystko rozwiązujesz od razu.
Jesteś w takim razie niesamowitym człowiekiem, Mirek. To nie tak, że ja swoich nie staram się uporządkować, po prostu w pewnym wieku człowiek dochodzi do wniosku, że nie wszystko jest tego warte. Bo czy chcę rezygnować ze spokojnego kopania w ogrodzie, sadzenia kwiatów i czytania książek, żeby sprzątnąć to, czego i tak nikt oprócz mnie nie widzi? Nie, nie boję się, że z czasem będzie ich zbyt wiele. Poza tym jestem już po sześćdziesiątce, moja mama zmarła, kiedy miała czterdzieści osiem, już i tak przeżyłam więcej, niż pierwotnie przypuszczałam. Nie wiem, czy mam ochotę rozliczać się z wszystkiego, co sprawiało mi w życiu dyskomfort. Co jeszcze się tam znajduje? Nie jestem do końca pewna, może te momenty mojego życia, o których wolałabym nie pamiętać? Chociaż dzisiaj moje dzieci najwyraźniej dały sobie za cel przypomnienie mi tego wszystkiego, co już dawno w sobie ukryłam. Myślę, że wyolbrzymiają i szukają kozła ofiarnego, znam siebie i wiem, że niektóre zarzuty po prostu nie mogą być prawdą. Rzucili się na mnie, próbowali rozerwać mnie na strzępy, ale ja się nie dam, mogą próbować, ale ja swoje wiem.
Żodyn mie nie bydzie ciułać, żodyn jo swoi wiym i to je najważniyjsze łoni to se mogą między sobą mie obgadywać zwiso mie to i powiywo, yno ciekawe co bydzie potym jak przidzie co do czego o wszystko zaczną się upominać, tera to godajom że nic ody mie nie chcą ja mhm obejrzymi kiery bydzie pierwszy żeby do mie rynka wyciągnyć, wiym jedno to na pewno niy byda jo. Łoni se wszyscy powinni dać pozór na to co godajom bo jo je fest pamiętliwo, a tukej je fest gorko czuja że się topia normalni, niy było tak jeszcze chwila typu, a mono było yno jo se wypiła wiyncyj i prze to tak to czuja, pewni to je to, a jo cie panie jak tyn się na mie zaglondo, jo się tu starom co by mi się godka do godania niy wplątała a tyn i tak zaglondo choby niy wiadomo o czym słuchoł.
Pieronie mie się to pewnie musi zdać już i tak niy mom w łepie żadnego ładu ani składu to mono mi się yno wydaje że niy godom a prowda je tako, że mi się to wszystko pomiyszało, takigo bajzlu to się niy spodziewałach mieć kiery by się spodziewoł dyć niy ma to nic o czym się myśli, tyś to tyż je padałach mu o moi pajynczynie pieronie mono mi rychtyk na dekiel siadło mono powinnach się z nia rozprawić wreszcie, chyba już je na to czas, a czy jo chcą czy to je to mono powinnach wylyź teroz i mieć to wszystko w rzici i dociepać to do moigo śmieciowiska yno łon tu ciągly je i niy wyglądo jakby mioł citnyć dyć łon się mie som pyto o wszystko to co jo mogą za to że jeżech na tyla dobro że mu odpowiadom? Jo je dobrze wychowano nic z tym niy zrobia no i łon kupuje droższe whisky niż jo żech se sama wziyła to tyż je na plus cinżko to ukryć.
– Wybacz, postaram się już nie wtrącać niepotrzebnych przemyśleń i skupić się na historii. Kto by chciał tego słuchać… Dobrze, skoro nalegasz, nie będę się powstrzymywać, może i masz rację, może to jest potrzebne. Wracając…
Tak, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Przynajmniej z jego strony, ja zobaczyłam jedynie jego czarną lokatą czuprynę i nic poza tym. Jednak od tego dnia on po prostu zaczął jakoś tak kręcić się wokół, owszem częściowo było to dlatego, że moja mama odnowiła kontakt ze swoją przyjaciółką – jego ciotką, a że on biedaczek był najmłodszy z rodzeństwa, nie miał nic do gadania i musiał chodzić ją odbierać. Zazwyczaj siedziałam wtedy w oknie, nie chciałam schodzić na dół, wolałam przyglądać się z daleka, a może czekałam, aż to on coś zainicjuje? Dowiedziałam się, że ma na imię Jan i jesteśmy w podobnym wieku. Ostatecznie za namową mamy, kiedy on po raz kolejny przyszedł odebrać swoją ciotkę, zeszłam na dół, aby się przywitać. Dopiero wtedy zobaczyłam go z bliska i muszę stwierdzić – urzekł mnie. Miał śniadą karnację, gęste czarne loki, ciemne oczy, a kiedy się uśmiechnął… cóż od tego czasu już zawsze schodziłam na dół się przywitać.
Później już nie tylko ją odbierał, ale też przyprowadzał, i kiedy zostawaliśmy już sami, obsypywał mnie komplementami jak nikt inny. Dzięki niemu poczułam się doceniona, zauważona. Oczywiście nie obyło się bez problemów. Mój ojciec był bardzo specyficznym człowiekiem, miał okrutnie trudny charakter i szczerze powiedziawszy, do dziś nie wiem, jak moja mama zgodziła się za niego wyjść. W tym człowieku nie było krzty słońca, wiecznie chodził niezadowolony, zawsze mu coś nie odpowiadało, zawsze wszystko musiało być po jego myśli, bo kiedy tak nie było, zaczynały się wyzwiska. Mama zawsze tłumaczyła, że to przez pracę i mamy nie brać tego do siebie. Nie miałam z tym problemu, ale Janek już tak.
Nienawidzili się, był moment, w którym nie byli w stanie nawet siedzieć w tym samym pokoju i nie skakać sobie do gardeł. Na początku tylko prowadzili ostrą wymianę zdań, z czasem zaczęły pojawiać się tam przekleństwa, a ostatecznie bałam się, że nie będzie nam dane być razem. Nie pamiętam dokładnie, o co poszło, choć biorąc pod uwagę poprzednie sytuacje, mogło to być coś tak błahego, jak rozmowa o pogodzie. Skończyło się na tym, że razem z mamą odciągałyśmy tatę od Janka. Chyba nigdy nie zapomnę jego wzroku, patrzył wtedy na mnie jak mały zagubiony chłopak. Dopiero lata później dowiedziałam się dlaczego.
Sam nigdy mi o tym nie powiedział, dopiero po rozmowie z jego mamą wszystko zrozumiałam. Janek pochodził z rodziny, która nie była w ogóle wylewna, nie rozmawiali ze sobą, nie wiem nawet, czy ktoś mu kiedyś powiedział, że go kocha. Miał trójkę rodzeństwa, dwóch starszych braci i młodszą siostrę, która urodziła się tylko dwa lata przed naszą córką. Naprawdę obiecuję, że nie kłamię! Tak, tak wiem, jak to brzmi, ale jego mama bardzo późno zaszła w ciążę, a ja no cóż, dość wcześnie, ale do tego jeszcze wrócę. Jego rodzice na pierwszy rzut oka bardzo się kochali, kiedy zmarł tata Janka, Pani Róża bardzo za nim płakała. Ciągle powtarzała, że bardzo za nim tęskni i nie może doczekać się, kiedy do niego dołączy. Okazało się jednak, że ich związek był pełen przemocy, mama Janka była bita za niedobry obiad, źle posprzątany dom, a nawet za to, że dzieci były niegrzeczne. Nie pracowała, nie miała zbyt wielu znajomych, jej całe życie ograniczało się do czterech ścian, ponieważ sama z domu też nie mogła wychodzić. Do tego wszystkiego, choć nikt tak tego wtedy nie nazywał, była gwałcona.
Chobych niy wiadomo jak fest bych chciała do końca życia niy zapomna tyj godki, czuja że zaroz zaś odleca i wyląduja z łepą w chmurach jo tyż je dobro, tyla dygresji co jo dzisio robia to chyba jeszcze żech niy miała nigdy, za to wiela rzeczy mie zaczyno się przypominać pieronie w życiu bych niy pomyślała że się byda aż tak cofać. Ale to dobrze bo przynajmij niy myśla o tych ciulach yno skupiom się na sobie i chyba to je to co łod dzisio yno powinnach mieć w łepie – jo, jo jo jo i żodyn wiyncyj, już żech za dużo życia poświynciła na to żeby mono innym trocha ułatwić żeby mono mogło im być yno trocha lepij, a kaj jo była w tym wszystkim?
Pomijano, zapominano, jeszcze chcom ze mie jakoś heksa zrobić, a jo była najlepszom matką jaką mogliby se wyobrazić, robiłach wszystko znosiła żech ich fatra bo czasym trza coś robić bo inaczyj niy wypado, jo się niy byda z nimi romplować niy chcą spaść do ich poziomu, a tu szolka już pusto kruca fuks co tyn mie nie weźmie za jakigo brynola z drugij strony uczciwie go ostrzegłach że yno z alkoholym mogą mu coś padać, dobre mono poczekoom jeszcze trocha to sam bydzie chcioł iść.
– Wiesz, jak to kiedyś było, o niektórych sprawach po prostu nie mówiło się na głos, bo jeszcze sąsiedzi się dowiedzą. W pełni ją rozumiem, ja zostałam wychowana w podobny sposób i dopiero na stare lata okazuje się, że może nie było to najlepsze podejście. Teraz rozwód to normalna sprawa, ale kiedy ja byłam młoda… Nie robiono nic, co mogłoby przynieść wstyd rodzinie, a przecież rozwód to w oczach Boga coś niewybaczalnego. Skoro przysięgało się przed jego obliczem, że mimo wszelkich trudów zawsze będzie się razem, to kto by to słyszał rozwód brać.
Jesteś wierzący, Mirek? Ja kiedyś byłam, przez moment. Przynajmniej tak myślę. Teraz nie wykluczam już niczego… Trzeba iść tam, gdzie akurat zawieje wiatr. Profilaktycznie pojawiam się w kościele raz na jakiś czas, gdyby jednak się okazało, że po śmierci coś nas czeka. Mam nadzieję, że nic. Jedno życie to moim zdaniem wystarczający czas, żeby doświadczyć wszystkiego, co na nie się składa. Byłam żoną, jestem matką, a nawet i babcią, śmiałam się, płakałam, a ile razy zawiodłam się na ludziach, to już nie zliczę. Dajesz z siebie wszystko to, co możesz, wypruwasz sobie żyły tylko po to, żeby ostatecznie usłyszeć, że to przez ciebie spotkały ich te wszystkie okropności w życiu. Kogo? Wybacz, jeszcze nie jesteśmy w tym momencie historii. Miałam na myśli moje dzieci. Wróćmy jednak do tego, co mówiłam wcześniej.
Jak więc możesz sobie wyobrazić, Janek nie chciał przechodzić z domu pełnego przemocy do domu pełnego przemocy. Nie widzieliśmy się później kilka tygodni, po prostu przestał mnie odwiedzać, a ja nie chciałam wyciągać pierwsza ręki. Poza tym nic złego nie zrobiłam, a nie chciałam prosić się o czyjąś uwagę. Lato minęło, a moje dni zaczęły powoli wracać do normalności, gdy wróciłam do liceum. To był mój ostatni rok, więc musiałam się skupić tylko i wyłącznie na nauce. Przez moment myślałam nawet, że cieszę się z takiego rozwoju sytuacji, największe rozproszenie, jakie mogło mi towarzyszyć – zniknęło. Jednak jak już zdążyłam ci powiedzieć, ostatecznie został moim mężem i, widzisz, pomimo tego, że z początku zdecydowanie łączyło nas prawdziwe uczucie, które można było nazwać miłością, tak z czasem było go coraz mniej.
To chyba normalne w związkach, zaczynają się od wybuchów namiętności i ciągłego powtarzania sobie komplementów, a kończą się na przymusowym życiu z tą osobą. Przygotowywałam swoje dzieci na to od małego, żeby nie wyobrażali sobie zbyt wiele. Dzięki obniżonym oczekiwaniom ciężej jest się zawieść na ludziach, chociaż wszystko jest możliwe. Zawsze powtarzałam im historię o kałuży, byli wtedy mali, więc starałam się znaleźć taki przykład, który z łatwością zrozumieją. Mówiłam: „Kiedy rozpoczynacie związek, wszystko jest wspaniałe, spacerujecie, a kiedy wasz partner zauważy kałuże, mówi: uważaj, kochanie, bo wpadniesz w kałużę! Jednak z czasem to uczucie się zatraca i słyszycie: uważaj, stara krowo, bo wpadniesz w kałużę i cała brudna będziesz”. Zawsze się z tego śmiali, ale później dorośli i chyba każde z nich doszło do wniosku, że jednak nie taka głupia ta ich mama i może jednak stara się im przekazać jakieś życiowe wartości. Tak przynajmniej myślę, chciałabym, żeby właśnie tak to odebrali.
Powinnam jednak wrócić do mojej historii. Wiedziałam, że Janek ma zacząć za jakiś czas zasadniczą służbę wojskową, ale w tym wszystkim, co miało miejsce, jakoś nie rozmyślałam nad tym zbytnio. Kiedy jednego dnia przyszedł pod moją szkołę, serce mi stanęło.
Nie widzieliśmy się długie tygodnie, a pierwsze dni były dla mnie absolutną katuszą. Byłam młoda, zakochana, a on tak po prostu z dnia na dzień zniknął bez żadnych wyjaśnień. Pamiętam, że nie wiedziałam, co mam zrobić, z jednej strony chciałam podejść i rzucić się mu w ramiona. Poczuć jego zapach, który już zaczął kojarzyć mi się z bezpieczeństwem, spojrzeć w jego ciemne oczy i znaleźć w nich tę iskierkę, która skradła moje serce. Z drugiej strony miałam ochotę podejść do niego i po prostu dać mu w twarz. Bez żadnych pytań, bez czekania, aż wykrztusi z siebie przeprosiny. Miałam nadzieję, że zaboli go to, chociaż przez bardzo krótki moment, tak bardzo, jak mnie bolało.
Wcześniej nie miałam złamanego serca i nie spodziewałam się, że będzie to aż tak nieprzyjemne uczucie. Takiego wzrastającego dyskomfortu, wykonywania każdej najzwyklejszej czynności z uczuciem, jakby ciało powoli zamieniało się w kamień. Częściowy paraliż, który zaczyna się gdzieś głęboko i nie jesteś w stanie mu zapobiec, pozostaje ci jedynie nauczyć się z nim żyć, aż w końcu odejdzie. Chociaż on chyba tak naprawdę nigdy nie mija, zawsze już w tobie pozostaje, ty po prostu przywykasz do nowej rzeczywistości. Pamiętam, że poczułam się zdradzona, byłam wściekła, że cała ta nowo zrodzona nadzieja okazała się kłamstwem.
Kruca fuks łon się chyba nie domyśli żeby iść nom po kolejno kolejka, no dobre niby żech godała, że następno jo stawiom ale trocha żech liczyła na inkszy rozwiązani, a trocha mie już puszczo, wolałabych zostać w takim stanie że nie ma żech se pewno czy godom głupoty czy rychtyk mono i co wartościowego z tego wychodzi. Słyszałąch kiedyś, że jak się kurzy przy piciu to bardzij chyto to mono se odpala kolejno cgareta, dobrze żech mu tym razym ognia niy oddała to se go mogą wziąć i odpolić byz problymu, yno dobre on tu kaś był kaj jo to ostatnio kipała te cygarety bo mie się pozdało żech kaś tam go widziała, tukej je wiedziałach że kaś tu bydzie jo to już je rychtyk jo już je ślepo, a po cikomu to już nic niy widza abo mie się zdo abo je tukyj bardzij cima niż jakżech tu prziszła.
Pieronie już sama niy wiym zdo mi się tak chobych już tukej była fest długo mono to je to, abo zaś tyn dym już mi tak fest oczy zmynczył, ale przinajjmyj da się tukej kurzyć w środku i nie trza wylazować, bo jakbych miała wylyź to łon już by mógł citnych, ale dopóki siedzi na rzici
i niy narzeko to niy byda się źle czuła że yno jo godom, jakby mioł potrzeba się odezwać to mógłby mi przerwać, dyć jo bych się nie obraziła, mom anielsko cierpliwość i uważom że jeżech zajebistą słuchaczkom nic yno chwolić, ale musza pada ja że łon tyż je dobry, niy tak dobry jak jo bo to już graniczy z cudyn, ale je całkim całkim niy można se powiedzieć, kaj j omom te cygarety bo już żech ogień znalazła a kaj ooooo co by mi yno na zola zaś niy spadły bo niy chciałabych się przy nim naciągać, kaj jo je mogła… dobre dyć mom je na oczach, pieronie musi być już fest źle.
Mono i bydzie warto jyszczy trocha poczekać jaa myśla że jaa dyć nikaj mie się niy śpiecho a cygareta powinna se dać rada z moim podłym nastrojym, jeżech trocha zmierzło wiym czuja to a mono mie się to yno wydaje za fest siedza w swoij łepie i starom si wszystko rozbiyrać na czynniki pierwsze powinna żech się skupić na tym co by mu wszystko najbardziej składniy
i ładniy powiedzieć, ale żech zrymowała normalni choby jako pisarka jo to jednak wszystko potrafią, mono powinnać się jeszcze przebranżowić na stare lata i książka wydać to by dopiero było. Żodyn by nie przipuszczoł, że Cila na stare lata jeszcze by się w czimś takim bawiła, a jo tu byda miała szansa zostać znanom pisarkom i wszyscy bydom się na mie dziwać i godać między sobą: te obejrzyj se to je ta cila co książka wydała.
Ja to by dopiero było musza se ro poważni rozważyć bo co bych yno musiała zrobić, historia już mom oparłabych się na tym co je najlepsze i czego ludzie najchytntij słuchają na życiu och jak jo by powiedziała wszystkim co mie spotkało wiela bych miała współczucia i klypania po plecach, a mono… niy no co ty żeś je gupio, o a czamu jo niy odpaliła tyj cygarety dyć trzimon ją już jakiś czas a mono mie się to yno zdo cinżko oszacować jak się tak yno myśli i odbijo się w swoij łepie od jednyj myśli do drugij wiela to tam rychtyk minęło, wypadałoby chyba dalij opowiadać bo już się powoli na mie dziwać zaczął, a mono to przez ta cigareta dobre odpalom i zaczynom dalyj godoać, bo rychtyg nigdy stąd niy wylezymy,
a kiedyś trza co by se tu chopy na spokojni zawrzom, jak jo se spoma zamkanie sklypu, pieronie sama robota w sklypie, niy wiym co mi wtedy na łep siadło żeby zaczynać tam robota, młodo a głupio inaczyj chyba niy umia tygo określić.
– Nie zrobiłam nic z tych rzeczy, bo kiedy tylko się do niego zbliżyłam, powiedział, że od jutra zaczyna służbę. Mimo że nie rozmawialiśmy i teoretycznie już miałam złamane serce, poczułam się, jakby ktoś mnie uderzył. Moje wnętrzności połączyły się ze sobą, tworząc uwierającą pętlę, poczułam w ustach smak wymiocin i zaczęłam płakać. Choć w tym wypadku chyba lepszym określeniem byłoby łkać. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach i nim się obejrzałam, Janek przytulił mnie, a moich ust doszła słona strużka. Nie pamiętam dokładnie dlaczego, ale nikogo nie było u mnie w domu, poszliśmy tam, żeby się pożegnać. Usiedliśmy obok siebie w moim pokoju i wymieniliśmy się spojrzeniem, którego już nigdy później nie zaznałam. W jego oczach dostrzegłam tyle miłości, ile nigdy w życiu nie było mi dane doświadczyć. Zaczęliśmy się kochać i tutaj pozwól, że oszczędzę ci szczegółów, nie jestem na tyle pijana, żeby zdradzić ci każdy intymny szczegół mojego życia. Nie wykluczam takiej opcji, możesz spróbować wlać we mnie kolejną whisky.
Tego wieczoru rozstaliśmy się z nadzieją, że po jego służbie spróbujemy na nowo. Obiecaliśmy pisać do siebie listy, on wręczył mi swoją fotografię, a ja nie pozostałam mu dłużna. Mam to zdjęcie do dzisiaj, schowane gdzieś głęboko w szufladzie, on swoje zgubił w wojsku, przynajmniej tak mówił. Mam pewne podejrzenia, że ktoś mu je ukradł, nie żeby mnie to dziwiło. Chcesz wiedzieć, czym to wszystko się skończyło? Nikt się tego nie spodziewał, ale zaszłam w ciążę. Nie zabezpieczyliśmy się, kto w tamtych czasach w ogóle o tym myślał? Mieliśmy pecha, choć wydaje się to graniczyć z cudem, ten jeden raz sprowadził na świat naszą pierwszą córkę.
Na początku nic nie podejrzewałam, wysyłałam mu listy, a on na część z nich odpowiadał. Po kilku tygodniach zaczęłam czuć się strasznie senna, myślałam, że to wina pogody. Zazwyczaj w okresie jesienno-zimowym ludzie popadają w swego rodzaju marazm i myślałam, że dlatego czułam się tak okropnie. Jednak kiedy rozpoczęły się poranne nudności, zaczęłam się martwić, po pewnym czasie zapach dotychczas moich ulubionych potraw wywoływał u mnie wymioty. Nie pisałam nic Jankowi, nie chciałam go martwić, wiedziałam, że i bez tego ma dużo na głowie. Spóźniała mi się miesiączka, objawy się nasilały i właśnie wtedy postanowiłam, że powiem mu osobiście, kiedy dostanie przepustkę na święta. Nie chciałam informować o tym moich i jego rodziców sama, to musiała być wspólna decyzja. Pozostało mi tylko czekać. Pamiętasz, jak mówiłam, że chciałam skupić się tylko na nauce? Jak możesz się domyślać, nie byłam w stanie utrzymać głowy w szkole. Odliczałam dni do powrotu Janka, liczyło się dla mnie tylko to. Na szczęście długo nie było u mnie widać brzuszka ciążowego, dodatkowo była zima, więc i tak ubierałam się w duże, grube swetry. W domu zaczęłam jeść sama w pokoju, pierwsze miesiące były dla mnie najgorsze. Miałam problem, żeby w ogóle patrzeć na jedzenie, z drugiej strony wiedziałam, że nie odpowiadam już tylko za swoje zdrowie, i wmuszałam w siebie małe porcje.
Myślisz, że moja córka docenia to wszystko? Całe to poświęcenie? To, że ledwo skończyłam szkołę przez to, że ona postanowiła pojawić się na świecie? Tak wiem, miałam w tym swój udział. W ogóle tego nie docenia, od samego początku miałam wrażenie, że woli ode mnie moją matkę. Wyprzedzam fakty, znowu. Wybacz, ciężko mi się skupić na jednym wątku. Odnoszę teraz wrażenie, jakbym egzystowała w dwóch rzeczywistościach równocześnie. Z jednej strony jestem zlęknioną nastolatką, która nie opuszcza swojego pokoju i nie wie, co zrobić z płodem rosnącym w jej ciele, a z drugiej jestem tutaj z tobą. Zrozum, proszę, że nie wracałam do tych wydarzeń już wiele lat, dlatego, tak przynajmniej myślę, pochłaniają mnie do tego stopnia. Jesteś niesamowitym słuchaczem, wiesz? Naprawdę możesz być najlepszym rozmówcą, jakiego było mi dane spotkać.
Fot. https://pixabay.com/pl/photos/katowice-polska-%C5%9Bl%C4%85sk-osada-fasada-223333/.
Etnolekt śląski stał się dla mnie narzędziem do pokazania, kim bohaterka jest naprawdę, zwłaszcza wtedy, gdy mówi sama do siebie. Monologi wewnętrzne, pisane w gwarze, to takie momenty, kiedy może zrzucić maskę i mówić wprost o tym, co ją boli, co ją rozwściecza,
co próbuje zrozumieć. Z kolei jej konwersacja z niemym rozmówcą to próba asymilacji – dostosowania się do świata, do społeczeństwa. Za wszelką cenę stara się przyjąć pozycję osoby, która nie zmaga się z trudnym okresem w życiu. Jej emocje stają się bardziej stonowane i skryte, co tworzy kontrast z tym, co dzieje się w jej wnętrzu
Bar, w którym rozgrywa się akcja, to dla mnie miejsce symboliczne – przestrzeń zawieszenia, w której czasem można być sobą, a czasem trzeba udawać kogoś zupełnie innego. Dym papierosowy, kieliszek whisky, przypadkowe rozmowy – to wszystko buduje obraz bohaterki, która próbuje poradzić sobie z żalem i samotnością.
Prezentowany tekst jest eksperymentem – połączeniem technik narracyjnych, takich jak soliloquium czy monolog wypowiedziany, z lokalnym kolorytem językowym. Dialekt śląski nie jest tu tylko ozdobą, ale czymś, co mówi o tożsamości bohaterki – o jej głębokim zakorzenieniu w kulturze, z której (można odnieść takie wrażenie) próbuje się wyrwać,
ale która jednocześnie ją definiuje. To fragment większej całości, która wciąż powstaje i być może pewnego dnia zostanie ukończona i zaprezentowana szerszej publiczności.
Tekst powstał jako część artystyczna mojej pracy licencjackiej, pisanej pod kierunkiem dr. hab. prof. UŁ Mariusza Gołąba.
***
HARCIŹL
Jak mie to piecze, ah… Co by mi kiery kiedyś padoł, że jo kurzić byda za nich bych mu nie uwierziła. Ale piecze fest, musza se zakropić te oczy, abo co bo to je niy do witrzimania. Jeszcze siedza tu z nimi po cimoku jak jakiś ciula… Yno kaj indziyj iść? Nikaj. Niy mogą padać, żech je wielce zdziwiono. Chocioż…
– Przepraszam? Poproszę jeszcze raz to samo. Dziękuję.
Czuja, że jeżech już nieźle porobiono, yno ciągle mi mało. Niy sądziłach, że tak skończą, a mono sama siebie ciulom i próbują se coś wmówić… Ale, że jo to narcyz? Dyć oni są tam wszyscy pojebani. Jo? W życiu. Tak myśla. Zawsze spychano i traktowano jak gówno, zawsze. Oni bydom cwani do czasu, a jak mie zabraknie jeszcze wszyscy bydom za mną wyć. Płaczki pieprzone, nic yno wiecznie narzekać. Im się to wszystko pozdało, to je jedyne słuszne wytłumaczenie.
Gorzkie, niedobre… fu. Ale najtańsze. Raczyj nie bez powodu, obrzydlistwo. Musza dać pozor, co się za fest niy zrobia, niy mom ochoty iść na czworaka do chałupy. Yno czy jo chcą tam wacać? Niy. Mono to je dla mie moment na nowe życie. Tyś je pojebano w twoim wieku? Już je za późno. Czasem się słyszy, że nigdy ni ma za późno. A mono je? Niy wiym. Jeżech już całkiem zgupiało, nic niy wiym. Kaj som te cygarety? Miałach je tu przed chwilom. O tukej… Kiedy mi na zola spadły? Dobre, zaroz się porzigom, ale co za różnica? Już mom wszystko w rzici. Ni, ni mom, czamu sama się ciulosz. Zaś mom pusta szolka… Niy to ni ma szolka, to je… ah kruca fuks już mi słowa z łepy pitają.
Dupi tu fest, zaroz im coś powiym. A niy to je jo, to jest ta cygareta co trzimom. Czamu jo kurza? Dyć zawsze żech fuczała na Hanysa jak on kurzył, a tera o sama to robia. Ale mom za swoi bo pierona jak tyn dym mie piecze w oczy.
– Wszystko jest dobrze, dziękuję.
Pywnie się teroz ze mie chichrają i godają żech je pojebano. Ciule. Oni wszyscy to są ciule. Wmówić mi coś chcą, alle jo się niy dom tak łatwo, niech oni se nie myślą. Jo sama chciała citać z chałupy. Ten tu się ciągle gapi. Aż czuja jak mi pali w licu dziura. Ciulik jakiś i tela. Niy byda tukej chyłkać, to ni ma czas ani miejsce. Ciekawe wiela wybula za wszystko. Jaki butel, niy moga myśleć.
A tyn borok to co? Siedzi na rzici i udaje, że się na mie nie fiuluje, Dyć jo niy ma ślepo. Mono trocha porobiono, ale niy ślepo! A zaroz to o mi się skończy. Dobre, najpierw to jo musza skończyć. Kurza i kurza, a nakurzić się niy moga. Mono dlatego, że fest tego niy lubia. Ale ja, przyznom… Odprężo to trocha. Prawie już niy myśla o tych ciulach.
Kogo jo prubuja oszukać, yno o nich myśla. A mono by tak… Jak już łon się tak na mie dziwo. Wyglądo jakby chcioł do kogoś jadaczka otworzić. Mie je już wszystko jedno, mom już to w rzici, za fest jeżech naprano, żeby się przejmować takimi pierdołami.
– Nie jest dobrze, ale alkohol pomaga.
Co jo robia? Nic w łepie ni mom, że mi się zachciało z obycmi klachać? A mono właśnie tego potrzebuja? Mono właśnie to je to po co rzech tu przilazła, jakbyś chciała się yno porządnie napruć mogłach se skoczyć po piwo na tanksztela i iść kaś se zicnyć.
– Nie wiem, proszę pana, czy to dobry pomysł, nie chcę pana zamęczać moimi zmartwieniami.
Ja mhm, ale ty go ciulosz, co niy umisz się prziznać, że chciałabyś się wygodać? Mono potrzebuja yno być trocha bardzij napruto, myślałach, że je żech fest ale chyba żech się sama próbowała ocyganić. Obcy karlus godo do ciebie w barze, tyś to je rychtyk głupio jak but z lewej szłapy. I się jeszcze cieszysz, tyś to je powiym ci. Oczy mie zaś szczipiom, fest mie to boli, niy chca mrugać jak pojebano bo se jeszcze pomyśli, że żech je jako pierdolnyto, choro na łeb i jeszcze łon tyż mi powie, żech się lyczyć żech powinna. Jak tamte ciule, ja jo żech je nienormalno? Im by się przidało spojrzeć w lustro, a nie yno mie o wszystko obwiniać.
– Dobrze, możemy przejść na ty, nie mam nic przeciwko. To bardzo miłe, że spytałeś.
Ni ma żeś na zolytach, ogarnij się, przestoń się tak szczerzyć, to musi być tyn alkohol.
– Cecylia, miło mi cię poznać, Mirek.
Niy chca wyjść na jakoś desperatka, jo yno chciała wylyź z chałupy, yno się napić, mono za fest niyy w tyj sytuacji niy ma czegoś takiego jak za fest. Yno niy chcą się zbłaźnić, ja tyn mój to już z nieba musi na mie sklinać, yno łon to o mie w ogóle nie dboł, yno o jedno mu chodziło, a ci to yno pretensje by mieli, założa się że jakby prziszło im być w moij skórze wtedy robili by to samo. Tera to yno by się wymądrzać chcieli, ja tak to je najlypiyj, jak niy ma winnego to trza se go znaleźć, niewdzięczni ciule.
– Czy jak się już poznaliśmy, to mogę ci powiedzieć, co mnie trapi? Nie wiem sama, myśli odbijają mi się w głowie, ciężko złapać jedną, nie chcę wylewać ci też żalów mojego życia.
Chyba bych też sama niy chciała się cofać za bardzo bo kto wiy, co mogą znaleźć w pamiynci, łoni wszyscy mi już i tak dzisio dość wypomnili, a mono właśnie żech powinna? Yno rychtyk fest ciynżko mi jakoś myśl złapać, zapach cygaret obrzydlsitwo, mono jakbych se sama zaś zajarała to by mi tak niy wadził, ja to je chyba to, spróbują, mom yno nadzieja, że się niy porzigom w tym wszystkim, to by była tako gańba, szczególni teraz jak tyn tu usiodł, dobra łon już tu był yno się przisiadł. Czym jo się w sumie przejmują, co niy mom dość problymów? Dyć dzisio to się czuja jakby mie coś rozjechało, a sklejo mie jedynie ten ostry dym, musza zajarać kaj jo dała te fajki i ogień, jo niy palonco prawie całe życie, do czego mie te ciule doprowadzili. Nic yno dobro żech do nich była, najlepszo jakijby mogli chcieć, najłatwiyj tak yno narzekać, jak się niy zno niczego innego to tak to potym je, oni niy wiedzą jak ciulate życie by mieli gdyby niy jo, zero wdzięczności.
– To bardzo miłe, dziękuję. Tak zdecydowanie przy pełnym kieliszku będzie mi prościej. Piję whisky, koniecznie z kostkami lodu. Nie dziękuję, nic więcej mi nie potrzeba, no chyba, że masz może zapalniczkę? Świetnie.
I zaś tyn cierpki posmak, fest mi nie pasuje, ale prziznom, pomogo, co prawda yno trocha, ale zawsze lepsze to niż nic. Już wiym czamu mój tyle jaroł, jak jo se spomna wiela tego było, jak to się godo, jak smok jaroł, a wiela na to piyndzy szło peronie, jak go to tak odprynżało jak mie teraz to się niy dziwia. Żółte ściany jakby je kiery czimś obsikoł i do tego tyn smród, mono dlatego on mi tak tera przeszkadzo i te pożółkłe zasłony świat wyglondoł wtedy jakby był cały obszczany. A i tak na mie psioczył i wyzywoł jak żech mu kazała to rzucić w pizdu, dziynki mie to łon dłużej żył, kolejny niewdzięczny, mono łoni to od fatra podłapali, ja no pewnie się naoglądali za młodu i tera je to co je. Że jo żech była złą matką? A kiery ich rozliczy z tego jakimi byli dziećmi?
– Pewnie, gdybyś sam nie był tak pijany, nie chciałbyś wysłuchiwać tego, co mnie trapi. Nie przejmuj się, rozumiem. Tak czy inaczej, dziękuję za whisky i zapalniczkę, na co dzień nie palę, stąd brak nawyku do noszenia jej ze sobą. Dym mnie trochę dusi i szczypie w oczy, a do tego smakuje jak coś zdechłego. Potrzebuję jednak się odprężyć, a mój były mąż, to znaczy nigdy nie przestał nim być, po prostu umarł, strasznie dużo palił, pamiętam, że najczęściej robił to, kiedy był smutny, zdenerwowany albo zestresowany. Biorąc pod uwagę wypalaną przez niego ilość, myślę, że ciągle czuł się źle, ale nie była to moja wina, byłam najlepszą żoną, jaką mógłby sobie wymarzyć. Nie tylko ja tak sądzę, wszyscy zawsze powtarzali mu, że ma ogromne szczęście. Kiedy się poznaliśmy, byłam piękna, uważam, że wciąż jestem, ale wiesz, jak to jest, Mirek, nic nie równa się z młodzieńczym blaskiem. Na pewno wiesz, o czym mówię.
Łon to się pywnie teraz w grobie przewraco jak tego słucho, ale niy godom nic yno najszczyrszo prowda, niy mom w zwyczaju robić ludzi w ciula i tukej też niy mom takigo zamiaru. Miły chłop się wydaje, taki dobry synek, a jak dobrze słucho, yno co mie się coś niy pozdo i niy powim czegoś, co mi potym bydzie spyndzać sen z powiek, z drugij strony co mie to obchodzi? Czy to je jakiś mój znajomy? Niy? Czy bydymy mieć ze sobą kontakt jak stąd wylezymy? Niy, pewnie każdy pójdzie w swoja strona i na tym się no skońćzy. I tak to mo być, najlypij by było, jo niczego nie chcą mom nadzieja, że łon tyż se nic nie wyobrażo za bardzo, bo prziznom, że jakoś dziwnie na mie zaglondoł, mono dlatego, że jest poniedziałek wieczorym, a ja już je naprano i siedza sama, ja to musi być to, a nawet jak mo jakiś gupi pomysły w tej łepie to jo je mu gibko wybija, yno żeby mie słuchoł tak jak teraz.
– Poznaliśmy się, kiedy jeszcze oboje byliśmy zbyt młodzi, żeby myśleć poważnie o miłości, a co dopiero o zakładaniu rodziny. Zamieszkując jedną wioskę, każdy zna każdego, tak było też w naszym wypadku. Poza tym ja byłam prawdziwą sensacją, sprowadziliśmy się z innego miejsca, więc sąsiedzi byli nami bardzo zainteresowani, a jak się dowiedzieli, że mój tata jest góralem, to już w ogóle nie mogliśmy się odpędzić od ciekawskich spojrzeń. Nie, mama pochodziła ze Śląska, tata poznał ją po swojej przeprowadzce tutaj. Jego rodzina miała gospodarstwo i bardzo dużo ziemi, a on nie chciał zostać rolnikiem, pomagał w uprawach, nie za bardzo miał wybór, ale kiedy nadarzyła się okazja na wyprowadzkę, skorzystał z niej. Jednak bardzo kochał góry, wioskę, w której się urodził, i swój rodzinny dom. Bardzo często jeździliśmy tam całą rodziną, kiedy byłam mała. Ja, moja młodsza siostra i rodzice.
Jak jo se spomna te wszystkie ciypłe dni, było tak fest gorko a my i tak lotali bez opamiyntania, chałupa była za mało na nasz wszystkich to się jydyn na drugim spało, ale to niy było ważne. Ja to były fest fajny czasy, yno dostać się tam o pieronie to dopiero było coś, cugiym to najpierw trza było na Katowice potym przesiodka na Kraków i tam zaś busa łapać, bo niby się wiedziało o kierej tyn pieron mo odjychać, yno łon to se tak na prowda jeździł jako chcioł. I wkładosz tyla syrca w wychowanie a łoni ci i tak na starość padają żeś im życie spieprzył, kruca fuks zyro jakigoś zrozumienia dyć to były inne czasy jo żech robiła wszystko co żech mogła, tak żech im powinna powiedzieć, abo niy bo bych jeszcze wyszła na jakoś desperatka abo i gorzyj przyznałabych im racja a do tygo to jo w życiu niy dopuszcza.
– Tak, ja też bardzo pokochałam góry. To, że rodzina mojego taty, jak i on sam, pochodziła z gór, z pewnością wpłynęło na to, że byliśmy jakby to powiedzieć…ciekawsi. Chociaż chyba już o tym wspominałam prawda? Wybacz, właśnie tak myślałam, tak jak mówiłam, mam za sobą ciężki dzień. Czy o tym nie wspomniałam? Alkohol mi już chyba zaczyna przejmować kontrolę nad ciałem i najwyraźniej jego pierwszą ofiarą był mój język, który zaczyna mi się straszliwie plątać. Nie musisz się martwić, nie stanie się supłem, obiecałam, że przy alkoholu będzie mi prościej, a danego słowa staram się dotrzymać. Choć po dzisiejszym dniu z pewnością znajdzie się kilka osób, które zaprzeczyłoby temu stwierdzeniu, ale cóż, nieistotne. Jesteś bardzo dobrym słuchaczem, wiesz, Mirek? Naprawdę już dawno nie miałam tak miłej rozmowy, a może mówię tak tylko przez whisky, kto to wie.
Wracając… na czym to ja skończyłam… Jeździliśmy całą rodziną w góry, ja z siostrą pomagałyśmy na roli, zostawałyśmy u babci na całe wakacje i nie było miejsca, w którym byłybyśmy szczęśliwsze. Oczywiście ona dostawała zawsze znacznie lżejsze obowiązki do wykonania niż ja, a tak broniła się, że nie ma żadnej faworyzacji, naprawdę musiałabym być głupia, żeby tego nie dostrzec, a nie uważam się za osobę o niskim ilorazie inteligencji. Zawsze była lepsza ode mnie, kiedy ja musiałam przerzucać końskie odchody, ona pomagała babci w obiedzie. Wracałam później do domu cała śmierdząca, zmęczona, a ona podawała mi talerz zupy z tym swoim krzywym uśmiechem i krzyczała „Smacznego!!! Sama robiłam!!!”, przecież dobrze wiedziałam, że nie. Kiwałam tylko głową i zaczynałam jeść, nie chciałam, żeby ktokolwiek dostrzegł moją zazdrość.
Tak, teraz po wielu latach chyba mogę przyznać, że kierowała mną zazdrość, ale to nie moja wina, tylko ich. Czyja? No ich wszystkich! Zawsze musiałam z wszystkim jej ustępować, oddawać każdą nową zabawę, bo przecież Nelka jest mała, daj się jej pobawić, a ona wszystko zawsze niszczyła. Później ja, kiedy ona była już znudzona, mogłam się pobawić.
Jak jo tygo nienawidziła, nic żech niy mogła bo wszytsko trza było Anieli oddować, a łona niyc se z tygo niy robiła, tak choby myślała, że ij to się wszystko należy, i tukej to bych padała, że mój fater je chyba najbardzij winny bo łon to był za nią fest głupi ja fest, yno nasza mama się trocha storała co by my się równy czułe. A z Neli to był kawał bachora o jo cie pieronie dyć jo z nią witrzimać niy umiała, fater nic z tygo niy wiedzioł bo łon to yno w tyj robocie siedzioł, zjeżdżoł na dół fedrować i niyc go już nie obchodziło, a jak jo coś złygo padała to od razu była żech najgorszo i wymyślałach pierdoły bo jako to by mogło być, że jego Aniela niy ma najwiynkszym aniołkiem. Mie to mioł fest w rzici, a potym co, kiery na tym lepij wyszoł, trza było łod małego się mną zanjomać, zyro wdzinczności kolejny, mono to łon przed tym jak kopnył w kalyndorz coś padoł tym moim, że teraz im się spomniało mie wyzywać, że co jo żech je pojebano? Łoni wszyscy to se powinni na siebie dać pozor.
– Pamiętam, kiedy wujek z Niemiec przywiózł jej piękny wózek dla lalek, a mi dał kiść bananów, którą i tak musiałam się z wszystkimi podzielić. Patrzyłam, jak wkłada do tego wózeczka jedną ze swoich lalek i paraduje z nim po domu, bawiąc się w „mamę”. Nie wiem dlaczego, ale zostało to ze mną. To jedno wspomnienie.
Jak tylko zamknę oczy, widzę każdą falbankę, która zdobiła ten wózek, widzę, jak na siebie nachodziły, delikatnie opadały jedna na drugą, jak pięknie mieniły się w promieniach słońca. Słyszę, jak jego koła najeżdżają na małe kamienie, którymi była wyłożona spora część naszego placu, a Aniela śmieje się i patrzy na mnie z nadzieją, że podzielę jej radość. Przyznam Ci, Mirek, że chciałam, naprawdę bardzo chciałam. Jednak od tego momentu za każdym razem, kiedy na nią spoglądałam, czułam w sobie okropny ciężar, jakby ktoś napełnił moje wnętrzności tymi małymi kamykami z naszego podwórka. Miałam wrażenie, że jeśli będę wystarczająco ciężka, to wtedy ziemia stanie się chłonna jak woda, a ja zapadnę się pod nią i kiedy ona zacznie zalewać mi płuca, wchodzić w nozdrza, powoli zajmować moją wizję, a ostatnim zmysłem, jaki mi pozostanie, będzie słuch, to po raz ostatni dobiegnie mnie jej śmiech. W każdym razie… och, alkohol nam się skończył. Pozwól, że to ja postawię następną kolejkę. Jak już zaczęliśmy, to wypadałoby skończyć historię, nie uważasz? No właśnie, a do tego potrzebna jest kolejna dawka whisky. No dobrze, skoro nalegasz, dziękuję.
Mono tyś je rychtyk pierdolnyto, co to robisz za jakiś wyznania obcymu facetowi z drugij strony co mie to obchodzi skończy się to pywnie tak, że się rozyjdymy każdy w swoja strona, mom yno nadzieja, że nom tukej się niy zawrzom kiero to je godzina, kaj tu je jakiś zygor, dopiro wpół do dwunastyj je, dobre to momy czas, do kieryj to tu było otwarte, do trzecij chyba, no ja to niy ma sznas, że nos brakniy tak myśla przynajmij, a co jo chcą mu w ogóle pogodać, sama już niy wiym, trocha mie się wszystko zaczyno miszać już sama niy wiym, o co mie chodzi.
Ale mom jakoś tako wywnyntrzno potrzega wygodanio się chyba żech nigdy wczyśnij nikomu tyla mojego życia niy opowiedziała i to z takimi pierdołami i szczeygółami, yno mono o to właśni chodzi, żeby to wszystko z siebie jakoś wyciepać bo najwyraźniej to je to co je mi najbardziyj tyroz potrzebne, potrzebuja yno przestać się tak przejmować i bydzie dobrze, poza tym łon je naprowda całkiym w porządku, taki mie się wydaje przynajmij ale wiadomo niy znom chopa tak samo jak łon niy zno mie moga mieć kompletnie złe myślenie łonim. Musza se zawczasu pomyśleć o czym bych wolała niy godać, a mono to i tak je bezsynsu? O Anieli tyż żech niy myślała, że mu powiym, a jakoś tak mi lepij, niy jakoś fest ale dobrze jest se tak czasym pogodać, i to łon się piyrwszy zaczoł na mie zaglondać tak choby chcioł pogodać to tera niech siedzi i mie słucho, poza tym chyba mu to odpowiado jak mi sam jyszczy alkohol proponuje, som chcy za mie bulić to co jo się tam byda odzywać.
– Dziękuję jeszcze raz, to naprawdę bardzo miłe. Czy mogłabym jeszcze prosić o zapalniczkę? Jakoś dziś wyjątkowo tego potrzebuję i, mimo że smak dalej uważam za absolutnie obrzydliwy, to mam ochotę czuć go w ustach. Muszę jednak przyznać, że z każdą kolejną dawką alkoholu coraz mniej mnie wykrzywia, a zawsze zapierałam się rękami i nogami, że tytoń mi nie posmakuje. Choć chyba nie do końca mogę powiedzieć, że tak jest, żeby to stwierdzić, musiałabym być trzeźwa, a zapewniam cię, że daleko mi do takiego stanu, nie ma w tym oczywiście nic złego, przyszłam tutaj właśnie z zamiarem upicia się. Być może przez moją historię okaże się, że stan upojenia alkoholowego przekracza moje wstępne założenia, ale nic nie szkodzi.
Wiesz, tak sobie pomyślałam, że chyba potrzebuję czegoś takiego. Czego? No wiesz, opowiedzenia komuś obcemu mojego życia. Tak, znamy się już, masz rację, nadal jednak jesteś mi kompletnie obcy pod wieloma względami, tak jak i ja jestem dla ciebie. Jutro o tej porze będę pewnie dla ciebie tylko mglistym wspomnieniem, które zdecydowanie mówiło zbyt dużo, a ty nie zapamiętasz z tego prawdopodobnie ani słowa. Nie, nie spokojnie, nie przejmuj się. Mnie to jak najbardziej odpowiada. Jak już wspomniałam albo nie, jest to dla mnie trochę taka spowiedź, wiesz? I nie chodzi o to, że większości słuchasz, po prostu mówię ci o rzeczach, które najwyraźniej wciąż mnie uwierają albo wywołują jakiś dyskomfort. Może. Nie wiem. Nieważne, powinniśmy wrócić do historii… zaczęłam ci opowiadać wcześniej o moim mężu i rodzinie, tak, masz rację, skończyłam na tym, że dużo się przeprowadzaliśmy, tata często zmieniał kopalnie, aż w końcu wylądowaliśmy gdzieś bardziej na stałe.
Moja mama nie pracowała, ale kopalnia płaciła na tyle dobrze, że nie musiała podejmować się jakiegoś zawodu, wolała być w domu ze mną i moją siostrą. Często odwiedzały nas też jej kuzynki, przychodzili inni krewni więc w domu zawsze było gwarnie, a że mama uwielbiała kogoś gościć była w swoim żywiole. Piekła ciasta, robiła herbatę po to, żeby później siedzieć na podwórku i rozmawiać o wszystkim i o niczym. Pewnego dnia przyszła do niej stara znajoma, nie widziały się kilka lat, więc rozmowa przeciągnęła się aż do późnego wieczoru. U niej w domu zaczęli się już martwić, wysłano więc po nią syna jej siostry. Mieszkali stosunkowo niedaleko od nas, półgodzinny spacerek wystarczył, aby do nich dojść. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam swojego przyszłego męża, wyglądałam przez okno. Nasz dom graniczył z lasem, a ja bardzo lubiłam obserwować to, co dzieje się w koronach drzew, nawet jeśli był to tylko delikatny taniec liści, nie mogłam spuścić z nich wzroku. Z jego opowieści wiem, że podobno byłam najpiękniejszą dziewczyną, jaką było mu dane spotkać, tak jak mówiłam ci wcześniej, za młodu naprawdę wielu się za mną oglądało. A może tylko o tym pomyślałam?
Czasem myśli pochłaniają mnie do tego stopnia, plączą się, lepią, nękają, że sama już nie wiem, co zostało zwerbalizowane. Całe życie słyszałam, że chodzę z głową w chmurach, choć sądzę, że tak naprawdę miałam w głowie pajęczynę. Pajęczynę myśli taką o nieregularnym kształcie, która łapała w siebie każde nawet najmniej istotne przemyślenia. Chociaż muszę przyznać, że jest to dla mnie niezwykle komfortowe, takie dryfowanie wśród słów składających się na myśli, czasem płyną wolniej jak – strumyk, ale zdarzają się też dni, że porywa mnie nurt i zostaję zmuszona do wypłynięcia na otwarte morze. Przerażające jest to, ile czai się tam rzeczy. Wszystko, co wyrzucane, albo to do czego miało się wrócić później, trafia właśnie tam. Przytrafiają mi się takie noce, kiedy nie mogę spać i tonę w tym ogromnym śmieciowisku. Chyba tak bym to nazwała – śmieciowisko. Niezbyt przyjemne miejsce… ciekawe, czy wszyscy to robią. No wiesz, wyrzucają nieprzyjemne myśli, nie mogą sobie z nimi poradzić, więc zamiast udostępniania im przestrzeni w głowie trafiają do – śmieciowiska. Ja do dziś swojego nie uprzątnęłam, a ty? Założę się, że też masz coś na wzór tego i nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy, aż nie chce mi się wierzyć w to, że wszystko rozwiązujesz od razu.
Jesteś w takim razie niesamowitym człowiekiem, Mirek. To nie tak, że ja swoich nie staram się uporządkować, po prostu w pewnym wieku człowiek dochodzi do wniosku, że nie wszystko jest tego warte. Bo czy chcę rezygnować ze spokojnego kopania w ogrodzie, sadzenia kwiatów i czytania książek, żeby sprzątnąć to, czego i tak nikt oprócz mnie nie widzi? Nie, nie boję się, że z czasem będzie ich zbyt wiele. Poza tym jestem już po sześćdziesiątce, moja mama zmarła, kiedy miała czterdzieści osiem, już i tak przeżyłam więcej, niż pierwotnie przypuszczałam. Nie wiem, czy mam ochotę rozliczać się z wszystkiego, co sprawiało mi w życiu dyskomfort. Co jeszcze się tam znajduje? Nie jestem do końca pewna, może te momenty mojego życia, o których wolałabym nie pamiętać? Chociaż dzisiaj moje dzieci najwyraźniej dały sobie za cel przypomnienie mi tego wszystkiego, co już dawno w sobie ukryłam. Myślę, że wyolbrzymiają i szukają kozła ofiarnego, znam siebie i wiem, że niektóre zarzuty po prostu nie mogą być prawdą. Rzucili się na mnie, próbowali rozerwać mnie na strzępy, ale ja się nie dam, mogą próbować, ale ja swoje wiem.
Żodyn mie nie bydzie ciułać, żodyn jo swoi wiym i to je najważniyjsze łoni to se mogą między sobą mie obgadywać zwiso mie to i powiywo, yno ciekawe co bydzie potym jak przidzie co do czego o wszystko zaczną się upominać, tera to godajom że nic ody mie nie chcą ja mhm obejrzymi kiery bydzie pierwszy żeby do mie rynka wyciągnyć, wiym jedno to na pewno niy byda jo. Łoni se wszyscy powinni dać pozór na to co godajom bo jo je fest pamiętliwo, a tukej je fest gorko czuja że się topia normalni, niy było tak jeszcze chwila typu, a mono było yno jo se wypiła wiyncyj i prze to tak to czuja, pewni to je to, a jo cie panie jak tyn się na mie zaglondo, jo się tu starom co by mi się godka do godania niy wplątała a tyn i tak zaglondo choby niy wiadomo o czym słuchoł.
Pieronie mie się to pewnie musi zdać już i tak niy mom w łepie żadnego ładu ani składu to mono mi się yno wydaje że niy godom a prowda je tako, że mi się to wszystko pomiyszało, takigo bajzlu to się niy spodziewałach mieć kiery by się spodziewoł dyć niy ma to nic o czym się myśli, tyś to tyż je padałach mu o moi pajynczynie pieronie mono mi rychtyk na dekiel siadło mono powinnach się z nia rozprawić wreszcie, chyba już je na to czas, a czy jo chcą czy to je to mono powinnach wylyź teroz i mieć to wszystko w rzici i dociepać to do moigo śmieciowiska yno łon tu ciągly je i niy wyglądo jakby mioł citnyć dyć łon się mie som pyto o wszystko to co jo mogą za to że jeżech na tyla dobro że mu odpowiadom? Jo je dobrze wychowano nic z tym niy zrobia no i łon kupuje droższe whisky niż jo żech se sama wziyła to tyż je na plus cinżko to ukryć.
– Wybacz, postaram się już nie wtrącać niepotrzebnych przemyśleń i skupić się na historii. Kto by chciał tego słuchać… Dobrze, skoro nalegasz, nie będę się powstrzymywać, może i masz rację, może to jest potrzebne. Wracając…
Tak, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Przynajmniej z jego strony, ja zobaczyłam jedynie jego czarną lokatą czuprynę i nic poza tym. Jednak od tego dnia on po prostu zaczął jakoś tak kręcić się wokół, owszem częściowo było to dlatego, że moja mama odnowiła kontakt ze swoją przyjaciółką – jego ciotką, a że on biedaczek był najmłodszy z rodzeństwa, nie miał nic do gadania i musiał chodzić ją odbierać. Zazwyczaj siedziałam wtedy w oknie, nie chciałam schodzić na dół, wolałam przyglądać się z daleka, a może czekałam, aż to on coś zainicjuje? Dowiedziałam się, że ma na imię Jan i jesteśmy w podobnym wieku. Ostatecznie za namową mamy, kiedy on po raz kolejny przyszedł odebrać swoją ciotkę, zeszłam na dół, aby się przywitać. Dopiero wtedy zobaczyłam go z bliska i muszę stwierdzić – urzekł mnie. Miał śniadą karnację, gęste czarne loki, ciemne oczy, a kiedy się uśmiechnął… cóż od tego czasu już zawsze schodziłam na dół się przywitać.
Później już nie tylko ją odbierał, ale też przyprowadzał, i kiedy zostawaliśmy już sami, obsypywał mnie komplementami jak nikt inny. Dzięki niemu poczułam się doceniona, zauważona. Oczywiście nie obyło się bez problemów. Mój ojciec był bardzo specyficznym człowiekiem, miał okrutnie trudny charakter i szczerze powiedziawszy, do dziś nie wiem, jak moja mama zgodziła się za niego wyjść. W tym człowieku nie było krzty słońca, wiecznie chodził niezadowolony, zawsze mu coś nie odpowiadało, zawsze wszystko musiało być po jego myśli, bo kiedy tak nie było, zaczynały się wyzwiska. Mama zawsze tłumaczyła, że to przez pracę i mamy nie brać tego do siebie. Nie miałam z tym problemu, ale Janek już tak.
Nienawidzili się, był moment, w którym nie byli w stanie nawet siedzieć w tym samym pokoju i nie skakać sobie do gardeł. Na początku tylko prowadzili ostrą wymianę zdań, z czasem zaczęły pojawiać się tam przekleństwa, a ostatecznie bałam się, że nie będzie nam dane być razem. Nie pamiętam dokładnie, o co poszło, choć biorąc pod uwagę poprzednie sytuacje, mogło to być coś tak błahego, jak rozmowa o pogodzie. Skończyło się na tym, że razem z mamą odciągałyśmy tatę od Janka. Chyba nigdy nie zapomnę jego wzroku, patrzył wtedy na mnie jak mały zagubiony chłopak. Dopiero lata później dowiedziałam się dlaczego.
Sam nigdy mi o tym nie powiedział, dopiero po rozmowie z jego mamą wszystko zrozumiałam. Janek pochodził z rodziny, która nie była w ogóle wylewna, nie rozmawiali ze sobą, nie wiem nawet, czy ktoś mu kiedyś powiedział, że go kocha. Miał trójkę rodzeństwa, dwóch starszych braci i młodszą siostrę, która urodziła się tylko dwa lata przed naszą córką. Naprawdę obiecuję, że nie kłamię! Tak, tak wiem, jak to brzmi, ale jego mama bardzo późno zaszła w ciążę, a ja no cóż, dość wcześnie, ale do tego jeszcze wrócę. Jego rodzice na pierwszy rzut oka bardzo się kochali, kiedy zmarł tata Janka, Pani Róża bardzo za nim płakała. Ciągle powtarzała, że bardzo za nim tęskni i nie może doczekać się, kiedy do niego dołączy. Okazało się jednak, że ich związek był pełen przemocy, mama Janka była bita za niedobry obiad, źle posprzątany dom, a nawet za to, że dzieci były niegrzeczne. Nie pracowała, nie miała zbyt wielu znajomych, jej całe życie ograniczało się do czterech ścian, ponieważ sama z domu też nie mogła wychodzić. Do tego wszystkiego, choć nikt tak tego wtedy nie nazywał, była gwałcona.
Chobych niy wiadomo jak fest bych chciała do końca życia niy zapomna tyj godki, czuja że zaroz zaś odleca i wyląduja z łepą w chmurach jo tyż je dobro, tyla dygresji co jo dzisio robia to chyba jeszcze żech niy miała nigdy, za to wiela rzeczy mie zaczyno się przypominać pieronie w życiu bych niy pomyślała że się byda aż tak cofać. Ale to dobrze bo przynajmij niy myśla o tych ciulach yno skupiom się na sobie i chyba to je to co łod dzisio yno powinnach mieć w łepie – jo, jo jo jo i żodyn wiyncyj, już żech za dużo życia poświynciła na to żeby mono innym trocha ułatwić żeby mono mogło im być yno trocha lepij, a kaj jo była w tym wszystkim?
Pomijano, zapominano, jeszcze chcom ze mie jakoś heksa zrobić, a jo była najlepszom matką jaką mogliby se wyobrazić, robiłach wszystko znosiła żech ich fatra bo czasym trza coś robić bo inaczyj niy wypado, jo się niy byda z nimi romplować niy chcą spaść do ich poziomu, a tu szolka już pusto kruca fuks co tyn mie nie weźmie za jakigo brynola z drugij strony uczciwie go ostrzegłach że yno z alkoholym mogą mu coś padać, dobre mono poczekoom jeszcze trocha to sam bydzie chcioł iść.
– Wiesz, jak to kiedyś było, o niektórych sprawach po prostu nie mówiło się na głos, bo jeszcze sąsiedzi się dowiedzą. W pełni ją rozumiem, ja zostałam wychowana w podobny sposób i dopiero na stare lata okazuje się, że może nie było to najlepsze podejście. Teraz rozwód to normalna sprawa, ale kiedy ja byłam młoda… Nie robiono nic, co mogłoby przynieść wstyd rodzinie, a przecież rozwód to w oczach Boga coś niewybaczalnego. Skoro przysięgało się przed jego obliczem, że mimo wszelkich trudów zawsze będzie się razem, to kto by to słyszał rozwód brać.
Jesteś wierzący, Mirek? Ja kiedyś byłam, przez moment. Przynajmniej tak myślę. Teraz nie wykluczam już niczego… Trzeba iść tam, gdzie akurat zawieje wiatr. Profilaktycznie pojawiam się w kościele raz na jakiś czas, gdyby jednak się okazało, że po śmierci coś nas czeka. Mam nadzieję, że nic. Jedno życie to moim zdaniem wystarczający czas, żeby doświadczyć wszystkiego, co na nie się składa. Byłam żoną, jestem matką, a nawet i babcią, śmiałam się, płakałam, a ile razy zawiodłam się na ludziach, to już nie zliczę. Dajesz z siebie wszystko to, co możesz, wypruwasz sobie żyły tylko po to, żeby ostatecznie usłyszeć, że to przez ciebie spotkały ich te wszystkie okropności w życiu. Kogo? Wybacz, jeszcze nie jesteśmy w tym momencie historii. Miałam na myśli moje dzieci. Wróćmy jednak do tego, co mówiłam wcześniej.
Jak więc możesz sobie wyobrazić, Janek nie chciał przechodzić z domu pełnego przemocy do domu pełnego przemocy. Nie widzieliśmy się później kilka tygodni, po prostu przestał mnie odwiedzać, a ja nie chciałam wyciągać pierwsza ręki. Poza tym nic złego nie zrobiłam, a nie chciałam prosić się o czyjąś uwagę. Lato minęło, a moje dni zaczęły powoli wracać do normalności, gdy wróciłam do liceum. To był mój ostatni rok, więc musiałam się skupić tylko i wyłącznie na nauce. Przez moment myślałam nawet, że cieszę się z takiego rozwoju sytuacji, największe rozproszenie, jakie mogło mi towarzyszyć – zniknęło. Jednak jak już zdążyłam ci powiedzieć, ostatecznie został moim mężem i, widzisz, pomimo tego, że z początku zdecydowanie łączyło nas prawdziwe uczucie, które można było nazwać miłością, tak z czasem było go coraz mniej.
To chyba normalne w związkach, zaczynają się od wybuchów namiętności i ciągłego powtarzania sobie komplementów, a kończą się na przymusowym życiu z tą osobą. Przygotowywałam swoje dzieci na to od małego, żeby nie wyobrażali sobie zbyt wiele. Dzięki obniżonym oczekiwaniom ciężej jest się zawieść na ludziach, chociaż wszystko jest możliwe. Zawsze powtarzałam im historię o kałuży, byli wtedy mali, więc starałam się znaleźć taki przykład, który z łatwością zrozumieją. Mówiłam: „Kiedy rozpoczynacie związek, wszystko jest wspaniałe, spacerujecie, a kiedy wasz partner zauważy kałuże, mówi: uważaj, kochanie, bo wpadniesz w kałużę! Jednak z czasem to uczucie się zatraca i słyszycie: uważaj, stara krowo, bo wpadniesz w kałużę i cała brudna będziesz”. Zawsze się z tego śmiali, ale później dorośli i chyba każde z nich doszło do wniosku, że jednak nie taka głupia ta ich mama i może jednak stara się im przekazać jakieś życiowe wartości. Tak przynajmniej myślę, chciałabym, żeby właśnie tak to odebrali.
Powinnam jednak wrócić do mojej historii. Wiedziałam, że Janek ma zacząć za jakiś czas zasadniczą służbę wojskową, ale w tym wszystkim, co miało miejsce, jakoś nie rozmyślałam nad tym zbytnio. Kiedy jednego dnia przyszedł pod moją szkołę, serce mi stanęło.
Nie widzieliśmy się długie tygodnie, a pierwsze dni były dla mnie absolutną katuszą. Byłam młoda, zakochana, a on tak po prostu z dnia na dzień zniknął bez żadnych wyjaśnień. Pamiętam, że nie wiedziałam, co mam zrobić, z jednej strony chciałam podejść i rzucić się mu w ramiona. Poczuć jego zapach, który już zaczął kojarzyć mi się z bezpieczeństwem, spojrzeć w jego ciemne oczy i znaleźć w nich tę iskierkę, która skradła moje serce. Z drugiej strony miałam ochotę podejść do niego i po prostu dać mu w twarz. Bez żadnych pytań, bez czekania, aż wykrztusi z siebie przeprosiny. Miałam nadzieję, że zaboli go to, chociaż przez bardzo krótki moment, tak bardzo, jak mnie bolało.
Wcześniej nie miałam złamanego serca i nie spodziewałam się, że będzie to aż tak nieprzyjemne uczucie. Takiego wzrastającego dyskomfortu, wykonywania każdej najzwyklejszej czynności z uczuciem, jakby ciało powoli zamieniało się w kamień. Częściowy paraliż, który zaczyna się gdzieś głęboko i nie jesteś w stanie mu zapobiec, pozostaje ci jedynie nauczyć się z nim żyć, aż w końcu odejdzie. Chociaż on chyba tak naprawdę nigdy nie mija, zawsze już w tobie pozostaje, ty po prostu przywykasz do nowej rzeczywistości. Pamiętam, że poczułam się zdradzona, byłam wściekła, że cała ta nowo zrodzona nadzieja okazała się kłamstwem.
Kruca fuks łon się chyba nie domyśli żeby iść nom po kolejno kolejka, no dobre niby żech godała, że następno jo stawiom ale trocha żech liczyła na inkszy rozwiązani, a trocha mie już puszczo, wolałabych zostać w takim stanie że nie ma żech se pewno czy godom głupoty czy rychtyk mono i co wartościowego z tego wychodzi. Słyszałąch kiedyś, że jak się kurzy przy piciu to bardzij chyto to mono se odpala kolejno cgareta, dobrze żech mu tym razym ognia niy oddała to se go mogą wziąć i odpolić byz problymu, yno dobre on tu kaś był kaj jo to ostatnio kipała te cygarety bo mie się pozdało żech kaś tam go widziała, tukej je wiedziałach że kaś tu bydzie jo to już je rychtyk jo już je ślepo, a po cikomu to już nic niy widza abo mie się zdo abo je tukyj bardzij cima niż jakżech tu prziszła.
Pieronie już sama niy wiym zdo mi się tak chobych już tukej była fest długo mono to je to, abo zaś tyn dym już mi tak fest oczy zmynczył, ale przinajjmyj da się tukej kurzyć w środku i nie trza wylazować, bo jakbych miała wylyź to łon już by mógł citnych, ale dopóki siedzi na rzici
i niy narzeko to niy byda się źle czuła że yno jo godom, jakby mioł potrzeba się odezwać to mógłby mi przerwać, dyć jo bych się nie obraziła, mom anielsko cierpliwość i uważom że jeżech zajebistą słuchaczkom nic yno chwolić, ale musza pada ja że łon tyż je dobry, niy tak dobry jak jo bo to już graniczy z cudyn, ale je całkim całkim niy można se powiedzieć, kaj j omom te cygarety bo już żech ogień znalazła a kaj ooooo co by mi yno na zola zaś niy spadły bo niy chciałabych się przy nim naciągać, kaj jo je mogła… dobre dyć mom je na oczach, pieronie musi być już fest źle.
Mono i bydzie warto jyszczy trocha poczekać jaa myśla że jaa dyć nikaj mie się niy śpiecho a cygareta powinna se dać rada z moim podłym nastrojym, jeżech trocha zmierzło wiym czuja to a mono mie się to yno wydaje za fest siedza w swoij łepie i starom si wszystko rozbiyrać na czynniki pierwsze powinna żech się skupić na tym co by mu wszystko najbardziej składniy
i ładniy powiedzieć, ale żech zrymowała normalni choby jako pisarka jo to jednak wszystko potrafią, mono powinnać się jeszcze przebranżowić na stare lata i książka wydać to by dopiero było. Żodyn by nie przipuszczoł, że Cila na stare lata jeszcze by się w czimś takim bawiła, a jo tu byda miała szansa zostać znanom pisarkom i wszyscy bydom się na mie dziwać i godać między sobą: te obejrzyj se to je ta cila co książka wydała.
Ja to by dopiero było musza se ro poważni rozważyć bo co bych yno musiała zrobić, historia już mom oparłabych się na tym co je najlepsze i czego ludzie najchytntij słuchają na życiu och jak jo by powiedziała wszystkim co mie spotkało wiela bych miała współczucia i klypania po plecach, a mono… niy no co ty żeś je gupio, o a czamu jo niy odpaliła tyj cygarety dyć trzimon ją już jakiś czas a mono mie się to yno zdo cinżko oszacować jak się tak yno myśli i odbijo się w swoij łepie od jednyj myśli do drugij wiela to tam rychtyk minęło, wypadałoby chyba dalij opowiadać bo już się powoli na mie dziwać zaczął, a mono to przez ta cigareta dobre odpalom i zaczynom dalyj godoać, bo rychtyg nigdy stąd niy wylezymy,
a kiedyś trza co by se tu chopy na spokojni zawrzom, jak jo se spoma zamkanie sklypu, pieronie sama robota w sklypie, niy wiym co mi wtedy na łep siadło żeby zaczynać tam robota, młodo a głupio inaczyj chyba niy umia tygo określić.
– Nie zrobiłam nic z tych rzeczy, bo kiedy tylko się do niego zbliżyłam, powiedział, że od jutra zaczyna służbę. Mimo że nie rozmawialiśmy i teoretycznie już miałam złamane serce, poczułam się, jakby ktoś mnie uderzył. Moje wnętrzności połączyły się ze sobą, tworząc uwierającą pętlę, poczułam w ustach smak wymiocin i zaczęłam płakać. Choć w tym wypadku chyba lepszym określeniem byłoby łkać. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach i nim się obejrzałam, Janek przytulił mnie, a moich ust doszła słona strużka. Nie pamiętam dokładnie dlaczego, ale nikogo nie było u mnie w domu, poszliśmy tam, żeby się pożegnać. Usiedliśmy obok siebie w moim pokoju i wymieniliśmy się spojrzeniem, którego już nigdy później nie zaznałam. W jego oczach dostrzegłam tyle miłości, ile nigdy w życiu nie było mi dane doświadczyć. Zaczęliśmy się kochać i tutaj pozwól, że oszczędzę ci szczegółów, nie jestem na tyle pijana, żeby zdradzić ci każdy intymny szczegół mojego życia. Nie wykluczam takiej opcji, możesz spróbować wlać we mnie kolejną whisky.
Tego wieczoru rozstaliśmy się z nadzieją, że po jego służbie spróbujemy na nowo. Obiecaliśmy pisać do siebie listy, on wręczył mi swoją fotografię, a ja nie pozostałam mu dłużna. Mam to zdjęcie do dzisiaj, schowane gdzieś głęboko w szufladzie, on swoje zgubił w wojsku, przynajmniej tak mówił. Mam pewne podejrzenia, że ktoś mu je ukradł, nie żeby mnie to dziwiło. Chcesz wiedzieć, czym to wszystko się skończyło? Nikt się tego nie spodziewał, ale zaszłam w ciążę. Nie zabezpieczyliśmy się, kto w tamtych czasach w ogóle o tym myślał? Mieliśmy pecha, choć wydaje się to graniczyć z cudem, ten jeden raz sprowadził na świat naszą pierwszą córkę.
Na początku nic nie podejrzewałam, wysyłałam mu listy, a on na część z nich odpowiadał. Po kilku tygodniach zaczęłam czuć się strasznie senna, myślałam, że to wina pogody. Zazwyczaj w okresie jesienno-zimowym ludzie popadają w swego rodzaju marazm i myślałam, że dlatego czułam się tak okropnie. Jednak kiedy rozpoczęły się poranne nudności, zaczęłam się martwić, po pewnym czasie zapach dotychczas moich ulubionych potraw wywoływał u mnie wymioty. Nie pisałam nic Jankowi, nie chciałam go martwić, wiedziałam, że i bez tego ma dużo na głowie. Spóźniała mi się miesiączka, objawy się nasilały i właśnie wtedy postanowiłam, że powiem mu osobiście, kiedy dostanie przepustkę na święta. Nie chciałam informować o tym moich i jego rodziców sama, to musiała być wspólna decyzja. Pozostało mi tylko czekać. Pamiętasz, jak mówiłam, że chciałam skupić się tylko na nauce? Jak możesz się domyślać, nie byłam w stanie utrzymać głowy w szkole. Odliczałam dni do powrotu Janka, liczyło się dla mnie tylko to. Na szczęście długo nie było u mnie widać brzuszka ciążowego, dodatkowo była zima, więc i tak ubierałam się w duże, grube swetry. W domu zaczęłam jeść sama w pokoju, pierwsze miesiące były dla mnie najgorsze. Miałam problem, żeby w ogóle patrzeć na jedzenie, z drugiej strony wiedziałam, że nie odpowiadam już tylko za swoje zdrowie, i wmuszałam w siebie małe porcje.
Myślisz, że moja córka docenia to wszystko? Całe to poświęcenie? To, że ledwo skończyłam szkołę przez to, że ona postanowiła pojawić się na świecie? Tak wiem, miałam w tym swój udział. W ogóle tego nie docenia, od samego początku miałam wrażenie, że woli ode mnie moją matkę. Wyprzedzam fakty, znowu. Wybacz, ciężko mi się skupić na jednym wątku. Odnoszę teraz wrażenie, jakbym egzystowała w dwóch rzeczywistościach równocześnie. Z jednej strony jestem zlęknioną nastolatką, która nie opuszcza swojego pokoju i nie wie, co zrobić z płodem rosnącym w jej ciele, a z drugiej jestem tutaj z tobą. Zrozum, proszę, że nie wracałam do tych wydarzeń już wiele lat, dlatego, tak przynajmniej myślę, pochłaniają mnie do tego stopnia. Jesteś niesamowitym słuchaczem, wiesz? Naprawdę możesz być najlepszym rozmówcą, jakiego było mi dane spotkać.
Fot. https://pixabay.com/pl/photos/katowice-polska-%C5%9Bl%C4%85sk-osada-fasada-223333/.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |